Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kalicja79

Zamieszcza historie od: 26 lipca 2012 - 3:15
Ostatnio: 13 września 2012 - 15:57
  • Historii na głównej: 6 z 14
  • Punktów za historie: 6170
  • Komentarzy: 70
  • Punktów za komentarze: 644
 

#39720

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z rodziną najlepiej na zdjęciu. Święta prawda!

Dziesięć lat temu trafiła się okazja aby wykupić na własność mieszkanie mojego dziadka. Lokal w centrum, spora powierzchnia, kwota nie najgorsza. Nikt w rodzinie nie miał gotówki, więc mimo że nie mieszkam już w Polsc, powiedziałam dziadkowi, że może na mnie liczyć. Pieniądze wysłane, a umowa miedzy nami dość prosta. Ja zapłacę (ok. 25 tysięcy), mieszkanie będzie własnościowe, dziadek i babcia niech sobie spokojnie mieszkają. Nie chciałam żadnych opłat, nie było też limitu czasu, po prostu miałam mieć mieszkanie zapisane w testamencie, nawet po dwudziestu latach.

Wszystko pięknie dopóki dziadek nie zmienił zdania, że mieszkanie się należy mojemu kuzynowi, bo ja przecież nawet tam nie mieszkam. Trochę byłam zawiedziona, bo mimo wszystko była to wspaniała inwestycja, coś dla dzieci na przyszłość. No ale niech będzie, rozumiem że kuzyn też niedawno założył rodzinę, co się będę z rodziną kłócić.

Wyobraźcie sobie mój szok gdy okazało się, że nikt nie ma zamiaru oddać mi pieniędzy. Miałam po prostu zasponsorować i po fakcie zniknąć. Całe szczęście, że mój tato czuwał i nie dał z córki zrobić balona. Pieniądze odzyskałam, ale przy okazji dowiedziałam się, że jestem nieużytą świnią, która rodzinie żałuje, choć pieniędzy niby mam w bród, bo wiadomo że w Stanach forsa na drzewach rośnie.
I wszystko to dla kuzyna, który nie pofatygował się nawet aby kartkę wysłać gdy mój synek się urodził.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 956 (1012)

#39409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam tutaj kilka miesięcy temu historię o czerwonej sukience i jak to jednoznacznie (zdaniem naszych rodaków szanownych niektórych) wskazuje na trudnienie się najstarszym zawodem świata.
Ja również moi drodzy "zostałam" na jakiś czas kobietą lekkich obyczajów przez ten właśnie kolor. Można by to jeszcze zrozumieć jeżeli chodzi o sukienki. O, u mnie było weselej.

Parę lat temu w ramach planów zawodowych męża mieszkaliśmy przez rok w małym miasteczku w Nebrasce. Tuż po przeprowadzce było wszystko pięknie, nawet sąsiadka z ciasteczkami się zjawiła. Po kilku tygodniach zupełnie już urządziłam dom, ale zauważyłam że coś mi się sąsiedzi ochłodzili. Nie ma "dzień dobry" w sklepach, nie ma machania przy skrzynce pocztowej... ale szczyt nastąpił gdy trzy szanowne panie (szanowne zwłaszcza w okolicach tylnych i przeponowych, ale to już inna historia) zawróciły z parku widząc mnie z synkiem w piaskownicy. W takich sytuacjach jak zwykle, szybki rachunek sumienia. No i nic nie pamiętam. Udało mi się po kilku dniach przyłapać listonoszkę, która ledwo mogła mi w oczy spojrzeć. Wymruczała pod nosem, że w takim małym mieście nie toleruje się prostytucji czy "swingers". Pojechała, a ja przy chodniku koparę zbierałam.
Znowu kombinuję, patrzę na swoje ubrania, rozważam napady lunatykowania, pytam męża czy on o czymś wie. Następnego dnia oczekuję listonoszki.

Za nic bym nie zgadła, że powodem mojej domniemanej profesji są zasłony! TAK! ZASŁONY! Jedyne dwa okna na piętrze domu wychodzące na ulicę, miały czerwone zasłony, najczęściej zasłonięte. I tak się właśnie k...wą stałam. A więc moi drodzy, z Polski można wyjechać, ale przed głupotą to nawet na koniec świata nie ma co uciekać.

P.S. Ten k...wski pokój był sypialnią mojego dwuletniego synka, urządzony z wielkim poświęceniem w pasikoniki i biedronki (zasłonki w kropeczki), wystawiony na południowe słońce. Stąd zasłanianie okien w ciągu dnia gdy młody drzemał.

zagranica

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 971 (1029)

#39407

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z pracy.
Zamówiła sobie klientka przerobienie pokoju, nowe meble, zasłony, malowanie. No to do roboty. Plany zrobione, wszystko zakupione, klienci zadowoleni. Zostało malowanie i ustawienie wszystkiego, a że pokój mały wysłałam tylko jednego malarza do roboty, który na moje nieszczęście mówił tylko po hiszpańsku (co akurat tutaj, w okolicach Miami) nie jest czymś niezwykłym.
Pokój malowany na jasny odcień zieleni, sufit na biało. Siedzę w domu, trochę roboty, sprzątania, lekcje z córką. Dzwoni klientka w panice:

(K) Kogo mi tu pani przysłała do malowania? Co za kretyn, nie dość ze maluje mi sufit na fioletowo, to jeszcze po angielsku nie rozumie!
(J) Ależ na pewno jest biały sufit, sama farbę odbierałam.
(K) Dzwoniłam po męża, bo bardzo się zdenerwowałam, żeby zaraz przyjechał i tego malarza stąd wyrzucił!
(J) Proszę się nie denerwować, ja już do pani jadę.

A więc mała do sąsiadki, ja w samochód i jadę. Myślę i myślę, kombinuje co mogło się stać. Malarz dobry i uczciwy, farbę sama odbierałam, co prawda nie otwierałam jej po zakupie, ale w aż taką pomyłkę trudno uwierzyć. Modlę się w duchu aby spanikowana klientka nie zrezygnowała z całego projektu, bo i kłopot, i straty mnie czekają.

Dojeżdżam do klientki, na szczęście blisko, wchodzę a ona już prawie ogniem zieje.

(K) Jak tylko do pani zadzwoniłam, to ten prostak szybko przemalował na biało (droga zajęła mi równo 7 minut,) a ja go i tak stąd chcę wyrzucić. Mąż już jedzie - odgraża się w drodze do pokoju.

Wchodzę do pokoju, facet ze zdumionym wyrazem twarzy stoi z wałkiem w pokoju jakby prosto z Antarktydy, biel po horyzont, ani kropli fioletu. Biało było również na twarzy mojego malarza. Spojrzałam na kubeł farby i w jednej chwili zrozumiałam co się stało. Kupiłam farbę, która nakłada się na fioletowo aby dokładnie pokryć i w ciągu kilku minut wysycha na śnieżną biel. Moja wina, że nie wytłumaczyłam klientce oczywiście. Nie wytykałam jej że właziła do pokoju co trzy sekundy i przeszkadzała, że nie spojrzała na kubeł, że oskarżyła mojego pracownika o oszustwo i dodatkowo wyrwała mu pędzel, i wrzeszcząc jak opętana chlasnęła go po twarzy, wyciągnęła mnie z domu, i do teraz się drze.

Wpada jej mąż, przekonany z relacji żony, że ją jakiś nieznajomy kubańczyk morduje, przy pomocy wałka z fioletową farbą. Wyjaśniam sytuację, z trudem powstrzymując się od śmiechu. Mąż najwyraźniej przywykł już do wyskoków żony, przeprosił, stwierdził że wszystko wygląda super i jeszcze opieprzył żonę za to, że go z ważnego spotkania wyciągnęła.

Do końca tego projektu zostało mi kilka dni, które upłynęły pod tytułem:
(K): Ja i tak swoje wiem, że ten malarz mnie oszukał, było fioletowo, zrobiło się biało, przemalował szybko jak mnie nie było w pokoju!
No i miej tu cierpliwość!

usługi

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 754 (798)

#39483

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to parę lat temu w moim rodzinnym mieście nad Wartą. W ramach pracy (no i trochę po pracy) spędzałam sporo czasu z naprawdę miłym Włochem. Pomagałam poruszać się po mieście na prośbę mojego szefa, tłumaczyłam dokumenty w czasie spotkań, itd.

Pewnego dnia prosto z biura odbierałam go z hotelu. Wybieraliśmy się na spotkanie w centrum, przy kolacji. Ponieważ cały czas rozmawialiśmy (po angielsku, nie znam włoskiego), gdy pojechała taksówka, nie przerywając rozmowy, wsiadając rzuciłam nazwę restauracji wraz z odruchowym "please" na końcu. Muszę zaznaczyć że droga powinna nam zająć jakieś siedem minut, prosta jak strzała. Ale kierowca jakoś dziwnie skręcił, może jakiś wypadek był o którym on wie a ja nie, myślę sobie kontynuując rozmowę, nadal ani słowa po polsku.
Powiedziałam Włochowi co się dzieje, a że miał poczucie humoru powiedział, że możemy sobie doczekać finału.

Jedno wam kochani powiem, że jeżeli wybieracie się do Poznania, dobrze by było poszukać tego przewodnika po naszym pięknym mieście. Takiej wycieczki jeszcze nie miałam, zaliczyliśmy katedrę, stare miasto, Kaponierę, Cytadelę, Maltę, kawałki winograd, piątkowa, stare Zoo...

Po dobrych 45 minutach zatrzymaliśmy się przed upragnionym lokalem. Taksówkarz bez słowa wskazał na licznik (ponad 150 złotych) oczekując zapłaty. Wtedy właśnie postanowiłam się wreszcie odezwać.

- Proszę, tutaj 30 złotych za kurs. Rozumiem że ta wspaniała wycieczka była prezentem powitalnym dla naszych międzynarodowych gości, ilustrująca naszą poznańską uczciwość i gościnność.

Ciekawe ile osób odwiedzających Targi miało przyjemność poznać zakamarki naszego miasta...

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1183 (1211)

#36574

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ciągu dziesięciu lat mieszkania w stanach mam niekończącą się listę komentarzy i pytań gdy ktoś usłyszy mój akcent i pyta skąd jestem. Oto kilka z nich.

(J): ja
(X): znajomi, nieznajomi, sąsiedzi itd.

(X) O, z Polski. Mój dziadek jest z Niemiec. Jak długo się leci z Polski do Niemiec? 10-15 godzin?
(J) No jak się w dobrym miejscu ustawisz to jeden krok i trzy sekundy wystarczą.
(X) ......?
.
.
(X) jak to macie w Polsce McDonald′s? Nie rozumiem jak oni mogą to wszystko wysyłać przez ocean żeby tam gotować, przecież nawet mrożone frytki muszą wysyłać, bo są pewne standardy restauracji.
(J)....? No rzeczywiście. Wozić ziemniaki do Polski to jak przywozić piasek na plażę.
..
..
(X) Ile godzin będziesz jechać do Polski z Chicago? Mam nadzieje że samochód sprawdziłaś.
(J) Sprawdziłam, wszystko ok, tylko jak jeżdżę za długo po dnie oceanu to mi się woda na podłodze zbiera.
...
...
(X) Ale musi pani być zadowolona że jest pani tutaj. To chyba Pani pierwszy raz u fryzjera?
(J) Tak, u nas to ten luksus był tylko dostępny, gdy tatuś dobrze sekator w oborze naostrzył.

Po tylu latach podchodzę do tego z humorem, nie wszyscy Amerykanie są takimi ignorantami, ale czasem pytania są naprawdę bezcenne.

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 890 (964)

#36547

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od dawna mieszkam w USA i często spotykam się z kompletnie głupimi komentarzami na temat mojej narodowości. Pamiętam doskonale ostatnie tutejsze wybory prezydenckie. Sąsiadka zapytała mnie czy glosowałabym na pewnego kandydata którego nazwisko zaczyna się na literę O.

(J) Bardzo wątpię czy bym na niego głosowała, oglądałam kilka debat i słuchałam trochę o jego planach i pomysłach na prowadzenie kraju, w mojej opinii jego poglądy i rozwiązania są wyjątkowo socjalistyczne..
(S) A co ty tam możesz wiedzieć o polityce, socjalizmie i komunizmie, przecież ty z Polski jesteś...

No rzeczywiście, jeżeli chodzi o politykę i socjalizm, to te kilkaset lat historii amerykańskiej nie dorasta naszym doświadczeniom do pięt.

zagranica

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 612 (672)

1