Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

justine

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2014 - 1:40
Ostatnio: 16 marca 2016 - 22:57
  • Historii na głównej: 9 z 11
  • Punktów za historie: 4282
  • Komentarzy: 109
  • Punktów za komentarze: 479
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
29 marca 2015 o 1:46

@Nimfetamina: A pewnie, że naturalne. Bo przecież wieki temu dzieci wiedziały, że tatuś idzie na polowanie i przyniesie jedzenie i też traumy nie miały i jakoś żyły. Dzieci na wsi na pewno widzą wiele razy zabijanie zwierząt. Można wyliczać w nieskończoność. Każdy ma inną wrażliwość i tyle i dlatego może warto wziąć pod uwagę, czy dziecko to obrzydzi i przerazi, czy wzruszy ramionami i powie "pyszne". Ostatnio byłam u koleżanki i jej roczna córka na pytanie "jak robi kura?" mówi "mniam mniam :)", bo uwielbia kurczaka.. A ja nie będę jako wegetarianka uświadamiała, czy to dobrze, czy źle. Bo to MOJA wrażliwość, by zwierząt nie jeść, a szanuję podejście innych, bo każdy ma do swojego prawo. Tylko pozwólmy każdemu podjąć decyzję. Bo sorry, ale ja jako dziecko KOCHAŁAM zwierzęta. Uwielbiałam głaskać krówki po mokrym nosku, czy odchrumkiwać do świnek. I mnie przerażało najzwyczajniej to, że potem to trzeba jeść. I tyle. Musiałam, bo musiałam przez jakiś czas, ale świadomie zrezygnowałam. Bo miałam do tego prawo i niech każdy ma. To nie jest traumatyczne przeżycie dowiedzenie się z czego pochodzi mięso. No sorry. Jeżeli coś jesz, to dlaczego masz się tego bać?:| tego nie rozumiem. Bo jak się boisz procesu zabijania itp, to po co jesz...? haha :) ale cóż, tylko moje podejście. Każdy ma swoje :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
27 marca 2015 o 23:26

Straszne! Pamiętam za to, że jak mieliśmy pierwsze zajęcia z Erazmusami na naszej uczelni, to jedna właśnie Pani Doktor (:D) uznała, że w zasadzie my, Polacy, jako że była nas tam garstka możemy jej pomóc mówiąc jej na "Ty", że atmosfera będzie luźniejsza itp. Opowiedziałam to koleżance, jako w sumie miłą historię o Doktorce, która nie zadziera nosa. A co moja koleżanka na to? "Wiesz, do nas to mówią Proszę Państwa, szanują nas, nie to co u was".... cóż, zatem Proszę Państwa, idzie Pani Doktor, padnijcie Państwo na kolana :)

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 marca 2015 o 18:34

Moim zdaniem jednak to nie jest w 100% piekielność młodych ludzi, co systemu. Moim zdaniem licea uczą tego, że "nie musisz o nic dbać, inni o to zadbają" i później przyjście na uczelnię jest szokiem- nie ma wychowawczyni, która o wszystko zadba. Ja bym się cieszyła, gdyby już od najmłodszych lat ludzie dosłownie musieli być odpowiedzialni za siebie samych. Nie wypełnisz na czas deklaracji odnośnie matury (bez przypominania przez nauczycieli każdego dnia)- matura za rok. Nie zaliczysz matematyki w odpowiednim terminie- zaliczysz w terminie poprawkowym. Może brzmi to nie fair, bo to co napisałam zabiera cenne lata dzieciństwa (:D:D:D) ale moim zdaniem liceum już powinno uczyć odpowiedzialności, pilnowania dat, samodzielnego czytania itp. Bo jeżeli ciągle jest ten "ktoś", kto wyręcza, to później najprostsza rzecz taka, jak złożenie papierów na uczelnię okazuje się skomplikowanym zadaniem.... piekielny system i piekielne wyręczanie na każdym kroku, piekielne przypominanie i piekielne myślenie za kogoś tworzą takie wkurzające sytuacje... niestety:(

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 marca 2015 o 1:45

A na pierwszym roku moich studiów wykładowcy uważali, że doskonale wiemy co to paradygmat lub internalizacja :) Jak widać pierwszoroczniacy są nie tak mądrzy, haha :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 marca 2015 o 0:48

@Drago: Nie sprecyzowałam, bo w zasadzie oferta banku nie była piekielną w tej historii- to jest opcjonalne, bo coś, co w Twoich oczach jest do d... w moich może być przydatne i na odwrót, prawda?:) Piekielna była sytuacja oraz potraktowanie mnie tam, podejście do mnie. Nie rozumiem zatem skąd temat super ekstra oferty, nie namówiła mnie Pani, nie namówi mnie Drago, ani nawet sama Królowa Elżbieta II. Przykro mi...... :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
10 marca 2015 o 3:54

@glan: To fakt, szczególnie, że w nowym banku faktycznie poczułam się jak taka prawdziwa posiadaczka konta, a nie "jest z nami od dziecka, więc musi być" :) W sumie małe rzeczy , a jaka duża różnica, prawda?

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
10 marca 2015 o 3:47

@Drago: Jednak zauważ, że historia nie działa się wczoraj, a kilka lat temu. Fakt, teraz nie przeglądałam ich oferty, w przyszłości także nie zamierzam, przykro mi. Umowa rozwiązana, nowej nie będzie.:)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 17) | raportuj
9 marca 2015 o 14:47

@glan: Wiesz, ja wtedy byłam może na drugim roku studiów? Ubrana też normalnie, a że była zima, to w żółty płaszczyk, więc chyba kobieta uznała, że nie wiem, jestem jak koleżanka jej córek, czy coś, bo sama miała około 50 lat na pewno. Plus, wiadomo, ja zostałam wrzucona w te konto przez moich rodziców, więc doświadczenia w zakładaniu/rezygnowaniu nie miałam, a że młoda, że kolorowa, że chce rezygnować, to po co szanować? Chyba za mną nie tęsknią i dobrze, bo i ja za nimi też nie :)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
9 marca 2015 o 14:44

@sapphire101: Haha, chyba potrzebnie się boisz... :D Ale to śmieszne, bo moi rodzice właśnie też jak tylko zmienili bank, to byli w szoku, że dzwonią tacy mili ludzie, mają własną konsultantkę, łatwy i darmowy dostęp.. :) Cóż, po prostu PKO nie jest najlepszą opcją, a przez nazwę taką się wydaje :/

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 19) | raportuj
9 marca 2015 o 14:16

@Bryanka: Dokładnie tak, PKO i konto Junior :) Czyli to chyba normalna praktyka w takim razie. Cóż, nie udało im się wychować pokolenia, które zapłaci za nowe marmurowe podłogi :D

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
9 marca 2015 o 2:11

@Zona_Informatyka: Ojojojojoj! Gdzie jest "konkretność" na kierunkach rasowo humanistycznych? Mając nawet "konkretne" zagadnienia do przerobienia, można na ich podstawie zadać miliardy pytań na egzaminie, takich nieprzewidywalnych i nie do wyuczenia... Wiesz, sama skończyłam rasowo humanistyczne studia i często byłam zaskakiwana pytaniami na egzaminie. Z jednej strony- bardzo dobrze. Z drugiej- bardzo dobrze, kiedy wiesz w jakim kierunku się przygotowywać. Załóżmy taką historię teatru w Polsce, bardzo konkretny przedmiot, prawda? Podzielony na epoki, na wydarzenia, najważniejszych ludzi. A pytania na egzaminie? Na przykład "czysta forma Witkacego", co było jedynie ciekawostką na wykładzie jednak bardzo ważną i przede wszystkim- ciekawą. A studenci wcale nie narzekali mając plan zajęć w punktach i później dostając ponad 100 zaganień, które mogą być na egzaminie. Często były to rzeczy jedynie wspomniane na przedmiocie, a nie oczywiste. Już nawet nie wspominam o różnych aspektach pytań itp. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, nie zawsze coś, co jest wypunktowane będzie tak samo oczywiste na egzaminie.;) Możliwe, że wykładowca będzie chciał, żebyście myśleli? A może będzie chciał teorię i konkrety? A może będzie chciał przyporządkowanie tłumaczenia do słownika? Bo i tacy się zdarzają. Nawet raz miałam w przybliżeniu podawać numer strony z książki (prowadzącego zajęcia, bo jakżeby inaczej) na których pojawiały się dane zagadnienia. O, a raz na przedmiocie bardzo humanistycznym miałam zadanie "dopasuj zdjęcie do nazwiska", bo profesor bardzo chciał sprawdzić, czy faktycznie czytaliśmy o tych postaciach w książkach, które nam zaprezentował:) Więc... nie takie to akurat głupie z zagadnieniami, nie takie głupie :) Przynajmniej po tym poznasz prowadzącego!

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 marca 2015 o 2:14

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
9 marca 2015 o 1:56

@G3r: jeszcze... i mam nadzieję, że nie spowodujesz.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 20) | raportuj
9 marca 2015 o 1:41

@mitzeh: Ja też tak pomyślałam... Ale facebook? Nowa forma alimentów- przymusowe lubienie zdjęć...

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
20 lutego 2015 o 3:24

@fanalegwana: To prawda :) I naprawdę wyszło na dobre, bo lepiej się spotkać z piekielnym na samym początku, mieć pod górkę, szukać rozwiązań i mieć trudności, żeby później o wiele mniejsze piekielności traktować jako pestkę :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
20 lutego 2015 o 3:22

@Fomalhaut: Wiesz, nowobogacki to dlatego, że kupił mieszkanie w Londynie (a mieszkał całe życie na wioseczce POD, bardzo POD, ale jednak POD, w zasadzie jego zdaniem prawie W...) i troszkę się w głowie przekręciło chyba, skoro przekwalifikował się "spod Londynu" na "praktycznie w samym centrum".;) Ale wycwaniony to akurat na pewno...

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
20 lutego 2015 o 3:20

@mahisna: wiesz, najgorszy na tamtym etapie był fakt "znajomy znajomego", bo bardzo ciężko było nam odmówić... Jednak niestety, asertywności nauczyć się trzeba, bo inaczej właśnie tacy "znajomi znajomego" to wykorzystają... I nie, nie, nic gotowego nie zostawiłyśmy. Dałyśmy mu pomysły jedynie ze zdjęciami rzeczy z różnych sklepów (oczywiście nie podałyśmy też źródeł). Jednak kiedy okazało się, że NIC mu się nie podobało, a po paru miesiącach wyszło, że podobało się dużo, cóż... Jednak nadal podkreślę- nauka asertywności to podstawa. Niestety, bo to niezwykle ciężkie kiedy chodzi o "znajomych znajomych"... Ale przydatne :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 lutego 2015 o 3:16

@funmilayo: opis praktycznie idealny, haha ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 lutego 2015 o 2:11

@inmymind: Może masz rację, bo mam wrażenie, że oni faktycznie czytają piekielnych i te pomysły właśnie biorą stąd... Kurczę, to chyba właśnie odkrycie źródła piekielności urzedów..:D

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
13 lutego 2015 o 21:13

@Innaodreszty: - Wszyscy teraz jesteśmy zajęci, młyn, pełno towarów, to bierze Pani coś? No nie tak łatwo, czasami nawet nie tak miło jak napisałam, bo "jak się nie podoba, to niech wyjdzie!!" cóż...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
12 lutego 2015 o 1:33

@guineaPig: Tylko, że ten sklep gdzie dziewczyny (teraz, nie kilka lat temu!!!) zarabiają 3-4 funty (zależy od stażu...) prowadzi Polak. Raz podjechał mega wypasionym samochodem, w markowych ciuchach, a panny nawet na podstawowe rzeczy nie mają i tam pracują, bo... a) angielski i b) ktoś znajomy im pracę załatwił tam na start (większość historii podobna, niestety).:| Ja sobie nie wyobrażam wcisnąć kogoś do takiej pracy, chyba że bym tej osoby bardzo nie lubiła :| Ale i wtedy, no 3-4 funty?;| Co też mnie przeraziło, jedna dziewczyna była w moim wieku (25) i taka miła, grzeczna, sympatyczna, pomocna itp. Ciotka załatwiła jej pracę na swoje miejsce (:|), bo sama na trochę do Polski wyjeżdżała i opowiedziała tej biednej dziewczynie jakie to kokosy będzie zarabiała... a wylądowała właśnie w takich warunkach, z szefem, który patrzył tylko na kasę, która mu przysłuży.:| Nie wiem, czy ta dziewczyna tam nadal pracuje (wtedy dosłownie dopiero przyjechała, teraz już nie mieszkam w tamtej okolicy, więc nie wiem), ale mam nadzieję, że nie pracuje i nie ma kontaktu z "kochaną ciocią".:|

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
12 lutego 2015 o 1:27

@guineaPig: Wiesz, to naprawdę zależy od sklepu... ale póki co mieszkam w SW i trochę nie po drodze mi w te okolice. Dziękuję za poradę w każdym razie i też mówię- jeżeli nie znasz tego naprzeciw stacji Tooting, to przy okazji można wpaść. Jest ogromny, tani i tłumny, a dodatkowo uczciwy :) Kiedyś lubiłam jeden na Golders Green, ale zmienił się właściciel zdaje się, bo od kilku lat wolę niestety unikać...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
11 lutego 2015 o 14:42

@ladybugg: delikatnie mówiąc- przerażające... :/

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
11 lutego 2015 o 0:47

@ladybugg: Właściciel był z Polski? O rany, aż przykro tego słuchać... tragedia... Ale historii o spleśniałym cieście, śmierdzącej wędlinie i cukierkach, po których goście lądują na toalecie jest aż za dużo.. A co dopiero w sumie godzić się na taką praktykę każdego dnia.... I w ogóle to dawno było? Bo ja nadal czasami słyszę, że dziewczyny w tego typu sklepach zarabiają 3-4 funty na godzinę...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
11 lutego 2015 o 0:41

@guineaPig: Także mieszkam długo i zmieniałam okolice zamieszkania i często po drodze gdzieś wpadałam do takich sklepów. A to Balham (naprzeciw kościoła, bywa okej, ale czasami nie ma w ogóle cen), Tooting Broadway (to ten od produktów bez nazw), a to Sheperds Bush Green, a to okolice Wembley itp. Póki co znalazłam jeden sklep dosłownie naprzeciwko stacji pociągów (nie metra) Tooting;) Duży, z cenami i miła obsługą. Ale dziękuję za chęć pomocy;)

« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »