Profil użytkownika
Szwab37
Zamieszcza historie od: | 7 marca 2018 - 10:41 |
Ostatnio: | 17 czerwca 2020 - 14:18 |
- Historii na głównej: 2 z 2
- Punktów za historie: 324
- Komentarzy: 2
- Punktów za komentarze: 18
Przybyłam do domu, grzeję spóźniony obiad, gotuję wodę na herbatę, a tu dzwonek do drzwi. Otwieram, za nimi pan o wyglądzie żulowatym (złachane ubranie, twarz czerwona od zimna, te sprawy) gnie się w ukłonach i prosi o złotóweczkę na coś do jedzenia, bo od wczoraj nic nie jadł.
Jedzenie? Nie ma problemu! Proszę go, by chwileczkę zaczekał i wracam do kuchni. Bach, na stół dwie pajdy chleba i kotlet, co został się z obiadu. Owijam to elegancko w papier śniadaniowy i otworzywszy znowu drzwi, wręcz zbaraniałemu panu.
Pan troszeczkę jakby speszony, ale kanapkę wziął i jeszcze bardziej nieśmiało zagadnął, czy może by się jednak znalazła złotóweczka, bo on by się napił ciepłej herbaty.
Ciepła herbata powiadacie? Ależ proszę uprzejmie! Akurat cyknął czajnik elektryczny, a na dodatek trzymam w domu kubki plastikowe (kiedy muszę rano szybko wyjść, nalewam w nie herbaty i wychodzę z nią z domu, dopijając po drodze, a kubek potem wyrzucam). Kubeczek bach, torebka earl greya, zalewam wrzątkiem, zostawiając miejsce na złapanie palcami i podaję panu.
Pan wziął herbatkę, zdębiał zupełnie i zaciął się w połowie prośby, nie wiedząc pod jakim nowym pretekstem wydębić "złotóweczkę". Widząc jego wahanie oznajmiłam wprost, że pieniędzy obcym nie daję, życzę smacznego i zamknęłam drzwi.
Kto był piekielny, oceńcie sami ;)
Jedzenie? Nie ma problemu! Proszę go, by chwileczkę zaczekał i wracam do kuchni. Bach, na stół dwie pajdy chleba i kotlet, co został się z obiadu. Owijam to elegancko w papier śniadaniowy i otworzywszy znowu drzwi, wręcz zbaraniałemu panu.
Pan troszeczkę jakby speszony, ale kanapkę wziął i jeszcze bardziej nieśmiało zagadnął, czy może by się jednak znalazła złotóweczka, bo on by się napił ciepłej herbaty.
Ciepła herbata powiadacie? Ależ proszę uprzejmie! Akurat cyknął czajnik elektryczny, a na dodatek trzymam w domu kubki plastikowe (kiedy muszę rano szybko wyjść, nalewam w nie herbaty i wychodzę z nią z domu, dopijając po drodze, a kubek potem wyrzucam). Kubeczek bach, torebka earl greya, zalewam wrzątkiem, zostawiając miejsce na złapanie palcami i podaję panu.
Pan wziął herbatkę, zdębiał zupełnie i zaciął się w połowie prośby, nie wiedząc pod jakim nowym pretekstem wydębić "złotóweczkę". Widząc jego wahanie oznajmiłam wprost, że pieniędzy obcym nie daję, życzę smacznego i zamknęłam drzwi.
Kto był piekielny, oceńcie sami ;)
żebrzący
Ocena:
714
(832)
Co prawda nie był to piekielny klient, raczej zabawny, no ale...
Dawno dawno temu istniał w pewnym pięknym mieście wojewódzkim dobry klub metalowy i w piątek "koncertowy" zbierała się pod nim wielka czarna masa. Ponieważ normą było, szczególnie w młodszych grupach, że najpierw się znietrzeźwia, a potem dopiero do klubu wchodzi, pielgrzymkowali oni zaciekle do pobliskiego dyskontu z bogatym wyborem alkoholu. Był właśnie jeden z tych piątków, w klubie grała mało wtedy (poza niszą) znana w Polsce gwiazda pod nazwą Behemoth, więc kolejka w sklepie wyjątkowo długa, smoliście czarna, czarnym makijażem i plugawymi symbolami pokryta. Do jednego z obwieszonych skórą i metalem drabów podchodzi krucha staruszka, trąca go w ramię i pyta:
-Przepraszam, synku, mógłbyś mi kupić piwo? Nie mam siły stać w tej kolejce...
Facet skinął grzecznie, a gdy przyszła jego kolejka, wypalił do sprzedawczyni:
-Cztery Komandosy, pół litra Parkowej... i jedną Wareczkę, bo koleżanka dzisiaj dowodu nie wzięła!
Dawno dawno temu istniał w pewnym pięknym mieście wojewódzkim dobry klub metalowy i w piątek "koncertowy" zbierała się pod nim wielka czarna masa. Ponieważ normą było, szczególnie w młodszych grupach, że najpierw się znietrzeźwia, a potem dopiero do klubu wchodzi, pielgrzymkowali oni zaciekle do pobliskiego dyskontu z bogatym wyborem alkoholu. Był właśnie jeden z tych piątków, w klubie grała mało wtedy (poza niszą) znana w Polsce gwiazda pod nazwą Behemoth, więc kolejka w sklepie wyjątkowo długa, smoliście czarna, czarnym makijażem i plugawymi symbolami pokryta. Do jednego z obwieszonych skórą i metalem drabów podchodzi krucha staruszka, trąca go w ramię i pyta:
-Przepraszam, synku, mógłbyś mi kupić piwo? Nie mam siły stać w tej kolejce...
Facet skinął grzecznie, a gdy przyszła jego kolejka, wypalił do sprzedawczyni:
-Cztery Komandosy, pół litra Parkowej... i jedną Wareczkę, bo koleżanka dzisiaj dowodu nie wzięła!
Sklep samoobsługowy "R."
Ocena:
2605
(2771)
1
« poprzednia 1 następna »