Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

AntoniIgnacyW

Zamieszcza historie od: 28 lutego 2011 - 18:01
Ostatnio: 9 lipca 2011 - 20:09
  • Historii na głównej: 15 z 19
  • Punktów za historie: 2958
  • Komentarzy: 35
  • Punktów za komentarze: 270
 

#13725

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio padłem ofiarą piekielnej rowerzystki. Rzecz działa się na chodniku. Wracałem do domu skądś tam i przypadkiem spotkałem znajomego z liceum. Przystanęliśmy tam, gdzie chodnik graniczy z trawnikiem, zapaliliśmy papierosy i rozmawialiśmy, kiedy nadjechała rowerem owa piekielna. Mając mnóstwo miejsca na przejechanie sobie spokojnie obok, musiała wpaść akurat na moją rękę. Niestety - na tę, w której trzymałem zapalonego papierosa. Zatrzymała się i dokładnie obejrzała swoje spodnie.
- Kur*a! Może ciebie debilu stać na takie drogie ubrania, ale ja na te spodnie przez pół roku odkładałam kasę! Zj*b pieprzony, jak nie umiesz trzymać szluga, to nie pal!
Faktycznie, może i wypaliłem jej dziurkę w nogawce i rzeczywiście był to mój błąd, wyjąłem więc portfel, gotów zapłacić za szkodę.
- Wykładaj trzy stówy, baranie jeden! - wydarła się na całą okolicę.
Byłbym pewnie zapłacił dla świętego spokoju, gdyby w ślad za dziewczyną nie nadjechała jej... matka, również na rowerze, z zakupami w koszyczku.
- Co się dzieje?
- Ten idiota zniszczył moje spodnie! - wyjaśniła krzykiem córka.
- I o co się tak pieklisz? O te spodnie z ciuchlandu za 7 złotych?

Wytłumaczyłem (spokojnie!) w czym rzecz i odszkodowanie zapłaciłem. Ale dzięki matce, która spadła mi z nieba, dużo mniejsze. ;)

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 762 (860)

#9187

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakkolwiek jest to ohydne z mojej strony - dla rodziny robię meble za darmo. Dziadek nigdy nie chce o tym słyszeć. Niedawno wykonałem dla niego półki. Były gotowe na poniedziałek.
Dziadek: Nie mam dzisiaj pieniędzy, w ciągu tygodnia ci podrzucę albo Elkę wyślę z forsą.
Ja: Ale ...
D: Żadnych ale, ty tymi meblami zarabiasz na życie i ja nie zamierzam ci rozwalać interesu.
Ja: Dałeś mi w życiu tyle forsy, że chyba zdążyłeś się już dziesięć razy wypłacić.
D: Antoś, ja tak nie umiem. Może chociaż połowę weźmiesz?
Ja: Echhh... (wiedziałem, że z dziadkiem w tej kwestii nie ma dyskusji) Dobra, na połowę przystanę.
Problem w tym, że rozmowa odbyła się w obecności innego klienta.
Klient: Panie stolarz, to ja też chcę zapłacić połowę.
Ja: Nie ma tak dobrze.
K: To dlaczego ten stary może?
Ja: Po pierwsze nie jakiś tam stary, tylko mój dziadek...
D: (z uśmiechem od ucha do ucha) Włodek jestem, dziadek Antosia.
Ja: ... a rodzinie chyba mogę opuszczać ceny?
K: Niesprawiedliwe! Jak dziadek może, to ja też mogę!
Ja: Gdyby pan był moim dziadkiem ...
K: (oburzony) Panie, ja mam wpływy! Chce pan, to ma! Zaraz pójdę do urzędu i za dwa dni będę pańskim dziadkiem! A jak dopłacę, to i na stryjaszka się załapię. Pasuje?

Pierwszy raz w życiu zabrakło mi odpowiednich słów.

prywatna manufakturka

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 749 (837)

#9071

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój brat pisał o dziadku walczącym z obsługą Internetu. Ja pozwolę sobie wspomnieć o babci, która weszła do akcji, kiedy dziadek stracił cierpliwość.

Babcia: Dzień dobry, ja się nazywam Elżbieta W. i dzwonię w sprawie...
Dziadek (z salonu): Elka, weź się nie wydurniaj!
B: (do dziadka) No co?
D: Te uprzejmości to sobie wsadź i wyjmij, jak będą naprawdę potrzebne!
B: (do słuchawki) Przepraszam, wnuczka hałasuje. Ja dzwonię w sprawie internetu.
(...)
B: Numer jest mój, ale nie jestem właścicielką.
(...)
B: Mój mąż. Zaraz zawołam. (do dziadka) Włodek!
D: Powiedz im, że nie chcę z nimi rozmawiać!
B: To nie wypada...
D: To wymyśl coś! Powiedz, że umarłem!
B: E... no więc mój mąż źle się dziś czuje. Tak, upoważnił mnie, żebym z państwem rozmawiała.
(...)
B: Zepsuło się.
(...)
B: Zepsuło się i... i nie działa.
(...)
B: Ja nie umiem dokładniej, co ja tam wiem!
(...)
B: Panie, ja nie odróżniam routera od modemu, a modemu od skrzynki na listy! Mąż twierdzi, że się zepsuło i że wy wiecie najlepiej, co się zepsuło! Internetu nie ma i tyle! Że niby rozłącza!
(...)
B: Jaki nekrofil?
(...)
B: A, mikrofiltr! (do dziadka) Włodek! Mamy w domu mikrofiltr?!
D: Taka mała, biała pierdółka, przy kablu od telefonu się majta!
B: A... jest! Podłączone!
(...)
B: A długo wam się to sprawdzanie zejdzie? Eee, to nie zdążę w garnku zamieszać. Poczekam.
(...)
B: (do dziadka) Włodek! Chodź tu i wyłącz na 15 sekund modem, bo ja nie wiem gdzie!
(...)
B: Już działa? (do dziadka) Włodek, jak to wygląda, jak działa?
D: Dwie lampki świecą jednocześnie!
B: No to nie działa.
(...)
B: Ja cały czas jestem w domu, przyślijcie tych waszych fachowców jak najszybciej. (do dziadka) Włodek! Fachowcy przyjadą.
D: Powiedz im, że mogą mnie pocałować w dupę!
B: Mój mąż dziękuje i życzy państwu miłego dnia. Do usłyszenia.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 681 (819)

#9030

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jechałem z dziadkiem autobusem. Ostatnie wolne miejsca zajęła matka z ok. 10 - letnią córką. Dziadek ma wprawdzie naturę starego awanturnika, ale akurat w autobusach nikogo z siedzeń nie zwala. Staliśmy dość blisko matki z córką, więc dziewczynka zwróciła się do dziadka:
- Proszę, niech pan usiądzie. - I wstała.
- Dziękuję, słoneczko - uśmiechnął się dziadek, pogłaskał ją po głowie i usiadł. Matce się to nie spodobało.
- Madziu [imię zmienione], co to ma być, do cholery?
- Ustąpiłam panu, tak się powinno robić.
- Ja zapłaciłam za twój bilet, więc masz prawo siedzieć.
- Ale ten pan też zapłacił - upierała się "Madzia". - A pani w szkole powiedziała, że starszym się ustępuje.
- Pani w szkole nic o życiu nie wie! Ona ma cię uczyć tabliczki mnożenia, a nie wychowywać. Zapłaciłam za twój bilet, więc ty będziesz siedziała!
Dziadek chciał wstać, ale dziewczynka go powstrzymała.
- Niech pan siedzi, mamie przejdzie.
Matka tylko się skrzywiła.
- Poczekaj... w domu porozmawiamy.
Mimo to, dziadek wstał.
- Myślę, Madziu, że od pani w szkole więcej się nauczysz, niż w domu. - Rzucił złośliwie, nie zważając na urażoną "dumę" mamuśki.

autobus

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 867 (945)

#8906

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta nie będzie piekielna. Będzie zabawna. A to dzięki synkowi jednej z moich klientek. Robiłem niedawno komplet mebli dla pani Oli, lecz kiedy przyszła pora płacenia, okazało się, że klientka jest "spłukana".
- Czy mogłabym zapłacić za jakieś dwa - trzy tygodnie? Nie próbuję pana oszukać, naprawdę nie mam pieniędzy. Jeżeli pan chce, zostawię swoje wszystkie namiary, będzie pan mógł się upominać codziennie.
Przynajmniej kobieta podeszła uczciwie do sprawy, więc zgodziłem się. Wówczas odezwał się jej ośmioletni syn:
- Przepraszamy, że tak głupio wyszło.
- Nic nie szkodzi, są różne sytuacje.
- To może w zamian za to ożeni się pan z moją mamą? - usłyszałem w odpowiedzi.

Dzieciaki proponowały mi już cukierki, ale żeby własną matkę? :)

prywatna manufakturka

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 808 (852)

#8874

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pół roku temu. Nie miałem co robić, więc pojechałem z dziadkami po garnitur "do trumny" dla stryja. Dziadkowi spodobał się jeden z zaproponowanych przez sprzedawcę. Babci - niekoniecznie.
B: Aleś wymyślił!
D: No co?
B: W takim badziewiu chcesz własnego syna pochować? Byś się wstydził!
D: Ładne jest, czego babo narzekasz?
B: Ładne?! Tanie gówno. Wy mężczyźni na wszystkim chcecie oszczędzać. Mnie też byś w takim świństwie złożył do grobu?
D: Ciebie to choćby i w koszuli nocnej - byle szybciej!

P.S.: Wbrew pozorom - od ponad 50 lat są idealnym małżeństwem.

odzież

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 655 (733)

#8910

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna śmieszna historyjka. Cofnijmy się kilkanaście lat wstecz. Miałem może 13 lat, mój brat stryjeczny, jak wynika z tych przybliżonych obliczeń, 8. Możecie wierzyć albo nie, ale Filip nigdy nie sprawiał problemów podczas zakupów. Poszedłem wraz ze stryjem i Filipkiem po prezent na chrzciny dla córeczki znajomej. Z tego, co pamiętam, w sklepie było mnóstwo zabawek, ale brat nie wyrywał się do ojca z krzykiem "Kup mi!", tylko spokojnie czekał.
- Przepraszam, czy to dziecko jest aby na pewno normalne? - zapytała ojca jakaś kobieta, wskazując na Filipa.
- Słucham? Czy pani ma coś do mojego syna?
- Tak cicho stoi, jakby był zastraszany albo bity!
- Absurd. Jest po prostu grzeczny.
- Moje dziecko nigdy nie jest takie spokojne w sklepie z zabawkami. W ogóle pierwszy raz widzę dziecko, które nie błaga ojca o cokolwiek w takim miejscu. Mężczyźni nie mają pojęcia o wychowaniu!
- A po co ma błagać? - wiedziałem, że stryj ma ochotę wygarnąć tej pani, co o niej myśli, jednak zachował spokój. - Rozgląda się i zastanawia, jak ominąć te wszystkie zabezpieczenia. Sam sobie weźmie.

Kobieta zamilkła. Rzuciła tylko coś w stylu "wyrodny ojciec" i poszła sobie. Oby jej dziecko nie wyrosło na potwora, który uważa, że wszystko mu się należy.

dla dzieci

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 670 (746)
zarchiwizowany

#9031

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój dziadek [DK], mimo podeszłego wieku i emerytury, do niedawna pracował w szkole jako nauczyciel i w związku z tym, chodził po mieście z gustowną, czarną walizeczką. Pewnego razu w drodze powrotnej wstąpił do supermarketu. Przy kasie postawił swoją walizkę obok innej (powtarzam - podobnej, ale innej!) i zaczął pakować zakupy do reklamówek. Zapłacił i już chciał zabrać walizkę, kiedy nagle podeszła do niego młoda dziewczyna [DZ].
[DZ]: Przepraszam, ta walizka należy do mojego chłopaka.
[DK]: Nie, to moja walizka.
Dziewczyna wzięła walizkę do ręki.
[DZ]: Nie jestem idiotką, chyba wiem, jak wygląda walizka mojego chłopaka.
[DK]: (uśmiech) Jestem przekonany, iż wie pani, jak wygląda NIE TYLKO walizka pani chłopaka, ale jednocześnie mam pewność, że ta jest moja.
[DZ]: Pewnie ta druga jest pańska.
[DK]: Nie znam tamtej walizki.
[DZ]: To ja nie wiem.
[DK]: Niech pani mi pokaże tę walizkę, ja do niej zajrzę i sprawdzę.
[DZ]: Nie dam panu grzebać w walizce mojego chłopaka, niech pan do tej drugiej zajrzy.
[DK]: Mówiłem już, że nie znam tamtej walizki i nie zamierzam nikomu w walizkach grzebać. Chcę tylko odzyskać moją. Niech pani zajrzy.
[DZ]: Ale ja nie mogę, to walizka mojego chłopaka, nie moja.
Dziadek wpieniony machnął ręką, odszedł kilka kroków i czekał, co będzie dalej. Zjawił się wreszcie ów chłopak. Chciał włożyć portfel do walizki i wtedy...
[CH]: Ej, staruszku. Te ŚMIECI to nie moje. Co też pan mojej dziewczynie wciska? I gdzie jest w ogóle moja walizka?
Dziadek wskazał tę drugą walizkę - od samego początku miał rację.
[CH]: (podejrzliwie) Wydawało mi się, że stała bliżej.
[DK]: I pomyśleć, że żona mi, kur**, mówiła, że mam nie iść dzisiaj to sklepu. No to mam za swój upór!

supermarket

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (246)
zarchiwizowany

#9026

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia będzie o mym stryju Emilu, którego (żeby było krócej) będę tu nazywał po prostu Emilem. Informacją mniej istotną dla tego opowiadanka jest fakt, iż Emil jest kawalerem i mieszka z rodzicami. Natomiast ważniejsza kwestia - Emil choruje na serce, mimo to w autobusach czy tramwajach nigdy nie siada. Wierzy, że pośród tych wszystkich moherowych dziadków i babć są istoty rzeczywiście potrzebujące tego miejsca siedzącego.

Nie usiadł i tamtego dnia, chociaż źle się czuł. Niestety, jego słaby wygląd wywołał lawinę komentarzy ze strony siedzących (a jakże!) nieopodal wypacykowanych pań.

Pani 1: Zobacz, jaki pijak. Zatacza się jak świnia. Jaki wstyd!
Pani 2: Nie rozumiem, jak można takie coś wpuścić do autobusu.
P1: Nie wie pani, jak to jest? Kierowca też chce zarobić na biletach. Niedługo dziwki i narkomany (tak powiedziała!) będą tu się panoszyć!

W tym czasie Emil przytrzymał się pierwszego lepszego oparcia i kucnął. Wyglądał, jakby miał za moment zwymiotować.

Pani1: No zobacz, zaraz będzie rzygał. Jego żona nie ma z nim lekkiego życia. Ani do roboty takie, ani do łóżka.
Emil: (który od początku wszystko słyszał, teraz tylko ośmielił się wtrącić) Nie mam żony! I odczepi się pani ode mnie, przecież nikomu miejsca nie zajmuję!
Pani2: Nie dziwię się, że go zostawiła. Też bym alkoholika wyrzuciła z domu. Jezu, biedne jego dzieci!

Co się okazało? Emil ostatecznie zasłabł na dobre i trzeba było wezwać pogotowie. Paniusie zapewne stwierdziły, że udawał.

autobus

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (271)
zarchiwizowany

#8868

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja ciocia wraz ze swoją córką prowadzi drogerię. Pewnego dnia ciocia zauważyła, że po sklepie błąka się nastolatka. Niby oglądała perfumy, ale w rzeczywistości chodziła od ściany do ściany, co i raz wyciągając telefon z kieszeni. Dziewczyny już raz straciły kilka produktów przez takie "zagubione owieczki", toteż ciocia zwróciła się do niej z uprzejmym pytaniem:
- W czymś pomóc?
- Nie, nie, ja tylko tak.
- Co to znaczy, tylko tak?
- Czekam na kogoś. Na chłopaka.
- W moim sklepie?
- Tak, bo to jedyne miejsce w tym mieście, jakie on zna. Umówiliśmy się przez czat.
- Skoro tak, to proszę poczekać przed sklepem.
- Oj, mamo - wtrąciła kuzynka. - Niech poczeka, widać, że się stresuje.
- Mamo, mamo... a skąd wiesz, co toto myśli?
- Nie bądź złośliwa. A gdybym to była ja?
- TO BYM CIĘ NAJPIERW WYPIER*** ZE SKLEPU, A PÓŹNIEJ Z DOMU!
Ciocia nie przejęła się tym, że słyszą ją wszyscy klienci.

drogeria

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (173)