Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

MissApocalipse

Zamieszcza historie od: 8 maja 2015 - 17:45
Ostatnio: 27 listopada 2023 - 0:38
  • Historii na głównej: 5 z 6
  • Punktów za historie: 1425
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 46
 

#82015

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o tym, że ze ze znajomymi najlepiej wychodzi się na zdjęciach (a i to nie zawsze).

Kilka lat temu pracowałam w jednej większej firmie, razem z koleżanką, którą na potrzeby historii nazwę Ewą. Dziewczę sympatyczne, zawsze uśmiechnięte, mające ciekawe pasje poza pracą. Jedną z tych pasji była fotografia. Miała swoje portfolio, stronę na twarzoksiążce i sądząc po zdjęciach, które publikowała, całkiem spory talent w tym temacie. Dorabiała sobie różnymi fotograficznymi zleceniami, więc któregoś razu wspólna koleżanka z pracy, Paulina, poprosiła ją o fotografowanie na jej ślubie i weselu.

Zaproszonych było wielu gości, w tym kilkoro najbliższych przyjaciół Pauliny z pracy, z którymi Ewa również się przyjaźniła. Wszystko poszło pięknie, jakiś czas po weselu Paulina odbierała zdjęcia i najzwyczajniej w świecie się popłakała.

Okazało się, że choć zdjęcia z kościoła były w porządku, to na zdjęciach z wesela są głównie znajomi z pracy. Ewa skupiała się na ich stoliku, olewając resztę gości, rodzinę, a nawet samych młodych, którzy na większości fotek, na których byli, robili za tło, albo akurat widnieli gdzieś w rogu.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (158)

#79896

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwaga! Nowa forma oszustwa przez Twarzoksiążkę.

Dziś zupełnie niespodziewanie na Messengerze odezwała się do mnie z prośbą o pomoc koleżanka ze szkoły, z którą nie miałam kontaktu od ~15 lat. Zdziwiło mnie to trochę, ale zapytać o co chodzi zawsze przecież można. Otóż podobno koleżanka bierze udział w konkursie fotograficznym organizowanym przez znaną firmę fotograficzną na N (nie wiem czy ta firma ma cokolwiek wspólnego z tym szwindlem, czy nazwy znanej marki użyto tylko dla poparcia podstępu).

Nie dowiedziałam się dokładnie na czym polegać miał konkurs, ale miało to jakiś związek z wysyłaniem smsów, pewnie jako oddawanie głosów na konkretną pracę. Koleżanka spytała czy wysłałabym takiego smsa. Nauczona doświadczeniem nie daję wiary konkursom, magicznym loteriom smsowym i innym tego typu naciągactwom, poza tym... jak myślicie, skąd ci wszyscy telemarketerzy dzwoniący i wysyłający smsy o kosmicznych wygranych mają tę legendarną "bazę numerów"? Często tego typu konkursy czy akcje są organizowane właśnie po to by skompletować bazę numerów, którą można komuś potem sprzedać.
Koleżance życzyłam powodzenia, ale żadnego smsa wysyłać nie zamierzałam.

W ramach puenty, kilka godzin później ta sama koleżanka opublikowała apel do wszystkich znajomych żeby nie wysyłali żadnych smsów bo ktoś włamał się na jej konto i podszywał się pod nią. Pod apelem znalazło się kilka komentarzy od osób do których owa "koleżanka"napisała. Część z nich nabrała się na to-sms typu premium za ponad 30zł.

oszuści

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (128)

#75007

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak się jakoś złożyło, że ostatnie kilka dni przyszło mi spędzić w towarzystwie nowo poznanej dziewczyny po dwudziestce-Kasi, której historia przypomina scenariusz dobrej komedii absurdu na miarę klasyków gatunku.

Kasia pochodzi z małej miejscowości, takiej gdzie to psy zadami szczekają, a ryby wyskakują z rzeki na zakrętach. Nie ma bogatej rodziny, nie ma wykształcenia poza technikum. Ma za to niespełna dwuletnią córkę Anię, którą wychowuje sama. Tata Ani nie bardzo ma jak płacić alimenty, bo sam nędznie zarabia i nie zawsze regularnie, ale przynajmniej poczuwa się do tego by czasem kupić małej coś potrzebnego.

Kasia od czasu ciąży nie pracowała,była zmuszona zarejestrować się w PUPie i liczyć na pomoc MOPSu. Nie jest jednak takim sobie pasożytem co leży i pachnie i ciągnie od państwa kasę na potęgę. Ma tylko jedno dziecko, więc osławione 500+ jej nie przysługuje, a panie z opieki społecznej kręcą nosem przy domowych wizytach i nie są wcale chętne przyznać jej jakąkolwiek zapomogę, bo przecież Kasia mieszkanie ma zadbane. Ba! Kasia ma telewizor, lodówkę, pralkę...Skąd ma, skoro przychodzi po pomoc do OPSu? Może wcale nie jest taka biedna tylko udaje? Ano panie urzędniczki nie biorą pod uwagę faktu, że od czasu ukończenia szkoły, aż do ciąży Kasia pracowała i zarabiała na swoje potrzeby. Ale widocznie teraz żeby kwalifikować się do jakiejkolwiek pomocy należy najpierw sprzedać cały swój dobytek z ostatnią koszulą i tapetą ze ścian włącznie żeby nie wyszło, że wcale nie jesteśmy biedni.

Ale najlepsze na koniec. Kasia wcale nie chce siedzieć na zasiłku. Była dobrą pracownicą to i dawna szefowa już nie raz deklarowała, że chętnie przyjęłaby ją z powrotem, ale przecież nie może być tak pięknie. Kasia nie ma z kim zostawić małej Ani. Mama Kasi to starsza już i schorowana osoba, która sama wymaga opieki. Co zaproponowały Kasi urzędniczki z MOPSu gdy przedstawiła im swój problem? Poradziły zatrudnić opiekunkę, co jest już absurdem samo w sobie, bo nawet przy najniższych stawkach opiekunka na cały dzień to wydatek 80% pensji, na jaką Kasia mogłaby liczyć.

Podsumowując- młoda kobieta, chętna i zdolna do pracy jest narażona na poniżenie i życie w skrajnym ubóstwie + rozstrojenie nerwowe z powodu ciągłych bojów z urzędami, które mają podobno ludziom pomagać znaleźć pracę i wyjść na prostą.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (319)

#68084

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pretendentka do tytułu matki tygodnia.

Moja mama jest pediatrą i dziś akurat ma nocny dyżur na oddziale dziecięcym w szpitalu. Około 18.00 dostała telefon z izby przyjęć, że przywieziono pacjenta. Zeszła na dół, a tam w izbie siedzi chłopaczek, lat 8, bladozielony, co chwila tracący przytomność. Pielęgniarki twierdzą, że przyszedł z mamą. Moja matula spytała chłopaczka gdzie jego mama? Otóż, moi drodzy, matka tygodnia weszła z nim tylko na chwilę się zarejestrować, po czym posadziła go na krześle pod ścianą i... poszła na zakupy, zostawiając ledwie żywego dzieciaka samego.

Z ostatniej wiadomości od mojej mamy wynika, że nasza laureatka tego zacnego tytułu się znalazła jakoś po 20.00 z reklamówkami kilku znanych sieciówek odzieżowych. I była wielce oburzona, że tak personel izby przyjęć jak i lekarz zwraca jej uwagę...

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 387 (449)

#66200

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Matka roku to może nie jest, ale na laur matki miesiąca zasłużyła jak nic.

Miejsce akcji: osiedlowy sklepik wielobranżowy.

Akurat stanęłam w kolejce do kasy z niewielkimi zakupami. Dzień był bardzo ciepły, więc drzwi sklepu były otwarte na oścież, a z miejsca gdzie stałam był widok na nie i to co działo się na zewnątrz.

Jedna z ekspedientek obsługiwała kolejkę, druga chwyciła dwa otwarte piwa w dłoń i wyszła przed sklep (pewnie na przerwę), gdzie czekała młoda kobieta z wózkiem, spacerówką. W wózku dzieciaczek na oko 2 lata, na rączkach wózka wisiało kilka siatek, widocznie mamusia wracała z zakupów i wpadła odwiedzić koleżankę. Niby nic nadzwyczajnego, jednak gdy ekspedientka podała kobiecie piwo, ta puściła wózek i złapała za butelkę. W tym momencie siatki widocznie przeważyły i cały pojazd fiknął do tyłu jak grawitacja kazała. Dziecko w ryk - w sumie nie ma się co dziwić, każdy by ryczał grzmotnąwszy plecami i potylicą o beton. Ale wypadki się zdarzają, mamusia pewnie zmęczona, nie pomyślała, zaraz podniesie, pogłaska, uspokoi.

Tymczasem dziecko wyje, pani sklepowa stoi z otwartą buzią i swoim piwem jakby się w słup soli zamieniła, a co na to ucieszona mamusia?
[M]- O jaaaaaaa... - zero reakcji.
Stoi dalej z tym piwem i rozdziawioną buzią nad fikniętym wózkiem i płaczącym dzieckiem, i gapi się jak kret na spadającą gwiazdkę.

Koniec końców wózek i dziecko do pionu postawił pan,który akurat do sklepu zmierzał. Matka ani na chwilę nie rozstała się z butelką piwa i po całej akcji rzuciwszy tylko jakimś zabawnym tekstem koleżance, oddaliła się w bliżej nieokreślonym kierunku, popychając ten nieszczęsny wózek z jeszcze bardziej nieszczęsnym, wciąż ryczącym dzieckiem, tylko jedną już ręką.

matka miesiąca

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (420)
zarchiwizowany

#66197

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka dni temu w drodze z pracy zahaczyłam o popularny supermarket by uzupełnić zapasy spożywcze.Przed samym wejściem można już było dosłownie potknąć się o stojak, na którym zwykle sklep wywiesza plakaty reklamujące jakieś promocyjne ceny czy nowe produkty. Tym razem jednak na tabliczce widniał wielki, czerwony napis: "Z POWODU AWARII W DNIU DZISIEJSZYM PŁATNOŚĆ KARTĄ NIEMOŻLIWA". Taki sam napis widniał na kartkach na obydwojgu automatycznych drzwi, przez które każdy klient wejść musiał jak i tuż nad kasami. Słowem, nie sposób było tej informacji nie zauważyć, bo kartki wisiały na wysokości oczu klientów i w miejscach widocznych. W środku okazało się, że komunikat o awarii nadawano również z głośników, z których zwykle płynie muzyka.
Widząc już pierwszy plakat przy wejściu przezornie sprawdziłam portfel czy starczy mi gotówki na to czego potrzebowałam, wychodząc z założenia, że lepiej teraz nim wejdę niż przy kasach. Zdawać by się mogło, że każdy by tak właśnie postąpił w świetle informacji która wręcz bombardowała z każdego kąta. Otóż nie!
Tak para stojąca w kolejce do kasy przede mną jak i kilkoro klientów za mną było niebotycznie zdziwionych, że nie może użyć kart.
Ja rozumiem, że ludzie często są zaabsorbowani sobą do tego stopnia, zamyśleni, zabiegani, że nie zwracają uwagi na różne rzeczy, ale to już lekka przesada. Czyżbyśmy wszyscy w tym szybkim, zabieganym świecie oślepli?

sklepy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (262)

1