Profil użytkownika
Iksowate
Zamieszcza historie od: | 28 maja 2017 - 10:34 |
Ostatnio: | 29 czerwca 2018 - 1:42 |
- Historii na głównej: 15 z 27
- Punktów za historie: 1796
- Komentarzy: 76
- Punktów za komentarze: 223
Zamieszcza historie od: | 28 maja 2017 - 10:34 |
Ostatnio: | 29 czerwca 2018 - 1:42 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@bazienka: nie jest przykre. Jest prawdziwe. Anka jako osoba mieszkająca 'na miejscu' z samochodem jest traktowana inaczej niż np ja, też na miejscu, ale nie zmotoryzowana. Jakie to ma znaczenie? A no takie, że Mama jest osobą schorowana i nie ma siły na tarabanienie się autobusem. Ale też nie wytkunaczysz Mamie, że Anki psim obowiązkiem jest wozenie własnej matki do lekarza. Znacznie łatwiej ance wozić na zakupy kobietę, dla której nasz stary zostawił rodzinę. Cóż. Jak pisałam tu: http://piekielni.pl/80588 Anka jest ciężka do życia i sama sobie szkodzi.
@Iceman1973: mam kota własnoręcznie wychowanego kota. zupełnie nieagresywne, przyjazne zwierzę. Twoja teoria jest inwalida.
@Iras: co robimy w sytuacji kiedy ja (osoba z ograniczonym zaufaniem do psów) przebywam zabawę w momencie, kiedy pies zaczyna warczec i klapac zębami, a jego pani q tym samym momencie kontynuuje zabawę? Czyż zabawa nie jest nagroda? I nie. Odpowiedzialność spoczywa tylko na ance. Bo jak było wcześniej powiedziane (tafnie odgadniete) jesteśmy współlokatorkami z tych samych rodziców. Nic więcej. Na szczęście ;p
@Lostsoul: faktycznie. Przez pierwszy rok bytnosci psa uczyłam się w LO, a popołudniami uczestniczyłam w dodatkowych zajęciach plus robiłam prawo jazdy. Kolejny rok to była matura. Lubię zwierzaki, ale 1. Nie miałam nigdy psa (tak jak Anka), dlatego przez głowe by mi nigdy nie przeszło wziąć dużego psa, prędzej małego. 2. Czas. Nigdy nie miałam go w nadmiarze, acz uwielbiam zwierzęta. Dlatego mam kota, a nie małego psa. Świetnie wychowanego ;)
@fenek: długi psi język. Odkryłam ten talent jak dobraĺ się do kociej miski
@Lostsoul: rozważalam jakąś anonimową skargę, bo pies jest glosny. W nocy czasem siedzi w kącie i szczeka. Aczkolwiek jestem w domu raz na jakiś czas i wyglada na to, że straszak w postaci gazu działa. Pies jest zamykany w pokoju, do którego wchodzic nie musze i nawet nie bardzo chce. A za kilka miesięcy i tak sie wyprowadzam, mama już dawno to zrobiła. Ilość tylko będziemy czekać aż Atos któregoś pięknego dnia zeżre siostre ;).
@mijanou: dobro psa jakoś mniej mnie obchodzi niż moich kończyn. Naprawdę lubię swoje palce :). Jeśli chodzi o 'wlaczenie się w wychowanie' to, jak wspomniałam w komentarzu wyżej, zrobiłam co mogłam, ale moje wysiłki spełzły na niczym, bo były niweczone przez siostrę. Zajmowanie sie tym psem nie jest moim obowiazkiem tylko dobta wola, która sie wyczerpała. To tak jakbyś ty miał obowiązek zajmować sie psem sąsiada.
@mabmalkin: dochodzi 3 nad ranem, kot na mnie śpi a moja bezsenność atakuje że wzmożoną sila. Nie kaz mi ogarniać życia;p
Ok. Wygrałaś.
@Iras: nie znam się na psach. Nie wiem, gdzie jest otyłoś, a gdzie nadwagą. Bydle to bydle. Nie powiesz mi, że nie jest w stanie przewrócić drobnej osoby. Był czas, że ważyłam 80kg i z tym sobie radził. - odpowiedzialność wszystkich ok. Ale co jeśli ktoś ćwiczy z psem - a ćwiczyłam z ogromną radochą- a jedna osoba rujnuje wszystko z powodu swojej niekonsekwencji? Zresztą. Przynosząc do domu psa bez konsultacji z innymi domownikami musisz się liczyć z tym, że jeśli ktoś inny ci go karmić czy wyprowadza to to jest tylko i wyłącznie dobra wola. Nie będę zajmować się zwierzęciem, gryzącym rękę która karmi. - ten pies uważa domowników za zło, goście są super. sama wyjeżdżając czasem na 2 miesiące widzę, że bardzo się cieszy na mój widok, ale po kilku dniach wszystko wraca do 'normy'. Cóż dla niego też gośc jest jak ryba i po kilku dniach zaczyna śmierdzieć ;p - mowilam, nie znam się na psach. Przez 'szkolenie' mialam na myśli wychowanie. A poprzez 'profesjonalne szkolenie' rozumiem spotkania z behawiorysta (którego znalazłam dla mojej kochanej siostruni), żeby naprawić błędy psiej młodości. - nawet nie chodzi o to czy pies pogryzł ci MATKĘ bez powodu czy jakiś tam powód miał. Liczy sie, ze pogryzl ci MATKĘ i wypadałoby pomyslec o rozwiązaniu problemu. To powinien być kubel zimnej wody na pusty leb mojej siostry
@GythaOgg: sama walczę z tym stereotypem. Aczkolwiek on istnieje. W tej szkole zresztą trktowano humanistów wlasnie jako leni, ktoeyn nie chcialo sie uczyć, więc poszli na rozszerzona historię
@Molochor: chyba chodziło o zwykła pajdę ze smalcem
@leonkennedy: tego, że jest człowiekiem. Acz trudno nie przyznać ci racji
@mooz: ja świetnie żyje z czwórka pozostałego rodzeństwa, my zawsze sobie pomagamy. Znaczy oni mnie z racji wieku ;) tylko Anka jest popaprana;)
@Tomkoo: zgadzam się w stu procentach. Ów szczeniak, który był zaatakowany to labrador. A labradory, jak powszechnie wiadomo, są to psy 'madre i lagodne'. Otóż nie ten egzemplarz. Atos jest psem mojej siostry, z którą kilka razy w roku dziele mieszkanie. Babsko nie zadbało o wychowanie osa. Efekt jest taki, że we własnym domy chodzę z gazem pieprzowym, bo pies jest agresywny i waży 2/3 tego co ja. Plus jeszcze siła (polecam poczytać do czego te psy były wykorzystywane jeszcze jakieś sto lat temu). Moja mama została przez pupila siostry pogryziona, a wszelkie starania z mojej strony o wysłanie Tośka na szkolenie były bezskuteczne. Szkoda, bo to kochany pies. Oczywiście jak ma dobry dzień.
@bazienka: historia nie jest o internecie,w zasadzie nie używam wifi. Poza tym gaz (czyli proba zablokowania mi możliwości wzięcia kąpieli, wypicia czegoś cieplego) Historia jest o złośliwości takiej żałosnej. Bardziej uderza mnie konieczność pamiętania o noszeniu ze sobą paczki chusteczek do toalety :). Bo gaz podłączyć, wbrew jej opinii, umiem, a wifi używam tylko w laptopie, który spędzi mój urlop w serwisie;p
@iks: rachunki są dzielone na pół, kiedy akurat jestem w domu. Nie zdążyłam zapłacić jeszcze. Niestety papier toaletowy był kupiony przez nią, zapomniałam zrobić przelew na to :D
@fenek: rola pedagoga jest interwencja jeśli dochodzą do niego informacje chociażby od rodziców. Historie znam z mediów, podobno matka zglaszala. W moim przypadku pani dyrektor szanowna wspaniała zasugerowala Mamie, że nie dba o mnie wystarczająco i to jej wina, że mam problemy a z kolegami nic nie zrobiono.
@fenek: oh mea culpa, zrobiłam błąd, a Pan zgubił literkę ;p chodzi o kwestie podejścia nauczycieli. zaczepki nie są w porządku. Nigdy. Właśnie dlatego, że nie wiesz jak inna osoba zareaguje. Zgaduje że byłbyś raczej z tych zaczepiajacych? Bo każdy inaczej znosi zaczepki.
@MyCha: kiedy weszły gimnazja (mówię tu o pierwszym roczniku) podobno pewba pani polonistka (swoją drogą pamiętam, że pedagog z niej był kiepski) wprost powiedziała, że chce mieć najlepsza klasę. I wybrała sobie uczniów. Ale tak. Mówimy tu o malutkiej wioseczce. Mój rocznik już był mieszanka. Do dziś nie potrafię rozgryzc klucza (wiem, że w gimnazjum w mieście były klasy z integracja i moja jako jedyna 'zwykla'). Nie było tam podziału ani ze względu na oceny ani miejsce zamieszkania ito. Ale w historii chodzi o samo podejście grona pedagogicznego. Łatwiej udawać że nie ma problemu niż próbować go rozwiązać. A w tej szkole... Zdaje się że pod koniec roku w którym zamykano szkole zostało znalezione ciało ucznia który popełnił samobójstwo. Niewiele wiem o całej sprawie oprócz tego, że tego, że miał problemy w domu i chyba poniekąd w szkole. Nie wiem, bo zaraz po tym wyjechałam
@Day_Becomes_Night: moja historia jest sprzed 7 lat. Nie chce myśleć co dzieje się obecnie. A sama szkoła... Toć to zwykle wsiowe gimnazjum. Tyle tylko, że małe i bez 'typowej' patroli jak w innych okolicznych. Z patola zetknelam się w trzeciej klasie. Ale tam akurat mnie nikt nie ruszał, a i panie pedagog i psycholog wiedząc jaka jest reputacja uczniów szkoły (gimnazjum w jednej z gorszych dzielnic jednego z największych miast w Polsce) otoczyly mnie trochę przesadna ale dobra opieka. I tam z przyjemnością chodziłam na zajęcia i kółka. nadrobilam zaległości i dostałam się do najlepszego technikum w mieście. No i świetnie wspominam tamten czas :)
Szanowny pan O?
@Nayka: gdybym pamiętała to na pewno bym podała. Ale to było rok temu. Pracowałam co tydzień w innym miejscu
@thebill: i tak nie miałabym możliwości zgłoszenia. Chociażby z powodu braku możliwości dojazdu do odpowiednich miejsc. A dwa, zależało mi na pracy. Co jeśli służby dzialalaby szybciej niż w Polsce i agencja dowiedzialaby się o moim 'przewinieniu'? Pracownik zatrudniony przez agencje bardzo łatwo może dostać 'kare'. Tzn siedzi w domu, który musi opłacać, pod telefonem i czeka aż łaskawie czasem z godziny na godzinę nie powiedzą mu ze ma iść do pracy. W tym czasie nie zarabia, a powietrzem się nie naje. Dostałam taka już kiedyś i naprawdę nie uśmiechało mi się dostać kolejnej
@Vitas: firma w Holandii ale znajomy dojeżdżal pod niemiecka granice ;p