Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LadyRogacz

Zamieszcza historie od: 12 marca 2011 - 14:11
Ostatnio: 21 września 2018 - 11:23
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 2713
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 113
 

#36964

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trudno powiedzieć co okazało się bardzej piekielne, złośliwość rzeczy martwej czy jej użytkownik (czytaj "ja"), który ową rzecz zapomniał na czas wyłączyć.

Otóż:
Pewnego dnia, bardzo zabiegany, jeżdżący po mieście, załatwiając urzędowe zaległości, wylądowałem w centrum handlowym w celu... załatwienia potrzeby fizjologicznej.
Na marginesie dodam, że korzystałem z nawigacji w smartfonie (mniejsza o szczegóły) i coby nie uszczuplić portfela o parę stówek i auta o szybę, szybkim ruchem zgarnąłem telefon do kieszeni.

Przybytek dośc szybko odnaleziony, kabina wolna, więc zajmuję, i mniej więcej po 2 min z mojej kieszeni dobiega: "za 200m skręć w prawo".

W kabinie obok głośny śmiech w stylu WTF i nagle huk. Tak, koleś obok spadł z tronu (ze śmiechu chyba).

Jak widać nawet w takim miejscu nie trudno o wypadki.

sklepy

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 927 (1047)

#28029

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Miałem w swoim życiu taki okres, gdzie rozchorowałem się do tego stopnia, że wszystkie starsze kobiety w mojej rodzinie już mnie opłakiwały. Ostra gorączka, majaczenie, wędrówki do toalety przez balkon i tego typu sprawy. No i dochodziło do tego automatyczne przyczepianie się do sufitu na magiczne słowo: "lekarz".

Jednej nocy, kiedy normalni ludzie śpią, a koty zwiedzają mieszkanie, obudziły mnie krzyki sąsiadów z dołu. Kłócą się - to już prawie zwyczaj. Z tym, że robili to na tyle głośno, że szlag mnie trafił i przekleństwa wyrywały się z ust. Wyleciałem więc z łóżka i krokiem zombie zleciałem ze schodów. Zadudniłem do drzwi, wyjaśniłem, że nieładnie z ich stron umarlaki do życia powracać, przy pomocy zaklęcia "urwa, urwa, uj, uj", przeprosili z wielkim zdziwieniem na twarzy, a ja zawróciłem do mojego leża i tam urwał mi się film.

Rano budzę się, a tu matka siedzi i wręcz ryczy ze śmiechu. Patrzę na nią zaspany, jeszcze trochę chory i taki bardziej zombie.
- Wiesz, co wczoraj zrobiłeś? - zapytała. Po kolei wymieniłem jej, co robiłem od czasu pobudki i ile razy przewróciłem się jak kotlet w łóżku.
- Do sąsiadów poleciałeś, uciszyć ich! - wybuchła śmiechem. Ja dalej nie rozumiem, zaczynam odpływać w jakiś majakach i robi mi się wesoło, a tu znowu matula huknie:
- Przychodzi sąsiad z dołu, przeprasza, że hałasowali w nocy i poprosił, aby ci jakąś piżamę kupić, ty wariacie, ty!
Oprzytomniałem i pytam o szczegóły. I co wyszło?

Z racji gorączki pozbyłem się wszystkich ubrań. W takim właśnie stroju wyleciałem do sąsiadów, a żeby tego było mało, zgarnąłem ze sobą kota, który akurat się nawinął po drodze. Do tego wszystkiego moje psisko ruszyło za mną, no bo zauważyła, że coś się szykuje, sprytna bestia. Cóż - to wyjaśniło zdziwioną minę sąsiadów: no bo jak często zdarza się wam, że ledwie żywy, nagi chłopak prawi kazania o zaklęciach i umarłych, i uprasza zarazem o ciszę, trzymając zdezorientowanego kota na rękach, z psem siedzącym u boku?

Sąsiedzi

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2475 (2523)

#28002

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
W listopadzie siedziałam sobie spokojnie w domu, gdy zadzwonił domofon.
(J)a: Słucham?
(K)toś: Miau...
(J)(raczej nie myśląc, odruchowo): Hau.
I odłożyłam słuchawkę, stwierdzając, że idioci są na świecie. Dosłownie w tej samej chwili zadzwonił mój mąż, poinformować mnie, że zamówił opał i ktoś ma za chwilę podwieźć.

Tak, dobrze się domyślacie, mąż zamówił miał węglowy.
Na szczęście facet pod furtką dostał takiej głupawki, że zdążyłam go jeszcze złapać i przeprosić. Od tego czasu, gdy przywożą mi opał słyszę "dzień dobry, przywieźliśmy opał". :D

w domu

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2250 (2304)

#27054

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pamiętam pewną przygodę ze studiów... do dzisiaj wywołuje uśmiech an mojej twarzy.

Uwielbiam egzotyczne zwierzęta. W tym czasie hodowałem kameleona. Wiadomo zmienia barwy, wiesza się za ogon, łapie much na duży język... Było to w czasie, kiedy studiowałem we Wrocławiu, miałem wynajęte mieszkanie z 3 kolegami z LO. Właścicielka nie mieszkała z nami, wpadała raz na miesiąc, żeby sprawdzić czy nic nie zniszczyliśmy. Kobieta ta sprzeciwiała się trzymaniu jakichkolwiek zwierząt i pająków. Bała się ich panicznie, a fireman hodował kameleona po cichu, chowając do piwnicy na kilka minut terrarium (czas wizyty).

Tak więc semestr minął bez problemu, w połowie drugiego wyciągnąłem zwierzaka (nie pamiętam już po co) postawiłem na chwilę na biurku. Zadzwonił domofon, właścicielka z niespodziewaną wizytą. Chwytam terrarium i pędzę do piwnicy. Terrarium było puste, w tym wszystkim zapomniałem, że Żywiec (tak, nazwałem go na cześć mojego ulubionego wtedy napoju i bynajmniej nie chodziło o wodę) został na biurku. Rozmawiam z właścicielką, gdy nagle długi język mojego zwierzaka wylądował prosto na ogromnym pieprzyku na twarzy właścicielki.

Plusem historii jest to, że udało nam się znaleźć tańsze mieszkanie.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1124 (1182)

#25829

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w dzielnicy małego miasta (Mordoru), która całe swoje istnienie była dzielnicą wiejską, a nagle stała się dzielnicą willową. Pomiędzy okazałymi hacjendami stoją wiec domy rdzennej ludności - takiej jak my. Domy w kształcie sześcianu z jabłoniami na podwórku i kurami za domem.

Jeden z sąsiadów ma oborę, a w niej krowy. 15 bydlątek. Dla niewtajemniczonych - krowy muczą. Jeżeli ktoś nigdy nie miał okazji tego usłyszeć na żywo, to jest to niski i głośny dźwięk, inny niż to co czasem można usłyszeć w telewizji.

Sąsiad zdecydował się sprzedać skrawek pola leżący w sąsiedztwie owej obory. Pole owo kupiła rodzina L, tak, ta której latorośl wsławiła się debiutem filmowym w kolejce supermarketu.

L. kupili ziemię, postawili willę i wtedy zaczęły się kłopoty.

Otóż... Krowy rano muczą! Za głośno! Dziecko nie może spać (tak, to dziecko)!

Sąsiad sytuacje skwitował "widziały gały co brały", bo solennie ostrzegał że w oborze rogaciznę trzyma.

Więc Pani L. napisała skargę na POLICJĘ. Tak, Policję. Na krowy. Nie przewidziała faktu że policjantka do której to trafi jest jedną z "rdzennych". Efekt? Sprawa rozpatrzona:

- Obywatelce L., zezwolono na wizytowanie krów w porach 6:00 - 7:00 w dni powszednie, w celu nakłonienia ww. do porozumiewania się szeptem.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1293 (1367)

1