Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

michal_wedrowniczek

Zamieszcza historie od: 9 września 2016 - 6:01
Ostatnio: 24 października 2018 - 12:41
  • Historii na głównej: 7 z 18
  • Punktów za historie: 1482
  • Komentarzy: 21
  • Punktów za komentarze: 8
 
zarchiwizowany

#75501

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zasłyszane od kolegi.

Dialog w czasie kolędy.

Matka do księdza: Proszę księdza, ja to k...a nie wiem, czemu te moje dzieci tak klną.

kolęda

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (31)
zarchiwizowany

#75497

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia o złośliwości.

Swego czasu pracowałem w sklepie 24 h. Z racji tego, że podstawowym asortymentem tego sklepu były alkohole, toteż klientów nie brakowało. Wśród nich byli przypadkowi, jednorazowi kupujący, jak również stali klienci - najczęściej amatorzy alkoholi z tej najniższej półki. A skoro mówimy o segmencie produktów winopodobnych i piw klasy raczej niskiej, to nierzadko takie rarytasy były poza możliwościami budżetowymi. Ale, że Polacy sprytny naród to próbują sobie jakoś radzić - jednym z takich sposobów na zorganizowanie budżetu na zawrotne kwoty 4-5 zł, było zbieranie butelek na skup. Oczywiście bez wstępnej selekcji, zatem przynoszone były często butelki bezzwrotne i wszystkie inne. W stanie naprawdę różnym, nieraz takim, że wolałem nie wiedzieć gdzie ta butelka była, ani jaką drogę przeszła po opróżnieniu z właściwej zawartości. Szefowa wkurzała się na takie coś, zatem staraliśmy jak mogliśmy ograniczyć skup butelek (wymiana albo zwrot za okazaniem paragonu), ale mimo tłumaczenia chętnych na skup nie brakowało. Kiedyś przyszedł gość ok. 4 nad ranem (znany już wcześniej, wymieniacz butelek, który prawie nic nie kupował) z 3 wypchanymi butelkami wielkimi reklamówkami:
- Wymień mi to.
- Nie. Paragon albo wymiana.
- Wymień.
- Nie.
- Wymienisz?
- Nie.

I poszedł. Minęło może 20 minut do okienka pukają Strażnicy Miejscy.
- Dzień dobry, stopieńimięnazwiko, mamy tu zgłoszenie, że sprzedawca jest nietrzeźwy i zachowuje się podejrzanie.
- Dzień dobry, ale na pewno na ten adres?
- Tak, ulica Piekielnego XX, a nie widzę tu innego sklepu. Czy Pan coś pił?
- Nie…
- a długo Pan tu pracuje?
- od 18:00…
Panowie myślą, widzą, że jest ok, potem uruchamiają krótkofalówkę, mówią, że są na miejscu i nie widzą nic podejrzanego.
- No dobrze, wg nas jest ok. W takim razie dziękujemy i do widzenia.
- Również dziękuje, do widzenia.

Stałem przez chwilę i zastanawiałem się przez dłuższy czas o co biega, ale zaraz skojarzyłem, że chyba komuś nie w smak było, że nie sprzedał swoich zbiorów butelek. Jakiś czas potem przyszedł i przeprosił, ale już żadnej butelki u nas nie oddał.

sklep24h

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (109)

#75451

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz krótka o przysługach sąsiedzkich…

W naszej rodzinie miało się wydarzyć ważne wydarzenie - mój brat się żeni. Toteż wiadomo wszystko powinno być super przygotowane i w ogóle. Zadbaliśmy o każdy detal. Jednym z takich detali były włosy, a mianowicie 3 kobiety bardzo mi bliskie (żona, mama i siostra) postanowiły wybrać się do fryzjerki. A że w jednym zakładzie fryzjerskim pracuje nasza “sąsiadka” (miejscowość jest nieduża, jeszcze nie tak dawno była wioską więc określenie sąsiad obejmuje nie tylko najbliższe domy, ale także te dalsze), więc wszystkie 3 panie postanowiły się do tego zakładu udać.

Z racji tego, że ceremonia przewidziana na 13, to 8:30 na początek była w miarę optymalna. Umówić wszystkie kobiety pojechała moja żona, która przy okazji umówiła się także do kosmetyczki, która miała usługi w gabinecie obok.

Przyszedł ten wiekopomny dzień, wziąłem samochód i odwiozłem 3 wspomniane kobiety na miejsce. Wróciłem, idę się samemu przygotowywać i zaraz telefon: “wracaj szybko, fryzjerki nie ma, trzeba szukać gdzieś indziej”.
Wróciłem więc pod wspomniany zakład fryzjerski, zawinąłem mamę i siostrę i po na szczęście niedługich poszukiwaniach odwiozłem je do innego czynnego fryzjera.

Otóż co się stało? Pani fryzjer poszła obsłużyć sąsiadkę, bo ta ją poprosiła, żeby jej zrobiła coś z włosami. O tym dowiedziała się moja żona, która poszła do kosmetyczki. Cóż, widocznie przyszła bliższa sąsiadka.

fryzjer

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (287)

#75452

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiem, że autostrada to miejsce dla twardzieli.

Wiem, że jazda 130-140 km/h to nic przyjemnego, gdy ma się auto, które potrafi wyciągnąć pewnie ze 2 albo 3 razy tyle.

Ale moi drodzy kierowcy, kiedy wyprzedzam ciężarówkę, albo samochód jadący trochę wolniej niż ja, to potrzebuję chwili, żeby je wyprzedzić i uzyskać bezpieczną odległość od nich, aby móc z powrotem wjechać na prawy pas. I nie trzeba mrugać co chwila światłami, które oślepiają. Dla chevroleta, którym najczęściej jeżdżę, 150 km/h to wszystko co można wycisnąć.

Jechałem niedawno autostradą z Rzeszowa do Krakowa, naprawdę kilka razy w lusterkach zrobiło się biało, bo komuś się spieszyło, a nie mógł mnie wyprzedzić bo właśnie wykonywałem ten manewr.

autostrada

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (243)

#75357

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz dzieje się w niedużym mieście powiatowym, sklep fotograficzny. Szukam miejsca, gdzie mógłbym wydrukować na dobrej jakości papierze zdjęcie, który miało być prezentem dla znajomej. Wchodzę do rzeczonego sklepu:

Dzień dobry, chciałbym wydrukować zdjęcie
A co to ja jestem, drukarz?

Zatkało mnie. Poszedłem do następnego punktu, gdzie Pan okazał się być dużo milszy i wydrukował to o co prosiłem.

drukarz

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (157)
zarchiwizowany

#75358

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasami czytając o kursie na prawo jazdy przypomina mi się mój pierwszy instruktor. Dla jasności dodam, że nie byłem orłem, szło mi ciężko i ogólnie duuużo godzin wyjeździłem zanim zdałem. W sumie oprócz tego, że Pan był mało kulturalny, często używał wulgaryzmów, w pamięć wryła mi się jedna jego wypowiedź po kolejnym błędzie: “Na ch.j tyle gazu! Jakbym wiedział, że tak będzie to w życiu bym się nie podjął uczenia Ciebie! Jakbym był Twoim ojcem to non stop bym Cię prał, żebyś wiedział z czego żyjesz.”

Dzięki Bogu kurs na prawo jazdy to tylko 30 godzin. Po wyjeżdżeniu tego czasu, i nie zdaniu kolejnych 3 egzaminów znalazłem innego instruktora. I udało się zdać.

kurs na prawo jazdy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (90)
zarchiwizowany

#75141

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Papier, Papier uber alles!

Krótka historia o papierologii stosowanej, która wypełnia każdą część życia.

Otóż wraz z narzeczoną planowaliśmy ślub. Oboje mieszkamy w Krakowie, ale ślub miał się odbyć w małej miejscowości w województwie śląskim. Z racji tego, że chcieliśmy zawrzeć ślub konkordatowy (w kościele), trzeba nam było udać się Urzędu Stanu Cywilnego, aby ów potwierdził, że nie mamy żadnych przeciwwskazań do tego, aby związek małżeński zawrzeć. Zatem aby było nam wygodniej, udaliśmy do USC w Krakowie. Tam poszliśmy, powiedzieliśmy im o naszych planach, Pani oglądnęła nasze dowody osobiste, następnie zaprosiła do kierownika tejże placówki, który papier podbił, podpisał i pogratulował. Super - mamy papiery, jedziemy do księdza. Przyjeżdżamy do księdza, przekazujemy teczkę którą otrzymaliśmy w USC i nagle zonk. Mamy tylko dwa egzemplarze tego dokumentu, a tymczasem potrzebne są trzy.
- Ależ księże dobrodzieju, w USC dali nam tylko dwa!
- nie ważne, proszę jechać wziąć trzeci egzemplarz, ponieważ są potrzebne trzy egzemplarze: jeden zostaje w kościele, drugi idzie do urzędu, a trzeci idzie do Państwa
- dobrze, zatem idziemy do urzędu
Znowu szukamy terminu (łatwo nie jest) i idziemy do USC. Tam kierujemy się prosto do kierownika i przedstawiamy mu to co nam powiedział ksiądz. Kierownik stwierdził, że on ma tu pismo z ministerstwa czegośtamiczegośtam i oni mają wytyczne, żeby drukować tylko dwa egzemplarze, i że kuria powinna o tym wiedzieć, bo oni przecież przesłali informację do kurii, że dają tylko dwa egzemplarze.
- Mości dobrodzieju, kierowniku, a nie dałoby się dodrukować tej jednej kopii, wszakże ksiądz spoza diecezji krakowskiej, inne województwo i wogóle chyba nie zbiedniejecie drukując 4 strony jakiegoś dokumentu?
- Szanowni Państwo, my mamy zasady, według tych zasad drukujemy tylko dwa egzemplarze, proszę przekazać księdzu, że trzeciego egzemplarza nie będzie.

Cóż - zastanawialiśmy się co zrobić - iść do innego USC po kolejny papier za jedyne 60zł, czy jak ugryźć ten problem - okazało się, że Polacy jednak to bardzo sprytny naród i zna milion sposobów jak obejść taki stan rzeczy. Ugiął się ksiądz, wykombinował tak, “żeby było dobrze” (ale szczegółów może nie będę zdradzał dla dobra sprawy:), także wszystko się udało i uroczystość przebiegła niczym nie zakłócona.

ślub usc zaświadczenie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (29)
zarchiwizowany

#75012

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem okazję być niedawno na Ukrainie. I zwróciłem wtedy uwagę na zamienne używanie słów “awaria” i “katastrofa”. Jak pewnie się domyślacie, chodzi o niewielkie miasto na wschodzie Ukrainy niedaleko granicy z Białorusią.

Sprawę z piekielności całej tej sytuacji zdałem sobie dopiero po powrocie, gdy zacząłem więcej czytać. Otóż moi drodzy, jeśli sytuacja, w której ginie bezpośrednio ponad 30 osób, choruje blisko 10 razy tyle, a ponad 350 tysięcy musi się opuszczać swoje domy,a to wszystko odbija się czkawką w Europie od blisko 30 lat, to określenie “awaria” wydaje się być jakiś eufemizmem.

Wiem, że “awaria” w Czarnobylu to stara historia, że w Polsce już się trochę o niej zapomniało, ale po tym co zobaczyłem i uświadomiłem sobie, że ta historia to wciąż dramat dla tylu tysięcy ludzi, którzy zostali dotknięci katastrofą.

drobna różnica między słowem awaria a katastrofa

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (24)