Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Poczekalnia

Tutaj trafiają wszystkie historie zgłoszone przez użytkowników - od was zależy, które z nich nie trafią na stronę główną, a którym się może poszczęścić. Ostateczny wybór należy do moderatorów.
poczekalnia

#89717

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna podwyżka mandatów za jakieś wydumane wykroczenia. Pięknie?
Ano jak to u nas zwykle, pięknie ale do dupy.
Z racji rodzinnych wydarzeń w tym roku kilkukrotnie pokonywałem trasę z okolic Warszawy trasą S7 do okolic Trójmiasta. Wcześniej jeździłem autostradami, ale to było raz czy góra dwa razy w roku, więc opłaty mogłem ścierpieć, ale w tym roku to było znacznie więcej, więc za każdy przejazd 60 zł nie uśmiechało mi się.
Więc S7.
Jak wiadomo spory, naprawdę spory kawał S7 jest jeszcze w jakiś sposób niedokończony czy coś tam, więc obowiązuje tam ograniczenie do 80 km/h. Ciągnie się to naprawdę kawał drogi. Za każdym razem jak tamtędy jechałem ustalałem sobie prędkość na około 85 km/h i spokojnie się toczyłem. Wyprzedzało mnie wszystko, osobówki to norma, na oko niektóre jadące grubo ponad 120. Kamper z przyczepą kempingową też dał radę. Dostawczaki, ciężarówki, wszystko.
A na tyle przejazdów policji nie widziałem ani razu. Nigdzie. Nie wiem, szczęście jakieś? A przecież wystarczyło co kawałek na tej osiemdziesiątce się ustawić i żniwa by były.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 37 (69)
poczekalnia

#89677

przez ~JustynaJot ·
| było | Do ulubionych
Zepsuł się autobus pomiędzy przystankami. Kierowca próbował coś tam podziałać, ale nic z tego. Więc po komunikacie - "szanowni państwo dalej nie pojedziemy" wysiedliśmy, do następnego przystanku jakieś 500 metrów. Starsza pani przede mną cały czas marudziła "czemu pan nie powiedział wcześniej/gdybym wiedziała to bym nie wsiadała" itp. itd. całe 450 metrów marudzenia.
Dlaczego tylko 450? Bo ostatnie 50 biegła do autobusu;p który właśnie podjeżdżał na przystanek [do którego doszliśmy/dobiegliśmy].
W drzwiach tego autobusu nadal marudziła, aż do UWAGA następnego przystanku, na którym wysiadła.
O co mi chodzi?
Pani miała do pokonania 1,5 przystanku na głównej trasie, gdzie autobus jest co kilka/naście minut - każdy jej pasował, bo na tym odcinku wszystkie jadą tą samą trasą. Awarie się zdarzają.
Naprawdę musiała narzekać?!
Czemu uważam, że to piekielne?
Primo - nikt chyba nie ma supermocy - przewidywanie awarii autobusu?!
Secundo - ta konkretna linia jest jedyną, którą mogę dojechać do domu, kurs jest co godzinę.
A więc JA mam w perspektywie godzinne czekanie na kolejny kurs, a
jakoś PO PROSTU przyjęłam to do wiadomości nie szukając winnych.
Takie rzeczy się zdarzają.
Nie ma na co narzekać - trzeba czekać:)

Śląsk komunikacja_miejska maruda

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 37 (73)
poczekalnia

#89671

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Często kupuje na olx i vinted. Ostatnio postanowiłam kupić sobie buty. Konkretna marka, kolor, więc zabieram się za szukanie takich z drugiej ręki, nuż coś znajdę i zaoszczędzę parę złotych.

Jednak nauczona doświadczeniem zawsze pytam ile wynosi długość wkładki, akurat rozmiar mam na granicy, więc czasem jest to 38, czasem 39. Kupuję bez możliwości zwrotu, dlatego po co ryzykować.

Kilka par znalazłam, pisze z prośbą o zmierzenie (bo po co dać taką informację w opisie...). Albo brak odzewu, albo sprawdź sobie na stronie producenta, albo odpowiedzi "między 24,5 a 25,5cm". Czyli cały rozmiar różnicy. Ostatniej pani podziękowałam, i poinformowałam, że jednak w ciemno nie będę kupować butów za stówę. Odpowiedz sprawiła, że oplułam telefon ze śmiechu: "Wiadomo.. proszę kupić kupować jasno"

Ludzie, co z wami?

Internety

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 30 (56)
poczekalnia

#89662

przez ~ktos4229 ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem czy jest to obiektywnie piekielnie, ale mi się takie wydaje:


Buda z kebabem w mieście:

-Duży Kebab (i to naprawdę duży) - 20 zł
- Woda 0,5L - 15 zł

Także ten, no...

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 32 (70)
poczekalnia

#89655

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Długo mnie tu nie było, ale wracam!

I to jaka historia.

Moja siostra narobiła długów. Ok jej życie. Ale jako iż rodzina... wspólny dom odziedziczony i siostra zniknęła. Komornik zainteresował się mną. A właściwie moją częścią odziedziczonego domu. Sąd sądem i sprawa trwa, ale stało się coś innego.
Wielokrotnie chciałem dogadać się z asesorem na temat spłacam siostrę o cały dom jest mój. Ale nie ten chce aukcje i sprzedać te 50% siostry.

Cóż karma...

Owy asesor jechał 3 raz bez ważnego biletu. Oczywiście mandaty były to.... UWAGA zarzut szalbierstwa. Do aresztu na 2 tyg. No i się porobiło. Nagle okazało się iż można dać mi raty i nawet część długu umorzyć. Byle by nie wyszło iż mają a właściwie mieli osobę z czymś takim.

Tak zgodziłem. Się. Kto piekielny osadzcie.

Kokornicy

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (82)
poczekalnia

#89649

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniało mi się a propos historii #89647.

Na wakacje w tym roku pojechaliśmy nad nasze polskie morze. W to samo miejsce. Niby mała wioska, ale w sezonie dwa sklepy otwarte.

Jeden sklep - typowa sieciówka, jakieś Dino czy inny Lewiatan (nie pamiętam dokładnie). Drugi - typowy miejscowy sklep (chyba miał nawet "nadmorski" w nazwie).

Ceny nie zachwycały ani nie odstraszały, ot uroki typowej wioski przy plaży. Ale asortyment tych sklepów, to już inna bajka.

W zeszłym roku i w jednym i w drugim można było zaopatrzyć się we wszystko: na śniadanie i na obiad. Było w czym wybierać. Po prostu standard znany z typowych sklepów osiedlowych czy wiejskich.

Ale w tym roku to był jakiś sajgon. W sieciówce na 11 półek, 6 zajmowały różnego rodzaju alkohole. A poza tym ciężko było znaleźć jakąś różnorodność (ot pojedyncze rodzaje sera, parówek czy chleba). Rok wcześniej zdecydowana większość to była spożywka i chemia gospodarcza, a alko było tylko na 3-4 półkach. W drugim sklepie sytuacja wyglądała już nieco lepiej - alkohole zajęły tylko jedną półkę więcej niż rok wcześniej. Niestety tutaj też asortyment ucierpiał i musieliśmy się nieźle nagimnastykować, żeby coś uzbierać na domowej roboty obiad.

I jak do tego dodam sobie, że wśród moich znajomych w ostatnim czasie "wykryłem" kilka osób, które są potencjalnie uzależnione od alkoholu, to coraz bardziej jestem przekonany, że w Polsce mamy coraz większy problem z nadmiernym spożyciem.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 36 (76)
poczekalnia

#89639

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem czy to, procedury, olewatorstwo, czy po prostu mam pecha.
Pojechałam na sor z uszkodzonym nadgarstkiem. Czas oczekiwania? W luj.
W końcu lekarz mnie przyjmuje, ogląda rękę i stwierdza, że rentgen trzeba. No ale dziś to mi już nikt nie zrobi, mam sobie przyjechać jutro i od razu mnie przyjmą na rentgen.
Irytacja wzrasta.
Przybywam następnego dnia, idę zrobić zdjęcie, robię iiiii powtórka z rozrywki.
Czas oczekiwania nadal w luj.
Wreszcie woła lekarz...
No ona to w sumie nic nie widzi na tych zdjęciach. Ale boli? No boli. Aha, to muszę jechać do innego szpitala na oddział ortopedii, bo oni tu nie mają specjalistów, a to może być zowjsb8e) złamanie drobnej kości i nie widać tego na zdjęciu. Gips trzeba. Najlepiej to dzisiaj, bo do 20 mają otwarte.
Nie muszę chyba mówić, jak się jeździ po dużym mieście około godziny 16?
No i tak sobie leżę z bolącą, usztywnioną bandażem ręka, a do pracy nikt za mnie nie pójdzie.
Ciekawe ile jutro będę czekać i czy się wyrobią od 12 do 20?

Norwegia szpital

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (25)
poczekalnia

#89636

przez ~Kolarz ·
| było | Do ulubionych
Będzie o odwiecznej wojnie!
Kierowców, rowerzystów i pieszych.
Na wstępie wrzucę taką dygresję dla niewiedzących, że od 21 września za spacer pieszego po ścieżce rowerowej będzie grozić mandat jak za spacer po ulicy.
Ale do meritum.
Dotychczas sporo jeździłem poza asfaltami ale czasy się zmieniają i upodobania również więc zacząłem zauważać ciekawe zachowania.
Jechałem jezdnią stosując się do przepisów czyli nie przekraczając odległości 1,2m od skraja jezdni, nagle pewien kierowca na blachach KBR (lokalnie zwanych "kopsnij boże rozumu") postanowił wyprzedzić mnie "na gazetę" za co w podziękowaniu zobaczył jak jednoznacznie pukam się dłonią w kask co go chyba uraziło gdyż rozpoczął festiwal popisów: zajeżdżanie drogi, spychanie z jezdni, gwałtowne hamowanie a finalnie pan odjechał kawałek zaparkował auto i wysiadł chcąc chyba mnie gonić.
Dzień kolejny i znów ciekawe zachowanie.
Dojeżdżamy drogą z pierwszeństwem do skrzyżowania przed którym jest wyspa rozdzielająca pasy wystawiam rękę że będę skręcać w prawo i dojeżdżam do środka jezdni aby ułatwić sobie skręt. W momencie kiedy zaczynam składać się do skrętu dosłownie 2
10cm od mojej kierownicy mija mnie lusterko auta. Tak gość wiedząc że będę skręcać już nie wytrzymał takiego spowolnienia akcji i postanowił mnie wyprzedzić wjeżdżając na wysepkę.
Tego samego dnia na zwężeniu drogi do jednego pasa i ograniczeniu prędkości do 40km/h pan stwierdził, że jechanie za rowerem poruszającym się z prędkością 32km/h to obelga nie do zniesienia i zaczął wyzywać się na klaksonie.
Ale żeby nie było że tylko kierowcy są źli - sytuację z rowerzystami na DDR o szerokości takiej, że 2 rowery nawet z szerokimi kierownicami mijają się bez najmniejszego problemu.
2 rowerzystów lokalnych (czyt. ludność lokalna używająca rowerów do codziennych obowiązków: sklep, praca odwiedzenie ciotki) jedzie koło siebie tempem spacerowym i nawet jak krzyknąłem aby zrobili przejazd to panowie zamiast zjechać zaczęli się rozglądać co się dzieje co mogło się skończyć moim wkomponowaniem w nich.
Chłopaczek w wieku około 18lat jedzie środkiem takiej DDR bez trzymania kierownicy z komórką w rękach i głową w dół i słuchawkami w uszach.
No i oczywiście piesi notorycznie spacerujący po ścieżkach rowerowych, aż nie mogę się doczekać 21 września i łapanek policji. Mam tylko dziwne wrażenie, że w tej kwestii to rowerzyści finalnie oberwą bo władze pewnie DDRy pozmieniają na CPRy.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (66)
poczekalnia

#89575

przez ~Anabell90 ·
| było | Do ulubionych
Czytając niedawno dodaną historię o udzielaniu korepetycji, i mnie wzięło na wspomnienia.
Około 10 lat temu jako studentka udzielałam korepetycji z języka rosyjskiego. Cena była atrakcyjna (25 zł za godzinę). Nadmienię, że wtedy konkurencją osób z UA nie była liczna, więc cena naprawdę była konkurencyjna (z perspektywy czasu mam świadomość, że psułam taką ceną rynek...).
Uczniów miałam w większości bardzo fajnych, bezproblemowych, zaangażowanych.
Ale raz natrafiłam na piekielną mamę jednej z uczennic.
Pani Piekielna znalazła moje ogłoszenie w s na olx, umówiliśmy się bodajże na 17 na godzinne zajęcia. Wypytywała o doświadczenie w nauczaniu, itd. Normalna sprawa. Poprosiła, abym przyniosła CV. Troszkę się zdziwiłam (pierwszy raz "klient" mnie o to prosił), ale oczywiście przyniosłam. Pani czyta, wypytuje po raz kolejny o doświadczenie, a tak po prawdzie...prowadzi wręcz rozmowę rekrutacyjną (jakie znam techniki nauczania, jak opiszę pracę nauczyciela, co jest dla mnie kluczowe,itd). No nie powiem...Byłam zaskoczona,ale odpowiedziałam. Rozmowa trwała ponad 30 minut. Po rozmowie Piekielna stwierdziła, że "powinnam się nadać". Zaznaczyła jednak, że ze córka nie musi znać języka, ale chciałaby żeby córka była w stanie zrozumieć koleżankę z ławki, która jest Rosjanką. W związku z tym wystarczy, żebym nauczyła ją rozumienia. Informuję Panią, że żeby rozumieć obcy język to jednak trzeba go znać i na to obejścia nie ma (bo jak rozumieć obce słowa, jeśli się ich nie zna?). Pani łaskawie machnęła ręką i przedstawiła mi swoją córkę. Dziewczynka bardzo miła, ale podczas lekcji widać było, ze i również bardzo zmęczona (okazało się, że wcześniej miała lekcje pianina). Jako, że zostało nam 30 minut (nawet niecałe) to wiadomo-zakres zajęć był okrojony. Zaczęłyśmy od cyrylicy i podstawowych słówek. W międzyczasie wyszło, że dziewczynka uczyła się również niemieckiego, hiszpańskiego, francuskiego i oczywiście angielskiego... po zakończonej lekcji wracam do Piekielnej, informuję co dzisiaj przerobilyśmy. Mama Dziewczynki była zdziwiona, że lekcja trwała tak krótko (mówiłam, że jestem umówiona z nią na 1 godzinę, a i tak byłam 1.15 h (zajęcia z jej córką się przeciągnęły o 10 min). W dodatku Pani była oburzona, że nie nauczyłam jej dziecka całej cyrylicy (Dziewczynka lat 8, nawet mając pełną godzinę nie nauczyłabym jej całego alfabetu... stawiałam na jakość zajęć, a nie na to, żeby "po łebkach" wcisnąć jak najwiecej, poza tym... według wytycznych logiczne jest, żeby materiał porcjować, zaliczając do tego również alfabet). Pani oczywiście była bardzo rozczarowana bo liczyła, że w tej cenie (przypomnę- 25 zł/h wraz z materiałami) to lekcja będzie trwała godzinę i że córcia ogarnie alfabet i podstawowe zwroty chociaż. Poinformowałam Panią, że gdyby nie ",rozmowa rekrutacyjna", to lekcja by trwała godzinę, że i tak ją przedłużyłam. Byłyśmy umówione na godzinę i tyle czasu spędziłam. Co do zwrotów podstawowych to nie wyobrażam sobie, żeby dziecko w wieku lat 8, ogarnęło podczas godziny cały alfabet i podstawowe zwroty. Mało realne jest to dla osoby dorosłej, a tymbardziej dla dziecka, zmęczonego po poprzednich zajęciach. Pani uznała, że się "jednak nie znam" i że powinna mi zapłacić połowę stawki, ale ze już będzie "łaskawa". No wielka mi łaska...Sama Piekielną poinformowałam, że nie byłabym i tak zainteresowana kolejnymi zajęciami, bo wyznaje inny system nauczania, a i dziecka mi żal, że jest zajęciami przeładowane. Rodzice dziewczynki to lekarze...Mam nadzieję, że oprócz języków, dziewczyna nie była przymuszana do dodatkowych zajęć z biologii, chemii, fizyki,itd., żeby koniecznie wybrać się na medycynę....

Krk

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (29)
poczekalnia

#89565

przez ~Urlopmam ·
| było | Do ulubionych
W odpowiedzi na komentarze do historii https://piekielni.pl/89559
Przepraszam za błędy w tekście, taki cudowny słownik w telefonie. A odpowiadając to w jednym pomieszczeniu jest prysznic i toaleta. Pensjonat jest w prywatnym domu, dwa piętra dla gości, parter dla właścicieli. Każde piętro ma drzwi zamykane na klucz, więc nie mogę skorzystać z toalety na innym pietrze. I to głównie jedna para zajmuje cały czas to pomieszczenie. I nie da się ich zapytać bo mówią tylko po niemiecku, a przez translatora nie chcą rozmawiać. Co prawda z tego co wiem to z właścicielami pensjonatu tak rozmawiali. Ale jak zgłosiłam problem właścicielom, to powiedzieli że to my mamy się dogadać. W sumie to ich rozumiem, bo nie będą stać i pilnować kto kiedy z toalety korzysta. A co do komentarzy że to łagr itd. jest o wiele taniej i bliżej plaży niż inne miejsca. A wbrew pozorom wiele osób udostępnia w sezonie prywatne pokoje blisko morza.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (42)