Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Poczekalnia

Tutaj trafiają wszystkie historie zgłoszone przez użytkowników - od was zależy, które z nich nie trafią na stronę główną, a którym się może poszczęścić. Ostateczny wybór należy do moderatorów.
poczekalnia

#89874

przez ~InvidiaSola ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio moje życie bardziej przypomina film, aniżeli szarą rzeczywistość, stąd też w mojej głowie zrodził się pomysł, aby gdzieś to opisać. Od razu uprzedzam, że będzie długo. A więc od początku…

W sierpniu miałam wziąć ślub z M., z którym byłam w nieformalnym związku prawie 5 lat. Ważne dla historii jest to, że M. jest osobą mocno wierzącą i dla niego jedynie ślub kościelny do grobowej deski jest opcją w życiu z kobietą. Ja z kolei jestem agnostyczką, która wierzy w Boga, ale odrzuca, chociażby jakiekolwiek sakramenty kościelne. Stąd też, idąc na kompromis, uznaliśmy, że jednostronny ślub kościelny będzie dla nas idealnym rozwiązaniem.

Jednak tydzień przed ślubem zaczęło coś się dziać z M. – przestał jeść oraz zamykał się w sobie. Zasygnalizował mi, że czuje duży lęk przed ślubem. Jak mi wtedy tłumaczył- paraliżowała go odpowiedzialność, jaka spadnie na niego po ślubie. Wysłałam go, więc w te pędy na kryzysową terapię u psychologa, aby, choć trochę złagodzić jego emocje. Był na jednej wizycie indywidualnej oraz jednej terapii dla par ze mną. Psycholog w trakcie wizyty, w której uczestniczyłam, powiedział, że nie widzi jakichkolwiek przeciwwskazań, żebyśmy tego ślubu nie brali. Uspokojeni wróciliśmy do domu. Tego dnia (czwartek przed ślubem) miałam z moją świadkową robić małe prezenty dla gości, a narzeczony miał zaplanowany wypad ze swoim świadkiem (W.). Ważną rzeczą do odnotowania jest to, że jego świadek i ja mieliśmy burzliwą relację. Często w przeszłości kłóciliśmy się, ale ze względu na narzeczonego staraliśmy się pracować nad łączącą nas relacją. Tuż przed wyjściem chłopaków, W. skierował do mnie i mojej świadkowej słowa, że on „więcej nie będzie świadkiem na ślubie M.”. Ja zszokowana takim stwierdzeniem powiedziałam jedynie, że M. będzie miał tylko jeden ślub i to ten, który ma odbyć się w najbliższą sobotę. W tym momencie żałuję, że nie puściłam M. z W. na ten wypad. Przed cały czas ich nieobecności czułam się mocno spięta i miałam złe przeczucia. Niestety miałam rację. Już od rana M. był bardzo nieobecny i zamyślony. Nie chciał z nikim rozmawiać i tylko biernie przyglądał się ostatnim poprawkom przed ślubem. Wieczorem po spotkaniu z jego rodzicami, kiedy wracaliśmy do domu, M. oznajmił mi, że on nie jest gotowy na ślub. Po tym stwierdzeniu M. wrócił do swoich rodziców i u nich nocował. Miałam nadzieję, że rodzice M. porozmawiają z nim i pomogą mu okiełznać emocje jednak im się to nie udało. Następnego dnia (dzień ślubu) przyjechali moi rodzice, rodzice M. oraz sam M. Rodzice M. ze łzami w oczach przeprosili mnie a sam nafaszerowany lekami uspokajającymi po prostu płakał. Po spotkaniu moi rodzice zebrali mnie w moje rodzinne strony. Tam wydarzyły się kolejne perypetie ale to już opowieść na kolejny raz...

ślub

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 46 (110)
poczekalnia

#89866

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pomyślałam że podzielę się tutaj bo nie wiem z kim o tym pogadać. Mam współlokatora na nowym mieszkaniu który ma problem zdrowotny. Problem dotyczy najwyraźniej jąder i sam powiedział że czeka go operacja (usunięcia ich, z tego co wiem) i z tego powodu jest dosyć mało "socjalny" dodatkowo zdarza mu się chodzić po mieszkaniu z odsłoniętymi "klejnotami" (nie nago ale jakoś tak ma je wyciągnięte przez spodenki) jako że go boli i mimo że zwróciłam na to uwagę już to dalej tak chodził bo nie mógł podobno inaczej (sugerowalam zakrycie sie ale skarzy sie na bol). Czy jest coś co moge zrobic? Czy on wogole może tak chodzić? to znaczy on też tu mieszka ale co w takiej sytuacji?

Dodam że mieszkanie super bardzo dobry czynsz jak na te czasy i nie chce sie wyprowadzać. Właściciel zero kontaktu i nie interesuje się (tne kolega zbiera czynsz)

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (52)
poczekalnia

#89830

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Dzisiejsza historia będzie razem nie o mnie, co jednak nie ujmuje jej piekielności.
Moja znajoma (za której zgodą zamieszczam ten wpis), jakiś czas temu wynajęła kawalerkę.
Niestety w miarę upływu czasu, w mieszkaniu okazało się, że jest mnóstwo usterek, do których naprawy właściciele jednak się w żadnej sposób nie poczuwali, a w umowie było wyraźne napisane, że powinni. W związku z tym wypowiedziała mieszkanie i żona właściciela, będąca właścicielką mieszkania podpisała wypowiedzenie.

Akurat zbiegło się to z wyjazdem Ady (tak nazwijmy znajomą), a umowa została w mieszkaniu. Co niestety wykorzystał właściciel, ponieważ umowa wraz z wypowiedzeniem, w tym czasie...zniknęła.
Ada nie chciała oddać kluczy w związku z powyższym, więc właściciele zmienili zamki. Na całe szczęście przynajmniej swoje rzeczy zdążyła przenieść.
Teraz w związku z tym, pozostaje Andzie kontakt z prawnikiem, bo nie pamięta niestety adresu ich zamieszkania, który był zapisany w umowie, ewentualnie wysłanie elektronicznego wypowiedzenia, ale kto wie, czy za jakiś czas nie będzie roszczeń o zapłatę czynszu z tym związanego, bo oficjalnie nadal przecież tam zamieszkuje.
Jak się okazało, na próżno też było szukać danych w księgach wieczystych, bo mieszkanie w nich nie figuruje.
Choć na jej szczęście właściciele wynajmują lokal "na czarno", więc postraszyła ich zgłoszeniem do Skarbówki - może to poskutkuje.

Niestety z niektórymi ludźmi w życiu ma się tylko pod górkę, co gorsza, jeśli w dodatku w celu oszukania kogoś.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 20 (52)
poczekalnia

#89809

przez ~Magazynier97 ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio na magazynie założono lustra dla wózkowych, by widzieli co się dzieje za zakrętem "drogi", bo regały blokują widok.

Lustra te zamontowano tak zaje***cie, że nic w nich nie widać.

No, ale są.

magazyn

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (51)
poczekalnia

#89811

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W moim mieście jest skrzyżowanie, które zwróciło moją uwagę. Opiszę je tutaj bo jest to, było nie było, dość ciekawy casus.

Wygląda ono tak, że jedną ulicę przecina druga, z nakazem ustąpienia pierwszeństwa i znakiem STOP.
Zatem tak na logikę jest to skrzyżowanie drogi głównej z drogą podporządkowaną (przynajmniej na tym odcinku).
Chociaż z drugiej strony... na drodze "głównej" nie ma oznaczenia pierwszeństwa (i weź tu się zastanawiaj jak dojeżdżasz do takiego miejsca kto ma tutaj jechać pierwszy).

Co należy zrobić, żeby poprawić jakość jazdy i czytelność sytuacji na jezdni?

Z pewnością nie ustawić progi zwalniające tuż przed skrzyżowaniem na drodze z pierwszeństwem przejazdu, czyż nie?

organizacja_ruchu

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (39)
poczekalnia

#89776

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie o palaczach rzucających pety gdzie popadnie uświadomiła mi co widzę od jakiegoś czasu codziennie.

W okolicy marca tego roku do mieszkania naprzeciwko wprowadziła się rodzina. Wszystko wskazuje ze z Ukrainy, ale o narodowość ich nie pytałam. Nie rozmawiałam z nimi, oni tez rozmowy nie zaczynali, zwykłe „dzień dobry” na schodach i już.

Pani z tej rodziny wychodzi codziennie, kilka razy dziennie na ławeczkę pod blok na papierosa. Peta gasi o ławkę, rzuca pod nią i wraca do domu.

Śmietnik ma 2 metry obok.

I nie wiem czy jak zwrócę uwagę to następnym razem nie znajdę porysowanego auta albo wózka wysmarowanego czymś pskudnym…

Papierosy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (64)
poczekalnia

#89744

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytam, czytam i pomyślałam, że czas i na mnie :) Nie wiem, czy bardziej piekielna byłam ja, czy reszta pacjentów...
Miałam trzecie podejście do wizyty u lekarza na NFZ. Pierwszy raz doktor się rozchorował. No zdarza się. Drugim razem już byłam w szpitalu, gdy odebrałam telefon, że niestety pilna operacja itp. itd. więc wizyta znowu przełożona. Aż w końcu nadszedł TEN dzień. Wizyty od godziny 14, ale ja nauczona doświadczeniem przyszłam już o 12.30. Taka byłam sprytna, bo dziecię w domu z mężem chore, plany popołudniowe poczynione, więc szybciej przyjdę, szybciej wyjdę... O ja naiwna. W kolejce byłam gdzieś może jako piętnasta. Poszłam więc do Pani rejestratorki zapytać, czy jak przyjdę ok. 16 to jest szansa, że lekarz jeszcze będzie. Nie miałam zbytnio czasu, żeby tam czekać od 12.30 do nie wiadomo której. Pani na to, że coś wymyślą. No i faktycznie, weszłam jako druga, wizyta trwała może max 10 minut. Na co po wyjściu spadła na mnie fala krytyki i nie wiadomo czego jeszcze. Bo przecież ja wstydu nie mam, tu są starsi ludzie, przecież jak to tak bez kolejki i tym podobne. Przecież ci ludzie są starzy, siedzą tu od 8 rano (tak, od ósmej rano, gdzie lekarz przyjmował od 14) i w ogóle powinnam się spalić ze wstydu. No to ja kulturalnie odpowiedziałam, że skoro siedzą tu od ósmej, to widocznie mają czas i zdrowie na to, a ja tego czasu nie mam. A i ze wstydu się spalić nie zamierzam :) Po czym wróciłam spokojnie do domu dziękując jeszcze raz lekarzowi za wyrozumiałość.
I żeby nie było, na stanie chory półtoraroczniak, specjalnie wzięty dzień wolny w pracy po raz trzeci i do tego tysiąc innych planów na ten dzień. I uprzedzając, byłam jedyną osobą w kolejce przed 60 rokiem życia... Reszta 60+ co najmniej...

Kochany szpital ;)

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (80)
poczekalnia

#89743

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Taka tam zabawna historia dla odmiany.

Nie znałem się kiedyś na kwiatkach, a co jakiś czas kupuję kobiecie. Wracam z pracy, wszedłem do kwiaciarni, oglądam i widzę takie ładne, białe kwiatki, o znajomym zapachu, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd go znam.

Wziąłem, dałem, a kobieta tak dziwnie na mnie spojrzała, uśmiechnęła się, podziękowała, ale czuję, że coś jest nie tak.

Pytam o co chodzi, a ona mi mówi, że to są lilie i stawia się je na grobach.

Czasem jeszcze się z tego śmiejemy.

kwiaty

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (84)
poczekalnia

#89636

przez ~Kolarz ·
| było | Do ulubionych
Będzie o odwiecznej wojnie!
Kierowców, rowerzystów i pieszych.
Na wstępie wrzucę taką dygresję dla niewiedzących, że od 21 września za spacer pieszego po ścieżce rowerowej będzie grozić mandat jak za spacer po ulicy.
Ale do meritum.
Dotychczas sporo jeździłem poza asfaltami ale czasy się zmieniają i upodobania również więc zacząłem zauważać ciekawe zachowania.
Jechałem jezdnią stosując się do przepisów czyli nie przekraczając odległości 1,2m od skraja jezdni, nagle pewien kierowca na blachach KBR (lokalnie zwanych "kopsnij boże rozumu") postanowił wyprzedzić mnie "na gazetę" za co w podziękowaniu zobaczył jak jednoznacznie pukam się dłonią w kask co go chyba uraziło gdyż rozpoczął festiwal popisów: zajeżdżanie drogi, spychanie z jezdni, gwałtowne hamowanie a finalnie pan odjechał kawałek zaparkował auto i wysiadł chcąc chyba mnie gonić.
Dzień kolejny i znów ciekawe zachowanie.
Dojeżdżamy drogą z pierwszeństwem do skrzyżowania przed którym jest wyspa rozdzielająca pasy wystawiam rękę że będę skręcać w prawo i dojeżdżam do środka jezdni aby ułatwić sobie skręt. W momencie kiedy zaczynam składać się do skrętu dosłownie 2
10cm od mojej kierownicy mija mnie lusterko auta. Tak gość wiedząc że będę skręcać już nie wytrzymał takiego spowolnienia akcji i postanowił mnie wyprzedzić wjeżdżając na wysepkę.
Tego samego dnia na zwężeniu drogi do jednego pasa i ograniczeniu prędkości do 40km/h pan stwierdził, że jechanie za rowerem poruszającym się z prędkością 32km/h to obelga nie do zniesienia i zaczął wyzywać się na klaksonie.
Ale żeby nie było że tylko kierowcy są źli - sytuację z rowerzystami na DDR o szerokości takiej, że 2 rowery nawet z szerokimi kierownicami mijają się bez najmniejszego problemu.
2 rowerzystów lokalnych (czyt. ludność lokalna używająca rowerów do codziennych obowiązków: sklep, praca odwiedzenie ciotki) jedzie koło siebie tempem spacerowym i nawet jak krzyknąłem aby zrobili przejazd to panowie zamiast zjechać zaczęli się rozglądać co się dzieje co mogło się skończyć moim wkomponowaniem w nich.
Chłopaczek w wieku około 18lat jedzie środkiem takiej DDR bez trzymania kierownicy z komórką w rękach i głową w dół i słuchawkami w uszach.
No i oczywiście piesi notorycznie spacerujący po ścieżkach rowerowych, aż nie mogę się doczekać 21 września i łapanek policji. Mam tylko dziwne wrażenie, że w tej kwestii to rowerzyści finalnie oberwą bo władze pewnie DDRy pozmieniają na CPRy.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (66)
poczekalnia

#89575

przez ~Anabell90 ·
| było | Do ulubionych
Czytając niedawno dodaną historię o udzielaniu korepetycji, i mnie wzięło na wspomnienia.
Około 10 lat temu jako studentka udzielałam korepetycji z języka rosyjskiego. Cena była atrakcyjna (25 zł za godzinę). Nadmienię, że wtedy konkurencją osób z UA nie była liczna, więc cena naprawdę była konkurencyjna (z perspektywy czasu mam świadomość, że psułam taką ceną rynek...).
Uczniów miałam w większości bardzo fajnych, bezproblemowych, zaangażowanych.
Ale raz natrafiłam na piekielną mamę jednej z uczennic.
Pani Piekielna znalazła moje ogłoszenie w s na olx, umówiliśmy się bodajże na 17 na godzinne zajęcia. Wypytywała o doświadczenie w nauczaniu, itd. Normalna sprawa. Poprosiła, abym przyniosła CV. Troszkę się zdziwiłam (pierwszy raz "klient" mnie o to prosił), ale oczywiście przyniosłam. Pani czyta, wypytuje po raz kolejny o doświadczenie, a tak po prawdzie...prowadzi wręcz rozmowę rekrutacyjną (jakie znam techniki nauczania, jak opiszę pracę nauczyciela, co jest dla mnie kluczowe,itd). No nie powiem...Byłam zaskoczona,ale odpowiedziałam. Rozmowa trwała ponad 30 minut. Po rozmowie Piekielna stwierdziła, że "powinnam się nadać". Zaznaczyła jednak, że ze córka nie musi znać języka, ale chciałaby żeby córka była w stanie zrozumieć koleżankę z ławki, która jest Rosjanką. W związku z tym wystarczy, żebym nauczyła ją rozumienia. Informuję Panią, że żeby rozumieć obcy język to jednak trzeba go znać i na to obejścia nie ma (bo jak rozumieć obce słowa, jeśli się ich nie zna?). Pani łaskawie machnęła ręką i przedstawiła mi swoją córkę. Dziewczynka bardzo miła, ale podczas lekcji widać było, ze i również bardzo zmęczona (okazało się, że wcześniej miała lekcje pianina). Jako, że zostało nam 30 minut (nawet niecałe) to wiadomo-zakres zajęć był okrojony. Zaczęłyśmy od cyrylicy i podstawowych słówek. W międzyczasie wyszło, że dziewczynka uczyła się również niemieckiego, hiszpańskiego, francuskiego i oczywiście angielskiego... po zakończonej lekcji wracam do Piekielnej, informuję co dzisiaj przerobilyśmy. Mama Dziewczynki była zdziwiona, że lekcja trwała tak krótko (mówiłam, że jestem umówiona z nią na 1 godzinę, a i tak byłam 1.15 h (zajęcia z jej córką się przeciągnęły o 10 min). W dodatku Pani była oburzona, że nie nauczyłam jej dziecka całej cyrylicy (Dziewczynka lat 8, nawet mając pełną godzinę nie nauczyłabym jej całego alfabetu... stawiałam na jakość zajęć, a nie na to, żeby "po łebkach" wcisnąć jak najwiecej, poza tym... według wytycznych logiczne jest, żeby materiał porcjować, zaliczając do tego również alfabet). Pani oczywiście była bardzo rozczarowana bo liczyła, że w tej cenie (przypomnę- 25 zł/h wraz z materiałami) to lekcja będzie trwała godzinę i że córcia ogarnie alfabet i podstawowe zwroty chociaż. Poinformowałam Panią, że gdyby nie ",rozmowa rekrutacyjna", to lekcja by trwała godzinę, że i tak ją przedłużyłam. Byłyśmy umówione na godzinę i tyle czasu spędziłam. Co do zwrotów podstawowych to nie wyobrażam sobie, żeby dziecko w wieku lat 8, ogarnęło podczas godziny cały alfabet i podstawowe zwroty. Mało realne jest to dla osoby dorosłej, a tymbardziej dla dziecka, zmęczonego po poprzednich zajęciach. Pani uznała, że się "jednak nie znam" i że powinna mi zapłacić połowę stawki, ale ze już będzie "łaskawa". No wielka mi łaska...Sama Piekielną poinformowałam, że nie byłabym i tak zainteresowana kolejnymi zajęciami, bo wyznaje inny system nauczania, a i dziecka mi żal, że jest zajęciami przeładowane. Rodzice dziewczynki to lekarze...Mam nadzieję, że oprócz języków, dziewczyna nie była przymuszana do dodatkowych zajęć z biologii, chemii, fizyki,itd., żeby koniecznie wybrać się na medycynę....

Krk

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (32)