Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

HuckOris

Zamieszcza historie od: 17 marca 2011 - 21:05
Ostatnio: 23 czerwca 2021 - 10:34
  • Historii na głównej: 13 z 19
  • Punktów za historie: 12061
  • Komentarzy: 95
  • Punktów za komentarze: 782
 
zarchiwizowany

#22177

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na dzień dobry biję się w pierś...
Swojego czasu na piekielnych przeczytałam historię o kibolach. Uśmiałam się do łez i tak mi ona zapadła w pamięć iż popełniłam "plagiat". A było to tak;
Z przyczyn nie mających związku z tą historią, ja i moi współlokatorzy rozwiązaliśmy umowę z właścicielką zajmowanego przez nas lokum. Do końca "wypowiedzenia" zostało jeszcze trochę czasu, więc mieliśmy kilka pielgrzymek oglądających. W ostatnich dniach odwiedziło nas kilku chłopaków, którym mieszkanie spodobało się i na pniu podpisali umowę z właścicielką. Nie rozmawialiśmy z nimi, nie odzywaliśmy się ani słówkiem, cały czas zajęci pakowaniem naszych rzeczy, do momentu gdy jeden z chłopaków(nowych) zapytał;
-Jakie są tu kluby na osiedlu i w okolicy?
Właścicielka na to;
-No dwie ulice macie bar, ale przecież na dole jest sklep...Taniej będzie...
-Nie, nie, nie...Pytałem o kluby piłkarskie.
Zanim pomyślałam, wypaliłam;
-Czy to ważne? I tak warto znać jedno zdanie łączące wszystkich!
-???
-J*EBAĆ PZPN!
Właścicielka z miłej i spokojnej kobiety w tym momencie zamieniła się w istną jędzę. Zaczęła na mnie krzyczeć i wrzeszczeć na temat mojego języka, zachowania, wygłaszać dziwne zdania i opinie na mój temat, że niby jak za pierwszym razem mnie zobaczyła to wiedziała że jestem "samo zło" i takie tam blalalalala. Moim współlokatorzy ukryli mnie w jednym z pokoi i przepraszali babsko za mnie. A ja chciałam tylko dobrze dla tego chłopaka i jego kumpli!!

Dlaczego teraz o tym piszę, mimo iż to było w wakacje zeszłego roku? Bo wczoraj na imprezie ten chłopak się do mnie przyznał(nie mam pamięci do twarzy i do imion) i dziękował za "PIEKIELNĄ"(powinnam napisać dobrą, ale to przecież piekielni poradzili=P!!) radę!! Okazało się, że niedługo po wprowadzeniu się zaczepiła go jakaś banda kiboli/dresiarzy. Dzięki Wam ocalił skórę, kurtkę i komórę.

Blokowisko krk

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (279)
zarchiwizowany

#21241

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ojciec mojego ojca jest bardzo trudnym człowiekiem. Na każdym kroku wtrąca się w życie każdego członka rodziny, z tym, że potomstwo+mąż siostry mojego ojca, znaczy się ciotki B. zawsze jest cacy, a MY jesteśmy be. Cóż, natura=). Mnie to ani ziębi ani grzeje, ale dopiero po pewnym wydarzeniu. Dziadek od zawsze mnie tępił, bo na bakier (jestem)byłam(i będę) z dyscypliną, czego jako wojskowy nienawidził. Ot pierdoły...Bo miałam za długie włosy, potem za krótkie (a że są w sam raz...No jakoś mi to "umkło"), bo wrzeszczałam, bo siedziałam za cicho..."Cokolwiek" powodowało głupie i dokuczliwe komentarze,oraz uszczypliwe słowa. Oboje robiliśmy się coraz starsi, tyle że mnie pienienie się dziadka przestawało tykać, a jego mocno wpieniał mój tumiwisizm=).
W tym miejscu zaznaczam iż
NIGDY NICZEGO NIE ROBIŁAM SPECJALNIE!!
W końcu przestałam utrzymywać z nim kontakty. Pewnego razu "niechcący" odebrałam stacjonarny, który wydzwaniał w domku jak oszalały, a nikogo poza mną nie było. Miałam wątpliwą przyjemność zamienić parę słów z dziadkiem, zanim nie trafiliśmy na stare tory...
[D] Masz już chłopaka??
"O żesz kur...czaki!! Jak powiem, że nie, to będzie gadanie o moim wieku, o DACIE WAŻNOŚCI (tak, takich słów używał), że wstyd przynoszę rodzinie itp, itd. Jak powiem że tak, to będzie gadanie pt; jak ja tak mogę, że za młoda jestem, że seks mi tylko w głowie, że wstydu rodzinie narobię... I tak źle i tak kijowo.
Mocno główkowałam jak dyplomatycznie przekazać wiadomość o "utracie zasięgu", gdy padły słowa;
[D] Kto by cię chciał?
Dyplomacja poszła...na spacer.
[J] A wiesz dziadek? Jednak ktoś chce...
[D] Niby kto? Jak się nazywa?
[J] Patrycja. Wiesz dziadku, wstydu nie przyniosę, bo i hajtnąć się mogę, a nawet jeżeli nie, to w ciążę i tak nie zajdę...
Nie miałam takiego zamiaru, nie chciałam nikogo urazić, nie planowałam tego, ale zrobiłabym to jeszcze raz, bo spokój jaki teraz mam jest...No po prostu bezcenny!! Reszta rodzinki( ta cacy też) nadal jest w ten czy inny sposób "maglowana". Mnie o plany na przyszłość już nie pyta.

rodzina ach rodzina...

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (286)

#20244

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybrałam się do pewnej apteki w centrum Krakowa, która kusiła wielkimi literami, iż specyfiki są sprzedawane w tym miejscu za grosze. Potrzebowałam zrealizować pewną receptę, więc stanęłam w kolejce, nie krótkiej. W ciągu kilku minut, za moimi plecami, kolejka się powiększała, ale przede mną nie chciała topnieć. W końcu ludziska się ruszyli do przodu.
Wtem dało się słyszeć opryskliwe krzyki, potem wrzaski i niewybredne epitety. Jak reszta zgromadzonych, spoglądałam z zaciekawieniem, któż to podniósł ciśnienie aptekarce...
Zobaczyłam nastolatkę, ot taką zwykłą.

[A] Puszczać ci się zachciało?! Gówniaro! ABORCJA to grzech!! - I w tym tonie aptekarka wrzeszczała jeszcze chwilę.
Wszyscy ludkowie zrobili oczy jak 5 zeta(ze mną na czele) i spoglądamy na siebie.
Nastolatka zwinnie "wepchnęła" rękę przez okienko i wyrwała karteczkę z ręki pani magister.
[N] Antykoncepcja to nie aborcja, kretynko!!
Po czym opuściła pomieszczenie.
Postałam jeszcze sekundkę i stwierdziłam iż nie zrealizuję tu mojej recepty. Opuściłam kolejkę... Razem z innymi kobietami.
Zamiast antykoncepcji dostałam antyreklamę, i to całkiem gratis.

usługi bardzo dziwne

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 743 (839)
zarchiwizowany

#15359

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedy byłam małą dziewczynką, jeździłam z całą rodzinką, w góry, do dziadków. Ojciec mojej mamy, gospodarz surowy acz sprawiedliwy, miał psa, którego trzymał w klatce odkąd pamiętam. Powód był prosty; zwierze było bardzo agresywne. Kiedy było uwiązane przy budzie, potrafiło się zerwać, dopaść owcy by ją zadusić, poprzegryzać wszystkie kury, a nawet rzucić się na człowieka. Dziadek nie pozwolił go uśpić, bo dla niego był członkiem rodziny, "niegrzecznym", ale członkiem.
"Bydle", jak pieszczotliwie nazywali go domownicy, był wielkości cielaka, bardzo kudłaty, szarej maści i siedział już w klatce kilka ładnych lat, nie pokorniejąc ani na jotę. Karmienie go groziło kalectwem(miskę z żarciem podsuwano na specjalnej desce), ba! Samo zbliżenie w pobliże klatki było czymś niebezpiecznym.
Pewnego razu, podczas wakacji spędzanych u dziadków, przyjechała siostra mamy, ze swoimi pociechami, by pomóc w sianokosach. Babcia została ugotować obiad, a reszta wyruszyła w pole. Praca szła gładko, choć męcząco, udało się ją jednak skończyć koło wieczora. Zaczęliśmy się zbierać, gdy okazało się że nie ma najmłodszej, Agi 4-5latki. Może schowała się w/za którąś kopą siana? Poszukiwania nie przynosiły rezultatów, więc dziadek poszedł do domu, by sprawdzić czy dziecka nie ma.
Gdy dotarł na miejsce, jego uwagę przykuł dziwny dźwięk dobiegający z klatki "Bydlaka". Senior mówił potem, że o mały włos nie padł na zawał na widok Agi, która siedziała w klatce i czesała krwiożercze zwierze w warkoczyki, wesoło przy tym podśpiewując.
Cały zdrętwiały i przerażony, powoli zaczął zbliżać się do legowiska psa i nawoływać szeptem brzdąca. Gdy Aga w końcu zauważyła dziadka, uśmiechnęła się i z głośnym "Dziaaaaadek!!"pobiegła w prost w ramiona staruszka. Ten łapiąc ją jedną ręką, drugą zatrzasnął drzwi od "domu" psa. Najgorszym o czym pomyślał dziadek to że ktoś/coś spłoszy kudłacza nagłym hałasem i do końca życia nie będzie mógł wybaczyć sobie tragedii jaka wtedy by się wydarzyła.
Pies natomiast, nie ruszył się z miejsca, tylko skierował oczy na swego właściciela i zaskomlał cicho.
Po kilkunastu dniach, "najlepszy przyjaciel człowieka" po prostu się nie obudził.
Przodek mój sędziwy skwitował to bardzo pięknie;
-Nawet największy bydlak potrafi się zmienić, by nie być sam na koniec. To tylko my nie chcemy tego widzieć...

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 293 (345)

#14445

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W pewne wakacje, załapałam się do małego sklepu spożywczego jako ekspedientka. Perypetii co niemiara, i do łez i do wku*** też=).
Któregoś razu, po comiesięcznej inwentaryzacji, oskarżono mnie o kradzież 1000zł, co najgorsze, nie wprost, lecz półsłówkami, niedomówieniami i insynuacjami. Pieniędzy, towaru, ani innych dóbr do mnie nienależących, NIE przywłaszczyłam. Kierowniczka, jednocześnie właścicielka przybytku, rzuciła mi segregator z hasłem "masz!SZUKAJ!", nic nie tłumacząc, czy faktycznie brakuje pieniędzy, czy towaru(ważne). Nie zamieniła ze mną słowa w celu wyjaśnienia/pomocy, lecz z góry założyła że to moja wina. Cóż było mi robić?? Ślęczałam nad papierzyskami kilka godzin i byłam coraz bardziej załamana, a co było dla mnie najtragiczniejsze, zaczęłam wątpić w swoją uczciwość, bo jak mogło to wyparować?? Może coś źle policzyłam? Może źle dostawę przyjęłam? Może...Od tego "może" o mało świra nie dostałam. Zdenerwowana i zamotana w makulaturze, doznałam nagłego olśnienia! Znalazłam odpowiednie papiery i wykonałam jeden jedyny telefon. Po chwili rozmowy, udałam się do kierowniczki czując budzącą się nadzieję na oczyszczenie mnie z podłych pomówień.

[J]Znalazłam!!
[K/W]Co?
[J]Tego tysiaka!
[K/W]Gdzie?!
[J]Zadzwoniłam do do firmy X(nasz dostawca) i wiem ze na początku zeszłego miesiąca były płacone faktury...
[K/W]GDZIE DZWONIŁAŚ?! KTO CI POZWOLIŁ?! MIAŁAŚ TYLKO ZLICZYĆ FAKTURY
TAK JAK CI KAZAŁAM!! CZY TY KU*WA NIE POTRAFISZ WYKONAĆ PROSTEGO POLECENIA?!
Ja totalnie zszokowana, WTF??
[J]Przecież miałam SZUKAĆ...
[K/W]W FAKTURACH!!
[J]No przecież to są faktury! Zapłacone!
[K/W]A SĄ W SEGREGATORZE??

Osłupienie w tym momencie to mało powiedziane, ale że nie wiem jak inaczej to określić, niech zostanie. Kierowniczka dalej nadawała decybelami o moim ilorazie inteligencji, nieposłuszeństwie, zaczęła wyzywać... Z kolejnym jej słowem w całym tym potoku, mój stan, pomieszanie strachu, szoku, niedowierzania(??), ustępowało coraz szybciej wściekłości, bo może i pracuję dla niej, ale jakim prawem zachowuje się wobec mnie właśnie w taki sposób?! Czym sobie na to zasłużyłam? Za nic nie mogłam pojąć czym zawiniłam.
Jej mąż, który stał za ladą i obsługiwał, zdołał tylko wtrącić by była ciszej, bo klientów płoszy.
Moje nerwy sięgnęły zenitu. Wybuchnęłam.

[J]NIECH PANI NA MNIE NIE WRZESZCZY!! ZNALAZŁAM PIENIĄDZE! FAKTURY NA SUMĘ "TAKĄ I TAKĄ" I TOWAR, NA SUMĘ "TAKĄ I TAKĄ", KTÓRY PANI ZWRÓCIŁA, BO SIĘ PANI NIE SPODOBAŁ! DLACZEGO NIE MA TYCH FAKTUR W NA MIEJSCU?!! DLACZEGO NIE JEST TO UWZGLĘDNIONE?!! ZAPOMNIAŁA PANI CZY POMINĘŁA, H*J MNIE TO OBCHODZI! TO NIE JA JESTEM TU NIEKOMPETENTNA!
Trzasnęłam jej na biurko papierami, oparłam ręce na biodra, by nie widziała jak mi się trzęsą, i czekałam na dalszy ciąg kłótni, bo nie miałam zamiaru ustąpić.
[K/W]Wyjdź.
Wyszłam jak stałam. A nie... Torebkę zabrałam jeszcze.
Następnego dnia złożyłam wypowiedzenie.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 704 (768)

#13342

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam kiedyś jako recepcjonistka. Ruch za dnia był dość spory, ale wieczorami wszystko zamierało. Podczas jednej ze zmian, umilałam sobie czas rozwiązywaniem krzyżówek. Zamyślona, przeczytałam kolejne hasło; osoba o lepkich rękach.
W tym momencie zadzwonił telefon i zamiast powiedzieć odpowiednią formułkę walnęłam;
- Kleptoman, słucham?
Zaliczyłam facepalm i chciałam się poprawić, ale usłyszałam:
- A to nie, to ja podziękuję...

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 789 (849)

#13370

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W pewne wakacje, załapałam się do małego sklepu spożywczego jako ekspedientka. Pod koniec zmiany, czyli koło godziny 21, pojawiły się przede mną dwie dziewczyny plastik-fantastik. Coś mnie tknęło.
[J] Co podać?
[D1] Malboro lighty i dwa tyskie.
[J] Dowód poproszę.
[D2] Ale ona zgubiła! No weź się nie wygłupiaj!
Przejście na ty zniosłam, ale ściemy już nie.
[J] Sorry dziewczyny, ale bez dowodu nie sprzedam.
[D1] Ale my mam 18!
[J] Chyba razem wzięte.
[D2] No weź...
W tym momencie wyszła, z zaplecza, moja kierowniczka i właścicielka sklepu.
[K/W] No co wyprawiasz! Sprzedaj im!
[J] Nie ma mowy! Potem będzie moja wina!
[K/W] Głupia! Ty w ich wieku jarałaś jak smok!
[J] Ale ja nikomu kłopotów nie narobiłam!! Jak pani chce to niech pani sprzeda!
Kierowniczka podała papierosy i browar, zainkasowała należność.
[K/W] Takie trudne? Następnym razem nie będę tolerowała twojego pyskowania!
Dziewczyny, zadowolone, na odchodne pokazały mi język, a ja wściekła i obrażona, poszłam zapalić na tyły. Odpalam fajkę, a mym oczom ukazała się kobieta, która wzięła od dziewczyn paragon, paczkę, puszki i telefon, po czym ruszyła do sklepu. Niewiele myśląc rzuciłam papierosa i wpadłam do sklepu z krzykiem;
[J] Pani kierownik! Pani zamyka!!
Nie zdążyłam. Kontrola nałożyła na właścicielkę dość wysoką karę i odebrała licencję na alkohol i tytoń. Szanowna pani kierownik na zakończenie mnie jeszcze dobiła;
- Nie mogłaś powiedzieć?!!
No faktycznie! Nie mówiłam zbyt głośno i dobitnie.

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1049 (1121)

#10257

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowieści szpitalne.
W czasie gdy pracowałam jako kelnerka, w jednej z restauracji znanej sieci, dostałam nagłych bóli podbrzusza. Z minuty na minutę ból był coraz większy, więc zeszłam ze zmiany poprosić kierowniczkę o tabletki przeciwbólowe. Po połknięciu 7 ibupromów sytuacja się tylko pogarszała, więc zapytałam, czy możliwe jest bym została zwolniona tego dnia do domu. Kierowniczka była "świeża", więc zadzwoniła do głównego kierownika restauracji. Ten w opryskliwych słowach (głośno mówił, więc doskonale było słychać) powiedział, że udaję i na pewno mi przejdzie, po czym się rozłączył.

Przewidywania kierownika się nie sprawdziły, ba! Zemdlałam w damskiej szatni i dopiero wtedy, przestraszona kierowniczka powiedziała, że mam jechać do szpitala, bo woli wziąć na siebie gniew szefa, niż odpowiedzialność za moją krzywdę. Naiwnie wierząc, że to "tylko" paskudniejszy pierwszy dzień okresu, pojechałam taksówką do przychodni blisko mojego miejsca zamieszkania. Byłam pewna, że lekarz pogłaszcze mnie po główce, da kolejny, ale mocniejszy środek przeciwbólowy i pośle do domu.

Niestety, pani doktor tylko mnie dotknęła i postawiła diagnozę; zapalenie wyrostka, natychmiastowy zabieg operacyjny. Wezwała karetkę, która przewiozła mnie do szpitala na badania, by potwierdzić diagnozę. I tu zaczął się dla mnie prawdziwy horror.

Cała zbolała, przestraszona tym co się dzieje jak i wizją rozkrojenia mnie, chciałam powiadomić rodzinę o mojej sytuacji, więc wyciągnęłam telefon, na widok którego pielęgniarz siedzący w rejestracji dostał piany i w "niekulturalny" sposób oznajmił, że chyba jestem osobą dorosłą z punktu prawa (19lat) i odpowiadam sama za siebie więc żadnego dzwonienia, bo to szpital, a nie burdel! Po tych słowach wziął ode mnie książeczkę, popytał, popytał (cały czas w ten sam chamski sposób), spojrzał na mnie po czym wypalił, do tej pory nie mam pojęcia dlaczego;
- Jesteś pijana!! Won!
Ja oniemiała, dostałam wytrzeszczu oczu.
- Panie!! Ja od 14 nic w ustach nie miałam! (było koło 23!!)
- Co ty pieprzysz?! Przecież widać, że nachlana jesteś!
Zagotowało się we mnie na to oskarżenie i fakt nagłego przejścia na "ty". Jestem osobą wyszczekaną i nerwową, więc niewiele myśląc odparłam:
- Dostałeś pan kiedyś w jaja?! Więc se pan wyobraź, że mnie boli 10 razy mocniej! - Wzięłam oddech, po czym zanim mi zdążył odpowiedzieć dodałam. - Widać, że nie masz pan pojęcia o czym mówię, bo najpierw jaja trzeba mieć, a teraz do ciężkiej cholery, zrób pan coś za nim mi to cholerstwo pęknie!!

Burak recepcyjny zawołał pielęgniarkę. Ta zaprowadziła mnie za parawan, rozkazała ściągnąć bluzę i nim się zorientowałam, wbiła mi wenflon w zgięcie łokcia, podłączyła kroplówkę i wyszła. Leżę znerwicowana, przestraszona, nagle ostro szarpnięta zasłonka ukazuje mi owego paskudnego pielęgniarza, który położył na stoliczku kubeczek i powiedział:
- Szczaj.
Przez głowę przeleciały mi wszystkie znane zwroty łacińskie w różnych kombinacjach, ale stwierdziłam, że nie zniżę się do jego poziomu. Ściągnęłam kroplówkę, bo stojak nie miał kółek, poszłam do toalety, zrobiłam co trzeba i wróciłam na miejsce. Ledwie weszłam za parawan, jak zaczęła krzyczeć na mnie pielęgniarka od przeklętego wenflonu, że po co wstaję, co ja wyrabiam, itp, itd. Miałam ogromną ochotę wyrwać to paskudztwo i wyjść stamtąd jak najszybciej. Spojrzałam na pigułę zagryzając zęby i mordując ją wzrokiem, więc pośpiesznie wyszła. Po jakimś czasie dostałam wyniki i poinformowano mnie, że karetka zawiezie mnie do kolejnego szpitala, na operację "bo to jednak wyrostek". Na odchodne usłyszałam pielęgniarza:
- I się kultury gówniaro naucz!
- Gówniary poszukaj se w domu! Do łopaty jak ci się zawód nie podoba!
Wsiadłam do karetki i analizując to co mnie spotkało rozpłakałam się. Czułam się upokorzona i bezradna, zostałam zmieszana z błotem i sponiewierana, tylko dlatego, że udałam się po pomoc, tam gdzie powinni jej udzielać ludzie z powołania, a nie pracujący za karę.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 803 (903)
zarchiwizowany

#9379

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Świadkiem tej historii byłam dzisiaj,kiedy wracałam z dworca PKS w Krakowie do domku.Jechałam autobusem,który nie był zatłoczony,lecz kilka osób stało,mimo wolnych miejsc siedzących.Na którymś przystanku, wśród wsiadających,znalazła się starsza pani,która nie popatrzywszy na wolne miejsca,od razu zaatakowała chłopaka,który siedział zaraz koło drzwi.Zaczęła go wyzywać,opowiadać o jego braku kultury,itp,itd.Chłopak był spokojny do czasu,gdy starsza pani nie zaczęła ubliżać jego matce i jak ona go wychowała.
-Ty stara,śmierdząca szmato!!-wydarł się gwałtownie wstając.-Stul ryj jeżeli chcesz mieć jeszcze całą sztuczną szczene!!K**wa!!Pier***ony moherze!!Ty je**na kupo gó*na!!Co ty sobie myślisz??!Że jak jesteś starym grzybem to ci wszystko wolno?!!GÓ*NO K**WA!!GÓ*NO!!Twoja córka to k**wa,twój stary na pewno pier***ił ją jaki i inne babsztyle!!I na pewno wszyscy od ciebie spi*****li,bo kto by chciał wytrzymać z taką zje**ną jędzą jak ty??!
Zamilkł,a wszyscy pasażerowie zamarli.Nikt się nie odezwał.Na to chłopak rzekł;
-I jak się pani czuje?Chyba dokładnie tak samo jak ja przed chwilą.Teraz może pani ponarzekać na moją kulturę.-po czym wysiadł.
Kobieta stała zszokowana,jak cała reszta autobusu.Chyba nikt nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą się stało.Ja na pewno.

Mimo całego niesmaku(nie przychodzi mi teraz żadne inne słowo)jakoś nie współczuję tej kobiecie.

P.S Proszę darować sobie wszelkie komenty typu;blędy ort.gramat.składniowe i co tam jeszcze.Emocje zrobiły w tym momencie swoje.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 270 (332)