Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Solll

Zamieszcza historie od: 9 marca 2015 - 13:05
Ostatnio: 10 maja 2016 - 14:09
  • Historii na głównej: 5 z 6
  • Punktów za historie: 2963
  • Komentarzy: 11
  • Punktów za komentarze: 92
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
10 maja 2016 o 14:09

eh, czytam o tym i przypominają mi się moje perypetie na drodze. Mam dwa samochody, jedną małą toyotkę która już pełnoletność dawno temu osiągnęła i jednego całkiem dużego nowszego 6 os fiata (3 z przodu i 3 z tyłu - więc szeroki). Fakt jestem kobietą, ale jeździć potrafię i przesiadam się z jednego samochodu na drugi w zależności od potrzeby. Jak załatwiam coś na mieście to wsiadam w maleństwo, aby mieć pewność znalezienia miejsca parkingowego, czy gdzieś szybko śmignąć, jak większa podróż, albo zwyczajnie gdy pakuję wszystkich moich domowników do samochodu to biorę krowę. I tak zauważyć można niesamowitą różnicę w traktowaniu mnie przez innych kierowców. Maleństwo jest lekceważone, wymuszane jest na mnie pierwszeństwo i nie raz nie dwa miałam niebezpieczne sytuacje na drodze, a w krowie - ludzie, raj, wpuszczają wszędzie, aż zbliżyć się boją, nigdy nikt na chama nie wymusza. Chyba się boją że ich multipla swoją brzydotą zarazi i dlatego się nie zbliżają :D Ale nauczona tym doświadczeniem mam kamerki i najchętniej zamontowałabym je w maleństwie na każdej możliwej szybie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 marca 2016 o 19:02

To może dodam coś jeszcze :) był ram jeden niesamowicie sympatyczny. Często rozmawialiśmy w drodze do domu bo jeździliśmy jednym autobusem. Mieszkał tam już 3 lata i mówił że wcześniej też mieszkali tam jego rodacy ale tak się nie zachowywali, a Ci mówi postawili sobie za punkt honoru wykurzyc wszystkich Polaków i ściągnąć na ich miejsce swoich. Nigdy nie zaprzeczył że większość jest tam nielegalnie tylko mówił że przez lojalność prosi tego nie zgłaszać

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
12 czerwca 2015 o 13:15

@imhotep: podsumowując, stawiam się, ale nie często, bo nie mogę patrzeć jak moja mama przeżywa konflikty między nami.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
12 czerwca 2015 o 13:12

@imhotep: Wiem, ze brzmi to naiwnie, ale często zwyczajnie nie mogę. Wszystko kręci się wokół mamy. Moja mama jest już starszą osobą, urodziła mnie mając 43 lata. Choruje i jak pisałam siostra jest dla niej autorytetem. Najzwyczajniej w świecie kiedy próbuję pyskować do siostry a mama jest świadkiem zaczyna płakać, mówić, ze mam się lepiej nie odzywać, ze muszę mieć szacunek do starszych. Siostra jest dla niej bardzo ważna, zawsze gdy mama czegoś potrzebuje np załatwić sprawę w urzędzie prosi o pomoc moją siostrę, czy zawieźć do lekarza. Gdy ja proponuję pomoc słyszę, ze sobie nie poradzę i nie dam rady. Dla nich zawsze będę dzieckiem. Kiedy moja siostra dzwoni, żebym już teraz w tym momencie przyjechała na trzy dni do domu w środku tygodnia bo ona z rodziną jedzie na wycieczkę i ktoś musi wyprowadzać jej psa i odmawiam, ze względu na pracę i że informuje mnie dzień przed, po chwili mam płaczliwy telefon od mamy, że jestem bez serca i rodzinie się pomaga. Tylko ciekawe kto pomoże mi?

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
12 czerwca 2015 o 13:05

@rahell: oczywiście, że nie spisuję ich na straty. Nie potrafią radzić sobie w życiu. Zawsze wszystko dostawały, łatwiej było posłac je gdzieś niż się nimi zajmować. Dzieciaki nie są niczemu winne oczywiście, ja mam sama do siebie żal, że mnie tam nie ma bo kiedyś chociaż było to męczące dla mnie jakoś sobie radziły. Mam z nimi dobry kontakt, młodsza przyjeżdża do mnie czasem na weekendy, a Krzyśka uczyłam do poprawy matury w tym roku. Mam nadzieję, ze mu się udało, z narzeczonym w planach mamy (jeżeli zda maturę i dostanie się na studia) zabrać go do miasta w którym mieszkamy. Nie chcemy, żeby mieszkał z nami, bo musi się nauczyć w końcu typowej odpowiedzialności za siebie, tego, że ma wyznaczony budżet i musi go przestrzegać, że My nie damy na każde jego zawołanie. Jesteśmy w stan ie załatwić mu dorywczą dobrze płatną pracę i wiem że da radę, bo da się :) Ja dałam

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 13) | raportuj
29 maja 2015 o 14:54

@Zbychu: Napisałam, że mimo iż mnie to denerwuje, to jednak zawsze trzymam kolejkę :) Nie w każdej przychodni obowiązuje system godzinowy (który swoją drogą jest bardziej pożyteczny) ale czasem mnie to irytuje, gdy stercze w kolejce czasem 2h i czekam na swoja kolej, a przychodzą ludzie widma, którzy bookują miejsce, ale fizycznie ich nie ma, bo gdzieś pójdą, wyjdą. Ja również zamiast stać w kolejce od 7-9 wolałabym przyjść powiedzieć, ze stoję za kimś i udać się np na kawkę, albo śniadanie. Wiem, ze ludzie z różnych powodów wychodzą, ale nie każdy. Zdarzyła mi się sytuacja gdzie stałam grzecznie w kolejce za kimś i nagle pojawiła się Pani z krzykiem, ze teraz ona wchodzi, bo była tu dwie godziny wcześniej i powiedziała że "stoi" za Panią w niebieskim sweterku, a skoro Pani w niebieskim sweterku już nie ma bo najwyraźniej już została przyjęta to teraz jest jej kolej i ona wchodzi, bo jej kolejka minęła.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
29 maja 2015 o 14:43

Miałam podobną historię, tylko nie z wujkiem, a z dobrym znajomym. Byłam jeszcze szczeniakiem, prawko od roku może w kieszeni, a że od dzieciaka pracowałam to przy każdej wakacyjnej pracy uzbierałam na własny samochód. Dumna byłam samochodem na studia wyjechałam i tak sobie wspólnie żyliśmy. Aby dorobić, łapałam się różnych zajęć, w tym byłam opiekunką do dzieci. I tak sobie pilnowałam dwóch pociesz samotnego ojca mechanika. Na początku brałam pieniądze, później szkoda mi się go zrobiło, bo żona go dla kochanka zostawiła i sam z dzieciakami został, więc charytatywnie pilnowałam jego pociech jak grzebał w samochodach klientów. Ale przyszedł czas, kiedy zapaliła się kontrolna lampka w samochodzie. No to dajemy samochód do znajomego mechanika. Diagnoza, alternator, trzeba nowy kupić. Samochód zostawiony i tak mija, tydzień, dwa idę do warsztatu, przed nim stoi mój samochód, ale nikogo w środku i kolejne tygodnie mijają, a właściciela niet. Dzwonienie nic nie dało, bo oczywiście głuchy telefon, nikt nie odbiera. Samochód mi potrzebny, bo w między czasie dodatkowa praca dorywcza na bazarze przy stoisku i towar trzeba jakoś wozić. I nareszcie odzew. Pan pojechał sobie na dwa miesiące odreagować życie do siostry w Anglii. A że biznes sie nie kręcił to zostawił wszystko jak stało nikogo nie informując. Oczywiście prócz alternatora, Pan stwierdził, ze poszedł jeszcze caluśki rozrząd i coś tam i coś tam. Skasował mnie na ponad 2 tys (samochód wart może 3) Młoda, głupia byłam, nie znałam się, dałam...

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 28) | raportuj
29 maja 2015 o 12:11

@minutka: No ja akurat tego nie praktykuję, ale rozumiem, ze tak można. Z tym, że jej nie było dosyć długo. I wydaje mi się to trochę nie fair, takie dłuższe blokowanie, kiedy wie się, że jest kolejka, inne przebieralnie są zajęte, a ona urządza wycieczki po sklepie. Tak tamo jak nie przepadam, za zwykłymi sytuacjami u lekarza, kiedy stoisz w kolejce, przed Tobą 10 osób, przychodzi ktoś i rzuca tekstem "to ja będę za Panią" i wychodzi np po zakupy do supermarketu niedaleko, po czym wraca zadowolony po 1,5h i zaraz wchodzi a nie nastał się w kolejce. Nie mniej szacunek do starszych mam. Nie lubię kolejek, a zawsze komuś trzymam jeżeli na mnie to natrafi. Tej Pani ustąpiłabym przebieralnie zaraz, chciałam tylko skończyć się przebierać, a i mnie się spieszyło do pracy, więc chciałam tylko wciągnąć, zobaczyć i biegiem dalej.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 marca 2015 o 12:45

@ZaglobaOnufry: Ja potwierdzę, ze lekarze nie zawsze badają. Lat miałam może z 14 kiedy zaczął boleć mnie brzuch, coś kuło, coś pobolewało, trwało to kilka dni, więc jako nie znająca się na medycynie małolata pobiegłam do lekarza rodzinnego, który orzekł "skierowanie do szpitala do chirurga niech przebada". Więc mamę za rękę i wio do lekarza. Lekarz spojrzał na mnie, zapytał gdzie boli, dotknął jedynie brzucha i mówi do mojej mamy "może Pani przynieść jej rzeczy, zostawimy ją, to wyrostek, więc rano wytniemy". I tak po kilku godzinach lekko przerażona znalazłam się na stole operacyjnym. Nie mówiąc już o tym, że żadnego głupiego Jasia nie dostałam, ani żadnych badań mi nie zrobiono. Dowiedziałam się potem od mojej mamy, ze nie było zapalenia wyrostka, ale lepiej dla mnie bo na przyszłość już z nim nie będę miała problemów. Nie wiem dlaczego tak zrobili, czy za dużo wolnych miejsc w szpitalu? (fakt mała mieścina, szpital kiepski, raczej pustawy. Jak się okazało potem ból nie ustępował, po dalszych badaniach, już bez cięcia okazało się, że mam problemy z jajnikami. Więc jak lekarz mógł pomylić te dwa miejsca?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
15 marca 2015 o 17:01

@bazienka: Nie, nie pojechałam tam drugi raz. Nie wiem jak to dorośli między sobą załatwili, ale jakoś kontakt nam się urwał. Mamę koleżanki spotkałam dopiero jak trafiłam z jej córką do jednego liceum, czyli niemal 7 lat później. Moja mama nigdy nie zrozumiała faktu, że nie chcę jeść mięsa, ale biegałyśmy po dietetykach, żebym miała zdrową dietę. Dałam się przekonać do ryb i swego czasu raz na jakiś czas do kurczaka (czyli semiwegeratianizm). I tak do momentu kiedy sama zaczęłam podejmować decyzję co jem i co jest dla mnie zdrowe. Nie jestem wegetarianką. Nie mogę siebie tak nazwać. Jem jajka i przetwory pochodzenia zwierzęcego. Mogłabym bardziej pokusić się o stwierdzenie, że to bardziej Laktoowowegetarianizm, ale musiałabym wykluczyć z diety również ryby i np żelatynę, lub większość serów (które uwielbiam) ze względu na obecność podpuszczki.Wiem, ze każdy inaczej do tego podchodzi. Mi zwyczajnie mięso nie smakowało i odrzucało mnie na jego widok. Do tej pory odwracam wzrok kiedy mijam stoiska mięsne w sklepach. Obiadów sama sobie nie przygotowuję (taki fantastyczny narzeczony), ale kiedy zmuszona jestem sama zrobić obiad np z ryby to wybieram gotowego fileta. Mam żal odnośnie losu zwierząt, ale staram się nie popadać w paranoję, bo akurat wiem że niektóre rzeczy mimo wstrętu i przekonań muszę jeść (pisałam, ze często wpadam w anemię-niestety to już mam uwarunkowane genetycznie) i żadne zamienniki mi nie dostarczą tego co np w dzwonku z łososia.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
12 marca 2015 o 12:12

@8400111: Widzisz :) Jakbym widziała siebie. To, że jestem niska-za mało mięsa, to że mam matowe włosy-za mało mięsa i tak dalej. Może i to trochę racja, bo cierpię często na anemię, ale mięsożercy też ją mają. To normalne, że ktoś czegoś nie lubi. Jedni nie lubią np rosołu inni kapusty. Ja nie lubiłam mięsa. Takie wciskanie jedzenia przez rodziców też pewnie wynika z ich wychowania - Dziecko musi jeść mięso, będzie duże, silne i zdrowe. Mi mięso nie smakowało i nie smakuje. Są ludzie i ludzie :)

« poprzednia 1 następna »