Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

justine

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2014 - 1:40
Ostatnio: 16 marca 2016 - 22:57
  • Historii na głównej: 9 z 11
  • Punktów za historie: 4282
  • Komentarzy: 109
  • Punktów za komentarze: 479
 
[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
11 lutego 2015 o 0:35

@elda24: W zasadzie o panach z piwkiem spod sklepu, plotkach i innych rzeczach pisać nie chciałam, ale tak, chyba pod żadnym sklepem nie widziałam tylu "staczy" z piwkami co pod naszymi. To też zniechęca przed wejściem. Kiedyś wynajmowaliśmy mieszkanie nad polskim sklepem przy Sudbury Hill, Mleczko, więc pomimo tego, że sklep średnio lubiłam, to w zasadzie był najbliższym spożywczym z możliwych. Po dwóch tygodniach po prostu zachodzenia raz na jakiś czas znałam historię Grażyny, która szuka pracy i chyba znalazła ją tylko przez duży biust. Janusza, który opowiada żonie, że mieszka w luksusach, a tak naprawdę wynajmuje łóżko i kawałek szafy itp. I tak szczerze mi było przykro, że muszę tego słuchać, a zwrócenie uwagi kasjerkom łączyło się z późniejszym zawyżaniem cen- milutko ;))))

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
11 lutego 2015 o 0:28

@Grav: Mnie głównie dziwi to, że w zasadzie spory % osób przychodzących do tych sklepów to wszystko traktuje jako normę.:O I nie potrafię tego zrozumieć, bo właśnie w Polsce nie ma takich oszustw i przekrętów...

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
10 lutego 2015 o 2:30

Nie mogę wyjść z podziwu... :D Ale poczekaj, zaświadczenie z pracy też może było potrzebne, że nie pracujesz? Hm. Może jeszcze zaświadczenie od męża, że nie jesteś zamężna? Och, chyba powinnam pracować w urzędzie i przyjmować zaświadczenia, jeszcze kilka bym wymyśliła, bo przecież wszystko trzeba poświadczyć zaświadczeniem! Te od weterynarza też się przyda, bo a co jak się okaże bez zaświadczenia, że zarejestrowało się psa? ech :-/ hahaha :D aha, no i zaświadczenie od lekarza o braku niepełnosprawności też się przyda! Bo czemu by nie?

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
10 lutego 2015 o 2:23

Czy oni byli piekielni? Nie wiem, nie sądzę, że to przez takich studentów badania są sprawdzane... Plus, nie sądzę też, że chodzi o wiarygodność, co też o plagiatowanie. Nasze prace nie są przecież przełomowe, leżą w szafce i te badania do niczego są, kwestia tylko tego, by każdy je wykonał jako ćwiczenie.. Więc nie sądzę, że to panowie są piekielni. Raczej bym powiedziała, że zdziwiony promotor taką rewelacją chyba nie do końca na swoim miejscu....;) Mojego nic nie dziwiło, a takie hasełko to już na pewno nie.... Po prostu tak to już jest w życiu, że ludzie oszukują i też nie bądźmy naiwni, że wykładowcy o tym nie wiedzą;)))) wiedzą, oj wiedzą.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
9 lutego 2015 o 0:35

@Agness92: Zgadzam się. Chyba, że... znamy jedną stronę medalu i grupa sobie grabiła przez x czasu i to był ostateczny wybryk... :) I odpowiedzialność zbiorowa za działalność zbiorową. Zbyt dobrze to znam ze swojej uczelni, gdzie ostatnia osoba, która zawiniła była "najgorszą", chociaż wcześniej inni przeginali identycznie. A tego się nie dowiemy, bo nie ma tu "winnego":)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 stycznia 2015 o 2:57

Oj, intencje miała dobre ta ciocia! Nie kupiła im kawy za 5zł, czy coś, żeby można było mówić o piekielności czy złośliwości moim zdaniem. Ja ją rozumiem, bo picia kawy trzeba się nauczyć. Może sama też jej nie lubiła aż do momentu odkrycia kawy z ekspresu? Sądzę, że ma dobre serce i intencje. A że oni są przywiązani do swoich poglądów, no cóż.:) Mają do tego prawo!:)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 stycznia 2015 o 2:50

@MyCha: A co, kiedy gość nie lubi herbaty?:)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
23 stycznia 2015 o 2:40

Mieszkam za granicą, to może mój punkt widzenia będzie "głupi". Ale ilekroć tu autobus ma zmienioną trasę (lub ją kończy nie tam gdzie normalnie), to nie ma problemu, by podejść do kierowcy i by wydrukował bilet na kolejny autobus, który jedzie już po normalnej trasie. Po prostu wysiadasz na przystanku, czekasz z tym kwitkiem na kolejny autobus, wsiadasz i masz jakby ten sam bilet i nie płacisz podwójnie. Tak moim zdaniem powinno być, że jeżeli z jakiegokolwiek powodu autobus Cię nie wiezie tam, gdzie ma- to dlaczego masz tracić a) bilet b) nerwy? :) Ale tu też kierowca sam proponuje takie rozwiązanie gdy autobus się popsuje i pasażerowie muszą wysiadać, ale to już inna historia :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 stycznia 2015 o 2:01

@Raveneks: Hm, to nie wiem, tylko ja trafiłam na dziewczyny około 14-16 lat bardzo głośno przeżywające coś co się wydarzyło w szkole, że aż uszy puchły?:) Ale fakt, przyznam rację, to są nadal dzieci! :D

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 stycznia 2015 o 1:58

@mala_ruda_wredna: Bo jednak one już mają jakiś tam dystans do tego. Np my, młodzi (sama mam 25 lat i mało cierpliwości w sobie, za to dużo zrozumienia) jednak dystansu nie mamy jeszcze, bo to ten etap, na którym właśnie teraz jesteśmy. A wg mnie to tego dystansu tu brakuje najczęściej :)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 25) | raportuj
17 stycznia 2015 o 2:46

A ja kiedy byłam mała lubiłam być w swoim mniemaniu "decyzyjna" i zatwierdzać zakupy i wybór rodziców. Moim zdaniem nic w tym złego nie było i nadal nic w tym złego nie ma, kiedy rodzice zamiast zostawić dziecko na takim placu zabaw wybiorą (bo mają do tego prawo) zabranie go ze sobą. A histeria? haha, czekam na rzucanie kamieniem, jak ktoś kiedyś jej nie miał. Dorosła osoba może ją przeżyć wtedy, kiedy się dowie o zdradzie partnera, a dziecko, kiedy rodzic je zdradzi i nie chce kupić wymarzonego kubka, no heloł! Wiesz, wkurzające, bo wkurzające. Tylko, że ja często bywam w autobusie, sklepie, na przejściu gdzie jest rodzic i nie do końca grzeczne dziecko, ryczące i marudne, ale żebym aż tak się przypatrywała.... Chyba po prostu mam ważniejsze sprawy w życiu :) I Tobie też ich życzę. Bo może kiedyś będziesz miała dziecko, które rozwyje się w niebogłosy na widok placu zabaw w Ikei (np nie będzie go z kim zostawić, a plac i rozłąka w nieznanym miejscu je przerośnie- różnie bywa), zabierzesz ze sobą i po raz kolejny wpadnie w histerię, bo to TEN kubek. Myślisz, że mając ograniczony czas i konkretne rzeczy do kupienia + wiedzę pedagogiczną i psychologiczną, że histerię lepiej ignorować do momentu , kiedy przejdzie w racjonalne myślenie, kiedy da się z dzieckiem porozmiawiać, to sądzisz, naprawdę, że będzie Cię obchodziło, że jakaś dziewczyna czy chłopak kręci się po sklepie w poszukiwaniu inspiracji do historii na piekielnych? Nie ;) Tylko powiem, że nie mam dzieci, nie jestem gotowa na to, by je mieć teraz. Jednak wiem,że psychologia ludzka jest bardzo złożona, pedagogika też i no nie da się ocenić poprzez sekundową obserwację. Powodem wcale nie musi być zły rodzic. Może np poszło do przedszkola, jest mega tym zestresowane i byle co wywołuje w nim płacz? A może ten właśnie kubek widziało w katalogu i chciało go mieć, a mama mu go nie kupi? I może głupio porównam, ale... zrywa z Tobą facet, z którym jesteś w ciąży, zdradził Cię z przyjaciółką, wracasz do domu i po prostu ryczysz..... bo masz najgorszy dzień w życiu.... a ktoś po minucie obserwacji nazywa Cię histeryczką, albo mówi, że masz okres i wyjesz. Albo wytyka Cię palcem. Nie zna sytuacji, a wie najlepiej. No nie lubimy tego :) I tak właśnie jest z dziećmi, one mają problemy takiej rangi życiowej zrobione z czegoś, co w świecie dorosłych jest niczym. I może Cię to wkurzać droga autorko, ale... radzę się odciąć i nie zwracać uwagi, zobaczysz, że zakupy będą o niebo przyjemniejsze :)

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
17 stycznia 2015 o 2:28

@Shineoff: A nie brzydzisz się jeść bułek obmacanych przez brudne ręce babci, która dopiero co obmacała pół autobusu (nie wspomnę o milionie zarazków) lub obmacanych przez osobę, która dopiero co odłożyła do kieszeni chusteczkę, w którą wydmuchała nos? Więc wiesz, nie tylko dzieci je obmacują i już jak hejtujemy to wszystkich, którzy to robią, prawda?:) Mnie po prostu brzydzi dosłownie każda z tych opcji, nieważne, czy to jest dziecko, czy osoba dorosła... I jasne, wkurzające, ale bo to dorośli nigdy nie zostawią towaru na środku sklepu i na totalnie innej półce? Dorośli nie zakłócają spokoju rozmawiając głośno przez telefon? Albo czasami na ostatnią chwilę biegając po sklepie, kiedy druga połówka stoi już przy kasie i dosłownie jest minuta na przyniesienie czegoś z drugiego końca sklepu? Nie rozumiem więc, dlaczego to akurat dziecko ma być bardziej obleśne, czy wkurzające, skoro dorośli robią to samo... :) Tzn może to ja jestem tu dziwna, bo mnie może drażnić i jedna i druga sytuacja. Jednak kiedy dostanę między żebra z łokcia od dorosłego, to zaboli bardziej, niż kiedy dziecko we mnie wleci... więc zależy od sytuacji, ale wg mnie bez sensu jest takie wybiórcze obwinianie, kiedy za rogiem czai się babcia, która każdą bułkę obejrzy pod światło i wybierze tylko jedną... Ale cóż, smacznego życzę wszystkim tym, którzy powiedzą teraz "uff, dobrze, że to nie było obleśne dziecko". hahaha :)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
17 stycznia 2015 o 2:19

@Mon: Idealnie ujęte... :) Ale czasami jest mi przykro, bo ja w takiej sytuacji zwyczajnie biorę głęboki wdech i tyle. Złość przechodzi i już- to tylko dzieci, z którymi widzimy się około 5 minut, nie musimy z nimi później przebywać, ani nic, więc czil ałt i tyle.;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
22 grudnia 2014 o 23:10

@kajcia: Pijesz czarną herbatę jak bardzo duży % kobiet w ciąży w Polsce? Bo to ona w kwestii podnoszenia ciśnienia i szkodliwości bije kawę na głowę. Wiesz.. są kraje, gdzie kawę daje się nawet dzieciom, za to czarnej herbaty unika jak ognia, bo jest gorsza w skutkach. A w Polsce połączenie kawa i kobieta w ciąży/karmiąca jest przerażające... hm. przesądy, że tak powiem :) A zamiast wierzyć w przesądy, lepiej poczytać itp.:) Kawa nie jest wcale aż tak szkodliwa, jak wiele osób uważa. Trzeba tylko się zainteresować;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
2 grudnia 2014 o 18:11

Hm. Piekielne i nie jednocześnie. Piekielne, bo głupota jest piekielna, zawsze i wszędzie (o ile jest głupotą, a nie niewiedzą!). Nie, dlatego, że znam Polaków, zawziętych katolików, którzy twierdzą, że Jezus był katolikiem i z Judaizmem nie miał nic wspólnego. Hm.;) Po prostu brak podstawowej wiedzy zawsze jest piekielny. Ale brak podstawowej wiedzy na "swój" temat jest gorszy moim zdaniem. Jeżeli to byli katolicy, kochali papieża, to okej- straszne, że nic o nim nie wiedzieli. A jeżeli byli jakiegokolwiek innego wyznania- my niekoniecznie też znamy historię każdego przywódcy religijnego, prawda?;) Dlatego to jest piekielne i jednocześnie nie jest. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A Polskie obozy- to po prostu jest brak wiedzy historycznej, a nie piekielność. My jesteśmy przywiązani do tej historii, bo tu się wychowaliśmy. Na przykład przez historię swastyka nam się kojarzy tylko z Hitlerem, jednak ktoś z Indii nie ma takiego skojarzenia, prawda? A czy np Ty autorko wiesz dużo na temat ludobójstwa w Nigerii chociażby? No właśnie. A raczej byś nie chciała być nazwana piekielną z powodu braku tej wiedzy- ja bym nie chciała. Też mieszkam za granicą i też spotykam się z lukami w wiedzy. Tylko, że szanuję to, że ludzie są wychowani w różnych środowiskach. Mają większą wiedzę ode mnie na temat A, ale mniejszą na temat B. I symbioza polega na tym, bym ja dzięki nim pogłębiła swoją wiedzę, a oni dzięki mnie. Tylko pytanie, czy tu jest głupota, czy niewiedza? Jednak na to odpowiedzieć nie umiem, bo nie znam tych osób ;) A jak widzisz gdzieś taką głupotę, np w grze, czy coś, powinnaś napisać na adres kontaktowy firmy, która ją produkuje i wyjaśnić, że jest to błędem! Ba, ja w podręczniku na studiach znalazłam zapis o tym, że HIV jest chorobą. Więc nie tylko Ameryka jest "głupia" jeżeli w takich kategoriach patrzymy :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 listopada 2014 o 2:16

@Zmora: Albo cud, albo są nowe :D Ja odbierałam dyplom mgr i pierwszy raz przy tej okazji spotkałam miłą panią w dziekanacie. Aż tak się przykro zrobiło, że akurat przy ostatniej wizycie, haha :) Ale rozmawiałam niedawno z kumpelą, która nadal jeszcze studiuje i z miesiąca na miesiąc Pani chyba przechodzi na złą stronę mocy, bo staje się bardziej obrażona i opryskliwa... cóż. :) jednak mam nadzieję, ze u Ciebie chodzi o cud :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
26 listopada 2014 o 2:04

@Devotchka: Ale to tu dokładnie było identycznie. Są kwestie związane ze specjalizacjami, a deklaracje, czy nawet terminy są identyczne. Ale nie, one nawet często nie chciały słuchać o co chodzi, bo "koleżanki nie ma"....

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
26 listopada 2014 o 2:01

@gosiagosia1991: Chyba po prostu tylko taka woda była pod ręką, a musiała mi jakoś pokazać ten swój stres :) Niestety, wyglądało to tak komicznie, że wracałam do domu z gigantycznym uśmiechem, ups, nieładnie śmiać się ze stresu innych, wiem :(

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
15 października 2014 o 2:04

@didja: Jeżeli ten "drugi etat" potraktuje się jako reklamę, a nie focha i narzekanie, to można zyskać sporo klientów :) Załóżmy, że fryzjer/ka musi być osobą zaufaną (przynajmniej w moim odczuciu), miłą i ogólnie przyjemną, to nie może być opryskliwa, kiedy ją się pyta o zdanie np na imprezie. Ja wtedy bym na przykład nigdy jej nie wybrała jako "osoby, do której chętnie pójdę", gdyby na proste pytanie odpowiedziała mi w sposób opryskliwy lub obrażony. Moja mama na przykład jest projektantką wnętrz, ma mega pasję i odwiedzając rodzinę, czy znajomych- jeżeli temat przejdzie na chwilę na kolor ścian, przestawienie mebli lub polecenie sklepu, czy coś, mama wykorzystuje to jako też reklamę jej wiedzy i umiejętności. Nawet nie uwierzysz ile osób się zgłosiło, bo znajomy znajomego powiedział, że dużo wie o farbach i chciałby jej pomocy (płatnej, żeby nie było, wcale nie darmowej!) :) Tu działa to podobnie! - Znasz dobrą fryzjerkę? - Ty, słuchaj, byłam na imprezie i była serio przemiła panna, do końca jej nie znam, ale widać, ze lubi swój zawód i zaraz Ci dam jej numer/stronkę/adres. A w momencie focha i odsyłania na fotel, ignorowania pytań o głupi kolor włosów, oj... bym to potraktowała jako antyreklamę :) szczególnie, że jednak do takiej osoby trzeba mieć zaufanie. A po prostu to, że irytują ją pytania od razu tworzy znaki zapytania w głowie, bo a co jak mi się coś nie spodoba i odmówi poprawienia? co, kiedy nie zrozumie czego ja od niej oczekuję jako klientka, skoro w sumie chyba nie lubi swojej pracy? i takie tam :) Nie mówię o strzyżeniu na imprezach, co o traktowaniu dorad i porad jako fajnej i bezpłatnej formy marketingu :) Bo takie nieufne klientki, jak ja, szybciej przyjdą do otwartej osoby z pasją, niż do kogoś, kto unika tematu, bo jest poza pracą;)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 października 2014 o 2:06

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
1 października 2014 o 1:09

@Bydle: Czytam to i się zastanawiam, czy znasz niewidomych i czy widziałeś psa przewodnika na oczy :) Psy są np na tyle wyszkolone, że mogą (zależnie od potrzeby) nawet wyjąć z lodówki jajko i podać je do ręki :) Wiesz, działam w fundacji, która zajmuje się szkoleniem takich psów w Anglii, więc Twój komentarz traktuję tylko jako Twoje zdanie i zero faktów, bo ja to widzę każdego dnia. Niewidomych oraz psy wyszkolone. Często takie osoby mieszkają same, no mają tylko psisko w domu. "Przynieś szelki"- pies przyniesie te, które złapie zębami. Załóżmy ma ich 2 pary- osoba mu zakłada i tyle. To jest na tyle proste. Bawi mnie tylko to, że moi znajomi- niewidomi, szkoleniowcy psów oraz ludzie współpracujący bardzo się uśmiali przy tej historii, bo "to tak jak śpiewać osobie głuchej i pytać jaka to melodia". Fajnie, że masz takie zdanie, cieszę się, że starasz się poszerzać swoją świadomość. Tylko proszę, rób to racjonalnie, a nie kreuj własną rzeczywistość próbując dopasować do niej prawdę :) Wiesz, pies osoby głuchej reaguje na dźwięki - stukania do drzwi, dzwonka, dzwonek od telefonu- jest uszami. Tak samo z psami niewidomych, czy osób na wózkach (bo i takie są). Np pies osoby na wózku poda jej konkretny przedmiot w sklepie, który stoi na wyższej półce- makaron, puszkę, butelkę, cokolwiek.:) Wiesz, nie każdy ma opiekuna, mamę, tatę, siostrę, żonę, brata itp. Te psy są ich rękami, nogami, uszami i oczami. I brzmi to może niewiarygodnie, ale jak pooglądasz trochę filmików, to wtedy zrozumiesz sens tej historii oraz to, że jak spotkasz kiedyś w nawet jakimś szkoleniu stwierdzenie o tym, że "przewodnik niewidomego ma mieć taki i taki kolor", to zgłosisz to do odpowiednich służb, bo taki zapis raczej nie powinien mieć miejsca ;) Za to przewodniki osób widomych- głuchych, czy tych na wózkach mają kolory, nawet napisy w stylu "Mój właściciel nie słyszy" :) Dlatego teraz przemyśl sytuację- osoba niewidoma dostaje psa, który ma obrożę- szelki. Nikogo nie obchodzi jaki jest kolor szelek, obroży, czy psa, bo w tym wypadku nie ma to znaczenia. Pan ochroniarz jednak omija wszystko (że takie szelki z rączką dostają w 90% tylko niewidomi, że trzeba zapytać o legitymację itp) i podważa KOLOR.;) nie kształt, fakturę, (Co jeszcze by miało jakiś sens) TYLKO kolor, podważa coś, czego osoba niewidoma nie sprawdzi. Mało piekielne najwidoczniej.;)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 października 2014 o 1:12

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 6) | raportuj
20 września 2014 o 13:39

@Bydle: O to chodzi- bez względu jaki kolor ma ta rzecz. :) Bierze obrożę, którą dostał od właścicieli psów przewodników "bez względu jaki kolor ma ta rzecz". Więc to, czy jest niebieska, zielona czy pomarańczowa- nie leży w jego gestii, prawda?:) Więc właśnie sam sobie przeczysz. Bo załóżmy, że pies ma 2 zestawy szelek i jedne są czarne, a drugie białe. Pies sam często przynosi je właścicielowi, kiedy mają wyjść. Kiedy osoba niewidoma ma wiedzieć wtedy, czy pies przyniósł białe, czy czarne?:) I wtedy powiesz mu TY, widomy, że "To jest zielone/czerwone/niebieskie" i on wtedy wie jaki to ma kolor. I tyle.:) Tylko, że byś powiedział osobie niewidomej, że "wziąłeś mój kubek! było trzeba spojrzeć i wziąć zielony!"?:) Raczej nie...:)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
20 września 2014 o 2:30

@252426: A ulubieńcy na zasłużonych wakacjach w Ameryce?:)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 września 2014 o 22:07

@Otaku: No ale idąc tym tropem, za jakiś czas będzie trzeba kupić dziecku ławeczkę i krzesełko, bo przecież to tylko np 200 zł na kilka lat! To jest paranoja, bo jeżeli szafki są wymysłem szkoły, to szkoła powinna je najpierw kupić, a później proponować. Można na przykład alternatywnie zrobić szatnię LUB za minimalną dopłatą szafkę (na zasadzie obiadów- bezpłatna zupa, drugie danie i deser za niewielką dopłatą), żeby to się jakoś zwróciło- jeżeli już tak się bawimy w to, że szkoła jest bardzo biedna. Sądzę, że na to wiele osób by się zgodziło, gdyby miało wydawać np kilka złotych za szafkę np miesięcznie i kilkanaście zł za cały obiad. Chociaż i tak by to nie było darmowe, ale bardziej logiczne przy WPROWADZANIU czegoś takiego. Bo kiedy to już jest- szkołę stać, kasa wydana i zapomniana- to już płacenie za czyszczenie czy coś jest absurdalne. Tak jak w tej historii, żądanie pieniędzy za wyczyszczenie czy coś, jest już totalnie absurdalne. Chyba bym wzięła szafkę na plecy i zaniosła ją do domu, hahahah :D Tragedia, absurd, aż się wierzyć nie chce :/

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 września 2014 o 22:00

@Tiszka: Ja jakoś miałam całkiem tanie wycieczki.. a prezentów na dzień nauczyciela nie dawałam, a jeżeli już- robiliśmy laurki czy jakiś spektakl- w podstawówce. Jak byłam w gimnazjum i w liceum to tego nawet nie "obchodziliśmy", tak samo prezentów na koniec każdego roku, tylko w trzeciej klasie. Hm. da się wybrnąć. Tak samo- po co gigantyczny prezent dla zakonnicy/księdza z okazji komunii? To ich obowiązek, by przygotować do niej dzieci, ich misja, a nie nieodpłatna harówa, która musi być doceniona, bo w innym razie umierają z głodu... Moim zdaniem z tych wydatków da się wybrnąć, tylko ludzie tego nie robią, bo "a spróbuj nie dać", no i co? Nauczycielka nie przepuści dziecka do następnej klasy, bo rodzice jej nic nie kupili? Jakoś mi się nie wydaje.;) W szkołach jedynie brakuje mi kreatywności i tego, by zamiast narzekać, to coś robić. Ktoś ma działkę za miastem- wycieczka gotowa i to bardzo tania, a dzieci z podstawówki bardziej, niż szczęśliwe będą, że zamiast do szkoły pojadą na ognisko itp. Kreatywność zamiast narzekania :) Bo edukacja darmowa nigdy nie będzie, niestety... szczególnie kiedy każdy chce zarobić, bo niby z jakiego innego powodu podręczniki są "nieaktualne"? Tylko kwestia zarobków, niestety :/

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 września 2014 o 23:57

@LoonaThic: haha, to prawda.:D Chociaż dziekanaty są potrzebne, bo to jest to, co rozbudza rano szybciej, niż mocna kawa. Przecież kiedy pojawia się słowo "dziekanat" lub jeszcze lepiej- "Pani z dziekanatu" wszystkie rozmowy się kończą i każdy nasłuchuje. Tęsknię za studiami. Może jak dorosnę zostanę panią z dziekanatu i wam wszystkim pokażę!

« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »