Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Wielki_blad

Zamieszcza historie od: 14 lutego 2016 - 10:54
Ostatnio: 26 listopada 2021 - 17:24
O sobie:

Przeciętny facet z przeciętnymi zainteresowaniami, którego coś piekielnego czasem spotka :D

  • Historii na głównej: 6 z 10
  • Punktów za historie: 1299
  • Komentarzy: 15
  • Punktów za komentarze: 63
 

#87349

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Część, taka króciutka opowiastka powiązana z koronką, aka SARS Covid-19.
Pracuję sobie w markecie budowlanym, mniejsza z tym która marka, ale jedna z 3 największych sieci w kraju.

Mamy aktualnie 6 potwierdzonych zarażeń wśród pracowników.

Piekielność pierwsza, nie wiemy kto jest zarażony, wiemy tylko, z którego działu i nie sposób zweryfikować czy miało się kontakt z osobą zarażoną. Podobno zakaz informowania i rozmawiania o tym wyszedł z samej góry, z zarządu.

Piekielność druga, chyba większa. Z racji tego, że każdy z nas mógł mieć kontakt z zarażonymi pracownikami, możliwe że sami jesteśmy już zarażeni. Co robi sieć marketów? Pozwala na dalsze otwarcie marketu i możliwe narażenie klientów na utratę zdrowia lub nawet życia (tak, dziadki i babcie też przychodzą).
No i tak się pracuje w markecie budowlanym, to nie jest kwestia czy się zarazimy tylko kiedy.

Market budowlany

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (107)
zarchiwizowany

#76699

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry! Dobry wieczór, cześć wszystkim.
Wracając po dłuższej przerwie, która była spowodowana obowiązującym mnie regulaminem w pracy, mam dla użytkowników kilka opowieśći.
Będzie długo, nawet bardzo długo a to tylko ogólny zarys sytuacyjny.
Uprzedzając, tak, sam wybrałem taką pracę i w takim miejscu. Sam jestem sobie winny.
Gdzie pracowałem? W ogólnoświatowej korporacji świadczącej usługi gastronomiczne, a jej nazwę można przytoczyć, spiewając piosenkę o pewnym farmerze.
Zajmowałem szlachetne stanowisko sprzątacza. Moim obowiązkiem było sprzątanie w restauracji, zaczynając od kuchnii, przez zaplecze, koncząc na praniu i dbaniu o tereny przy restauracji.
Jednym z dwu, w miare pozytywnym akcentem były zarobli, drugim natomiast część współpracowników, dzięki którym wytrzymałem tam aż pół roku.
Gdzie zatem piekielności? Już spieszę z odpowiedzią.
Jako największą piekielność mogę wskazać czas pracy, osobiście byłem zatrydniony na 75% etatu, z tym wyjątkiem że pracowałem po 9h, natomiast urlop, L-4 były liczone wlaśnie w skali 3/4 etatu, czyli po 6h na dobę.
Drugą paskudną sprawą był zakres obowiazków, dlaczego? W dalszej części wniosek przyjdzie sam. Co do obowiązków było ich mnóstwo, sprzatanie calej kuchnii, w tym zmywanie naczyń, czyszczenie wszystkich sprzętów typu grill, lodówki, zamrażalki, podrzewacze jedzenia wszelkiego rodzaju i wszystko inne co tylko tam było. Cale zaplecze razem z chłodniami, mroźniami, szatniami, pomieszczeniem technicznym, magazynem, pokojem socjalnym i stanowiskiem kasowym, w przypadku kuchnii i zaplecza dochodziło jeszcze szorowanie podłóg. Natępnie przychodziła kolej na część dla klientów, wycieranie stolikow, wymiana worków na śmieci, zamiatanie i myscie podłogi, wycieranie parapetów, sprzątanie toalet oraz stanowisk kasowych. Na sam koniec został teren zewnętrzny, tutaj także wymiana worków na śmieci oraz zamiatanie. Dodatkowo w czasie tego całego natłoku, należało jeszcze wyrzucać puste kartony, wstawiać szmatki, mopy i fartuchy do prania, donosić produkty do kuchnii. To chyba tyle, sporo, co? Wyobraźcie sobie że musicie to wszystko zrobić sami, kiedy restauracja jest czynna do 2 w nocy a okienko drive jest czynne cała dobę.
Następny w kolejności jest grafik a raczej sposób w jaki był pisany, sugestie pracowników mało kiedy były brane pod uwagę, a sam grafik byl pisany w stylu "to ten przyjdzie tak, tak, tak i tak, ale teeen? No to bedzie chodził do pracy śmak, a tego wpisz tak żeby w piatki i soboty był sam" Przysięgam! Tak to musiało wyglądać, ewentualnie grano w rzutki, a na tarczy były nasze nazwiska i jakoś to wychodziło.
Ostatnią sprawą jest skład środków czyszczących ktorego na żadnym specyfiku nie było, była jedynie notka gdzie ów składu szukać, na próżno z resztą.
Zrezygnowałem z pracy z powodów zdrowotnych, po tym jak pewnej pięknej grudniowej nocy stracilem przytomność i wylądowalem w szpitalu.
To chyba tyle z ogólnych pojęć i piekielności, dziękuje.
Na wszelkie pytania chętnie odpowiem, za brak szczegółw serdecznie przepraszam, ale wyszłoby zdecydowanie za dużo tekstu

Praca

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (33)

#73041

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mogą państwo nazwać to bólem siedzenia, narzekaniem, czepialstwem, buractwem, czy stwierdzić, że jak się chce pracować, to się pracuje. Tak, znów mam na myśli urząd pracy.

Zarys sytuacji, przeglądam ogłoszenia i jest! Wpadło mi w oko ogłoszenie dotyczące pracy na myjni samochodowej, klikam, ogłoszenie się otwiera i czytam.
- Pełny etat,
- Umowa o pracę,
- Kontakt telefoniczny 123-456-789
- Praca od poniedziałku do piątku, w godzinach od 8 do 16, soboty od 10-14 wg grafiku.

Biorę telefon do ręki i dzwonię, bo więcej się taka okazja nie powtórzy.
Co się okazuje, ogłoszenie dla PUP-y to ściema. Praca po 10h dziennie, od poniedziałku do soboty za najniższą krajową. Pytam, czy jest ktokolwiek odpowiedzialny za przyjmowanie ogłoszeń od pracodawców? Albo za weryfikację, czy informacje zawarte w ogłoszeniu pokrywają się z rzeczywistością? Moim zdaniem nie. To nie pierwszy już taki przypadek, kiedy ogłoszenie jest w porządku, a rzeczywistość... No cóż, niekoniecznie.
Jakieś pomysły co z tym zrobić? Gdzie zgłosić albo cokolwiek innego?
Kurtyna

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (241)

#72729

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nastał czas dłuższego odpoczynku i w ogóle wiosna dookoła, siedzę sobie na tyłku, nic nie robiąc, wtem rozlega się dzwonek telefonu, patrzę, znajomy dzwoni z pytaniem czy nie pożyczę mu 30zł, na co? zapytałem... Odparł, iż od paru dni nie widział się z "Andrzejem*". Klik w czerwoną ikonkę słuchawki na wyświetlaczu. I takim sposobem coś sobie uświadomiłem. Co dokładnie? O tym będzie wpis.

Mieszkam w jednym z większych miast aglomeracji Śląskiej, a dokładniej w dzielnicy, która, zyskała tytuł najgorszej dzielnicy miasta. Ogólnie, brud, smród, patologia i te sprawy.
Żyję tutaj od ponad dwóch dekad i od kilku lat zauważam pewien problem i nie chodzi mi o lokalnych żuli i innych alkoholików, ale o młodzież i ludzi w wieku podobnym do mojego, a nawet dużo starszych. Chodzi o czynność popularnie nazywaną ćpaniem. Sam święty nie byłem, zdarzyło się zapalić skręta i nie mam nic przeciwko jeśli ktoś ,od czasu do czasu, sobie zapali trochę "Maryśki*".

Więc o co tak naprawdę chodzi? Ano, o to, że jest tutaj coraz więcej dilerów, u których można kupić mniej lub bardziej szkodliwe substancje w tym w/w "Andrzeja*". I na porządku dziennym widzę poza pijaczynami, cały czas naćpaną młodzież i nie tylko, bywają bardzo agresywni, nawet w stosunku do mieszkańców a co dopiero przyjezdnych. Mimo, iż wielu z nich znam, choćby z czasów szkolnych czy z podwórka, sam się ich zaczynam bać. Tak, zaczynam bać się swoich "znajomych", już nie raz próbowali mnie okraść czy pobić, bo nie mieli na narkotyki czy tam dopalacze. I to nie jest problem tzw. złych dzielnic.

Co w tym wszystkim jest piekielne?
Policja doskonale wie, kto zajmuje się tzw. "dilowaniem" no, ale po co sobie taką dzielnicą zaprzątać głowę? Niech się sami wykończą... tak będzie łatwiej. Nikt mi nie wmówi, że rząd skutecznie realizuje politykę antynarkotykową, bo widzę co się dzieje w moim mieście i nie tylko tutaj, w wielu miastach na terenie całego kraju. A może, tylko mi się wydaje, że ćpanie, jest problemem?

"Andrzej" - slangowa nazwa amfetaminy
"Maryśka" - również slang, chodzi o marihuanę

"Patrzę na moje miasto kocham je"

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (203)

#72635

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak pracy nie miałem, tak nadal nie mam, zdarza się.
Taki mały żal, trochę apel i prośba.

Do ciężkiego kaca! Czy tak trudno dopisać w ogłoszeniu, że mile widziane są kobiety, a mężczyznom dziękujemy? No kurka wodna, każdy kto chce zatrudnić kobietę mógłby o tym poinformować w subtelny sposób, a nawet z grubej rury. Szkoda pieniędzy na połączenie telefoniczne, by usłyszeć "a bo ja to kobity szukam do pracy, hehehe, przykro mi".

Ile takich telefonów już wykonałem? Około 40.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (204)
zarchiwizowany

#72809

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dobry wieczór/Dzień dobry(proszę wybrać właściwy wariant, w zależności od pory dnia, bądź nocy)
Sporo już było historii ogólnie mówiąc o szkolnictwie, pozwólcie państwo, że wtrącę swoje kilka groszy.
Każdy grosik zostanie osobno zatytułowany.
Jako pierwszy drobniak, pójdzie króciutka opowiastka pod tytułem "Gaszenie pożaru, nim ten zacznie szaleć na dobre".
Jako młody, dwunastoletni chłopak, poszedłem do gimnazjum, nic niezwykłego, normalny krok w edukacji. No ale, żeby nie było zbyt kolorowo, nie przejawiałem grama zainteresowania szkolnymi przedmiotami, do czasu. Pierwsza lekcja fizyki, no organizacja, czym się fizyka klasyczna zajmuje i po co. Nudy, przynajmniej wtedy. Kolejna lekcja była czymś.. No była tak fascynująca i to głownie dzięki nauczycielowi, który każde twierdzenie, które poznawaliśmy, prezentował, a to na rekwizytach, a to na nas, uczniakach, różnie. Tak się złożyło, że wpadłem po uszy, można powiedzieć, znalazłem swoją miłość (nadal chodzi o przedmiot szkolny a nie nauczyciela, zboczuchy wy!)Mijały lata, pragnienie wiedzy było coraz większe, gimnazjum się skończyło i co? Padło na pobliskie liceum. Pierwszych zajęć z fizyki nie mogłem się doczekać, jakbym miał spotkać się z kochanką, tak się czułem. Na początku, było normalnie, mała powtórka, trochę nowości (dla klasy) no i sprawdzian. Tu się zaczęło, sprawdzian napisany, odpowiedzi wszystkie, no jak nic czwóreczka będzie. Błąd. Wielki błąd.. Dostałem wielką czerwoną jedynkę. Może faktycznie źle. Wziąłem ten sprawdzian do poprzedniego nauczyciela i co?. "Wielki, tu piąteczka powinna być, wiesz?" Poszedłem w celu wyjaśnienia o co chodzi, czemu jedynka. Odpowiedz: źle i już. Tak było co sprawdzian, czy kartkówkę. Źle! Pod koniec 1 klasy L.O zacząłem ściągać, z zeszytów, podręcznika, jak cała klasa a i tak było źle. Zniechęciło mnie to jak diabli do fizyki, olałem całkowicie sprawę, bo po co mam się starać, skoro i tak będzie źle? Przez cholerne 3 lata liceum było źle. A czemu było źle, nie wiem do dziś.
Cała historia została opisana w ogromnym skrócie.
Czemu nie walczyłem o swoje, nic z tym nie robiłem. Nastolatkiem byłem nieśmiałym, wycofanym a nawet wystraszonym. Właściwie bałem się o cokolwiek upomnieć. O, taka pamiątka po gimnazjum, ale o tym, jak tomik o szkolnictwie dobiegnie końca. O ile w ogóle się spodoba.
Małe sprostowanie. Jakim cudem zdawałem do następnych klas? Pisałem egzaminy sprawdzające, na koniec każdego półrocza. Oczywiście na więcej niż 2 nie wychodziłem. Tak, nauczycielka fizyki sprawdzała te egzaminy.
Czemu rodzice nie interweniowali? Wychodzili z założenia, że każdy problem mam rozwiązywać sam. Na wywiadówki nie chodzili, nie było potrzeby. Mama była w stałym kontakcie z wychowawczynią.
Co do wychowawczyni, interweniowała nie raz. Kończyło się tak samo, bez skutku a dyrekcja miała to w głębokim poważaniu.
Ostatnie słowa, nie wydawało mi się, że umiem, umiałem. Pominąłem etap korepetycji w historii. Każde korki, kończyły się tak: "Czego mam cię nauczyć? Wiedzę masz, umiesz z niej korzystać, powodzenia"

Liceum

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (148)

#72310

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszukiwania pracy ciąg dalszy! A raczej piekielnych kwiatów.
Opowiastka dosłownie sprzed kilku minut.

Znalazłem ogłoszenie, wysłałem aplikację i czekam na odzew, może tym razem się uda, o naiwności.
Poczekałem, o dziwo oddzwoniono do mnie dość szybko, raptem parę godzin czekania. Celowo pomijam nazwę agencji pracy i te sprawy, bo czego innego tyczy się sprawa, mianowicie umowy.
Do sedna, drodzy czytelnicy.

Uprzejma pani poinformowała mnie, że praca polega na wykładaniu towaru w jednym z marketów w moim mieście, dla mnie w porządku, pytam więc o rodzaj umowy i stawkę... błąd!
Wielki błąd! Umowa o dzieło 10 zł brutto za godzinę, trochę mnie zatkało, stwierdziłem, że przemyślę i oddzwonię.
Poszperałem w necie, poczytałem i wyszło na to, że umowa o dzieło przy takiej pracy bardzo mocno nagina polskie prawo.
Oddzwaniam, mówię więc kobiecie, że jak dla mnie to taka umowa nagina prawo bardzo mocno i czy jest tego świadoma.
Kobita się zapowietrzyła, pofukała i stwierdziła, że mogę dostać umowę-zlecenie ze stawką 5 zł brutto! Tak, całe 5 złotych brutto. No opadło mi wszystko łącznie z kwiatkami na parapecie i podziękowałem za tak korzystną ofertę, w zamian usłyszałem, żem niewdzięczny cham, bo oni pracę dają, a ja nie chcę.

Ciekawe, czy pani za biurkiem też zarabia 5 zł brutto za godzinę swojej pracy?
Na umowie o dzieło, fakt, korzystnie bym wyszedł za 6 dni pracy po 8h dziennie. Na umowie-zleceniu, na takich warunkach, nie bardzo.
Dlaczego przyczepiłem się tej umowy? Dla zasad! Bo, cholera jasna, po coś to prawo jednak mamy.
Dziękuję, miłego dnia.

Polskie Stowarzyszenie Cwanych Przedsiębiorców

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (223)
zarchiwizowany

#72378

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wprost z Polskiego podwórka, w sumie nic zaskakującego.
Krótko i na temat, umowa o pracę, umowa-zlecenie czy umowa o dzieło, mogą być zawarte w formie ustnej, właściwie w kilku przypadkach muszą zostać sporządzane na piśmie. Okej, rozumiemy? Koniec części pierwszej.
Część druga. Jeśli umowa o pracę jak i umowa-zlecenie są objęte obowiązkowymi/dobrowolnymi składkami ZUS tak umowa o dzieło już nie do końca, zależy to, o ile dobrze zrozumiałem od kwoty którą się zarobiło na umowie o dzieło. Czyli w przypadku umowy o pracę i umowy-zlecenia mamy możliwość udowodnienia na przykład w urzędzie pracy, że pracowaliśmy.
Przy umowie o dzieło już gorzej.
Podsumowanie, dopuszczamy możliwość zawarcia umowy w formie na tzw. gębę, ale wymagajmy na piśmie potwierdzenia zatrudnienia, wszystko jasne i brak absurdu na chwilę obecną, więc gdzie absurd? A tutaj, umowa o dzieło na krótki okres, w formie ustnej, praca wykonana, wynagrodzenie w kieszeni, cacy, prawie. Okoliczności: Jesteście zarejestrowani w urzędzie pracy, by wykonać zlecenie musicie zgłosić fakt podjęcia pracy a co za tym idzie, wyrejestrować się. Robota skończona, więcej nie będzie, czas znów się zarejestrować i co.. no i nic z tego bo.. nie macie swojej kopii umowy o dzieło. Koniec. Tak swoją drogą jakieś pomysły by umowę jednak dostać? Prośby nie działają, na groźby miejsca nie ma bo zgodnie z prawem wszystko.
A taki mały dopisek po czasie. Nawet jeśli umowa jest tylko ustna, należy sporządzić stosowne oświadczenie z pracodawcą, właśnie po to by podobnych sytuacji do tej uniknąć. Tak wiem, mądry polak po szkodzie. Ja dałem ciała, ale może komuś ta historia, a zwłaszcza dopisek pomogą i uchronią przed taką głupotą jak moja.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (58)

#71600

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnie zdarzyło się komuś podejmować zatrudnienie poprzez Agencję Pracy wszelakiej.
O tym właśnie będzie ta króciutka notka, nawet nie o samej pracy czy agencji, ale o regulaminie, który dotyczy potencjalnego pracownika. Do sedna.

Regulaminy, zasady, to wszystko po coś jest i ma czemuś służyć, przeważnie nie jest to piekielne, może irytujące, bo "nie da się" czegoś od reki załatwić, ale nie o to chodzi.

Regulamin do umowy cywilno-prawnej, bardzo istotna sprawa, tylko co komu po regulaminie, w którym wypisane są głównie kary finansowe bądź odpowiedzialność prawna? I tak na przykład, za brak informacji o nieobecność (48h przed, należy zgłosić nieobecność) bum! 500zł kary, za zniszczenie czegokolwiek (np. batonik za 0,99zł) 2000zł kary umownej, NIENALEŻYTE (brak definicji nienależyte w regulaminie) wykonywanie obowiązków, 200zł kary finansowej.

Inne śliczne szatańskie kwiaty
- pracodawca nie zapewnia miejsca do przechowania rzeczy osobistych czy ubrań.
- zleceniodawca nie ponosi odpowiedzialności za skradzione mienie osobiste.
- zleceniodawca ma prawo nie zapłacić składki chorobowej (mimo zapisu w umowie "dobrowolne potrącanie składek chorobowych").

Ostatni ale moim zdaniem najlepszy!

Za przelanie wypłaty na linii firma-pracownik, firma potrąca 4 (słownie: CZTERY) złote!

Aż z uśmiechem na twarzy człowiek podpisze taką umowę i mając pecha, nie zobaczy na oczy zarobionych pieniędzy, ba! będzie musiał dopłacić do BYZNESU.

Prawdopodobnie ogród botaniczny

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (236)
zarchiwizowany

#71635

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry.
Szukam pracy, a co! I jak to bywa w takich przypadkach, postanowiłem skorzystać z pomocy PUP (Przyjdź, Usiądź, Poczekaj)Jak wyglądała rejestracja i ile czasu trwała, nieważne, w bólach okropnych zostałem zarejestrowany we Wrześniu ubiegłego roku.
Na dzień dzisiejszy (4.03.2106r) przypadł mi tzw. termin, czyli nic innego, jak stawienie się w pośredniaku i podpisanie na liście, że się było i pracy nadal niet.
Przytargałem się do PUP-u, wybrałem odpowiedni bilecik i heja! czekać, bo akurat wypadła przerwa. Nic to, mam czas.
Przerwa dla pani urzędniczki się skończyła, więc ta zabrała się za papierkologię stosowaną, coś tam podpisała, napisała, nie wiem bo aż tak dobrze nie widzę.
Nadeszła moja kolej, dumny i blady wchodzę do tego akwarium, podaję numerek i dowód osobisty, jak narazie wszystko w porządku, podpis złożony, pani zaczyna szukać oferty pracy dla mnie, więc zadaje pytanie:
-Przepraszam, a jeśli, czysto teoretycznie, podjąłem pracę ale nie mam jak tego udowodnić, nie dostałem jeszcze umowy, co w takiej sytuacji mam zrobić? (Zapytałem z ciekawości, bo kilka lat temu miałem podobny problem, zgłosiłem że pracuję, a potem co? Problem bo pan zgłosił 4.01.2012 a umowę pan podpisałeś 10.01.2012 i bałagan, nie da się pana zarejestrować ponownie.
Kobiecina przerywa pracę i zdziwiona mówi:
-[PU]-Jak to co? Zgłosić, do 7 dni o podjęciu zatrudnienia.
Moja odpowiedź jak wyżej w nawiasach.
-[PU]- Nie ważne, zgłosić. Dobrze że pan zasiłku nie pobiera, bo musiałby pan zwrócić i komornik pewnie by się zgłosił do pana po pieniążki.
Zatkało mnie nie powiem, coś tam jeszcze w systemie pogrzebała i znalazła szpilkę, bo inaczej się tego nazwać nie da.. Znalazła, iż przepracowałem 8 godzin i rozdawałem ulotki. Kurde, myślę sobie.
-Nie zgłosiłem tego bo nadal umowy za to zlecenie nie otrzymałem.
-[PU]- W takim razie, zostaje pan wyrejestrowany z datą 11.12.2015r. Dziękuje, do widzenia.
-Do widzenia.
Fakt, moja wina, nie zgłosiłem, ale przepisy są trochę absurdalne jak na mój rozum..

Żegnaj PUPie (a może PUPo?)

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (93)

1