Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Wielki_blad

Zamieszcza historie od: 14 lutego 2016 - 10:54
Ostatnio: 26 listopada 2021 - 17:24
O sobie:

Przeciętny facet z przeciętnymi zainteresowaniami, którego coś piekielnego czasem spotka :D

  • Historii na głównej: 6 z 10
  • Punktów za historie: 1299
  • Komentarzy: 15
  • Punktów za komentarze: 63
 
zarchiwizowany

#76699

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry! Dobry wieczór, cześć wszystkim.
Wracając po dłuższej przerwie, która była spowodowana obowiązującym mnie regulaminem w pracy, mam dla użytkowników kilka opowieśći.
Będzie długo, nawet bardzo długo a to tylko ogólny zarys sytuacyjny.
Uprzedzając, tak, sam wybrałem taką pracę i w takim miejscu. Sam jestem sobie winny.
Gdzie pracowałem? W ogólnoświatowej korporacji świadczącej usługi gastronomiczne, a jej nazwę można przytoczyć, spiewając piosenkę o pewnym farmerze.
Zajmowałem szlachetne stanowisko sprzątacza. Moim obowiązkiem było sprzątanie w restauracji, zaczynając od kuchnii, przez zaplecze, koncząc na praniu i dbaniu o tereny przy restauracji.
Jednym z dwu, w miare pozytywnym akcentem były zarobli, drugim natomiast część współpracowników, dzięki którym wytrzymałem tam aż pół roku.
Gdzie zatem piekielności? Już spieszę z odpowiedzią.
Jako największą piekielność mogę wskazać czas pracy, osobiście byłem zatrydniony na 75% etatu, z tym wyjątkiem że pracowałem po 9h, natomiast urlop, L-4 były liczone wlaśnie w skali 3/4 etatu, czyli po 6h na dobę.
Drugą paskudną sprawą był zakres obowiazków, dlaczego? W dalszej części wniosek przyjdzie sam. Co do obowiązków było ich mnóstwo, sprzatanie calej kuchnii, w tym zmywanie naczyń, czyszczenie wszystkich sprzętów typu grill, lodówki, zamrażalki, podrzewacze jedzenia wszelkiego rodzaju i wszystko inne co tylko tam było. Cale zaplecze razem z chłodniami, mroźniami, szatniami, pomieszczeniem technicznym, magazynem, pokojem socjalnym i stanowiskiem kasowym, w przypadku kuchnii i zaplecza dochodziło jeszcze szorowanie podłóg. Natępnie przychodziła kolej na część dla klientów, wycieranie stolikow, wymiana worków na śmieci, zamiatanie i myscie podłogi, wycieranie parapetów, sprzątanie toalet oraz stanowisk kasowych. Na sam koniec został teren zewnętrzny, tutaj także wymiana worków na śmieci oraz zamiatanie. Dodatkowo w czasie tego całego natłoku, należało jeszcze wyrzucać puste kartony, wstawiać szmatki, mopy i fartuchy do prania, donosić produkty do kuchnii. To chyba tyle, sporo, co? Wyobraźcie sobie że musicie to wszystko zrobić sami, kiedy restauracja jest czynna do 2 w nocy a okienko drive jest czynne cała dobę.
Następny w kolejności jest grafik a raczej sposób w jaki był pisany, sugestie pracowników mało kiedy były brane pod uwagę, a sam grafik byl pisany w stylu "to ten przyjdzie tak, tak, tak i tak, ale teeen? No to bedzie chodził do pracy śmak, a tego wpisz tak żeby w piatki i soboty był sam" Przysięgam! Tak to musiało wyglądać, ewentualnie grano w rzutki, a na tarczy były nasze nazwiska i jakoś to wychodziło.
Ostatnią sprawą jest skład środków czyszczących ktorego na żadnym specyfiku nie było, była jedynie notka gdzie ów składu szukać, na próżno z resztą.
Zrezygnowałem z pracy z powodów zdrowotnych, po tym jak pewnej pięknej grudniowej nocy stracilem przytomność i wylądowalem w szpitalu.
To chyba tyle z ogólnych pojęć i piekielności, dziękuje.
Na wszelkie pytania chętnie odpowiem, za brak szczegółw serdecznie przepraszam, ale wyszłoby zdecydowanie za dużo tekstu

Praca

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (33)
zarchiwizowany

#72809

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dobry wieczór/Dzień dobry(proszę wybrać właściwy wariant, w zależności od pory dnia, bądź nocy)
Sporo już było historii ogólnie mówiąc o szkolnictwie, pozwólcie państwo, że wtrącę swoje kilka groszy.
Każdy grosik zostanie osobno zatytułowany.
Jako pierwszy drobniak, pójdzie króciutka opowiastka pod tytułem "Gaszenie pożaru, nim ten zacznie szaleć na dobre".
Jako młody, dwunastoletni chłopak, poszedłem do gimnazjum, nic niezwykłego, normalny krok w edukacji. No ale, żeby nie było zbyt kolorowo, nie przejawiałem grama zainteresowania szkolnymi przedmiotami, do czasu. Pierwsza lekcja fizyki, no organizacja, czym się fizyka klasyczna zajmuje i po co. Nudy, przynajmniej wtedy. Kolejna lekcja była czymś.. No była tak fascynująca i to głownie dzięki nauczycielowi, który każde twierdzenie, które poznawaliśmy, prezentował, a to na rekwizytach, a to na nas, uczniakach, różnie. Tak się złożyło, że wpadłem po uszy, można powiedzieć, znalazłem swoją miłość (nadal chodzi o przedmiot szkolny a nie nauczyciela, zboczuchy wy!)Mijały lata, pragnienie wiedzy było coraz większe, gimnazjum się skończyło i co? Padło na pobliskie liceum. Pierwszych zajęć z fizyki nie mogłem się doczekać, jakbym miał spotkać się z kochanką, tak się czułem. Na początku, było normalnie, mała powtórka, trochę nowości (dla klasy) no i sprawdzian. Tu się zaczęło, sprawdzian napisany, odpowiedzi wszystkie, no jak nic czwóreczka będzie. Błąd. Wielki błąd.. Dostałem wielką czerwoną jedynkę. Może faktycznie źle. Wziąłem ten sprawdzian do poprzedniego nauczyciela i co?. "Wielki, tu piąteczka powinna być, wiesz?" Poszedłem w celu wyjaśnienia o co chodzi, czemu jedynka. Odpowiedz: źle i już. Tak było co sprawdzian, czy kartkówkę. Źle! Pod koniec 1 klasy L.O zacząłem ściągać, z zeszytów, podręcznika, jak cała klasa a i tak było źle. Zniechęciło mnie to jak diabli do fizyki, olałem całkowicie sprawę, bo po co mam się starać, skoro i tak będzie źle? Przez cholerne 3 lata liceum było źle. A czemu było źle, nie wiem do dziś.
Cała historia została opisana w ogromnym skrócie.
Czemu nie walczyłem o swoje, nic z tym nie robiłem. Nastolatkiem byłem nieśmiałym, wycofanym a nawet wystraszonym. Właściwie bałem się o cokolwiek upomnieć. O, taka pamiątka po gimnazjum, ale o tym, jak tomik o szkolnictwie dobiegnie końca. O ile w ogóle się spodoba.
Małe sprostowanie. Jakim cudem zdawałem do następnych klas? Pisałem egzaminy sprawdzające, na koniec każdego półrocza. Oczywiście na więcej niż 2 nie wychodziłem. Tak, nauczycielka fizyki sprawdzała te egzaminy.
Czemu rodzice nie interweniowali? Wychodzili z założenia, że każdy problem mam rozwiązywać sam. Na wywiadówki nie chodzili, nie było potrzeby. Mama była w stałym kontakcie z wychowawczynią.
Co do wychowawczyni, interweniowała nie raz. Kończyło się tak samo, bez skutku a dyrekcja miała to w głębokim poważaniu.
Ostatnie słowa, nie wydawało mi się, że umiem, umiałem. Pominąłem etap korepetycji w historii. Każde korki, kończyły się tak: "Czego mam cię nauczyć? Wiedzę masz, umiesz z niej korzystać, powodzenia"

Liceum

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (148)
zarchiwizowany

#72378

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wprost z Polskiego podwórka, w sumie nic zaskakującego.
Krótko i na temat, umowa o pracę, umowa-zlecenie czy umowa o dzieło, mogą być zawarte w formie ustnej, właściwie w kilku przypadkach muszą zostać sporządzane na piśmie. Okej, rozumiemy? Koniec części pierwszej.
Część druga. Jeśli umowa o pracę jak i umowa-zlecenie są objęte obowiązkowymi/dobrowolnymi składkami ZUS tak umowa o dzieło już nie do końca, zależy to, o ile dobrze zrozumiałem od kwoty którą się zarobiło na umowie o dzieło. Czyli w przypadku umowy o pracę i umowy-zlecenia mamy możliwość udowodnienia na przykład w urzędzie pracy, że pracowaliśmy.
Przy umowie o dzieło już gorzej.
Podsumowanie, dopuszczamy możliwość zawarcia umowy w formie na tzw. gębę, ale wymagajmy na piśmie potwierdzenia zatrudnienia, wszystko jasne i brak absurdu na chwilę obecną, więc gdzie absurd? A tutaj, umowa o dzieło na krótki okres, w formie ustnej, praca wykonana, wynagrodzenie w kieszeni, cacy, prawie. Okoliczności: Jesteście zarejestrowani w urzędzie pracy, by wykonać zlecenie musicie zgłosić fakt podjęcia pracy a co za tym idzie, wyrejestrować się. Robota skończona, więcej nie będzie, czas znów się zarejestrować i co.. no i nic z tego bo.. nie macie swojej kopii umowy o dzieło. Koniec. Tak swoją drogą jakieś pomysły by umowę jednak dostać? Prośby nie działają, na groźby miejsca nie ma bo zgodnie z prawem wszystko.
A taki mały dopisek po czasie. Nawet jeśli umowa jest tylko ustna, należy sporządzić stosowne oświadczenie z pracodawcą, właśnie po to by podobnych sytuacji do tej uniknąć. Tak wiem, mądry polak po szkodzie. Ja dałem ciała, ale może komuś ta historia, a zwłaszcza dopisek pomogą i uchronią przed taką głupotą jak moja.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (58)
zarchiwizowany

#71635

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry.
Szukam pracy, a co! I jak to bywa w takich przypadkach, postanowiłem skorzystać z pomocy PUP (Przyjdź, Usiądź, Poczekaj)Jak wyglądała rejestracja i ile czasu trwała, nieważne, w bólach okropnych zostałem zarejestrowany we Wrześniu ubiegłego roku.
Na dzień dzisiejszy (4.03.2106r) przypadł mi tzw. termin, czyli nic innego, jak stawienie się w pośredniaku i podpisanie na liście, że się było i pracy nadal niet.
Przytargałem się do PUP-u, wybrałem odpowiedni bilecik i heja! czekać, bo akurat wypadła przerwa. Nic to, mam czas.
Przerwa dla pani urzędniczki się skończyła, więc ta zabrała się za papierkologię stosowaną, coś tam podpisała, napisała, nie wiem bo aż tak dobrze nie widzę.
Nadeszła moja kolej, dumny i blady wchodzę do tego akwarium, podaję numerek i dowód osobisty, jak narazie wszystko w porządku, podpis złożony, pani zaczyna szukać oferty pracy dla mnie, więc zadaje pytanie:
-Przepraszam, a jeśli, czysto teoretycznie, podjąłem pracę ale nie mam jak tego udowodnić, nie dostałem jeszcze umowy, co w takiej sytuacji mam zrobić? (Zapytałem z ciekawości, bo kilka lat temu miałem podobny problem, zgłosiłem że pracuję, a potem co? Problem bo pan zgłosił 4.01.2012 a umowę pan podpisałeś 10.01.2012 i bałagan, nie da się pana zarejestrować ponownie.
Kobiecina przerywa pracę i zdziwiona mówi:
-[PU]-Jak to co? Zgłosić, do 7 dni o podjęciu zatrudnienia.
Moja odpowiedź jak wyżej w nawiasach.
-[PU]- Nie ważne, zgłosić. Dobrze że pan zasiłku nie pobiera, bo musiałby pan zwrócić i komornik pewnie by się zgłosił do pana po pieniążki.
Zatkało mnie nie powiem, coś tam jeszcze w systemie pogrzebała i znalazła szpilkę, bo inaczej się tego nazwać nie da.. Znalazła, iż przepracowałem 8 godzin i rozdawałem ulotki. Kurde, myślę sobie.
-Nie zgłosiłem tego bo nadal umowy za to zlecenie nie otrzymałem.
-[PU]- W takim razie, zostaje pan wyrejestrowany z datą 11.12.2015r. Dziękuje, do widzenia.
-Do widzenia.
Fakt, moja wina, nie zgłosiłem, ale przepisy są trochę absurdalne jak na mój rozum..

Żegnaj PUPie (a może PUPo?)

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (93)

1