Profil użytkownika
Niania_Frania ♀
Zamieszcza historie od: | 23 lipca 2020 - 12:00 |
Ostatnio: | 11 listopada 2024 - 16:55 |
- Historii na głównej: 32 z 32
- Punktów za historie: 3518
- Komentarzy: 31
- Punktów za komentarze: 159
Historia o Piekielnej babci. Znowu.
Miałam wtedy pięć albo sześć lat. W tamtym okresie mieszkałam razem z rodzicami w domu babci, którą śmiało można nazwać piekielną. Rodzice dużo pracowali, tata za granicą, mama często brała nadgodziny, aby wykończyć dom. Z tego powodu praktycznie ich nie widywałam. Na całe dnie zostawiali mnie z babcią.
Pewnego razu Piekielna dostrzegła że trzymam książeczkę zbyt blisko twarzy i dziwnie mrużę oczy, robiąc przy tym ( jak to mówiła babcia) "głupie miny". Od tego czasu za każdym razem gdy to zauważyła byłam poszturchiwania. Słyszałam wtedy, że jak będę robić tak robić, to dzieci w zerówce (do której miałam za niedługo iść) będą się ze mnie śmiać i nikt nie będzie się ze mną bawić. Bardzo to przeżywałam
Z czasem poszturchiwanie przerodziło się w bicie. Kilka razy dostałam w policzek. Zdaniem Piekielnej robiłam to specjalnie.
Pamiętam to bardzo dokładnie. Nie mówiłam o tym mamie, bo po prostu bałam się babci.
Sprawa wyjaśniła się kiedy poszłam do wyżej wspomnianej zerówki. Otóż robiłam takie dziwne "miny" bo potrzebowałam okularów.
Tak, okularów.
Babcia nie wpadła na pomysł, że mogę mieć wadę wzroku, nawet nie wspomniała słowem mojej mamie o tym że trzymam książeczkę za blisko twarzy i robię "głupie miny".
Miałam wtedy pięć albo sześć lat. W tamtym okresie mieszkałam razem z rodzicami w domu babci, którą śmiało można nazwać piekielną. Rodzice dużo pracowali, tata za granicą, mama często brała nadgodziny, aby wykończyć dom. Z tego powodu praktycznie ich nie widywałam. Na całe dnie zostawiali mnie z babcią.
Pewnego razu Piekielna dostrzegła że trzymam książeczkę zbyt blisko twarzy i dziwnie mrużę oczy, robiąc przy tym ( jak to mówiła babcia) "głupie miny". Od tego czasu za każdym razem gdy to zauważyła byłam poszturchiwania. Słyszałam wtedy, że jak będę robić tak robić, to dzieci w zerówce (do której miałam za niedługo iść) będą się ze mnie śmiać i nikt nie będzie się ze mną bawić. Bardzo to przeżywałam
Z czasem poszturchiwanie przerodziło się w bicie. Kilka razy dostałam w policzek. Zdaniem Piekielnej robiłam to specjalnie.
Pamiętam to bardzo dokładnie. Nie mówiłam o tym mamie, bo po prostu bałam się babci.
Sprawa wyjaśniła się kiedy poszłam do wyżej wspomnianej zerówki. Otóż robiłam takie dziwne "miny" bo potrzebowałam okularów.
Tak, okularów.
Babcia nie wpadła na pomysł, że mogę mieć wadę wzroku, nawet nie wspomniała słowem mojej mamie o tym że trzymam książeczkę za blisko twarzy i robię "głupie miny".
rodzina opieka
Ocena:
156
(168)
Pracowałam kiedyś w Januszeksie. Początkiem roku cała moja zmiana dostała wezwanie na dywanik do szefa.
Dlaczego?
Janusz miał pretensje, bo się nie wyrabiamy. Stwierdził, że jak dostaliśmy podwyżkę to powinniśmy się liczyć z większą ilością obowiązków.
Fakt faktem, Janusz zwiększył nam normę, ale ta podwyżka to był wzrost minimalnej krajowej.
Dobrze, że już tam nie pracuję :)
Dlaczego?
Janusz miał pretensje, bo się nie wyrabiamy. Stwierdził, że jak dostaliśmy podwyżkę to powinniśmy się liczyć z większą ilością obowiązków.
Fakt faktem, Janusz zwiększył nam normę, ale ta podwyżka to był wzrost minimalnej krajowej.
Dobrze, że już tam nie pracuję :)
Ocena:
127
(135)
Spotkałam w sklepie koleżankę z byłej pracy. Nie widziałyśmy się ponad pięć lat, nasz kontakt ograniczał się jedynie do wysyłania sobie życzeń na święta, czyli jest mi praktycznie obca.
Gadka szmatka, ojciec zdrowy, matka zdrowa itp.
W pewnym momencie ona wypala:
- Słyszałam, że wyprowadziłaś się do Piekiełkowa.
- Tak to prawda
- Wiesz tu z pracą ciężko... moja córka szuka roboty od ponad roku. Może znalazłabyś jej pracę u siebie w mieście? Zamieszkałaby u ciebie, dołożyłaby się do czynszu, tylko żeby miała gdzie spać. Lepiej niech mieszka z kimś znajomym, niż z obcym, bo nie wiadomo na kogo trafi.
Córka ma prawie trzydzieści lat.
W dodatku widziałam ją może dwa razy w życiu
Oczywiście odmówiłam.
Gadka szmatka, ojciec zdrowy, matka zdrowa itp.
W pewnym momencie ona wypala:
- Słyszałam, że wyprowadziłaś się do Piekiełkowa.
- Tak to prawda
- Wiesz tu z pracą ciężko... moja córka szuka roboty od ponad roku. Może znalazłabyś jej pracę u siebie w mieście? Zamieszkałaby u ciebie, dołożyłaby się do czynszu, tylko żeby miała gdzie spać. Lepiej niech mieszka z kimś znajomym, niż z obcym, bo nie wiadomo na kogo trafi.
Córka ma prawie trzydzieści lat.
W dodatku widziałam ją może dwa razy w życiu
Oczywiście odmówiłam.
znajomi
Ocena:
145
(149)
Jakiś czas temu miałam dosyć poważny kryzys w związku. Na tyle poważny, że po jednej z kłótni postanowiłam spakować plecak i wrócić do rodziców.
Jaka była ich reakcja widząc zapłakaną córkę w drzwiach? Pocieszyli? Przytulili? Porozmawiali?
Otóż nie!
Z miejsca zaczęły się krzyki i pretensje, że po co kupiliśmy wspólnie dom, że tyle pieniędzy wydałam i pewnie ich nie odzyskam, że za mocno zaangażowałam się w remont wspólnego lokum. Wybuchła z tego kolejna awantura.
Koniec końców przenocowała mnie przyjaciółka.
Jaka była ich reakcja widząc zapłakaną córkę w drzwiach? Pocieszyli? Przytulili? Porozmawiali?
Otóż nie!
Z miejsca zaczęły się krzyki i pretensje, że po co kupiliśmy wspólnie dom, że tyle pieniędzy wydałam i pewnie ich nie odzyskam, że za mocno zaangażowałam się w remont wspólnego lokum. Wybuchła z tego kolejna awantura.
Koniec końców przenocowała mnie przyjaciółka.
związek rodzina
Ocena:
132
(180)
W gimnazjum miałam dosyć specyficzną nauczycielkę od biologii. Dlaczego specyficzną? Już tłumaczę.
- zażyczyła sobie czysty zeszyt. Mieliśmy zachowywać markines ileś tam centymetrów, ale nie mogliśmy go narysować nawet ołówkiem.
- Na jej lekcjach mieliśmy pisać tylko i wyłącznie piórem. Jak zobaczyła, że ktoś ma w rece długopis to dostawała spazmów.
- Na pierwszej stronie mieliśmy mieć napisane ;" Zeszyt do Biologii". Jak ktoś napisał po prostu "Biologia", to kazała wyrywać kartkę i napisać właściwie.
- Tematy lekcji musiały być podkreślone tylko i wyłącznie zielonym cienkopisem. Raz podkreśliłam temat na różowo, bo akurat ten kolor miałam w piórniku. Przy całej klasie wygłosiła tyradę o braku szacunku dla nauczyciela.
- Koleżance obnyżyła ocenę za odpowiedź, bo jej zdaniem odpowiadała zbyt wolno. Pal licho że owa koleżanka się jąkała, a na wszystkie pytania odpowiedziała poprawnie.
- Z kolei inna koleżanka nosiła zdejmowany aparat na zęby, więc na początku noszenia troszkę niewyraźnie mówiła. Pani od biologii zakazała przychodzenia na lelcję z "tym czymś" w buzi.
- Notorycznie zatrzymywała uczniów na przerwach, bo trzeba skończyć notatki.
- Przez pół roku była naszą wychowawczynią. Przez ten czas ani razu nie mieliśmy lekcji wychowawczej. Dodatkową godzinę poświęcała na prowadzenie swojej lekcji.
Tych sytuacji było o wiele więcej, ale te zapadły mi najbardziej w pamięć.
Rodzice interweniowali u dyrektora i napisali skargę do kuratorium. Reakcji jednego jak i drugiego nikt się nie doczekał.
- zażyczyła sobie czysty zeszyt. Mieliśmy zachowywać markines ileś tam centymetrów, ale nie mogliśmy go narysować nawet ołówkiem.
- Na jej lekcjach mieliśmy pisać tylko i wyłącznie piórem. Jak zobaczyła, że ktoś ma w rece długopis to dostawała spazmów.
- Na pierwszej stronie mieliśmy mieć napisane ;" Zeszyt do Biologii". Jak ktoś napisał po prostu "Biologia", to kazała wyrywać kartkę i napisać właściwie.
- Tematy lekcji musiały być podkreślone tylko i wyłącznie zielonym cienkopisem. Raz podkreśliłam temat na różowo, bo akurat ten kolor miałam w piórniku. Przy całej klasie wygłosiła tyradę o braku szacunku dla nauczyciela.
- Koleżance obnyżyła ocenę za odpowiedź, bo jej zdaniem odpowiadała zbyt wolno. Pal licho że owa koleżanka się jąkała, a na wszystkie pytania odpowiedziała poprawnie.
- Z kolei inna koleżanka nosiła zdejmowany aparat na zęby, więc na początku noszenia troszkę niewyraźnie mówiła. Pani od biologii zakazała przychodzenia na lelcję z "tym czymś" w buzi.
- Notorycznie zatrzymywała uczniów na przerwach, bo trzeba skończyć notatki.
- Przez pół roku była naszą wychowawczynią. Przez ten czas ani razu nie mieliśmy lekcji wychowawczej. Dodatkową godzinę poświęcała na prowadzenie swojej lekcji.
Tych sytuacji było o wiele więcej, ale te zapadły mi najbardziej w pamięć.
Rodzice interweniowali u dyrektora i napisali skargę do kuratorium. Reakcji jednego jak i drugiego nikt się nie doczekał.
Ocena:
135
(153)
"Gang nastolatków terroryzuje galerię" - taki tytuł rzucił mi się w oczy, gdy przeglądałam fejsa. W komentarzach wiele osób zastanawia się gdzie jest ochrona.
Cóż...
Ostatnio wertowałam ogłoszenia o pracę w moim mieście. Ktoś potrzebował ochroniarza. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że musiałby być to ktoś, kto ma niepełnosprawność w STOPNIU ZNACZNYM!
Cóż...
Ostatnio wertowałam ogłoszenia o pracę w moim mieście. Ktoś potrzebował ochroniarza. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że musiałby być to ktoś, kto ma niepełnosprawność w STOPNIU ZNACZNYM!
ochrona ochroniarz
Ocena:
141
(153)
Z pracy w byłym Januszexie.
Pech chciał, że złamałam rękę.
Bywa.
Łapa w gipsie na sześć tygodni i L4, bo moja praca była typowo manualna i bez jednej ręki nie da się rady.
Cóż...
Janusz miał w poważaniu moje zwolnienie. Kilkanaście razy dzwonił do mnie, żeby przyjść, bo ludzi nie ma. Co z tego, że miałam złamaną rękę. I to w dodatku prawą. Trzeba wziąć przeciwbólowe i wracać na taśmę!
Na nic tłumaczenia, że według lekarza nie jestem zdolna do pracy.
Po którymś telefonie zagroziłam, że pójdę z tym na policję, bo to już podchodzi pod nękanie.
Miałam spokój do końca chorobowego.
Pech chciał, że złamałam rękę.
Bywa.
Łapa w gipsie na sześć tygodni i L4, bo moja praca była typowo manualna i bez jednej ręki nie da się rady.
Cóż...
Janusz miał w poważaniu moje zwolnienie. Kilkanaście razy dzwonił do mnie, żeby przyjść, bo ludzi nie ma. Co z tego, że miałam złamaną rękę. I to w dodatku prawą. Trzeba wziąć przeciwbólowe i wracać na taśmę!
Na nic tłumaczenia, że według lekarza nie jestem zdolna do pracy.
Po którymś telefonie zagroziłam, że pójdę z tym na policję, bo to już podchodzi pod nękanie.
Miałam spokój do końca chorobowego.
Ocena:
117
(119)
Ja i mój partner planujemy ślub. Zdecydowaliśmy się na skromną uroczystość.
Mam sporą rodzinę, jednak z większością nie utrzymuję kontaktów. Zaprosiłam tylko osoby, które uważam za naprawdę mi bliskie.
Mam kuzynkę która nie odzywa się do nas od lat.
W sklepie potrafi przejść obok, odwraca wzrok i udaje, że mnie nie zna, ale do mojej matki ma czelność dzwonić z awanturą, że nie dostała zaproszenia na ślub.
Mam sporą rodzinę, jednak z większością nie utrzymuję kontaktów. Zaprosiłam tylko osoby, które uważam za naprawdę mi bliskie.
Mam kuzynkę która nie odzywa się do nas od lat.
W sklepie potrafi przejść obok, odwraca wzrok i udaje, że mnie nie zna, ale do mojej matki ma czelność dzwonić z awanturą, że nie dostała zaproszenia na ślub.
Ocena:
136
(148)
Akcje zbierania nakrętek to jedna z popularniejszych form niesienia pomocy innym.
W mojej pracy jest specjalny słoik do którego solidarnie wrzucamy niepotrzebne nakrętki, jednak od jakiegoś czasu zauważyłam, że jest pusty. Okazało się, że jedna z koleżanek zabiera te nakrętki, ponieważ w szkole jej synka jest organizowany konkurs. Klasa, która uzbiera jak najwięcej zakrętek dostanie jakaś nagrodę.
Mi to wsio ryba, niech sobie bierze.
Wczoraj mamuśka pochwaliła się, że od czasu do czasu podkrada nakrętki ze specjalnego kosza w kształcie serca, który umieszczony jest na sąsiednim osiedlu. W ten sposób chce zwiększyć szansę na wygranie. Nie widziała w tym nic złego i była wielce zdziwiona moim niezadowoleniem z jej postępowania.
Ręce opadają...
W mojej pracy jest specjalny słoik do którego solidarnie wrzucamy niepotrzebne nakrętki, jednak od jakiegoś czasu zauważyłam, że jest pusty. Okazało się, że jedna z koleżanek zabiera te nakrętki, ponieważ w szkole jej synka jest organizowany konkurs. Klasa, która uzbiera jak najwięcej zakrętek dostanie jakaś nagrodę.
Mi to wsio ryba, niech sobie bierze.
Wczoraj mamuśka pochwaliła się, że od czasu do czasu podkrada nakrętki ze specjalnego kosza w kształcie serca, który umieszczony jest na sąsiednim osiedlu. W ten sposób chce zwiększyć szansę na wygranie. Nie widziała w tym nic złego i była wielce zdziwiona moim niezadowoleniem z jej postępowania.
Ręce opadają...
Ocena:
90
(94)
O tym jak zmarnowałam szansę na awans.
Kilka lat temu pracowałam na produkcji w pewnym Januszexie.
Kilka dni przed końcem umowy zostałam poproszona do biura szefa, aby uzgodnić moją przyszłość w tej firmie.
Od wejścia Janusz mnie wychwala pod niebiosa, co wydało mi się dziwne. Po krótkiej konwersacji dał mi propozycję nie do odrzucenia. Otóż umowa zostanie przedłużona pod warunkiem, że zgodzę się na awans i zostanę kierownikiem zmiany.
Z czym by się wiązał mój awans? Dostałabym więcej obowiązków oraz ciążyłaby na mnie odpowiedzialność za całą zmianę. Za to nie dostałabym ani złotówki więcej, bo Janusz był święcie przekonany, że powinnam być wdzięczna za to, że łaskawie zostawi mnie w firmie i da awans.
Podziękowałam, bo nie było tajemnicą, że Janusz wszystkie swoje frustrację wyładowywał na kierownikach i za przeproszeniem traktował ich jak guano. Norma nie została wyrobiona, bo maszyna się zepsuła? Wina kierownika! Przez moją kadencję przewinęło się kilku kierowników, rekordzista wytrzymał niewiele ponad pół roku. Mieli dosyć psychicznego nękania ze strony szefa. Rotacja pracowników też była dosyć spora.
Jeszcze tego samego dnia w firmie pojawiła się plotka, że nie mam odpowiednich kwalifikacji i zostanę zwolniona.
Uprzedzając pytania: Dlaczego wtedy podjęłam tą pracę? Cóż, byłam wtedy pod ścianą i potrzebowałam pieniędzy, więc brałam to co akurat było.
Kilka lat temu pracowałam na produkcji w pewnym Januszexie.
Kilka dni przed końcem umowy zostałam poproszona do biura szefa, aby uzgodnić moją przyszłość w tej firmie.
Od wejścia Janusz mnie wychwala pod niebiosa, co wydało mi się dziwne. Po krótkiej konwersacji dał mi propozycję nie do odrzucenia. Otóż umowa zostanie przedłużona pod warunkiem, że zgodzę się na awans i zostanę kierownikiem zmiany.
Z czym by się wiązał mój awans? Dostałabym więcej obowiązków oraz ciążyłaby na mnie odpowiedzialność za całą zmianę. Za to nie dostałabym ani złotówki więcej, bo Janusz był święcie przekonany, że powinnam być wdzięczna za to, że łaskawie zostawi mnie w firmie i da awans.
Podziękowałam, bo nie było tajemnicą, że Janusz wszystkie swoje frustrację wyładowywał na kierownikach i za przeproszeniem traktował ich jak guano. Norma nie została wyrobiona, bo maszyna się zepsuła? Wina kierownika! Przez moją kadencję przewinęło się kilku kierowników, rekordzista wytrzymał niewiele ponad pół roku. Mieli dosyć psychicznego nękania ze strony szefa. Rotacja pracowników też była dosyć spora.
Jeszcze tego samego dnia w firmie pojawiła się plotka, że nie mam odpowiednich kwalifikacji i zostanę zwolniona.
Uprzedzając pytania: Dlaczego wtedy podjęłam tą pracę? Cóż, byłam wtedy pod ścianą i potrzebowałam pieniędzy, więc brałam to co akurat było.
januszex
Ocena:
139
(147)
1 2 3 4 > ostatnia ›
« poprzednia 1 2 3 4 następna »