Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Alien

Zamieszcza historie od: 12 sierpnia 2012 - 18:59
Ostatnio: 29 maja 2023 - 19:15
O sobie:

Hoduje ptaszniki. Niereformowalny socjopata.

  • Historii na głównej: 2 z 15
  • Punktów za historie: 2034
  • Komentarzy: 473
  • Punktów za komentarze: 3392
 
zarchiwizowany

#43199

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mało piekielnie, ale całkiem zabawnie.

Mój chłopak pracuje w małym serwisie komputerowym, czasem tam wpadam, jak mam chwilę czasu. Siedzimy, gadamy i wchodzi [K]lientka. Blond czupryna, gustowny ubiór w kolorze różowo-czerwonym. Akcja właściwa:
[C]łopak: Witam, w czym mogę pomóc?
K: A bo chciałabym, żeby mi pan skopiował tą płytkę na pendrive'a.
Tu robię niewielkiego mentalnego facepalma, ale dobra, nie każdy się urodził geniuszem komputerowym. A może jej się popsuł, czy coś, a potrzebne na teraz-zaraz. Blondi podała płytkę i patrzy na mojego chłopaka jak przysłowiowa sroka w gnat (szczerząc się jak teletubiś w reklamie pasty do zębów).
C (przerywa niezbyt zręczną ciszę): Więc ma pani swojego pendrive'a, czy chce pani kupić?
K: A gdzie mogę kupić?

Pomijając chęć przegrania płyty na pendrive'a bez pendrive'a, to ta pani nawet nie zauważyła, że na ścianie za ladą wisiało ich sobie kilka. A w serwisach komputerowych zapewne artykuły spożywcze sprzedają.

serwis komputerowy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (30)
zarchiwizowany

#41579

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o piekielności starszych pań, która... czasem nie jest aż tak piekielna.

Parę lat temu pewnego dnia miałam kaprys udać się do księgarni. Po drodze rozwiązał mi się glan. Siedzę na jakimś murku, zawiązuję, i w tym momencie pojawia się przede mną jakiś facet [F]. Wiek trudny do określenia, ale z pewnością bliżej mu było do mojego taty, niż do mnie.

[f]: może zawiązać ci buta?
[Ja]: o_O ee, nie trzeba, już mam...

Oddalam się dość szybkim krokiem, a F idzie za mną. W pobliżu akurat znajdowało się przejście do dworca, więc tam skierowałam swe kroki, z racji, że na ogół przewalają się tam tłumy ludzi (o, jaka młoda i naiwna byłam...). Jak na złość, akurat wtedy szły tam sobie tylko dwie starsze panie. Cóż, może chociaż po policję zadzwonią w razie czego...? (tak, naprawdę byłam naiwna) "Dołączyłam" więc do nich, po chwili mija nas wściekły F. i rzuca w moją stronę: "jak chcesz, to uciekaj!".
Staruszki spojrzały na to niego, to na mnie. Jedna zapytała, czy go znam. Zgodnie z prawdą mówię, że nie i nie wiem, czego ten gość ode mnie chce.

Hm, sądząc po historiach, większość z Was pewnie wie, jak wygląda atak starszej pani, gdy chce czyjeś miejsce w autobusie. Więc wyobraźcie sobie proszę zmasowany atak dwóch, tylko w treść okrzyku bojowego wstawić coś w stylu: "zostaw w spokoju tę dziewczynę, ty pedofilu/gwałcicielu/morderco!" + kilka słów uważanych powszechnie za nieprzyzwoite.

Jednak F. zaczął się bronić. O co chodzi, nic mi nie zrobił, nic się nie stało. On jest porządnym obywatelem, a ja narkomanką(???). I że policję mogą sobie wzywać, bo on nie ma nic na sumieniu, a ja na pewno ucieknę. (Bardzo chciałabym wiedzieć na czym oparł tą teorię i co chciał przez to osiągnąć)

Koniec końców, bojowe staruszki wylegitymowały(!) niedoszłego gwałcicielo-pedofilo-mordercę. Mnie osobiście udało się wtrącić zaledwie parę słów na marginesie, gdy trwała ta "akcja" (pewnie mogłam cichaczem odejść, ale bardzo chciałam podziękować).
A wszystko prze niesforne sznurowadło...

PS. Fragment "dialogu", który najbardziej zapadł mi w pamięć:
[Starsza Pani]: co za *cenzura*, dzieci zaczepiać będzie! Ja już po policję dzwonię!
[F]: Taaak? A co im niby pani powie?
[SP]: Powiem... że mnie pan molestuje!*

*na "ty" przeszli chyba kilka zdań później.

niedaleko dworca w moim mieście

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (234)
zarchiwizowany

#37666

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było to, jak pamiętam, pod koniec trzeciego roku mojej edukacji w pewnym liceum plastycznym. Siedzę na niskim murku nieopodal przystanku autobusowego, czytam książkę. Nagle wokół mnie zgromadziła się grupka dziewcząt w wieku gimnazjalnym (prawdopodobnie), jakby żywcem wyjęta z filmu "Galerianki". Po paru minutach, kątem świadomości zarejestrowałam kilka uwag, zapewne kierowanych pod adresem mojej skromnej osoby:
- Ej, Piekielna, może ją przedstawimy twojemu bratu, on chyba też lubi te szatanistyczne jazgoty?
- Na taką tłustą nawet by nie spojrzał
(gwoli ścisłości ważyłam przypuszczalnie o połowę mniej co każda z nich, a że akurat miałam kaprys założyć koszulkę mojego ukochanego zespołu w rozmiarze XL, to cóż...)
- Ty, idź do plastyka, może też przejdziesz taką metamorfozę?
- Po****ło cię, z tymi nawiedzonymi brudasami mam się zadawać?!

I tak dalej... w którymś momencie na dobre z książkowego świata wyrwało mnie stukanie szpileczki w mojego wieloletniego glana i ryk, jakbym niedosłyszała:
- Ej, szatanistka! Nie jest ci za ciepło w tych buciorach?!
- Nie. - popatrzyłam na dzieciarnię zgromadzona nade mną i wzięłam głęboki oddech. - Usłyszałam o sobie parę ciekawych rzeczy. Chyba nie jesteście zbyt uprzejme...

Ryk śmiechu. Dyplomacja zawiodła. Ale czego ja się spodziewałam...
- I dobrze, że słyszałaś! - tutaj nastąpiła długa lista zawodów powiązanych z nierządem, kobiecymi organami płciowymi itd.
Spokojnie, Alien, to tylko dzieci.
- Żałosne. - skwitowałam ich wywody.
Ale smarkule nie ustępowały tak łatwo. Po którejś uwadze o po***nych satanistach, moje nerwy nie wytrzymały:
- Gó***niaro, czy ty masz choćby blade pojęcie, o tym, czym jest satanizm?! (wiecie, Anton LaVey, te sprawy)
Na ich szczęście, akurat przyjechał autobus i dziewczęta uciekły piszcząc z radości. I na tym historia mogłaby się zakończyć, jednakże na drugi dzień...

Tym razem akcja miała miejsce w drodze do pracowni, okolice dużej przerwy. Idę sobie paląc papierosa (wiem, zły nałóg!), ze słuchawkami na uszach, kontemplując świat i sens życia. Akurat się zastanawiałam, czy mp3 mi się nie psuje, gdyż od chwili słyszałam bliżej niezidentyfikowane piski i wrzaski nienależące do piosenki, gdy coś małego wytrąciło mi słuchawkę z ucha.
Aha. Moje sympatyczne koleżanki i kilka nowych.
- Ty, podobno miałaś jakiś problem do mojej koleżanki. - zwraca się do mnie osobnik z najgrubszą warstwa tapety (kto wie, może jej grubość określa pozycję w hierarchii grupy).
- Naprawdę? - rzecz jasna, mój mózg wydarzenia dnia poprzedniego ulokował w "Koszu" jako zbędny plik i chwilę trwało dogrzebanie się do nich. - Cóż, zdaję się, iż raczej to twoja koleżanka miała jakiś problem ze mną.
- Słyszałam co innego.
- Widocznie źle słyszałaś...
- Jak jeszcze raz o czymś takim usłyszę to mnie popamiętasz!
- Zapamiętam. Niestety, dziewczynki, muszę już iść.
Przywódczyni grupy na chwilę osłupiała, a potem drze się:
- PETA!
- Słucham?
- Dawaj peta!
- Raczej nie, żegnam.
Wkrótce już miałam na plecach cały chór gimnazjalistek upominających się o moje fajki. Żadna nawet nie powiedziała "proszę". Rzuciłam w powietrze pytanie, czy głupota bardzo boli i już bardziej dosadnie, kazałam im odejść.
Wódz Plemienia Plastikowych Twarzy walczyła jednak dzielnie. Szła koło mnie prawie do samych pracowni, a widząc, że zostaje konsekwentnie olewana (w międzyczasie ponownie założyłam słuchawkę), przeszła do rękoczynów.
O nie, naruszenie nietykalności osobistej nie przejdzie.
- Ok, zaatakowałaś mnie. Masz TRZY sekundy na oddalenie się, albo zacznę się bronić.
Szyderczy śmiech szybko zamarł jej na ustach, gdy zobaczyła, jak wyciągam z kieszeni malutką puszkę gazu pieprzowego. Po sekundzie słyszałam już tylko niknący w oddali wrzask:
- Boże, ona jest po**ebana, ona ma gaz!!!

Tak się tylko zastanawiam... Czy to źle, że ludzie sa różnorodni? Dlaczego niektórzy boją się wyglądać inaczej?

gimnazjum

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (374)