Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Agrestowa

Zamieszcza historie od: 11 kwietnia 2017 - 17:08
Ostatnio: 15 czerwca 2022 - 2:41
  • Historii na głównej: 0 z 8
  • Punktów za historie: 117
  • Komentarzy: 34
  • Punktów za komentarze: 163
 
zarchiwizowany

#89377

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie rozumiem, dlaczego moje historie trafiają zawsze do archiwum, a nie na główną? Naprawcie w końcu te serwery.

piekielni

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (22)
zarchiwizowany

#89370

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rok temu miałam ci ja ślub, a po nim wesele. Z racji tego, że mój mąż pochodzi z bogatej rodziny, wszystko było tak jak sobie wymarzyłam - gołębie przed kościołem, wiejski stół z prosiakiem z jabłkiem w buzi oraz wodzirej, natomiast swój pierwszy taniec wykonaliśmy do pięknej, klasycznej piosenki zespołu 2 plus 1 pod tytułem "Windą do nieba". Mimo tego pozornego przepychu, samo wesele było małe, w niewielkim pałacyku na Mazowszu, zaś liczba gości oscylowała wokół 150. O ile rodzina męża zachowywała się na poziomie, tak moja przyniosła mi wiele powodów do wstydu:

a) o ile kobiety z rodziny męża wiedziały, że należy przyjść w stroju eleganckim, tak te z mojej przyszły w kiczowatych sukienkach bezach. To jeszcze bym zniosła, gdyby nie fakt, że miały przy tym zrobione sztuczne paznokcie, niczym jakieś prostytutki. Podobnie z mężczyznami - ci od męża byli ubrani przyzwoicie, zaś ode mnie, zwłaszcza ci po 50, często mieli koszule z krótkim rękawem. Młodsi zaś, mimo przyjścia w marynarkach, pozwalali sobie na późniejsze zdjęcie ich. Gdy później rozmawiałam o tym z teściową to myślałam, że spalę się ze wstydu, na szczęście to wyrozumiała kobieta i nie ocenia mnie za pochodzenie. Wręcz przeciwnie, podziwia mnie, że udało mi się wybić ponad to prostactwo.

b) skoro już o teściowej mowa, to moja matka była na tyle bezczelna, aby krytykować jej pomysły dotyczące organizacji ślubu, mimo faktu, że sama dołożyła tylko jakieś grosze z racji biedy. Teściowa zaproponowała, abyśmy jechali białą limuzyną, oczywiście przyozdobioną w różowe szarfy, serduszka i aniołki, aby było tak słodko i weselnie. Naturalnie właśnie tak jechaliśmy, niemniej matka wtrąciła wcześniej swoje trzy grosze proponując dorożkę.

c) wracając do stroju - jedna z dziewuch z mojej rodziny, Zosia, przyszła w szpilkach, strasznie kiczowatych ze względu na obecność cyrkonii. Jak się potem okazało, buty były ze sklepu z trzema identycznymi literami alfabetu w nazwie, zaś wysokość samej szpilki wynosiła 8,5 cm. Skąd to wiem? Podczas tańca szpilka ta odpadła od buta, w wyniku czego Zosia złamała nogę. Z racji że dziewucha choruje na hemofilię to nie wahaliśmy się od razu wezwać karetki. Nigdy nie kupujcie tanich butów.

Od tamtej pory nasze relacje z moją częścią rodziny wygasły nieomal całkowicie, choć, oczywiście, już wcześniej staraliśmy się trzymać ich na dystans.

wesele

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (19)
zarchiwizowany

#86630

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od roku jestem singielką. Cóż, zdarza się, rozstaliśmy się w zgodzie i każde z nas poszło w swoją stronę. Z racji tego, że przez następne pół roku nie mogłam poznać żadnego atrakcyjnego kandydata na chłopaka, przyjaciółka namówiła mnie na założenie konta na popularnym portalu dla ludzi szukających swojej drugiej połowy. I tak to się zaczęło...

1. Wypisywali do mnie totalnie nieatrakcyjni kolesie. Samą siebie oceniam na mocne 10/10, jestem zgrabna, sprytna i wybitna, mam zadbane włosy, piękne rysy twarzy, ukończone dwa kierunki studiów, wiele zainteresowań... Długo by wymieniać, ale dla mnie facet musi być co najmniej 8/10. A kto do mnie pisał? Jakieś wymoczki, suchoklatesy, którzy mieszkają jeszcze z mamą, a ich jedynym zainteresowaniem jest komputer. Takim nawet nie odpisywałam, bo po co marnować czas.

2. Pisali też do mnie oczywiście normalni kolesie. A raczej Z POZORU normalni. Tych można podzielić na osobne podkategorie:

* Sknery/biedacy, którzy udają, że są wielkimi przedsiębiorcami albo zarabiają kokosy w jakiejś firmie, a tak naprawdę nie mają grosza przy duszy lub żal im wydać. Napisałam do takiego jednego, że poszłabym z nim na randkę, a on się zgodził. Chwalił się, że jeździ Lexusem, a przyjechał po mnie Skodą. Jak się zapytałam, gdzie Lexus, to odpowiedział, że w serwisie i chwilowo jeździ samochodem firmowym. Powiedziałam OK i poprosiłam, żebyśmy pojechali do Atelier Amaro (to taka restauracja w Warszawie). Jedzenie i alkohol były pyszne (oczywiście tylko ja piłam), ale jednak pewien niesmak pozostał... Myślałam, że to mój towarzysz ureguluje cały rachunek, ale on powiedział, że wydawało mu się, że płacimy po pół, zwłaszcza, że to ja go zaprosiłam. Więcej już się nie spotkaliśmy.

* Cottonworldziarze, myślę, że ta nazwa mówi sama przez siebie. Pamiętam, że koleś miał na imię Adam i na początku wszystko szło dobrze. Zabrał mnie do teatru, potem bez szemrania zapłacił w restauracji i pojechaliśmy do jego mieszkania. Rozpięłam mu spodnie i byłam gotowa brać się za fellatio, aż zobaczyłam te obleśne slipy. Cała ochota mi przeszła momentalnie, zapytałam się tylko, czy to matka mu kupiła i wyszłam z mieszkania.

* Kryptobrudasy, czyli jak musiałam płacić potem ginekologowi i za leki na leczenie grzybicy. Scenariusz mniej więcej jak w poprzednim punkcie, tylko koleś miał normalne Calviny Cleiny, więc doszło do seksu z penetracją pochwy. Bez prezerwatywy oczywiście, gdyż biorę tabletki antykoncepcyjne. Jakie było moje zdziwienie, gdy dostałam dziwnych upławów. Oczywiście szybko ginekolog i zerwanie relacji z brudasem.

Jak widzicie, tam nikogo normalnego nie da się poznać, więc usunęłam konto i teraz mam spokój.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (14)
zarchiwizowany

#85097

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podwiejska stacja benzynowa.

Jestem ci ja posiadaczką Audi A4, toteż udałam się na tę stację, aby zapewnić mu kolejną solidną porcję LPG. Wszystko poszło zgodnie z planem, więc zakręciłam korek wstydu i poszłam do kasy zapłacić. Przed odjazdem postanowiłam jeszcze odpalić sobie ćmika, wiem, okropny nałóg, ale dzięki temu spotkała mnie taka oto scenka...

Podjeżdża traktor Ursus C-330. Myślę sobie, że jakiś rolnik, aż tu z kabiny wyłonił się chłopczyk. Taki na oko dziewięcioletni. Podszedł do dystrybutora z odpowiednim paliwem i zaczął tankować. Zagadałam do niego, co on robi, a on do mnie:

"Tankuję paliwo".

Odpowiedziałam:

"To widzę, ale ty jesteś za mały by jeździć traktorem! Zaraz powiadomię obsługę stacji, a oni zadzwonią po policję i pójdziesz do więzienia"! (Oczywiście blefowałam, nie jestem konfidentką).

Chłopiec dosłownie padł przede mną na kolana i zaczął błagać, żebym tego nie robiła, bo on pomaga ojcu na gospodarce. Powiedział, że jak mu się nie uda, to przyjedzie pijany ojciec na WS-ce i go zleje. Oczywiście zrobiło mi się chłopca żal, więc pozwoliłam mu spokojnie wrócić do piekielnego ojca. Mentalność na wsiach jeszcze długo się nie zmieni...

Stacja paliw

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (24)
zarchiwizowany

#85077

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielnych czytam od ponad pięciu lat, ale dopiero czwarty raz wrzucam tu swoją historię. Może nie jest ona piekielna, ale sami oceńcie. Zainspirował mnie wpis #84990 i w ogóle fala historii o psach.

Miałam ci ja psa. Poszłam z nim pewnego razu do parku, aby mógł się wybiegać. Niestety jego pańcia nie miała kondycji fizycznej (i nadal nie ma), więc postanowiła, że zdejmie mu smyczkę, żeby nie musieć z nim biegać tam i z powrotem, wszak nie nazywam się Bilbo Baggins. Piesek jak to piesek, zobaczył dziecko, to pobiegł do niego, szczerząc kiełki w uśmiechu, żeby się pobawić. Niestety ludzie tego nie rozumieją. Ojciec dziecka wyjął gaz pieprzowy, i psiknął mojemu yorkowi w oczy... Oczywiście zrobiłam karczemną awanturę, ale facet zaczął straszyć mnie policją, więc postanowiłam się taktycznie wycofać.

Niedługo potem okazało się, że mój york stracił wzrok. Dowiedziałam się wtedy, że gazy pieprzowe przeznaczone na ludzi są groźne dla piesków. Mój york stracił całą energię i niedługo potem zmarł. Pożegnałam mojego Azora Psikutę (dane osobowe zmienione).

Kurtyna.

PS Sami oceńcie, kto tu był piekielny.

Byłam niunia number one

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (17)
zarchiwizowany

#83659

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Stałam sobie ci ja w kolejce do kasy w osiedlowym sklepie spożywczym. Gdy przyszła moja kolej, zapłaciłam za swoje zakupy i zaczęłam się pakować. W międzyczasie ekspedientka zaczęła obsługiwać kobietę, która stała za mną. Nagle poczułam poszturchiwanie i usłyszałam głos za sobą:

- Brakuje mi 70 zł do zakupów, może mi pani pożyczy?

Prawdę mówiąc, byłam zaskoczona, w ogóle nie wiedziałam kto to, pieniędzy na pewno bym nie odzyskała. Odpowiedziałam:

- Nie dam pani żadnych pieniędzy! Proszę zrezygnować z tej butelki wódki, wtedy pani wystarczy.

Wpadła w szał. Dosłownie. Zaczęła mnie popychać, krzyczała:
- Ty s**o, szm**o pi****lona. Dawaj te pieniądze!!!!

Wtedy nagle zza półki wyskoczył mężczyzna, odsunął tę wariatkę ode mnie i błyskawicznie zakuł w kajdanki. Był to policjant, tyle że bez munduru. Oświadczył:

- Już dłuższy czas się pani przyglądałem, ale teraz jestem pewien.

Jak się okazało, kobieta była poszukiwana listem gończym za morderstwo. :oooo Mało brakowało, a byłabym jej kolejną ofiarą. A teraz muszę kończyć, bo jutro rano idę na komisariat złożyć szczegółowe zeznania, a muszę się wyspać.

Kurtyna.

PSS "Wespół"

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (29)
zarchiwizowany

#80817

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miej mi ty psa (suczkę). Gdy ta się oszczeni, dostań małpiego rozumu i włóż małe do worka, a worek wrzuć do rzeki. Niech wyginą jak muchy. Przy obiedzie, cały w skowronkach, nie omieszkaj się tym pochwalić rodzinie, mimochodem rzucając, że jesteś głodny jak lew i chciałbyś dokładkę. Uparty niczym osioł broń swoich racji i chwal się swoją przedsiębiorczością, wszak nie musiałeś sterylizować suczki. Gdy twoja żona, wyjątkowo wrażliwa na cierpienia zwierząt, zacznie płakać jak bóbr i wyjdzie, skwituj to słowami: "baba z wozu, koniom lżej".

Doprawdy, ludzie (a zwłaszcza mój ojciec) zachowują się jak zwierzęta.

Kurtyna.

na wsi

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (33)
zarchiwizowany

#78034

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To moja pierwsza historia, więc proszę o wyrozumiałość, gdyby pojawiły się jakieś błędy.

Miałam cija narzeczonego, Marcina. Świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, przysięgał mi dozgonną miłość, zaś w łóżku nie miał żadnych ograniczeń, co w połączeniu z naszymi temperamentami dawało pełną satysfakcję. ;) Ogólnie sielanka. A jednak nie jestem z nim już od pięciu lat.

Nasz związek był na bardzo poważnym etapie. Do zerwania doszło w przeddzień ślubu, gdy trwały ostatnie przygotowania. Cała rodzina nam kibicowała, każdy uważał, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Oboje byliśmy po studiach, pracowaliśmy, a mój ojciec miał oddać nam mieszkanie w Warszawie, gdyż sam wolał spędzić resztę swego życia na wsi. Mieliśmy już kupione meble.
Szczególnie młodsza siostra utwierdzała mnie w przekonaniu, iż dokonałam właściwego wyboru. Cała chodziłam w skowronkach.

Feralnego dnia miałam pojechać do wynajętej sali weselnej, by sprawdzić, czy przygotowania przebiegają sprawnie. Przy okazji miałam wziąć książkę dla koleżanki, w celu oddania. Szybko pożegnałam się z lubym i pojechałam, aby po trzydziestu minutach jazdy zorientować się, że zapomniałam nieszczęsnego tomiszcza. Zaraz zawróciłam.

Zaskoczyło mnie, gdy zobaczyłam Audi mojej siostry na podwórku. Mówiła, że na cały dzień jej nie będzie, z powodu jakiejś awaryjnej sytuacji w pracy. Akurat moich rodziców nie było, jedynie Marcin. Pomyślałam, że może mnie szuka.
W dyrdy z samochodu ruszyłam do domu, lał okropny deszcz. Ni siostry, ni narzeczonego nie zastałam w kuchni, poszłam zaraz na górę. Wszak tam zostawiłam książkę.

Widok, który tam zastałam, sprawił, że stanęłam jak wryta. Siostra, nieświadoma mojej obecności, uprawiała z Marcinem seks oralny, potocznie mówiąc, najzwyczajniej w świecie robiła mu loda. =_+ Najpierw opadły mi ręce, zaraz po nich witki i cycki. Na nic zdały się ich pokrętne tłumaczenia, błyskawicznie zerwałam zaręczyny i odwołałam ślub. Narzeczony szybko zabrał swoje rzeczy z mojego rodzinnego domu, na tyle szybko, że później już go nie widziałam. Z siostrą nie rozmawiam. Zawsze to jej najbardziej ufałam. Nie spodziewałam się tego.

Kurtyna.

gastronomia

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (174)

1