Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

buuuuum

Zamieszcza historie od: 17 kwietnia 2012 - 20:58
Ostatnio: 5 października 2012 - 4:47
  • Historii na głównej: 7 z 8
  • Punktów za historie: 7326
  • Komentarzy: 62
  • Punktów za komentarze: 826
 
zarchiwizowany

#40824

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
czekałam na ta chwile tak długo. chwile ulotne, odruchy głupie. przespaliśmy się. było cudownie w momencie gdy to robiliśmy, jednak chwile później. sekundę, minutę, godznę gdy leżałam obok i patrzyłam jak zasnął ot tak bez słowa serce rozpadło się a tysiąc części. jakbym umarła. Został wstyd, ból, złość na samą siebie i domysły co zrobiłam źle. uciekłam, cichutko i zansęłam... zapłakana, sama i bezsilna. Rano z zaschniętymi łzami spojrzałam na telefon. cisza biła echem po całym mieszkaniu. Na telefon patrzyłam 60 razy w ciągu minuty i tak przez kilka godzin jednocześnie szukając chociażby najdrobniejszych błędów ze swojej strony w między czasie biorąc prysznic. i tak z dziesięć razy. płacząc, rzucając rzeczami które przecież winne nie są. bolało, ale odezwał się o godzinie 16.00 po rozmowie z której się dowiedziałam ze sex to przecież nic takiego.. upadłam.. psychicznie i fizycznie. Bańka mydlana pękła. Spytam tylko Na cholerę zapewnienia o miłości, związku i bezpieczeństwie?

to i takie tam...

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -16 (34)

#33799

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatni dzień roku, koleżanki u mnie i wspólnie szykujemy się na sylwestra.

Impreza blisko mojego domu więc najlepszym rozwiązaniem było się spotkać u mnie. Ubrane w sukienki dobieramy dodatki. Wyciągnęłam wszystkie świecidełka. Była tam bransoletka z białego złota, unikatowa. Śliczna na specjalne okazje. Jednak koleżanka nr 1 uważała żebym jej nie zakładała bo jeszcze zgubię. Więc zostawiłam. Ale kilka dni po sylwestrze patrzę, a jej nie ma. Nigdzie! No ktoś ją gwizdnął, przecież z pudełeczka nie wyparowała. Może gdyby nie miała dla mnie takiej wartości, zostawiłabym to w spokoju (no dobra, sama siebie próbuję oszukać).

Wzięłam mapkę miasta i pozaznaczałam wszystkie okoliczne lombardy i wszystkich złotników. I jazda – wycieczka. Latam, szukam i ależ oczywiście jest i ona. Zagroziłam policją panu złotnikowi i w końcu dał mi karteczkę, na której był podpis osoby, która bransoletkę sprzedała. W sumie wygrałam. Udało mi się. Ale zgłoszenie tego na policję było jak dla mnie za małą karą, która chciałam wymierzyć.

Śmignęłam więc do koleżanki nr 2 (złodziejki) i plując jadem informuję, że albo zgłoszę sprawę na policję i się nie wywinie, bo na bransoletce jest grawer, albo informuje ona swych rodziców oraz naszych wspólnych znajomych co zrobiła, oczywiście przy okazji wykupując "zgubę". Usłyszałam łzawą historię "potrzebowałam pieniędzy" ale byłam nieugięta.
Wybrała opcję nr 2.

Spotkanie ze znajomymi. Siedzimy w barze rozmowę przerywam, informując że pewna osoba chce coś powiedzieć. Buraczek opowiedział co się wydarzyło tego dnia. Jej mina bezcenna, jednak mina kumpla była jeszcze lepsza, gdyż skojarzył fakty. Jemu jakiś czas temu zginął łańcuszek i zgadnijcie kto u niego wtedy był...

Historia ta ma już trzy lata, koleżanka nie jest już koleżanką, ale nadal szlag mnie trafia, że ktoś tak bliski, mógł okradać swoich znajomych.

złotnik

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 827 (863)

#31938

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzwoni dzisiaj rano do mnie koleżanka. Skoro świt, około jedenastej i płacze biedactwo w słuchawkę. Chłopak ją pobił, ona chce uciec i potrzebuje pomocy.

Zbieram się w tempie natychmiastowym i prawie że w piżamie dojeżdżam pod dom, pod którym już słychać było wrzaski. Wlatuję, a że ogólnie budzę lekki respekt, bo głos mam donośny – a mój krzyk ogłusza, to jeszcze przez przypadek potrafię machnąć ręką. I tak z trzy razy pod rząd np. w twarz osoby, która mnie zdenerwuje.

Więc wpadam. Mała Zuzka (trzyletnie dziecko) osmarkana, zapłakana pod stołem się chowa. Anka z rozwalonym nosem zwijała się na łóżku, a najgorszy (i tu następuje seria słów za których rozgrzeszenia nie dostanę) wyklina Anię że ją ot tak po prostu zapie****. Zrobiłam pogrom, który może być porównywany do plagi egipskiej. Zabrałam małą i jej matkę i jazda do szpitala. Prędzej jeszcze zawiadamiając policję (oczywiście mimo próśb Anki bym tego nie robiła. Czego po prostu nie rozumiem – dlatego to zwyczajnie olałam). W szpitalu badania (wstrząs mózgu, połamane żebra i złamany nos). Policja przyjechała, spisała zeznania – które po prostu siłą od niej wydobywali. Ale plus dla nich, zareagowali szybko, byli wyrozumiali. Przymknęli piekielnego po dwóch godzinach. Ania w szpitalu na kilka dni zostanie.

A najbardziej wku**** mnie pielęgniarka, która stojąc w sali, doskonale widząc że ta dopiero co zasnęła zaczęła się wydzierać wniebogłosy wołając inną – budząc oczywiście Anię, oraz komentując, że przecież wiedziała kogo sobie brała. Brawo dla niej. Dobić leżącą. Chociaż nawet ja muszę przyznać, że dobrze się krył. Bo i mi oczy zamydlił. Mi – tej która wszędzie spisek wywęszy.

ludzie

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 815 (953)

#31975

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Policja wypuściła piekielnego z poprzedniej historii po 24 h, http://piekielni.pl/31938.

Kretyn postanowił przyjść do mnie chyba z chęcią pogrożenia palcem, że się wtrącam w jego związek. No ba! Przecież to że Ania leży w szpitalu, to był przecież drobny wypadek. Więc wpadł prawie że z drzwiami, jakby zapukać nie można było. I drze mordę że życie jemu niszczę, że to ich sprawa i dlaczego dzwoniłam na policję. Że on po dziecko przyszedł i że mnie zapierd**** jak będzie miał sprawę. Byłam akurat w kuchni, a mała z współlokatorem na spacerze więc zabrać mi jej nie mógł.
Wyśmiałam jego w twarz i powiedziałam że już stracił rodzinę Spytałam również czy ma nowych znajomych w ciupie, bo zapewne niedługo tam wróci.

Chyba chciał mnie uderzyć. Bo chyba jego poirytowałam. Tylko jak już wcześniej wspomniałam byliśmy w kuchni. Zamachnął się. Ja też. Kretynowi przywaliłam w twarz patelnią. Pierwsza rzecz która była pod ręką – nie moja wina, to mała chciała jeść naleśniki. I oto wisienka, kretyn zwiał z zakrwawionym nosem! Grożąc, że pójdzie na policję. Ciekawe co im powie, że osoba dwa razy mniejsza od niego złamała (mam nadzieję, że złamała) jemu nos?

Zawsze myślałam, że jedynie zakupy są w stanie poprawić mi humor – ale palnięcie komuś patelnią w ryj – cieszy o wiele bardziej.

dom

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1143 (1231)

#31626

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio zginął tragicznie mój kuzyn. Odbył się pogrzeb, rodzinka cała się zjechała. Mam nadzieję, że co niektórych ostatni raz widzę.

Ciocia nie wiem w jakim celu, może chcąc się pochwalić na serwisach społecznościowych, że byłą na pogrzebie, zaczęła robić zdjęcia swojej córce przy trumnie. Robiąc je, z krzykiem na pięcioletnie dziecko:
- Kamila, zrób smutną minę, na pogrzebie w końcu jesteś!

Pocieszając matkę kuzyna palnęła:
- Wiesz, ja i tak myślałam, że prędzej się w tym aucie zabije.

Spytała również ile im się pieniędzy należy i co mają zamiar z nimi zrobić.
Nawet nie próbuję tego komentować...

rodzina

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 833 (899)

#30325

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wchodzę sobie dnia pewnego na facebooka - wiadomość, od pana „x”, który proponuje najłagodniej ujmując „randkę”.

Olałabym sprawę, jednak patrzę na zdjęcie. Zaraz, zaraz... znam. Znam pana, znam również jego żonę (daleka znajoma) oraz ich dwuletnie dziecko. Karpik, piszę że raczej się jemu pochrzaniło, że wiadomość uznam za pomyłkę.
Ten, że nie, a to że ma żonę o niczym nie świadczy. Grzecznie odmówiłam.
Gdy już zrobił się niemiły postraszyłam, że pokażę wiadomości jego żonie. On do mnie, że je skasuje. Powodzenia życzę (chyba nie wpadł na to, że kasując wiadomości u siebie, ja je nadal mam).

I oto zemsta pana piekielnego. ;)
Po kilku dniach wpada jego żona do mnie do domu, robiąc awanturę, że chciałam wskoczyć jej porządnemu mężowi do łóżka. Zdziwiona – tłumaczę sytuację. Jako dowód pokazuję wiadomości.

Aż żałuję, że nie widziałam ich ostatecznego starcia.

internet

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1048 (1090)

#29732

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewna przemiła sąsiadka zamieszkująca mieszkanie piętro wyżej, żyjąca w świadomości że „studenci to szatany i zło najgorsze” umilała mi oraz mojemu współlokatorowi życie na wszystkie możliwe sposoby. Wydzwaniała na policję, gdy usłyszała choćby najbardziej cichy dźwięk. Lubiła również wylewać zlewki, oraz inne podejrzane ciecze na nasz balkon. Jak i również dzwonić w nocy dzwonkiem, po czym szybkością światła znikać u siebie w mieszkaniu. Kilka razy nasze drzwi były również barykadowane jej śmieciami. Ot, taki prezent. Jednym słowem nudno być nie mogło. Po pewnym czasie stało się to jednak na tyle uciążliwe, że zrodził się szatański plan.

Staliśmy na balkonie, pewni, że ta jest nad nami i zwyczajnie nas podsłuchuje, zaczęliśmy rozmawiać.
- Ile siedziałeś?
- No tak dwa lata.
- A za co?
- Zabiłem sąsiadkę, wiesz wku***ała mnie.

Zaległa cisza, po chwili przerwana trzaskiem drzwi balkonowych piętro wyżej. Płakaliśmy ze śmiechu dobrą chwilę, a biedna sąsiadka pewnie w tym momencie się barykadowała. Od tej pory spokój, upragniona cisza, nawet niebiescy panowie już nas nie odwiedzają.

balkon

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1168 (1206)

#29555

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będąc zagranicą w pogoni za pieniędzmi, spotkałam się z jakże wielką uprzejmością Polaków.

Jadę sobie komunikacją miejską, na zakupy. Wszystko pięknie, ładnie, uchachana że zrobię mega zakupy, wysiadam. Po drodze, która biegła przez coś, co przypomina alejkę, podchodzi do mnie dwóch kolesi przytrzymując mnie i wyrywając mi torebkę. Szlag, sobie myślę. Pięknie – po zakupach. Już prawie na przegranej pozycji, mruczę pod nosem "ja pierd**ę..."
Ci patrzą na mnie, na siebie, na mnie.
– Polka? – Pytają.
Odpowiadam, że tak.
Po chwili zastanowienia, informują mnie, że swojej nie ruszą i sobie tak po prostu, poszli dalej.

zagranica

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1257 (1287)

1