Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Wuwu

Zamieszcza historie od: 16 lipca 2012 - 4:22
Ostatnio: 10 maja 2016 - 11:48
  • Historii na głównej: 5 z 6
  • Punktów za historie: 3366
  • Komentarzy: 41
  • Punktów za komentarze: 312
 

#70509

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w małej, chińskiej restauracji jako kelnerka.

Dziś sobota, po wypłatach, więc od rana dużo pracy, bieganinia między stolikami.
Przychodzi rodzinka 7 osobowa (3 dorosłych i 4 dzieci) zasiada przy długim, 8 osobowym stoliku. Rodzinka mi znana, słyną z tego, że zostawiają po sobie taki syf, że resztki jedzenia można zbierać ze stołów, krzeseł, podłogi, kwiatków i wszystkiego co tylko w pobliżu rozrzutnych rąk się znajduje.

Zamawianie na kilka rat, przy czym po każdym zamówieniu powtarzam to, co zapisałam i czekam na potwierdzenie. Niestety, jak na złość pan zamówił źle, ale twierdzi, że błąd leży po mojej stronie. Swoje wiem, lecz z uśmiechem na twarzy domawiam co potrzeba i po chwili pan dostaje, co chciał.

Otrzymane wcześniej piwo, pan w międzyczasie przekazuje swojej żonie, siedzącej po przeciwległej stronie stołu. Biegam sobie między stolikami i słyszę "haalloo!". Jak mówią "za halo w mordę walą", ale zatrzymuję się na wprost pana i pytam grzecznie - Tak?
- Poda mi pani to piwo - powiedział pan z gestem, jakby przywoływał psa.
- Nie, nie, ja dam - odpowiedział jeden z jego synów, ze spojrzeniem "przepraszam za tego idiotę". Tak, pan chciał, abym mu podała piwo, które sam przestawił na drugi koniec stołu. Stołu, przy którym siedziała jego rodzina. Specjalnie mnie po to wołał, tym jakże uprzejmym okrzykiem.
Mam wrażenie, że ludziom zaczyna się mylić obsługa z niewolnictwem.
Pomyślałam sobie, że może jak, za przeproszeniem pójdzie się wys*ać, to będzie mnie wołał, żebym mu du*ę wytarła.

Dodam tylko, że lubię swoją pracę. Jest to praca, która wymaga pewnego rodzaju usłużności, lecz uważam, że powinien panować ogólny szacunek międzyludzki i to, że pracuję jako kelnerka, nie oznacza, że będę koło kogokolwiek skakać jak wokół Pana i całować mu stopy, że raczył przyjść.

gastronomia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 467 (483)

#65557

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako kelnerka w małej, chińskiej restauracji. Tanio, szybko i dużo, więc klientów też sporo. Lokal, mówiąc w dużym uproszczeniu do najpiękniejszych nie należy. Myślę, że każdy może sobie wyobrazić, jak to mniej więcej wygląda.

Dziś, w porze obiadowej przyszła rodzina siedmioosobowa. Radośni, uśmiechnięci, ogólnie w szampańskich nastrojach. A przynajmniej sześcioro z nich, bo seniorka rodu smutna i przygaszona. Po wyborze jedzenia, towarzystwo zgodnie decyduje się na piwa.

Starsza kobieta nic nie mówi.
- Babka ty też sobie piwo weź, od dzisiaj jesteś wdową to możesz. - Stwierdził jeden z radosnego grona.

Popatrzyłam na nich zdziwiona. Faktycznie ubrani na czarno, ale czy to możliwe? Po chwili słuchania ich rozmów, byłam już pewna, że państwo zrobili sobie stypę. W "chińczyku".

Czy tylko mi wydaje się to nie do pomyślenia? Czy świat poszedł tak do przodu, a ja zostałam z tyłu?

Tylko tej babci mi szkoda.

gastronomia

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 651 (723)

#63451

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w małej restauracji. Dziś przyszła romska kobieta z chłopcem ok 14 lat. Poprosiła o 2 napoje na wynos. Zapłaciła banknotem 200 zł.

I tu zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Zabrałam 200 zł, wydałam jej napoje i resztę. Po czym ona zaczęła się miotać, mówiąc iż myślała że są za 2 zł i chce zwrócić. Zabrałam napoje, wzięłam 200 do ręki i biorę od niej przed chwilą wydaną resztę. Sprawdzam, zamiast 190 jest 80. To 200 wraca pod bar i mówię jej, że próbuje mnie oszukać i czy mam wezwać policję. Zaczęła się panika. W międzyczasie podszedł mężczyzna, który wszedł zaraz po niej i powiedział, że on weźmie te napoje. Ja go chwilowo zignorowałam. Kobieta w końcu oddała resztę należnych mi pieniędzy. Przeliczyłam je kilka razy i dałam 200 zł. Romowie wyszli, a pan zamówił jakieś zupy, oznajmiając, że to dla kolegi który zaraz przyjdzie i zapłaci. On sam wyszedł.

Jak można się domyślić nikt nie przyszedł, a Pan w którym widziałam wsparcie najwyraźniej "pracował" z tą oszustką.

Zadzwoniłam na policję i zgłosiłam próbę oszustwa, ale dopóki nie policzę stanu kasy, nie będę pewna czy nie pracuję za darmo.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 471 (557)

#60961

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu zmarł mój ojciec. Został pochowany na nowo powstałym cmentarzu, nieopodal kościoła.
Okazało się, że podłoże na cmentarzu nie zostało dostatecznie przygotowane i grób po jakimś czasie zaczął się zapadać. Moja mama zbierała pieniądze na podniesienie grobu i kilka dni temu zapłaciła za tą usługę.

Kamieniarz wczoraj pojechał na cmentarz. Brama była otwarta, wiec wjechał i zabrał się za robotę.
W pewnym momencie podbiegł (?!) do niego ksiądz i zaczął się wydzierać, jakim prawem on coś tu robi, skoro nie została uiszczona za to odpowiednia opłata. Kamieniarz skończył robotę i zadzwonił do mojej mamy. Ta się trochę przestraszyła, poszukała regulaminu cmentarza, jednak tam o takiej opłacie nie było wzmianki.
Zadzwoniła do mnie, a ja jedyne co mogłam jej poradzić to to, że w takim razie powinna czekać na wezwanie do zapłaty ;)

Rozumiem że opłata za pogrzeb, wybudowanie nagrobka, wykupienie miejsca, to jeszcze mało. Parafia, do której należy cmentarz nie poczuwa się do naprawy grobów, które przez ich zaniedbania się zapadają, a jednocześnie wymaga opłaty, gdy ktoś na własną rękę próbuje je naprawić.

ksieza

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 506 (592)
zarchiwizowany

#59868

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Oddawałam ostatnio nadmiar paneli w markecie budowlanym. Czekalam przy ladzie i czekałam na pana z odpowiedniego działu, aż przyjdzie je odebrać.
W tym czasie podchodzi klient i mówi że chciałby wymienić śrubki, bo okazały się za małe. Pani obsługująca prosi o paragon. Okazuje sie że pan go nie posiada," on tutaj przecież kupił, ale nie pasują". Pani informuje, że bez paragonu się nie da, bo skąd ona ma wiedzieć, czy to tu kupione (tu dodam że pan przyniósł je w ręce). Rozmowa w ten sposob trwa dłuższą chwile, w końcu pani wzywa osobe z "działu śrubek". Pracownik przychodzi, a dyskusja zaczyna sie od nowa: śrubki za małe, paragonu brak. W koncu pan z obsługi kapituluje i pyta ile tych śrubek. Okazuje się że chodzi o zawrotną ilość 6 sztuk. Obaj udaja sie na dział, a po chwili widzę jak klient wychodzi zadowolony ze swoja zdobyczą.
Zastanawiam się czy pracownik za to zapłacił, czy market ma przewidziane straty w tak drobnych rzeczach.
I oczywiście sprawa najważniejsza: ostatnio kupowałam garść śrubek na tym dziale. Cena jest za kilo. Moja garść kosztowała 12 groszy.

PS. Na pana z działu paneli się nie doczekałam. Sama do niego poszłam.

sklepy

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (231)

#51487

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O gradobiciu w Tychach.

Cały dzień o nim mówiono. Straż pożarna w gotowości. Patrole SM/Policji jeździły po mieście i ostrzegały. Oczywiście nie dla wszystkich starczyło miejsc na parkingach podziemnych, więc pełno aut parkowało gdziekolwiek, byle byłby daszek.

Jaka więc piekielność? Gdy było pewne, że zagrożenie minęło, SM i Policja zaczęły wlepiać mandaty za złe parkowanie.

Da się zarobić? Da się.

policja

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 914 (970)

1