Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PooH77

Zamieszcza historie od: 21 maja 2012 - 13:26
Ostatnio: 10 września 2021 - 23:50
  • Historii na głównej: 27 z 42
  • Punktów za historie: 16460
  • Komentarzy: 1752
  • Punktów za komentarze: 10418
 
zarchiwizowany

#32135

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzieci nasze, kochane dzieci:D...

Byłem wczoraj po południu z moją córcią,lat 6, na naleśnikach pysznych jak smok:p w miejscu, gdzie przy okazji społeczeństwo ogarnia szał zakupów (czyli w markecie:D). Po obiedzie czas na deser - gorąco jest - lody. Siedliśmy sobie przy stoliku umiejscowionym blisko kas i wcinamy. Ludzi przy kasach było mnóstwo, tłok jak diabli, jeden drugiego popycha, pogania. Standard. W pewnym momencie mój wzrok przykuła mama z synkiem, na oko lat 5. Młody stał grzecznie w wózku na zakupy, tylko lekko chlipał, coś tam mamrocząc pod noskiem. Mamusia w pośpiechu pakowała zakupy w reklamówki i zaczęła wstawiać je do wózka. Niby nic niezwykłego, prawda?

Za reklamówkami poszedł zestaw piw w zgrzewce - dokładnie 12. No i się zaczęło...Młody wpadł w złość (szał?). Najpierw skoczył tyłkiem na zakupy - jajka straciły skorupki, mleko postanowiło popływać, pękła jakaś paczka z cukierkami i jeszcze pewnie parę rzeczy, bo trzask był niesamowity...

Najciekawsze jednak dopiero przed nami...

Z kopa dostało i piwko. Tak ze 4 razy. Co najmniej 3 puszki się otworzyły i zaczęły zalewać mamusię, młodzieńca, tłum przy kasie (no, ze 4 osoby...) i panią kasjerkę (ta, o dziwo, spokojna i nawet nic nie powiedziała). Zmęczony akcją dzieciak usiadł cały mokry na zakupach i burczy: "Nie będzie ten łysy ch*j miał piwa"...

To chyba o tatusia chodziło...

A biedna matka? Bez słowa, w totalnym milczeniu, zabrała grajdołek ze zdewastowanymi zakupami i pojechała w stronę wyjścia. Płacząc.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 224 (306)
zarchiwizowany

#31900

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z racji wykonywanej pracy zdarza mi się nader często spotykać ludzi upośledzonych technicznie...Obsługa komputera to dla nich magia, ale cóż, od tego jestem, by pomagać w najbardziej nawet absurdalnych sprawach. I zdarza się, że takim upośledzonym jest pan "Gość" z zagranicy, na przykład z Albanii...

To, co mnie spotkało do moich obowiązków jednak nie należy...Otóż...

Ćwiczenia, praca w (SD) Service Desk′u. Chwila przerwy dla uryny. Po spełnionej powinności podchodzę do umywalki, ręce umyć. Obok stoi pan Albańczyk i patrzy na kran. Zaraz na mnie, uśmiecha się srogo. Znowu na kran. Czuję się obserwowany, inwigilowany wręcz, wzrokiem facet liczy mi kręgi...

Do mycia rąk zazwyczaj, jak jest obecne, używam mydła, jak każdy. Naciskam więc dłonią pojemnik (taki wiszący na ścianie) i myję ręce. Po skończonej czynności odwracam się...zaraz, zaraz...chcę się oddalić, ale słyszę jakieś dźwięki wydobywające się z pana "Gościa". Ani słowa po angielsku, po swojemu szwargoli...WTF?!?! Grzecznie pytam o co chodzi. Dalej po swojemu, ale tym razem coś mi pokazuje brodą. Na pojemnik z mydłem. A-cha! Nie wie, jak użyć, trzeba pokazać! Ok, może u siebie mają inne.

Ale co za problem sprawdzić, zresztą przed chwilą widział jak to robię...?!? Ale ok, pokażę. Na migi, powoli, pokazuję i naciskam. Wychodzę. Lament! Qrwaaa...zaczął się modlić, teraz bomba pójdzie czy ki wuj?!? No to jeszcze raz, jeszcze wolniej. Pokazuję. Dwa razy. I wychodzę. No, jasne, chciałbym. Tym razem pan "Gość" zaczepia mnie kłykciem (nawet nie dłonią!) i ciągnie do zlewu a pod pojemnik z mydłem wciska dłonie. Obie. Co??? Mam mu nacisnąć?!? A co ja, podajnik mydła jestem?!?

Parsknąłem śmiechem i wyszedłem...

Nie zabrał ze sobą służby czy co...Cóż, inna kultura...

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (55)
zarchiwizowany

#31891

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kocham to miejsce...

Nie wiem jak dokładnie wyglądają te przepisy, chcę tylko wyrazić swoją dezaprobatę co do ich niejasności czy stosowania.

Mieszkam bardzo blisko nowo powstałego, luksusowego osiedla. Dojazd do niego (jak i do moich, również dość "młodych" bloków) odbywa się po drogach gatunku...nie, te drogi nie mogą być żadnego gatunku...Stary, bardzo stary asfalt, gdzie wszystkie dziury są uzupełniane żwirem - efekt taki, że wszędzie mnóstwo kurzu, a dziury robią się jeszcze większe po każdym deszczu. Samochody szlag trafia, myć ich nie ma sensu...

Deweloper, na pytanie czy będzie robił drogę, dojazd do posesji, czy jak to tam się zwie odpowiada, że zmieniły się przepisy i nie może, chociaż chce, a gmina nie wyraża zgody (WHY?!?), a poza tym to powinienem się cieszyć, bo dzięki temu koszt metra mieszkania jest niższy.

Ot, Polska...

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (152)
zarchiwizowany

#31883

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W każdej grupie ludzi znajdzie się ktoś, kto bardziej lub mnie świadomie jest piekielny...Ja pracuję w jednym pomieszczeniu z 4 kolegami, widzimy się codziennie. Pewnego dnia dorzucili nam jeszcze jednego młodego człowieka.

Od pierwszego dnia wiedzieliśmy, że coś jest z nie tak, coś się zmieniło...Otóż, nowy pracownik niemiłosiernie śmierdział...Takim starym, kilkudniowym potem. Szliśmy pobiegać, wszyscy po powrocie się myli - on nie. Trzeba było coś ciężkiego przenieść z 3 piętra na dół bądź odwrotnie, człowiek się zmacha, spoci - trzeba się umyć. E tam, on nie musi. A ciągnie od niego jakby się wóz z cyganami wywrócił...Jak by tego było mało, przez 2 tygodnie, w okresie letnim, chodził w tych samych koszulkach, w tę samą się też w pracy przebierał. Pachersy nie golone chyba nigdy...Krótko mówiąc - zero higieny.

Któregoś dnia nie wytrzymałem. Na początek postanowiłem być kulturalny, poczekałem aż będziemy sami i mówi mu, że się strasznie poci, czy sam tego nie czuje, że przydałoby się coś z tym zrobić. A on? Patrzy się na mnie, jakbym mu ojca gitarą zabił i pyta niewinnie: "Ale co ja mam z tym zrobić?"
Nie, nie wierzę..."Co? przestać śmierdzieć!" Nie wytrzymałem... Kupiłem mu maszynkę do golenia, antyperspirant i mydło i położyłem na biurku. Na drugi dzień leżały w koszu.


Przez tydzień było lepiej, mył się, choć krzaki pod pachami nadal hodował. Mieliśmy nadzieję, że będzie tylko lepiej.

Błąd.

Teraz jest jeszcze gorzej, bo coraz cieplej, a on przestał się myć. Znowu. Jakieś piekielne pomysły, co z nim zrobić?

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (273)
zarchiwizowany

#31831

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Debiucik:).
Historia zdarzyła się w pieleszach mojej nory, szumnie nazywanej kwaterą służbową, kiedy znużony po pracy zaległem w fotelu przed kompem.
Jestem fanem I części osławionego przez niejakiego ks. Piotra N. "Diabolo" (drugiej trochę mniej) i w związku z tym jako sygnał smsa, od jakiegoś czasu, używam ciężkiego śmiechu Pana Ciemności, co u niektórych, w miejscu publicznym, powoduje w oczach "hatorrrr!!! kill′em!!!", tudzież sprawia przyspieszenie bicia serca do prędkości sprzed lat kilkudziesięciu co najmniej. Jak on brzmi? Fajnie:p. Mocno. Zainteresowani zdają sobie sprawę zapewne z jego mocy, innym mogę podesłać linka, diabelski uśmiech na waszej twarzy gwarantowany, kiedy widzi się te spłoszone duszyczki...
Tak więc siedzę przed monitorem, nagle dzwonek do drzwi, uporczywy, połączony z nap*...eeee...ochoczym, wielokrotnie powtarzanym stukaniem..."Ocho" -pomyślałem- "pewnie Jechowi..."tylko oni bądź Gestapo równie uporczywie poszukują konwersacji". Ciągnę w ich kierunku, otwieram drzwi, jednocześnie wyciągając telefon z kieszeni, gdyż czuję wibrację nadchodzącego smsa. Pani w kwiecie wieku i młodzieniec obok niej tylko zdążyli się uśmiechnąć, powiedzieć" "czy zastanawiał się pan kiedyś...", i...tak, tak...Pan Ciemności zagrzmiał gromkim śmiechem na powitanie Jachwe! Nie udało mi się nawet powiedzieć dziękuję, nie jestem zainteresowany...
Od tego dnia (a minęło około 3 miesięcy) żaden wysłannik z misją się nie pojawił, mimo, że do tego dnia trzy razy w przeciągu roku grzecznie, acz stanowczo przekonywałem, że agnostyków nie interesują podobne rozmowy:)...

Bydgoszcz

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (60)