Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kalicja79

Zamieszcza historie od: 26 lipca 2012 - 3:15
Ostatnio: 13 września 2012 - 15:57
  • Historii na głównej: 6 z 14
  • Punktów za historie: 6170
  • Komentarzy: 70
  • Punktów za komentarze: 644
 
zarchiwizowany

#39920

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Drodzy czytelnicy Piekielnych!
Piszę teraz bo kilka razy natknęłam się na negatywne komentarze typu "do czego to doszło, to nie po to ten portal istnieje aby inni mogli narzekać czy marudzić, nie chcemy słyszeć o pierdołach.....bla bla bla". Uwielbiam "Piekielnych", czytam wszystkie historie i cieszę się jeżeli mój komentarz może komuś pomóc, doradzić lub udowodnić że nie jest sam. Dla mnie jest to okno do Polski, nie mam kontaktu z krajem, rodzina mi prawie zupełnie wymarła, znajomi się wykruszyli po tylu latach na obczyźnie, nie mieszkam blisko polskiej dzielnicy.... Uczę się jakie to teraz zwyczaje, sklepy, produkty, życie i problemy są teraz w naszym kraju i błogosławię internet. Tak więc jeśli ktoś nie lubi, niech nie czyta. Nie mam polskich znajomych i czasem te kilka słów po polsku naprawdę wiele znaczy ( poza tymi którzy uparli się monitorować wszystkie wypowiedzi pod kątem błędów ortograficznych lub rzeczowych).
Dziękuje serdecznie za towarzystwo i miłe wieczory.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (192)
zarchiwizowany

#39757

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znajoma, o której już wcześniej pisałam (Piekielna "Szacunek" A) przy wielu okazjach stwierdziła:

A: Z ciebie to taka dziwna żona, jesteś naprawdę głupia, że mówisz swojemu mężowi o wszystkim...

Ha, może i jestem, a może nie mam nic do ukrycia. Trzynaście lat po ślubie nadal mu wszystko powiem a wspomniana znawczyni związków międzyludzkich, rok temu wyszła za mąż po raz trzeci.

"życzliwe"

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (53)
zarchiwizowany

#39695

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poradźcie mi moi drodzy, jak mam zamknąć japę znajomemu, który z upodobaniem przy każdej wizycie pyta "czy mam jeszcze tego szczura", "jak się ten szczur miewa", "czy szczur dał by radę uciec przed aligatorem"..... W moim salonie mam piękną, staroświecką klatkę w której trzymamy naszego kochanego zwierzaka. Jest to szynszyla (nie to, że mam coś przeciwko domowym szczurkom), a właściwie "szynszyl" bo to chłopiec.
Jego ironiczny ton doprowadza mnie do szału (znajomego, nie zwierza). Straszny z niego macho, szkoda tylko że sam ma w domu ratlerka....

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (36)
zarchiwizowany

#39694

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałam ja niegdyś przyjaciółkę. Jeżeli na pierwsze imię jej damy Piekielna, na drugie musiało być "Szacunek". Kronikę w ośmiu tomach można by było o niej pisać. Opowiem wam jak mi pewnego dnia karierę podsumowała.
Od wielu lat zajmuję się architekturą, zgodnie z moją pasją i wykształceniem. Kilka lat temu, także tutaj, w Stanach sporo się zmieniło w interesie budowlanym. Niewiele nowych domów i biur się stawiało więc postanowiłam dołożyć do moich "talentów" architekturę i dekoracje wnętrz. Po skończonych kursach bardzo często sąsiedzi i znajomi prosili o moją pomoc w ich projektach. Nie zdziwiłam się więc gdy piekielna (A) zadzwoniła z propozycją pracy, najwyżej dwudniowej. W takich przypadkach była to najczęściej konsultacja, wskazanie kolorów lub właściwych mebli, ewentualnie zakupy. Nie lubiłam się w tamtym czasie przemęczać ponieważ byłam w szóstym miesiącu ciąży a mój lekarz kategorycznie zabronił mi dźwignia.
Po przybyciu na miejsce A zaprowadziła mnie do kuchni. Pomyślałam, że może chodzi jej o nowe zasłony lub stół.
(Ja) Ok, co chciałbyś tutaj zrobić?
(A) Te szafki tutaj są tragiczne, już od miesięcy nie mogę znaleźć niektórych naczyń i przypraw. Co chwilę coś się wysypuje lub przewraca. Sztućce się w tych szufladach nie mieszczą, wszystko porozwalane.
(J) Dobrze, to nie będzie problemem.
(A) Świetnie, ścierki są tam, płyny do mycia i torby na śmieci tuż obok. To ja pojadę szybko do sklepu.
I wyszła zanim zdołałam zebrać szczękę z podłogi. No to zabrałam się do roboty; wyszukałam w internecie najlepsze, moim zdaniem systemy organizacji kuchni i sklepy w których są dostępne, zadzwoniłam do mojego ulubionego pana "złotej rączki " i podałam mu informacje o potrzebnych narzędziach oraz zostawiam wizytówkę pani która wspaniale sprzątała mój dom co tydzień. Czyżby bycie z Polski równało się z zawodem sprzątaczki, zwłaszcza wsród ludzi którzy dobrze cię znają. Ręce opadają, zwłaszcza, że A pracą żadną się od lat nie skalała a czas pracowicie wypełniała codziennymi zakupami.
P.S. Nie zapomniałam oczywiście o zostawieniu rachunku za moje usługi. Nigdy więcej A do mnie nie zadzwoniła z propozycją pracy.

zagranica

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (243)
zarchiwizowany

#39514

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka miesięcy temu zostałam, delikatnie mówiąc, ochrzaniona za niewiedzę, lenistwo i głupotę. Sąsiadka wyprawiała urodziny, wspaniała impreza, znajomi muzykowali, dzieciaki biegały jak szalone. Późno się zrobiło, dzieci do łóżek a więc piwko, winko i inne napoje płynęły wezbraną falą. Nagle zupełnie obca mi osoba (baba umalowana obficie w pięknych odcieniach różu, odziana w bluzkę z siateczki i plastikowe spodenki) zaczęła mnie publicznie opieprzać, że jak tak można, ja tak mało po hiszpańsku mówię, wcale nie znam kolumbijskiej muzyki i kultury, ze jak się z zagranicy przybywa to by wypadało się nauczyć, przystosować. Sąsiadka przetłumaczyła na bieżąco, więc odrobinę wkurzona wstałam i dorośnie jej powiedziałam co o niej myślę, po polsku. Wątpię czy zrozumiała ale mi ulżyło!
P.S. Mieszkam 20 minut od Miami....

zagranica

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (53)
zarchiwizowany

#39411

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem czy dodać to tutaj czy na wspaniałych ale jak już się rozpędziłam.
Jeden z najważniejszych dni w moim życiu a trochę się wstydu najadłam. Poród już blisko, czas poznać córeczkę no to jazda do szpitala. Działo się to w Naperville, Illinois, daleko od polskiej dzielnicy, (nieczęsto się polski słyszło) naprawdę super szpital. Kelnerki jedzenie rozniosły po które można było sobie zadzwonić kiedy tylko się zgłodniało, panowie samochód parkowali spod wejścia, pielęgniarki miłe, super oddział. Jakieś pól godzinie przed rozwiązaniem miałam w pokoju komplet obsługi, a więc lekarka, pediatra, dwie pielęgniarki i salowa. Nie wiem jak inne kobiety to zniosą ale ja po kilku godzinach byłam wymęczona i obolała tak więc w ostatnich finiszowych minutach puściłam niezłą wiązankę w naszym pięknym języku. Myślę sobie, dzieciak ponad 4 kilo, nawet mój mąż nie mówi po polsku, 12 godzin porodu, co sobie będę żałować. Mała się wreszcie wykluła, okaz zdrowia,wszystko dobrze, wielka euforia. Po chwili pielęgniarki i salowa zaczęły mnie usadzać, podawać wodę, obmywać. Pani salowa nachyla się i pyta: założyć pani skarpetki kochaniutka?...po polsku. Raka spiekłam zawstydzona ale ta cudowna kobieta pogratulowała maleństwa i bardzo troskliwie się mną zajęła. Najsmieszniejsze ze okazało się że ma tak samo na imię jak to które kilka minut przedtem nadałam mojej małej żabce.
Tak więc ja byłam odrobinę piekielna ale tamta pani naprawdę wspaniała.
P.S. Pozdrowienia pani Zosiu!

służba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (253)
zarchiwizowany

#39410

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak już mi się na wspominki zebrało to piszę dalej.
Przyznaję się bez bicia, mogę być naprawdę piekielna, ale raczej na wesoło i nieszkodliwie.
Parę lat temu zebraliśmy trochę znajomych i sąsiadów by obchodzić Labor Day czy tez Czwarty Lipca u nas w domu, przy grillu i drinkach. Dzieci chmara, średnia wieku 5-7 lat, zabawa z piłką, bieganie w ogrodzie, radość i szał. Po pewnym czasie dzieciarnia się znudziła i wymyślili nową grę. Mój syn i kilku kolegów zabawiali się przerzucaniem piłki do ogrodu sąsiada (wspaniały, miły wdowiec z upodobaniem siejący trawkę i kwiaty). Raz, drugi, trzeci...przerywany naszymi apelami.
Ja i przyjaciółka: przestańcie tam włazić! ....pięć razy na minutę
Większość z nich się uspokoiła, z wyjątkiem Łukasza. Siedzimy i gadamy, plecami odwrócone do płotu a Łukasz znów przelazł przez siatkę i po stronie sąsiada odstawia radosny diabelski taniec. W tym momencie odwracam się spokojnie i rzucam przez ramię:
(J) Ty wiesz że sąsiad hoduje tygrysa, prawda?
Młody przefrunął przez ogrodzenie jak strzała i sprintem do środka. Ja i przyjaciółka (jego mama) w ryk, jak i reszta towarzystwa. Łukasza znaleźliśmy na kanapie pod kocem a przełażenie przez płot skończyło się w mgnieniu oka.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (49)
zarchiwizowany

#36623

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z cyklu "moje kochane piekielne dzieciaki"
Ja zapracowana w kuchni wołam do młodego (lat 12)
J: byłoby super gdybyś wyniósł śmieci
M: ok
Po kilku minutach już mi się kubeł na śmieci nie domyka więc wołam Młodego do siebie. Schodzi łaskawie.
J: nie mówiłam ci że masz wynieść śmieci?
M: nie. Mowilas że byłoby super gdybym wyniósł.
Dobrze ze mnie rozsmieszyl i wyniósł te śmieci bo jeszcze chwila i by w tyłek dostał pomimo ze mnie już przerósł. Hahaha, ach te dzieci.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (51)

1