Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZaglobaOnufry

Zamieszcza historie od: 19 października 2012 - 15:39
Ostatnio: 5 lipca 2023 - 22:21
  • Historii na głównej: 3 z 15
  • Punktów za historie: 807
  • Komentarzy: 3468
  • Punktów za komentarze: 21955
 

#54582

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzut beretem od domu mam oddział pocztowy, w którym pracuje młoda dziewuszka. Logiczne więc, że wszystkie listy nadaję u niej, a jest tego sporo, ponieważ co rusz wysyłam różne dokumenty do biura mojego pracodawcy.
Umowę z nowym pracownikiem muszę wysłać do rzeczonego biura najpóźniej dzień po jej podpisaniu, oczywiste więc, że zawsze nadaję poleconym priorytetem. Przeważnie listy te wysyła mój mąż.

Jakieś 2 miesiące temu była akcja - list wysłany w czwartek i w piątek nie ma go w biurze.
Trochę się poddenerwowałam, czy aby na pewno mąż zaznaczył priorytet, bo czasem lubi sobie zaoszczędzić 70gr, ale patrzę, mam na potwierdzeniu nabitą stawkę za priorytet, więc wina poczty, że za długo idzie. List dotarł w poniedziałek, można o sprawie zapomnieć.

2 tygodnie temu znowu akcja - list wysłany w czwartek, w piątek nie ma go w biurze. Spokojna jestem, potwierdzenie mam, nie moja wina.
W poniedziałek listu nadal nie ma, ale nie moja sprawa.
List dociera we wtorek i aż mi pani z biura skany wysłała - na kopercie JAK BYK pieczątka "PRIORYTET", tyle że... zamazana długopisem!!! Myślałam, że padnę.
Wydrukowałam skan koperty, dołączyłam potwierdzenie nadania przesyłki priorytetowej i od razu wysyłam męża na pocztę (akurat miałam kolejny list do wysłania).

Mąż podaje panience list i wyraźnie zaznacza, że ma być priorytet. Dziewuszka się uśmiecha, że przecież widzi na blankiecie i zawsze wysyła priorytetem, jeśli jest ta opcja zaznaczona. Na co mąż pokazuje jej skan koperty z zamazanym PRIORYTETEM i potwierdzenie nadania z naliczoną stawką za priorytet.
Panienka zrobiła się purpurowa na twarzy i nawet słowem się nie odezwała.

Cóż, ponoć największy interes to groszowy interes...
Ciekawe tylko, czy naprawdę wierzyła, że jej oszustwo nigdy się nie wyda?

poczta

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 665 (707)

#6771

przez ~J... ·
| Do ulubionych
Pracuję na sali w Mcdonaldzie (sprzątam i pomagam klientom). Jeden [k]lient pierw stwierdził, że burger jest wybrakowany, później upuścił napój a ja zgodnie z zasadami przyniosłam mu nowe. Woła mnie 3 raz, więc zmuszam się do uśmiechu i pytam czy wszystko w porządku.
[k] Jedzenie było zimne, naprawdę aż niedobrze mi się robiło jak jadłem.
Patrzę, a mu pozostało tylko kilka frytek.
[J] Przykro mi bardzo ale teraz jest za późno żeby to jedzenie wymienić.
On na to wywala pozostałości jedzenie na ziemie.
[k] Przepraszam, upuściłem frytki, mogłaby mi je pani wymienić?

McDonalds

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 709 (959)
zarchiwizowany

#43664

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o niesprawiedliwości.
W małej miejscowości, z której pochodzę była mała szkoła podstawowa(około 50 osób - klasy 1-4). Dyrektorka owej placówki robiła co mogła aby szkoły nie zamknięto, więc za wszelką cenę chciała utrzymać jak najwięcej dzieci. W takich miejscowościach wszyscy się znają, więc rodzice chętnie udzielali się na rzecz szkoły, jednak jak to czasem bywa - część rodziców BARDZIEJ niż inni. Wspólne imprezki z nauczycielkami, kawki, spacery...
Moja Mama nigdy taka nie była. Owszem udzielała się, ale nigdy kawek nie piła czy kwiatów dla Pani Dyrektor nie kupowała bez powodu. Ale do sedna.
Koniec klasy drugiej. Wszyscy szczęśliwi, oglądamy swoje świadectwa. Ja nagle w płacz i biegiem do domu.
Co się okazało? Wszystkie dzieci, które chodziły na kółka wyrównawcze, ale rodzice znają się z Dyrektorką prywatnie mają same szóstki, a na moim z góry na dół czwórki. Wtedy dla mnie był to koniec świata, choć teraz wydaje się to głupie(nic nie wskazywało na choć jedną 4. W dzienniku miałam same szóstki i piątki, nigdy nie chodziłam na kółka wyrównawcze ani korepetycje, bo Pani wychowawczyni uznała że nie ma takiej potrzeby, gdyż radzę sobie świetnie)
Mama świadectwo w rękę, w samochód i z miną Amstaffa pędzi do szkoły.
W szkole biesiada - "aktywniejsi" rodzice wraz z gronem pedagogicznym przy wódeczce na sali gimnastycznej dyskutują i śmieją się do rozpuku(dzieci na podwórku ganiają bez żadnej opieki).
Mama(M) wpada i grzecznie prosi Wychowawcę(W) oraz Dyrektorkę(D) na korytarz:
M: Przepraszam Panie, ja czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego moje dziecko ma z góry na dół same 4?
D: I taką pierdołą nam Pani głowę zawraca?
M: Dla mnie i mojego dziecka to nie jest pierdoła. Tym bardziej, że w dzienniku miała same 6 i 5. Proszę mi to jakoś wyjaśnić bo w głowie mi się to nie mieści.
W: Nie ma się o co denerwować. Pani córka jest po prostu słabą uczennicą. Powinna mieć same 3, ale zlitowałam się nad nią, bo jak w 2 klasie można na świadectwie mieć 3...
M: Słucham? Wiec proszę mi pokazać dziennik.
D: Czy to musi odbywać się teraz? Nie widzi Pani że mamy uroczystość?
M: Uroczystość? Popijawę, za pieniądze ze składek, za które miały zostać zakupione nagrody dla dzieci! Ale mniejsza o to. Proszę o dziennik.
W: No dobrze. - poszły do gabinetu Dyrektorki, otworzyły dziennik i już nie były takie mądre...W rubryczce z moimi ocenami same 6 i 5. ŻADNEJ 4,3,2,1.
M: Więc na jakiej podstawie moje dziecko ma 4 z każdego przedmiotu?
D: yyyy no wie Pani, całokształt pracy się liczy! Pamiętam, że nie brała udziału w zawodach sportowych oraz raz nie przyniosła materiałów na gazetkę!
M: Nie brała, bo miała złamaną rękę więc nie mogła. Owszem na gazetkę nie przyniosła - zapomniała. Jeden incydent ma przekreślić same świetne oceny?
W: Skończmy to. Przecież to nie ma żadnego znaczenia.
M: Może dla Pani. Ale moje dziecko zostało upokorzone. Reszta klasy chodziła na kółka douczające, korepetycje i inne dodatkowe zajęcia, bo nie ogarniała materiału, a mają same 6! Moja BettiNa nie chodziła, bo powiedziała Pani że radzi sobie doskonale. Więc jaki w tym sens?
D: Przeszła do następnej klasy - jaki problem? Za rok weźmiemy to co Pani mówi pod uwagę przy wystawianiu ocen.
M: Nie wezmą Panie. Proszę dokumenty mojego dziecka - przenoszę ją do innej szkoły.
D: Nie może Pani! Przecież zamkną szkołę!
M: Mogła Pani pomyśleć o tym wcześniej. Nikt nie będzie oceniał mojego dziecka przez pryzmat ZNAJOMOŚCI, CZY ILOŚCI WYPITEGO ALKOHOLU NA DANCINGACH PANI DYREKTOR Z INNYMI RODZICAMI. PROSZĘ O DOKUMENTY!
D: Ja zaraz zmienię tę oceny, już się za to biorę. Już już...Podaj mi jakiś mazak i już poprawiam!
M: Chyba Pani żartuje. DOKUMENTY poproszę - już.

Kolejną klasę rozpoczęłam już w nowej szkole, a poprzednia "działa" jeszcze rok.
Zastanawiam się czy Mamuśka nie zareagowała zbyt mocno...

szkoła

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (335)

#15026

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Czytając historię o wziętym urządzeniu na kartę, uzmysłowiłem sobie, iż coś podobnego przeżyłem tydzień temu.

Przygoda toczy się w hipermarkecie w dużym centrum handlowym - tam, gdzie rolę bramek pełnią ochroniarze. Kupuję dość dużo, oj dużo, rachunek około 400 złotych.

Podchodzę do kasy, dzień dobry, dzień dobry, siateczkę poproszę itd.

Pakuję zakupy i wychodzę. Do widzenia z ochroniarzem, do widzenia z kasjerką. Idę, idę. Coś mnie niepokoi. Myślę, myślę. Jezus Maria!

Tak, nie zapłaciłem...

Co ciekawsze, kasjerka nie zorientowała się do mojego powrotu. Ciekawi mnie jednak jedna rzecz.
Jak to możliwe, że mnie wypuściła i że wcześniej nie podała kwoty rachunku?

Duży, zamulony sklep.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 448 (572)

1