Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Adsumus

Zamieszcza historie od: 11 lipca 2011 - 17:36
Ostatnio: 23 sierpnia 2012 - 18:59
  • Historii na głównej: 5 z 17
  • Punktów za historie: 6550
  • Komentarzy: 303
  • Punktów za komentarze: 1812
 
zarchiwizowany

#32200

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
MademoiselleInconnue przypomniała mi moją historię z czasów studenckich o pewnym profesorze.
Profesor wyznając zasadę o tym że student ma wiedzieć wszystko, wywieszał kartki informację o zmianie np. czasu zajęć, terminie egzaminów itp. w różnych miejscach i różnych porach dnia i nocy. Dobrze jeśli informacja wisiała przy wejściu na katedrę w której pracował. Ale mogły też wisieć na korytarzu (w dowolnym miejscu), na drzwiach (niekoniecznie jego gabinetu) bądź też na tablicy ogłoszeń (niezwiązanych z wydziałem).
Kolejny problem to czas wywieszania, a dokładniej mówiąc godziny (ponieważ profesor mieszkał obok uczelni więc ogłoszenia mogły się pojawić pomiędzy godziną 00:00 a 23:59. Oczywiście to ze nikogo już na budynku nie było nie miało najmniejszego znaczenia.
Kolejny problem to zmiany godzin egzaminów, oczywiście na wcześniejszą np. z godziny 12:00 na 9:00. Informacja o tym pojawiała się dzień wcześniej ok. godziny 22:00 (portier widział profesorka).
I wisienka.
Ogłoszenie o treści np. że egzamin odbędzie się 29 maja (środa) br. o godz. 10:00. Jak wiadomo to jest wtorek. Przychodzimy we wtorek - egzamin odbędzie się w środę.
No to przychodzimy w środę - egzamin był wczoraj ale nikt nie przyszedł.
Szansa na dowiedzenie się kiedy egzamin się dobędzie zerowa no bo wszystko jest napisane w ogłoszeniu.
U dziekana też nic zrobić nie można bo profesorek już prawie na emeryturze.

Wydział chemiczny politechniki

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 119 (151)

#31088

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ja w ramach ostrzeżenia

Jeśli ktoś byłby zainteresowany pracą chałupniczą (czyt. składanie długopisów), a na mail odpisała firma "F.I.R. "MASTER ", Ul. 3 Maja 2, 42-100 Kłobuck" to radzę zrezygnować bo to wyłudzacze.
Tak z ciekawości wysłałem do nich zapytanie. W odpowiedzi dostałem info ,że trzeba wpłacić (a jakże by inaczej) 12,50 zł lub (i tu wisienka na torcie) jeśli kogoś nie stać to (cyt.) "prześlij do nas wraz ze zgłoszeniem zaświadczenie z miejscowego ośrodka pomocy społecznej potwierdzające Twoją trudną sytuację materialną, a w/w materiały przekażemy Państwu bez konieczności dokonania powyższej opłaty."

Na moją prośbę o przesłanie numeru KRS otrzymałem tylko reklamę jakiegoś portalu i podpis: "Spier...j"

Co ciekawe znalazłem ich ogłoszenie na porządnym portalu (przynajmniej myślałem że taki jest).

Internet

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 615 (669)
zarchiwizowany

#30632

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj.
O piekielności przedmiotów martwych.
Co ważne mam wzrost 190 cm i jestem normalnej budowy.
Wybrałem się rowerem do parku w celu obejrzenia tras rowerowych. Niestety (albo stety) spadł mi w rowerze łańcuch, a dokładniej dostał się między ramę, a najmniejszą zębatkę.
Stoję obok roweru (na ścieżce gruntowej) gdy ktoś mnie odpycha i widzę kolesia w mundurku z paskami(byczkopodobny) który wskakuje na mój rower i próbuje mi go ukraść. Na szczęście łańcuch zablokowany więc nie może pedałować. Odjeżdża tylko kawałek siłą rozpędu. Widząc że "łup" uszkodzony zeskakuje z niego jednakże zostaje trafiony pociskiem naprowadzanym klasy ramię-twarz typu pięść. Niestety ponieważ użyłem pocisku mając pełną prędkość biegową więc trochę mnie przeniosło. Jak się obróciłem to zobaczyłem jak koleś zwiewa pomiędzy drzewa ruchem przypominającym nieco sinusoidę.
Zastanawiam się kiedy przyjedzie po mnie policja z powodu przekroczenia granic obrony koniecznej. Bo przecież on chciał tylko pożyczyć rower na długi okres czasu,a ja mu przywaliłem.

WPKiW

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 290 (332)

#29068

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wieczorem wracam po odwiezieniu dziadków własnym transportem do domu. Na siedzeniu pasażera leżała niewielka nieprzeźroczysta reklamówka. Zatrzymuję się na światłach i nagle kątem oka zauważam jak otwierają się drzwi pasażera i czyjaś dłoń kradnie reklamówkę. Jedyne co zaobserwowałem to jakiegoś uciekającego gostka.
Łupem złodzieja padła reklamówka z zawartością w postaci zielonego, niewielkiego, dość zużytego garnka i to na dodatek pustego.

Jakby ktoś widział taki garnek to niech da znać. Pokrywka z kompletu bardzo za nim tęskni.

łup XXI wieku

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1047 (1073)
zarchiwizowany

#28614

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia z liceum i kolejne starcie z piekielną dyrektorką jednakże tym razem osobiste.

Historia ta miała miejsce jakiś czas po próbie rozwiązania klasy maturalnej (piekielni.pl/28507). Dyrektorka chcąc polepszyć opinię w oczach kuratorium zaprosiła do szkoły przedstawiciela IPN-u. Przy czy nie szeregowego, ale jakiegoś ważniejszego. Zostali oczywiście wybrani reprezentanci klas w tym ja. Każdy miał przygotować po jednym pytaniu jednakże podlegały akceptacji (oczywiście przez dyrektorkę). Wybrałem "Jakie są szanse na ekstradycję Salomona Morela?" (kto nie zna to zapraszam do wyszukiwarki). Pytanie odrzucone bo jest "niepoprawne politycznie". Zresztą nie tylko moje gdyż wszyscy reprezentanci dostali pytania przygotowane odgórnie takie co można bez problemu sprawdzić w internecie czy w informacji.

Dzień spotkania. Na auli siedzi Przedstawiciel IPN-u i grono pedagogiczne w tym dyrektorka i moja wychowawczyni. Gość krótko przedstawia działalność i tym podobne. No i czas na pytania. Jedno, drugie pytanie i pora na mnie. Tak. Ja zadaje: "Jakie są szanse na ekstradycje Salomona Morela?" Mina dyrektorki: Już ja cię upier.... Gość udzielił bardzo wyczerpującej odpowiedzi potem jeszcze kilka pytań i koniec spotkania.
Wszyscy zbierają się do wyjścia, a w moją stronę zbliża się biały upiór (dyrektorka-blondynka). Jeszcze nie wszyscy z auli wyszli a dyrektorka zaczyna: że co ja sobie myślę, jak tak można, że takiego pytania nie zaakceptowała itp. Jednakże przerywa jej przedstawiciel że chciałby ze mną porozmawiać. Ta próbuje mu tłumaczyć że to moja samowolka, że pytanie zadane bez uzgodnienia, a on jej przerywa i do mnie że bardzo logiczne pytanie, bo pozostałe to jakoś takie bardzo dziecięce.
To ze nie wybuchłem w twarz dyrektorce śmiechem zakrawa na cud. Moja wychowawczyni umknęła za tablicę na stojakach i tylko po ruchu ramion można było poznać że dusi się ze śmiechu. Kilku innych pedagogów też miało miny na wpół ubawione. Natomiast dyrektorka mieniąc się na twarzy kolorami od białego do purpurowego bąknęła tylko: "Tak, tak, bardzo logiczne" po czym uciekła do gabinetu.

Jedynie wychowawczyni na następny dzień powiedziała mi że jak padło moje pytanie to ona o mało co nie zeszła na zawał serca i mam takich numer na przyszłość nie robić bez jej wcześniejszego zawiadomienia.

ZSZiO

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (197)
zarchiwizowany

#28507

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tytułem wstępu. Historia czwartej klasy liceum (stary system - ośmioklasowa podstawówka i czteroklasowe liceum - o niebo lepszy niż obecny). Z powodu zmiany systemu nie było przez jeden rok naboru do klasy pierwsze licealnej. Jednakże część szkół otworzyła klasy pierwsze dla wszelkiej maści spadochroniarzy. W tym moja.

Na akademii rozpoczynającej rok szkolny dostajemy informacje że nastąpi zmiana w ilości klas maturalny (3 klasy LO i jedna LZ). Zmiana polegała na tym że moja klasę LO (najmniej liczną) rozwiązano, a uczniów rozrzucono po dwóch pozostałych. Rozwiązani jesteśmy ponieważ są dwie klasy spadochroniarskie i ktoś musiałby mieć zajęcia popołudniami. A rozwiązanie klasy maturalnej pozwoli wszystkim chodzić na rano. Oczywiście decyzja nie podlega dyskusji bo według słów dyrektorki takie zalecenie przyszło z kuratorium oświaty.
Ponieważ decyzja przyszła z góry więc cała klasa jedzie do kuratorium (ponad 20-stu ludzi) gdzie sprawa zostaje przedstawiona i rozpatrzona w trybie natychmiastowym. Tak natychmiastowym że na następny dzień dyrektorka miała niespodziewaną wizytę z kuratorium, jak i niespodziewany opieprz i oczywiście zakaz rozwiązywania klasy.

Oczywiście opierz od dyrektorki i myśmy dostaliśmy. Dowiedzieliśmy się że jesteśmy niewdzięczni bo przecież możemy się uczyć w tej szkole (co za zaszczyt), podważamy jej autorytet i wiedzę pedagogiczną. I ona biedna będzie musiała nowy plan zajęć układać. Opieprz zebrała też nasza wychowawczyni przy czym słyszała go cała szkoła.

Przy okazji od reszty grona pedagogicznego dowiedzieliśmy się że to nie pierwszy taki wybryk dyrektorki. I zawsze jak któraś klasa próbowała to wyjaśniać to do dostawała odpowiedź: zalecenie kuratorium. To kończyło wszelkie pretensje klas bo i LZ i ZSZ nie interweniowało nigdy wyżej. Natomiast LO bezczelnie poszło. I jeszcze wygrało.

Nie wiem tylko dlaczego dyrektorka wolała żeby część osób nie zdało matury, a w zamian mieć dwie klasy narybku? Dla kasy?

ZSZiO

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (162)
zarchiwizowany

#28455

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To będzie historia o piekielnych duchach. Albo raczej o duchach które "pracowały" dla piekielnej.

Moja "już nie koleżanka jeszcze nie dziewczyna" (jnk) w czasach kiedy się jeszcze spotykaliśmy zakupiła kawalerkę w bloku. Pomagałem jej w przeprowadzce i na klatce schodowej jakaś lokatorka pyta się nas czy koleżanka do mieszkania nr.x i czy wynajem czy zakup. Uznaliśmy ze to jedna z tych które muszą wszystko wiedzieć. Jednakże następnego dnia ta lokatorka (mieszkała obok kawalerki) opowiedział jnk ze mieszkanie nr.x jest nawiedzone, że tragicznie zmarło tam małe dziecko i podobno słuchać nocami jego płacz.

Jakieś dwa tygodnie później dowiedziałem się że jnk słyszy nocami w mieszkaniu płacz dziecka. Co ciekawe płacz słyszała tylko jnk kiedy była sama w domu, natomiast jak w mieszkaniu był ktoś jeszcze to była cisza. Byłem u jnk kilka razy wieczorami, ale nic nie słyszałem. Można by powiedzieć że albo jnk zaczyna wariować, albo duchy istnieją.

Ponieważ chciałem to wyjaśnić po ustaleniach z jnk przemyciłem się po cichu do mieszkania natomiast jnk zachowywała się tak jakby była sama. No i parę minut przed północą słuchać płacz. Tylko że on dobiega ze ściany działowej pomiędzy mieszkaniami.

Następna noc słychać płacz, a jnk (zgodnie z planem) biegnie do sąsiadki obok i opowiada że ma nawiedzone mieszkanie, że ciągle słyszy to dziecko itp. Ta oczywiście ją wpuściła, zaprowadziła do pokoju w którym stałą na środku ściany szafa (ważne!!), a sama poszła zaparzyć herbatę. Jnk będąc sama w pokoju otworzyła szafę w której stał magnetofon z odpowiednimi kolumnami skierowanymi na ścianę, a sama szafa nie miała tylnej ścianki. Oczywiście jnk nacisnęła guzik play i usłyszała znany płacz tylko odpowiednio głośniejszy. Miny sąsiadki która wybiegła z kuchni nie można nawet nazwać bezcenną.

Pewnie się zastanawiacie po co sąsiadka odstawiła tę całą szopkę. Ubzdurała sobie że jak ta kawalerka będzie wolna to przekona swojego ukochanego synka żeby się tam wprowadził. Synek jak tylko osiągnął odpowiedni wiek to tak szybko uciekał od "ukochanej" mamusi że asfalt przed blokiem się zwinął.

Chyba można było krócej ale nie potrafiłem :)

Nawiedzony blok mieszkalny

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 281 (305)

#21933

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako, że sezon kolędowy w pełni ta historia będzie dotyczyła kolędy. Akcja miała miejsce jakieś 15 minut temu.

Siedzę w domu sam (nie licząc psa i dwóch kotów) i czekam na jedyną niezapomnianą wizytę, zapowiedzianą już kilka miesięcy temu.

Pierwszy wchodzi ministrant. Odśpiewał co miał, napisał co mu kazali i czekamy na księdza. Po dobrych 20 minutach wchodzi ON (pisane czcionką co najmniej rozmiar 90) o wzroście 150 w kapeluszu i jego EGO. (Nie wiem jak się zmieściło w 40-sto metrowym mieszkaniu).

Pierwsze co ON zrobił, to ocena stanu majątkowego, czyli dokładne aczkolwiek szybkie obejrzenie pokoju. Następnie spogląda na stół i pyta się:

ON: Czy ta woda jest poświęcona?
Ja: Jest.
ON: A w czym jest przechowywana?
Ja: W takim słoiczku. - I mu go pokazuję.
ON: Ale to nie jest woda z mojej parafii.
Ja: Nie jest. Babcia przyniosła ze swojej.
ON: Tak nie można. Ta woda nie ma ważnego święcenia. (Dokładnie tak powiedział).

Po czym zaczyna się drzeć jak stara torba, że wodę można mieć tylko tylko z tej parafii, do której się przynależy i powinienem dokonać jej zakupu wraz z odpowiednim pojemnikiem do przechowywania. Inaczej to jest profanacja, itd.

O co mu chodziło? Ano o to, że w kościele można było ZAKUPIĆ ważną wodę święconą wraz z ważnym pojemniczkiem do jej przechowywania.

Moją reakcją (jak już ochłonąłem) było poinformowanie krzykacza, że albo sam natychmiast opuści mieszkanie, albo ja mu w tym pomogę. Jednakże w tym drugim przypadku odcisk mojego buta długo mu z tyłka nie zejdzie.

Podejrzewam że mam zrobioną już reklamę w pozostałych 14-stu mieszkaniach. Mieszkam na parterze w bloku. Póki co, jeszcze nie wychodziłem z mieszkania, ale będę musiał, bo futrzak się zaczyna domagać swoich praw.

Hej kolęda

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 701 (763)

#19198

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Obecnie szukam pracy. Jestem na etapie wysyłania CV głównie internetowo.
Dzisiaj dostałem odpowiedź od jednej z firm o treści: "Pańskie podanie o pracę nie zostało pozytywnie rozpatrzone ponieważ nie mogliśmy przeprowadzić weryfikacji Pańskich danych w oparciu o Facebook′a". Szczęki jeszcze nie pozbierałem z podłogi. Firma wyglądała poważnie (kilka oddziałów, itp).

P.S.
Tak. Nie mam założonego konta na Facebooku.

przyszła praca?

Skomentuj (72) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 998 (1038)

#16478

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielnymi będą rodzice mojej kuzynki.

Kuzynka poznała chłopaka. Spotykali się ze sobą, chłopak został przedstawiony jej rodzicom, spodobał im się, itp.
Zaręczyli się, wyznaczyli datę ślubu, wyglądało że wszystko jest w porządku, do pewnego momentu.

Parę tygodni temu kuzynka przyszła do mnie i powiedziała że chyba będzie musiała odwołać ślub, ponieważ jej rodzice są przeciwni. Jak się okazało poszło o różnicę wieku, chłopak jest bowiem starszy o 8 lat od kuzynki. Podobno nazwali go pedofilem, a kuzynce zagrozili ich nieobecnością na ślubie wydziedziczeniem, itp.

Można by powiedzieć że martwią się o córkę, ale nie. Piekielność jej rodziców polega na tym, że między nimi jest 12 lat różnicy.

P.S.
W sobotę idę na ślub kuzynki. Nie wiadomo czy jej rodzice będą, ale ją nic to nie obchodzi.

piekielne wujostwo

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 883 (969)