Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Adsumus

Zamieszcza historie od: 11 lipca 2011 - 17:36
Ostatnio: 23 sierpnia 2012 - 18:59
  • Historii na głównej: 5 z 17
  • Punktów za historie: 6550
  • Komentarzy: 303
  • Punktów za komentarze: 1812
 
zarchiwizowany

#14551

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj dosłownie 10 minut temu.

Mieszkam w bloku na tzw wysokim parterze. Obok drzwi do mojego mieszkania są skrzynki ma listy.

Dzwoni domofon. Okazuje się że przyszedł listonosz. Wpuszczam na klatkę, powrzucał co tam miał i wyszedł. Ja idę, otwieram skrzynkę i co widzę.
Nigdy nie zgadniecie.
Dokładnie, tak

AWIZO

Katowice - osiedle (rejon północny)

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (241)
zarchiwizowany

#14477

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia miała miejsce kilkanaście lat temu.
Miejsce akcji: Autobus (Ikarus), dokładniej: Podwójne siedzenie skierowane do przodu, a przed nim jedno bokiem do kierunku jazdy (zazwyczaj oznaczone +).

Na miejscu (+) siedzi sobie babcia (żaden moher), natomiast na podwójnym usadawia się mamusia (model: słoma z butów wychodzi, ale trafiła bogatego męża) z dwójką dzieci (bliźniaki) w wieku 5-6 lat. Mamusia ma założony wielki kapelusz (ważne)

Dzieciaki zostały umieszczone na jednym fotelu przy oknie, ale zamiast siedzieć cały czas szalały, spychały z fotela itp. Przy okazji parokrotnie kopnęły, szturchnęły babcię. Mamusia brak jakiejkolwiek reakcji.

Wreszcie babcia nie wytrzymuje (B) babcia, (M) mamusia
(B): Mogła by pani trochę dzieci uspokoić.
(M): Nie, ja wychowuję moje dzieci bezstresowo.
(B): Ale ....
(M): Ja doskonale znam się na wychowaniu, bezstresowe to największy krzyk mody.

W tym momencie jakiś młody chłopak (ok 20 lat) przykleja do kapelusz mamusi gumę do żucia (taką przeżutą)

(M): Co ty robisz, niszczysz mi kapelusz.
(C): Ja też jestem wychowany bezstresowo.

Mamusia wysiadła na najbliższym przystanku mamrocząc coś o wychowaniu. Bliźniaki zabrała ze sobą.

Katowice - linia 193

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (65)
zarchiwizowany

#14388

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu w księgarni miałem starcie moherem.

Mianowicie postanowiłem uzupełnić mój prywatny księgozbiór. W księgarni okazało się że jest jakaś promocja i zamiast planowanych dwóch książek starczy mi na trzy. Ze względu na moje zainteresowania (II wojna światowa) wybrałem książki z cyklu "zbrodnicze dywizje SS". (dla niezorientowanych: książka ma czarną okładkę i czerwony tytuł).

Wybieram trzy książki, ustawiam się w kolejce do kasy, a za mną typowy moher (w wersji klasyk). Ale trafił mi się jakiś nietypowy. Czekał w kolejce bez żadnego narzekania. :-)

Przychodzi moje kolej, podaję książki odwrócone tyłem (dla odczytania kodu kreskowego) więc nikt nie widzi tytułu. Pani sprzedawczyni dwie pierwsze książki kładzie też tyłem do góry, natomiast trzecią "normalnie". A tam na czarnym tle czerwonymi literami tytuł: "SS-Hitlerjugend". W tym momencie usłyszałem świst/pisk. Jak się okazało moher uzupełnił deficyt powietrza i rozpoczął tyradę.

Oberwało mi się za czytanie deprawującej literatury, zostałem także hitlerowcem, faszystą i co ciekawe komunistą, poznałem swoje poglądy polityczne itp. a także M - Moher, J - Ja

(M): Co z ciebie jest za Polak?
(J): Ale ja jestem Ślązakiem. (włączył mi się tryb złośliwości)
(M): O_o a to przepraszam. Po czym spokojnie zapłacił za swoje książki i wyszedł, zostawiając mnie i obsługę w stanie ryby wyjętej z wody.

Nie wiem co mnie bardziej zaskoczyło: Reakcja na widok książki, czy na moją "narodowość".

Katowice - księgarnia w centrum

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (203)
zarchiwizowany

#14104

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj

W centrum zaczepiła mnie jakaś cyganka (C) cyganka, (J) ja
C: Nie mnie pan wspomoże, niech pan mi da kilka złotych.
J: Nie mam.
C: To wziąłby się pan za jakąś robotę, a nie włóczył się po ulicach.

To się nazywa dbałość o zmniejszenie bezrobocia :-)

Katowice centrum

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (241)
zarchiwizowany

#14101

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia mojego kolegi, a piekielną będzie pielęgniarka.
Swego czasu (podczas studiów) załapałem się do pracy przy zatowarowaniu sklepu zoologicznego.

W listopadzie po tzw. długim weekendzie do pracy przychodzę do pracy i kolega się mnie pyta czy jestem wrażliwy, a jeśli nie to czy mogę zrobić mu opatrunek na przedramieniu który się zsunął. Kolega miał przy sobie bandaż. Okazało się że jest to szycie (jakieś 15 szwów). Przy okazji powiedział mi że próbował zrobić ten opatrunek w RPK (ruchomy punkt krwiodawstwa), ale został odesłany z kwitkiem, bowiem pielęgniarka raczyła poinformować kolegę, że ona nie jest przeszkolona w zakładaniu opatrunków.

Skończyło się na tym że opatrunek został założony przez nieprzeszkolonego studenta, a nie przez nie przeszkoloną pielęgniarkę.

Rynek w DG

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 48 (130)
zarchiwizowany

#13977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia z czasów studenckich. Tym razem piekielną będzie pani doktor.

Na pierwszym roku mieliśmy zajęcia z fizyki. Przez pewien czas w ramach zastępstwa ćwiczenia prowadziła pani doktor, w wydaniu: "ja się nigdy nie mylę", oraz będąca naocznym świadkiem założenia Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie :-)

Pani doktor postanowiła pokazać nam jak prawidłowo rozwiązuje się zadania z fizyki. Zadanie dotyczyło oddziaływania sił na ciała przy ich zderzeniu (piłka uderza w ścianę). Po dokonaniu obliczeń wynik dla piłki wyszedł ujemny (zwykły błąd przy zmianie znaku).

Wniosek pani doktor: "Z obliczeń wynika że to nie piłka odbija się od ściany, tylko ściana od piłki."

Oczywiście próby wyjaśnienia że to nie tak spełzły na niczym, bo pani doktor się nie myli.

Strach pomyśleć co wymyśla na wydziale fizyki.

Wydział Chemiczny Politechniki ..........

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (198)
zarchiwizowany

#13927

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z okresu spokojnych czasów studenckich, czyli kilka dobrych lat temu. Skończyłem chemię na politechnice.
Nie wiem czy jest to aż tak piekielna historia, i kto tu będzie piekielnym ;-)
Ale do rzeczy. Na pierwszym roku jednym z przedmiotów była matematyka. Zajęcia składały się z wykładów (prowadzący dr.S), oraz ćwiczeń (prowadzący dr.S i dr.W). O ile u dr.W nie było żadnych problemów bowiem pierwsze zadanie z każdego nowego tematu rozwiązywał sam na tablicy, to dr.S zakładał że po jego wykładzie wszyscy wszystko wiedzą, co było oczywistym błędem.
Gdzieś w połowie semestru dr.S podał wyniki z kolokwium (wyszło tak sobie), po czym podał zadanie i wezwał jedną dziewczynę do tablicy.
dr.S (S), dziewczyna (D)
D: Ja nie wiem jak to rozwiązać.
S: Jak pani tego nie wie?
D: Ja tego nie rozumiem.
S: Wyjaśniałem to na wykładzie, powinna pani to rozumieć, a jak nie to najwidoczniej jest pani za głupia żeby tu studiowań.
Po czym do całej grupy, że: jesteśmy bandą głąbów, do łopaty nie potrzeba wyższego wykształcenia,itp. Co prawda bez żadnych przerywników, ale zjechał nas równo. Swój monolog zakończył następującym tekstem: "Jak ja byłem w waszym wieku i chodziłem na studia, to wszystko rozumiałem zaraz po wykładzie"
I w tym momencie z ostatnich ławek: "Ale pan doktor miał porządnego wykładowcę"
Ćwiczenia w tym dniu się skończyły dla nas. Od następnego tygodnia ćwiczenia prowadził tylko dr.W.

P.S.
99% zdało matmę w pierwszym terminie, pozostali w drugim

Wydział Chemiczny Politechniki ..........

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (180)