Profil użytkownika
Dominik
Zamieszcza historie od: | 22 czerwca 2011 - 15:42 |
Ostatnio: | 27 listopada 2024 - 23:26 |
- Historii na głównej: 50 z 51
- Punktów za historie: 26509
- Komentarzy: 848
- Punktów za komentarze: 6108
Kolega pracował za granicą jako kierowca autobusu.
Wsiadając pasażer mówi gdzie chce jechać, kierowca drukuje bilet z maszynki i inkasuje należność.
Wydarzyło się to w pierwszych tygodniach jego pracy, kiedy nie był jeszcze "mocny w gębie" ze względu na nowe warunki, nowy język, nowy kraj.
Pewnego razu wsiada pasażer mówi gdzie chce jechać, podaje pieniądze, kolega to widzi i drukuje bilet (drukowanie biletu odbywa się po przekazaniu pieniędzy), pasażer wyciąga go z maszynki i idzie dalej.
Gdzie tu piekielność? Otóż kolega zauważył, ze dostał monetę o dużo mniejszym nominale niż bilet kosztował. Wstydząc sie drzeć na cały autobus postanowił przypilnować pasażera przy wysiadaniu. Tak tez się stało, zatrzymuje pasażera i pokazuje mu jego monetę mówiąc, że za mało zapłacił. Na to pasażer potakuje, wyciąga mu z ręki monetę i wysiada.
Kolega został z opadem szczęki.
Wsiadając pasażer mówi gdzie chce jechać, kierowca drukuje bilet z maszynki i inkasuje należność.
Wydarzyło się to w pierwszych tygodniach jego pracy, kiedy nie był jeszcze "mocny w gębie" ze względu na nowe warunki, nowy język, nowy kraj.
Pewnego razu wsiada pasażer mówi gdzie chce jechać, podaje pieniądze, kolega to widzi i drukuje bilet (drukowanie biletu odbywa się po przekazaniu pieniędzy), pasażer wyciąga go z maszynki i idzie dalej.
Gdzie tu piekielność? Otóż kolega zauważył, ze dostał monetę o dużo mniejszym nominale niż bilet kosztował. Wstydząc sie drzeć na cały autobus postanowił przypilnować pasażera przy wysiadaniu. Tak tez się stało, zatrzymuje pasażera i pokazuje mu jego monetę mówiąc, że za mało zapłacił. Na to pasażer potakuje, wyciąga mu z ręki monetę i wysiada.
Kolega został z opadem szczęki.
Autobus za granicą
Ocena:
142
(210)
A tymczasem na drugim końcu świata.
Zostałem oddelegowany do wykonania pewnej pracy dla klienta w Brazylii. Jednak tutaj to nie tak łatwo ze wszystkim, na przykład muszę przejść badanie zdrowotne, bo brytyjski certyfikat dla nich nieważny jest.
Stawiam się w pewnej przychodni w Rio de Janeiro uzbrojony w książkę do czytania. Przydała się, bo w poczekalni odsiedziałem trzy godziny zanim miłe recepcjonistki dogadały się z moim opiekunem po co ja tam jestem.
W końcu dostaję się przed obliczem "Senhor Doutor" (Pana Doktora).
Niestety, mój portugalski składa się jedynie z kilku słów, a Pan Doktor nie włada po polsku, angielsku, rosyjsku i niemiecku.
Cóż było robić, zważył, zmierzył, sprawdził ciśnienie zrobił nieokreślony ruch rękami pytając: OK?
Na moje gromkie OK! przywalił swój stempelek na dokumencie: Jestem zdrowy!
Zostałem oddelegowany do wykonania pewnej pracy dla klienta w Brazylii. Jednak tutaj to nie tak łatwo ze wszystkim, na przykład muszę przejść badanie zdrowotne, bo brytyjski certyfikat dla nich nieważny jest.
Stawiam się w pewnej przychodni w Rio de Janeiro uzbrojony w książkę do czytania. Przydała się, bo w poczekalni odsiedziałem trzy godziny zanim miłe recepcjonistki dogadały się z moim opiekunem po co ja tam jestem.
W końcu dostaję się przed obliczem "Senhor Doutor" (Pana Doktora).
Niestety, mój portugalski składa się jedynie z kilku słów, a Pan Doktor nie włada po polsku, angielsku, rosyjsku i niemiecku.
Cóż było robić, zważył, zmierzył, sprawdził ciśnienie zrobił nieokreślony ruch rękami pytając: OK?
Na moje gromkie OK! przywalił swój stempelek na dokumencie: Jestem zdrowy!
zagranica
Ocena:
401
(557)
Przeczytałem ostatnio artykuł na temat dlaczego Polacy nie wracają zza granicy. Na emigracji będę teraz oglądał dziesiątą choinkę. Jest wiele powodów, ale może jeden: służba zdrowia, niech za przykład będzie mój ostatni przypadek wymagający pomocy.
Mieszkam w małym miasteczku na północno-wschodnim krańcu Szkocji. Trzy tygodnie temu głęboko rozciąłem sobie opuszek palca, krew leciała jak z zarzynanej świni więc żona mówi:
- Jedziemy do naszej przychodni.
W rejestracji pani wpisała co trzeba do komputera, usadziła w poczekalni i po 7 minutach wychodzi uśmiechnięta pielęgniarka zapraszając do gabinetu. Nikt nie woła "NASTĘPNY", ale właśnie zaprasza. Tak samo robią lekarze.
Po wejściu do gabinetu pielęgniarka czy lekarz obowiązkowo się przedstawia, pyta o poprawną wymowę nazwiska i zabiera się za oglądanie palca. Pokiwała głową, że faktycznie, bardzo głęboko i jeśli jej się nie uda pokleić rany to mnie wyśle do szpitala do Aberdeen na szycie (głównego miasta nieopodal).
Poczarowała trochę nad ranką i faktycznie ją zalepiła, na koniec powiedziała w łamanym polskim:
- Do widzenia, życzę zdrowia.
Z gabinetu wyszedłem z woreczkiem z plasterkami, tabletkami przeciwbólowymi i zaleceniem, żeby przyjść gdy będzie bolało lub krwawiło. Oczywiście za darmo.
A jak wygląda przyjęcie do szpitala? O tym też decyduje lekarz w przychodni. Jeśli sytuacja wymaga hospitalizacji dzwoni do szpitala i zgłasza sprawę, tam potwierdzają miejsce na oddziale i się jedzie do szpitala, gdzie czeka już łóżko i wydrukowana karta.
Mieszkam w małym miasteczku na północno-wschodnim krańcu Szkocji. Trzy tygodnie temu głęboko rozciąłem sobie opuszek palca, krew leciała jak z zarzynanej świni więc żona mówi:
- Jedziemy do naszej przychodni.
W rejestracji pani wpisała co trzeba do komputera, usadziła w poczekalni i po 7 minutach wychodzi uśmiechnięta pielęgniarka zapraszając do gabinetu. Nikt nie woła "NASTĘPNY", ale właśnie zaprasza. Tak samo robią lekarze.
Po wejściu do gabinetu pielęgniarka czy lekarz obowiązkowo się przedstawia, pyta o poprawną wymowę nazwiska i zabiera się za oglądanie palca. Pokiwała głową, że faktycznie, bardzo głęboko i jeśli jej się nie uda pokleić rany to mnie wyśle do szpitala do Aberdeen na szycie (głównego miasta nieopodal).
Poczarowała trochę nad ranką i faktycznie ją zalepiła, na koniec powiedziała w łamanym polskim:
- Do widzenia, życzę zdrowia.
Z gabinetu wyszedłem z woreczkiem z plasterkami, tabletkami przeciwbólowymi i zaleceniem, żeby przyjść gdy będzie bolało lub krwawiło. Oczywiście za darmo.
A jak wygląda przyjęcie do szpitala? O tym też decyduje lekarz w przychodni. Jeśli sytuacja wymaga hospitalizacji dzwoni do szpitala i zgłasza sprawę, tam potwierdzają miejsce na oddziale i się jedzie do szpitala, gdzie czeka już łóżko i wydrukowana karta.
Zagranica
Ocena:
473
(675)
Szkoła podstawowa w UK. Tam dzieci rozpoczynają naukę w wieku 5 lat. Na początku roku szkolnego przychodzi do szkoły policjant (umundurowany, ale bez spluwy jak to w UK) aby porozmawiać z pierwszakami o bezpieczeństwie a tu jedne dziecko (z polskiej rodziny, ale to nie ważne) zrywa się i ucieka w popłochu krzycząc rozpaczliwie.
Rodzice wezwani, mamusia z uśmiechem się tłumaczy:
- A bo gdy on nie chce jeść to go straszę, że przyjdzie policjant i go zamknie na tydzień w celi z głodnymi szczurami i pająkami.
Rodzice wezwani, mamusia z uśmiechem się tłumaczy:
- A bo gdy on nie chce jeść to go straszę, że przyjdzie policjant i go zamknie na tydzień w celi z głodnymi szczurami i pająkami.
Szkoła
Ocena:
651
(719)
Zdarzyło się to kiedy mieszkałem jeszcze w bloku, na ostatnim dziesiątym piętrze. Któregoś dnia wpada wracająca z pracy roztrzęsiona żona, mówiąc, że jak jechała windą to na windzie ktoś siedział, a kiedy z niej wychodziła to ten sam ktoś próbował ją obsikać; ponadto z góry dobiegało radosne rżenie na kilka głosów.
Poradziłem żonie, żeby nikomu nic nie mówiła, a ubrania i tak trzeba wyprać; a ja już coś na nich wymyślę.
Była to winda z lat 80, z metalowymi drzwiami z okienkiem, taka bez drzwi w środku. Na jazdę na windzie mógłbym oko przymknąć, w końcu kiedyś też się tak bawiłem, ale na obsikiwanie to już nie.
W obijanie mordy szczeniakom lat 12-14 nie chciało mi się bawić, więc zająłem się nimi trochę w inny sposób i to tak bardziej incognito.
Ściągnąłem windę na 10 piętro, w tym czasie schodząc piętro niżej. Kiedy jechała to przyuważyłem, że akurat ta ma pasażerów na dachu (mieliśmy dwie windy obok siebie), więc po zatrzymaniu na najwyższym piętrze odgiąłem górny róg drzwi na dziewiątym i pozostawiłem je tak podparte kapslem po piwie. Z zewnątrz nic nie było widać, trzeba było rękę wsunąć.
Wystarczyło to na przerwanie obwodu i unieruchomienie windy na ostatnim pietrze.
Co się potem działo - możecie przewidzieć, a obserwowałem to z radością jako jeden z gapiów zgromadzonych dookoła patrolu Policji, po których anonimowo "ktoś" przedzwonił, aby sytuacja się nie rozeszła. W każdym razie po kilku godzinach gdzieś tak koło 21, pasażerowie na gapę zostali wypuszczeni przez konserwatora, który przez cały czas przed rodzicami owych pociech roztaczał widoki mielonego mięsa z kością.
Konserwator doskonale wiedział co zaszło, ale też go bawiło długie poszukiwanie usterki, i na pytania wzburzonych rodziców jeżdżących pociech odparł:
- Tak, to kapsel styki zablokował, ale on tam musiał wpaść od wstrząsów, tak się czasem zdarza. I to zwłaszcza kiedy ktoś na windzie jedzie.
Poradziłem żonie, żeby nikomu nic nie mówiła, a ubrania i tak trzeba wyprać; a ja już coś na nich wymyślę.
Była to winda z lat 80, z metalowymi drzwiami z okienkiem, taka bez drzwi w środku. Na jazdę na windzie mógłbym oko przymknąć, w końcu kiedyś też się tak bawiłem, ale na obsikiwanie to już nie.
W obijanie mordy szczeniakom lat 12-14 nie chciało mi się bawić, więc zająłem się nimi trochę w inny sposób i to tak bardziej incognito.
Ściągnąłem windę na 10 piętro, w tym czasie schodząc piętro niżej. Kiedy jechała to przyuważyłem, że akurat ta ma pasażerów na dachu (mieliśmy dwie windy obok siebie), więc po zatrzymaniu na najwyższym piętrze odgiąłem górny róg drzwi na dziewiątym i pozostawiłem je tak podparte kapslem po piwie. Z zewnątrz nic nie było widać, trzeba było rękę wsunąć.
Wystarczyło to na przerwanie obwodu i unieruchomienie windy na ostatnim pietrze.
Co się potem działo - możecie przewidzieć, a obserwowałem to z radością jako jeden z gapiów zgromadzonych dookoła patrolu Policji, po których anonimowo "ktoś" przedzwonił, aby sytuacja się nie rozeszła. W każdym razie po kilku godzinach gdzieś tak koło 21, pasażerowie na gapę zostali wypuszczeni przez konserwatora, który przez cały czas przed rodzicami owych pociech roztaczał widoki mielonego mięsa z kością.
Konserwator doskonale wiedział co zaszło, ale też go bawiło długie poszukiwanie usterki, i na pytania wzburzonych rodziców jeżdżących pociech odparł:
- Tak, to kapsel styki zablokował, ale on tam musiał wpaść od wstrząsów, tak się czasem zdarza. I to zwłaszcza kiedy ktoś na windzie jedzie.
Winda w bloku
Ocena:
945
(1021)
Dwa bloki naprzeciwko siebie - każdy ponad 100 mieszkań, ja w wieku około-pełnoletnim.
Wsiadam kiedyś z mamą do windy i jeszcze się wepchała jedna starsza sąsiadka. I zaczyna nawijać:
- A pani to już z tych wakacji wróciła? Bo pani syn sam w domu był przez tydzień, ale wie pani co? Żaluzje zaciągał i nic nie było widać co robi!
Wsiadam kiedyś z mamą do windy i jeszcze się wepchała jedna starsza sąsiadka. I zaczyna nawijać:
- A pani to już z tych wakacji wróciła? Bo pani syn sam w domu był przez tydzień, ale wie pani co? Żaluzje zaciągał i nic nie było widać co robi!
Blokowisko
Ocena:
827
(907)
Do znajomego teściowa przyjechała z wizytą na kilka dni odwiedzić wnuki za granicą.
Przy którymś obiedzie mówi:
- Wiecie co, ja to mam niesamowitą ochotę na pierogi. Już się nie mogę doczekać, zrobię sobie jak tylko do domu wrócę, bo tutaj nie chce mi się robić też dla was.
Przy którymś obiedzie mówi:
- Wiecie co, ja to mam niesamowitą ochotę na pierogi. Już się nie mogę doczekać, zrobię sobie jak tylko do domu wrócę, bo tutaj nie chce mi się robić też dla was.
Teściowa z wizytą
Ocena:
602
(752)
Idą święta. Przypominała mi się sytuacja z roku 1985.
Aby wczuć się w tamte czasy, potrzebne jest pewne wprowadzenie. Sklepy w tym czasie nie były dobrze zaopatrzone, trudno było o jakikolwiek sensowny prezent na święta. Na tym tle wyróżniały się sklepy sieci PEWEX. Pozytywnie się wyróżniały dostępnością towaru luksusowego; negatywnie wyróżniały się cenami za te towary podane w dolarach amerykańskich.
Do mojej mamy przyszła się wyżalić jej znajoma, cała zapłakana. Odkładała cały rok pieniądze na świąteczny prezent dla dzieci, chciała im kupić komputer - zdaje się Atari.
W PEWEXie kolejka, tłumy ludzi, znajoma kupuje. Płaci, dostaje paczkę, kładzie ją koło siebie na podłodze, bierze resztę i rachunek, sięga po paczuszkę z komputerem, której już tam nie było.
Złodzieja nie złapano.
Aby wczuć się w tamte czasy, potrzebne jest pewne wprowadzenie. Sklepy w tym czasie nie były dobrze zaopatrzone, trudno było o jakikolwiek sensowny prezent na święta. Na tym tle wyróżniały się sklepy sieci PEWEX. Pozytywnie się wyróżniały dostępnością towaru luksusowego; negatywnie wyróżniały się cenami za te towary podane w dolarach amerykańskich.
Do mojej mamy przyszła się wyżalić jej znajoma, cała zapłakana. Odkładała cały rok pieniądze na świąteczny prezent dla dzieci, chciała im kupić komputer - zdaje się Atari.
W PEWEXie kolejka, tłumy ludzi, znajoma kupuje. Płaci, dostaje paczkę, kładzie ją koło siebie na podłodze, bierze resztę i rachunek, sięga po paczuszkę z komputerem, której już tam nie było.
Złodzieja nie złapano.
PRL
Ocena:
680
(780)
Sprzątanie po psie - rzecz ostatnio bardzo nagłaśniana.
Nie sprzątniesz - dostaniesz 50 zł mandatu.
Ale uwaga - sprzątniesz możesz dostać 500 zł mandatu. Wystarczy że worek z kupą wrzuci się do kosza na śmieci, a powinno do specjalnych zbiorników na psie nieczystości.
Ale co robić gdy takich zbiorników w mieście nie ma?
Nie sprzątniesz - dostaniesz 50 zł mandatu.
Ale uwaga - sprzątniesz możesz dostać 500 zł mandatu. Wystarczy że worek z kupą wrzuci się do kosza na śmieci, a powinno do specjalnych zbiorników na psie nieczystości.
Ale co robić gdy takich zbiorników w mieście nie ma?
Miejscowość w naszym kraju.
Ocena:
585
(689)
Wczoraj mój syn oglądał film o płonącym facecie jeżdżącym na płonącym motocyklu. Pierwsze sceny filmu rozpoczynały się w miejscu określonym jako EUROPA WSCHODNIA. Przypomniała mi się sytuacja z bardzo zamierzchłej przeszłości.
Był to rok 1994. Żona bardzo dobrze znała język angielski, więc bardzo często proszono ją (a przy okazji i mnie) o opiekę nad grupami obcokrajowców - najczęściej amerykanów. Ja już wtedy zarabiałem całkiem dobre pieniądze w IT, więc się podejmowaliśmy tego w tak zwanym "czynie społecznym".
1. Jedna grupa zakwaterowana u nas pooglądała co mamy w domu: samochód (stare FSO 125p), pralka, lodówka, kuchenka mikrofalowa, telewizor na pilota, i jedyna nowość: komputer typu PC z drukarką (potrzebny mi do pracy). Pooglądali i powiedzieli: A myśleliśmy, że wy jesteście biedni.
2. Inną grupę znowu cały dzień woziłem po regionie. Pod koniec dnia przywiozłem ich do domu na nocleg i szef grupy pokazuje mi $1 i chce ten banknot wręczać. Ja się wkurzyłem wyszedłem na chwilę i wróciłem mu pokazać $100. W tym czasie za dolara można w Polsce było kupić ze dwa litry benzyny.
3. Gościliśmy kiedyś jednego "nawiedzonego" jak go nazwałem. Ten to chciał się odwdzięczyć buteleczką lekarstw, podobno na wszytko, na gorączkę, dobre dla dzieci. Odruchowo spojrzałem na datę ważności: BEST BEFORE: 10.10.1991. Pokazałem mu to i wywaliłem do kosza. Powiedział:
- Co robisz?
- Przecież nie będę się truć - ja na to.
- No wiesz, nam, Amerykanom mogłoby to zaszkodzić, ale wam? Jesteście w końcu z EUROPY WSCHODNIEJ!
Był to rok 1994. Żona bardzo dobrze znała język angielski, więc bardzo często proszono ją (a przy okazji i mnie) o opiekę nad grupami obcokrajowców - najczęściej amerykanów. Ja już wtedy zarabiałem całkiem dobre pieniądze w IT, więc się podejmowaliśmy tego w tak zwanym "czynie społecznym".
1. Jedna grupa zakwaterowana u nas pooglądała co mamy w domu: samochód (stare FSO 125p), pralka, lodówka, kuchenka mikrofalowa, telewizor na pilota, i jedyna nowość: komputer typu PC z drukarką (potrzebny mi do pracy). Pooglądali i powiedzieli: A myśleliśmy, że wy jesteście biedni.
2. Inną grupę znowu cały dzień woziłem po regionie. Pod koniec dnia przywiozłem ich do domu na nocleg i szef grupy pokazuje mi $1 i chce ten banknot wręczać. Ja się wkurzyłem wyszedłem na chwilę i wróciłem mu pokazać $100. W tym czasie za dolara można w Polsce było kupić ze dwa litry benzyny.
3. Gościliśmy kiedyś jednego "nawiedzonego" jak go nazwałem. Ten to chciał się odwdzięczyć buteleczką lekarstw, podobno na wszytko, na gorączkę, dobre dla dzieci. Odruchowo spojrzałem na datę ważności: BEST BEFORE: 10.10.1991. Pokazałem mu to i wywaliłem do kosza. Powiedział:
- Co robisz?
- Przecież nie będę się truć - ja na to.
- No wiesz, nam, Amerykanom mogłoby to zaszkodzić, ale wam? Jesteście w końcu z EUROPY WSCHODNIEJ!
Goście z zagranicy
Ocena:
809
(921)
‹ pierwsza < 1 2 3 4 5 6 > ostatnia ›