Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nidaros

Zamieszcza historie od: 16 maja 2012 - 3:03
Ostatnio: 13 kwietnia 2013 - 20:54
O sobie:

"A ja myślę, że całe zło te­go świata bie­rze się z myśle­nia. Zwłaszcza w wy­kona­niu ludzi całkiem ku te­mu nie mających predyspozycji." (A.S.)

  • Historii na głównej: 39 z 62
  • Punktów za historie: 42047
  • Komentarzy: 301
  • Punktów za komentarze: 3956
 
zarchiwizowany

#33105

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie wróciłem byłem z łowów na mamuta, czyli współcześnie mówiąc z cotygodniowego uzupełnienia zapasów w supermarkecie.

Supermarket, jak supermarket, przemieszczamy się wraz ze Ślubną wzdłuż regałów, wkładając do kosza kolejne produkty. Sporo klientów obcojęzycznych - oprócz angielskiego wybrzmiewa rosyjski, włoski, niemiecki... Euro, panie!

Jeden z regałów - "niezbędnik kibica". Piłki, koszulki (te patriotyczne i te unijne, fioletowe z kwiatkiem). Flagi, kubki, kufle, kapelusze i szaliki.

I wuwuzele.

Nagle Ślubna skoczyła jak młoda gazela, niemalże przewracając pryzmę puszek z groszkiem. Pochwyciłem spłoszoną mą niewiastę, czekając, aż minie jej kołatanie serca, jednocześnie rozglądając się za dźwiękiem, który był przyczyną jej nagłego obłędu - dźwięku przypominającego krzyżówkę klaksonu z kwaknięciem.

I ujrzałem nieopodal grupkę młodych chłopaków. Po mowie i po przewiązanych w biodrach flagach pojąłem, że to Hiszpanie, choć nie sądzę, by to miało znaczenie. Wielokrotnie przekonywałem się w życiu, że głupota nie zna granic.

To właśnie oni, bawiąc się przednio, trąbili niewybrednie z wuwuzeli niczego nie spodziewającym się ludziom w uszy, przestrach ich kwitując zadowolonym rechotem.

Obsługa nie reagowała.

Mając dość ograniczony czas, nie interweniowałem - ciekaw jestem, czy szanownym gościom zabawa istotnie uszła bez najmniejszych uwag...

„Tam gdzie dziś piętrzą się góry, będą kiedyś morza tam gdzie dziś wełnią się morza, będą kiedyś pustynie. A głupota pozostanie głupotą.”

Kibice

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 56 (96)
zarchiwizowany

#32811

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mimo lat słusznych, choć nie podeszłych, jestem szczęśliwym posiadaczem babci, a swego czasu i babuni (babunią od wczesnego dzieciństwa nazywaliśmy prababcię, żeby jej tym nieszczęsnym "pra" nad uszętami nie krakać).

Babunia historię miała za sobą barwną, bo i podróż na "kraniec świata" - z lubelskiego na Litwę, i młode lata małżeńskie w Sienkiewiczowskich rewirach (Upita, Wodokty), podczas drugiej wojny wysiedlenie na Syberię, pochowanie tam małżonka - seniora rodu, spektakularna ucieczka z zesłania i repatriacja do Polski.

Zachowała przy tym krzepkiego, niezłomnego ducha i zaradność w każdej sytuacji.

Jednakowoż w samej już zimie życia dopadł ją niewdzięczny towarzysz - pan Allzheimer. Piekielny to w istocie gość, odbierający wspomnienia, gmatwający ścieżki, deformujący z chichotem rzeczywistość. Bliscy zdają się obcymi, zagrażają, nie ma domów z lat dziecinnych, nie ma żadnych zaczepów w rzeczywistości.

Babunia z niechcianym pasażerem zmagała się na szczęście w domu - u swej ukochanej córki, która otaczała ją troskliwą opieką.
Pan Allzheimer jednak szeptał jej czasem złośliwie do ucha: "nie znasz tej kobiety!"

Pewnego razu babcia (mając już sporo ponad 50 lat, co potem okaże się ważne) karmiła niesprawną już babunię zupą. Babunia raz za razem przełykała zawartość kolejnych łyżek, ale oczyma wpatrywała się w córkę jakoś tak nieufnie. W pewnym momencie wypaliła z grubej rury:

- A kim pani jest?

Babcię wbiło w fotel, łza jej się zakręciła w oku, ale dzielnie tłumaczy:

- Mamusiu, to ja, Danusia! Twoja córka!

Na co babunia wyprostowała się w fotelu i powiedziała z niezachwianą pewnością w głosie:

- Niemożliwe. Ja takich starych dzieci nie rodziłam.


Dziś po latach zdarza się to nam wspominać jako anegdotę i czasem się z tego zaśmiejemy; babcia jednak uśmiecha się przez łzy.

Starość bywa bezlitosna.

Rodzinka ach rodzinka

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 267 (327)
zarchiwizowany

#31420

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w szkole.

Parę lat temu zdarzyło mi się wyjechać z wymianą uczniów na tzw. projekt Comenius do Włoch.

1. Nie wiem, jak z tym jest teraz, ufam (może naiwnie), że bardziej normalnie; wtedy fundusz unijny przeznaczony na wyjazd dla całej grupy wypłacono nam w gotówce do rączki. Sporządziłem więc stosowną saszetkę, w której umieściłem gruby plik euro przeznaczony na przeloty, hostele, posiłki, ale już w podróży przełożyłem ją przezornie z bagażu do wewnętrznej kieszeni podróżnych spodni (tak, miały takową).

"Cenne" spodnie miałem non stop na oku, po przepierce, gdy saszetka lądowała na szyi, suszyłem na gwałtu rety, bo były tak nieoczywistą lokalizacją kasy, że w hostelach spałem z nimi nawet pod głową (przerażało, że moglibyśmy pozostać bez funduszy jak Adamczyk w Australii w filmie "Testosteron", pozostałoby wówczas chyba jedynie szukać ratunku w ambasadzie)); podróż trwała 2 doby (przejazd z naszej miejscowości do Katowic, wylot do Bergamo, nocleg, wylot do Neapolu, nocleg, autobus do miejscowości partnerskiej). W Neapolu, czując kres podróży, podśmiewałem się już byłem ze swojej paranoi. Niesłusznie.

Gdy zakwaterowaliśmy się w neapolitańskim hostelu, odkryłem pod klapą plecaka rozcięcie i brak portfela. Poczułem jednocześnie złość, ale i satysfakcję: dokumenty i pieniądze spały słodko w portkach-sejfie, portfel był pusty. Swoją drogą gratuluję złodziejaszkowi odkrycia, jakiegoż to cennego łupu się dorobił.

2. Dzień drugi w Neapolu. Do autobusu kilka godzin, robimy krajoznawczy przebieg po mieście. Włosi mili, uczynni. serdeczni, acz może nieco ekspansywni:) Rejwach. Na Piazza Garibaldi rejwach również. Jakoby większy. Uczniom moim uszy zaczynają sterczeć z ciekawości, albowiem z imprezującej pod pomnikiem grupy dobiega swojskie i przaśne "k...wa, k...wa". Łudzę się przez moment, że może to włoskie "c...va" i ktoś komuś tłumaczy, jak i gdzie skręcić...

A gdzie tam. Nasi.


Poza tym Włochy piękne.

Słoneczna Italia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (145)