Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kasiulecc

Zamieszcza historie od: 25 czerwca 2011 - 17:00
Ostatnio: 15 kwietnia 2014 - 14:26
  • Historii na głównej: 22 z 25
  • Punktów za historie: 21689
  • Komentarzy: 135
  • Punktów za komentarze: 828
 

#16619

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem historia osobna, jak sobie życzyliście :)
(P) Pani/Klientka
(J) Ja
(S) Synek

Pewnego pięknego dnia przyszła do mojego sklepu z komputerami i podobnym sprzętem Pani w wieku lat koło 60-65, wyglądająca bardzo biednie. Od progu lamentuje, jak to ciężko w Polsce, jak to nie ma pieniędzy, ale dodaje:
"No, ale ON mi żyć nie daje! Pan mi powie ile to kosztuje!"
Tu daje mi kartkę, na której mam części do komputera powiedzmy klasy "ultra-vip-top-max-bussines-wypasione" (panią Czosnek przepraszam za słownictwo od razu ;))
Przedstawiam cenę w okolicach 4 tys. zł. (trzy podzespoły) Matka w szloch ze słowami:
(P): "ON mnie wykończy, już tyle kredytów nabrałam, mieliśmy dom budować, a tu nic z tego.."
Myślę sobie - mężulek lubi dobre sprzęty i chyba pograć też lubi, ale Pani dodaje:
(P) Mąż już trzecią robotę bierze, w niedzielę, robi po 16 godzin a i tak na NIEGO nie wystarcza!"
Myślę sobie: Co do cholery? Kto to ten "ON"?
I Pani mi wyjaśnia po chwili.
(P) "No, ale jak trzeba, to trzeba, biedactwo nie ma kolegów, ciągle w domu siedzi sam samiusieńki, to niech już ma to co chce! Niech już będzie, ja się najwyżej zapożyczę.."
Skojarzyłem, że to dla synka, ale z ciekawości pytam:
(J) Aaaa ile pociecha ma lat ?
(P) LEDWO 39 skoczył...

Ni się nie odezwałem, Pani części zamówiła, zapłaciła, odebrała, ale dwa dni później wraca.
(P) Proszę Pana czy nie mógłby Pan do nas przyjść i ten komputer poskładać razem do kupy?
(J) Nom dobrze, ale to dojazd kosztuje itp.
Pani machnęła ręką z rezygnacją i umówiliśmy się na WIECZÓR.

Wieczorem zajeżdżam pod wskazany adres, wchodzę na piętro pukam, otwiera mi klientka i zaraz za nią jej mąż. Oboje do mnie z tekstem (WYSZEPTANYM)
(P) Proszę wejść, ale bardzo proszę cichutko bo nam śpi..." (domyśliłem się że synek)
Zabieram się do roboty, montuję zestaw, w pewnym momencie RYK (!!!)
(S) - K... wa co to za hałasy !!! K..a!!!!!!"
(P) - Spokojnie syneczku, śpij...
(S) - Czy ten p....y fagas już k....a złożył moje cacko, czy się z nim jeszcze pie...li ????!!!!
(P) - Jeszcze nie (nie dokończyła)
(S) - Co za ch...j!!

No nie wytrzymałem i wlazłem do pokoju obok. Na łóżku w barłogu (kotłowanina kocyków i kołder) leży sobie uflejony facet, włosy przetłuszczone na max, wszystko śmierdzi, no masakra...

(J) Ty, SYNEK!! Wyrażaj się może trochę ładniej, bo jak nie to ci tak dupę skopię, że na niej przy komputerze nie siądziesz przez miesiąc!!! (nerwus jestem chociaż tylko 176cm wzrostu :))

Synek patrzy się na mnie, jakby zobaczył zjawę (chyba pierwszy raz go ktoś opieprzył). Pierwsza odzyskała mowę Pani Matka.
- A to my już wyjdziemy syneczku...
Po czym wyciąga mnie siłą z pokoju i z płaczem do mnie.
(P) Niech Pan już idzie, on nam teraz żyć nie da przez miesiąc! (a w tle już słyszę ryk i inwektywy) Proszę to pieniądze i wciska mi banknot...
W pierwszym momencie miałem wyjść, bo pomyślałem, sami sobie taki zgotowali los, ale jestem dość impulsywny facet, więc kasę wziąłem, ale wyrwałem się matce i do pokoju gościa.
(J) TY gnojku!!!! (wiem nieładnie, ale nerwy...) Jak się k...a dowiem, że tu rodzicom robisz problemy, to ci załatwię dożywotni brak dostępu do netu (głupie, ale pierwsze co wymyśliłem, na sporo nastolatków działa :))
(S) Ale..
(J) Zapamiętaj sobie! - wywrzeszczałem i wyszedłem. No strasznie mnie takie pasożytnictwo denerwuje..

No i happy end :D Jakiś tydzień później do sklepu wchodzi kto? Mama z synkiem !!! Synek (lat 39) przeprasza za zachowanie, wręcza mi (jak za PRL-u) czekoladę i prosi, żebym jednak złożył do końca ten komputer i nie blokował mu internetu ( :)) Matka cała w skowronkach!

Obiecałem, że się zastanowię, ale sprzęt złożyłem dwa dni później, działa, a Pani Matka co jakiś czas zagląda do mnie i mówi, że jak syn coś marudzi, to go MNĄ straszy :D

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1434 (1474)

#15641

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu zamieściłem kilka wspominek z czasów kiedy pracowałem jako "wróżka" na sms.

W owej historii wspomniałem że obok wróżek funkcjonował też dział "rozrywka" co spotkało się z zainteresowaniem Czytelników. Na ich prośbę - nieco późno, ale zawsze - zapraszam na wycieczkę po dziale rozrywkowym.

Gwoli przypomnienia oraz wyjaśnienia dla tych, którzy poprzedniej opowiastki nie czytali - praca wróżki polegała na siedzeniu w biurze wypełnionym 40 komputerami oraz 40 podobnymi mi desperatami (w sensie finansowym...) i wystukiwaniu na klawiaturze przyszłości dla około 200 debili dziennie. Przyszłość wywróżona ludziom zależała zaś nie od magicznych układów kart tarota, wyjątkowej konfiguracji fusów we właśnie spożytej kawie czy wzbudzeniu wewnętrznego oka - a od humoru w jakim się danego dnia przyszło do pracy oraz motywacji do wkręcania ludziom bajery. Innymi słowy jednego dnia każda zdesperowana kobieta miała przyobiecanego bruneta-księcia z bajki a innego każdy dostawał ostrzeżenia przed klątwami które miały zawisnąć nad ich rodzinami na 6 pokoleń wprzód.

Czasem jednakże zamiast zgrywać wróżkę trzeba było pozgrywać Asię_19 czy inną Ilonkę22 (względnie Eustachego57, błe!). O co chodzi?

Otóż, dział szumnie nazywany "rozrywkowym" obsługiwał wszelkie sms-owe anonse "towarzyskie" które znaleźć można na ostatnich stronach programu telewizyjnego, w migawkach w TV po północy czy też we wszystkich pornogazetkach dostępnych na rynku. Czyli, drogi czytelniku, jeżeli kiedykolwiek natknąłeś się na ogłoszenie typu "Namiętna blondynka z XXX pozna mężczyznę w wieku 18-90 w celu nawiązania znajomości blablablabla" i zdecydowałeś się poszukać szczęścia pod pięciocyfrowym numerem telefonu - cóż, gratulacje, jest spora szansa że już kiedyś czytałeś moje "dzieła".

Klientela działu rozrywkowego diametralnie różniła się od ezoteryki. Tutaj klienci to w 98% faceci, co jeden to głupszy od drugiego. O ile za totalny debilizm uważam wysłanie sms′a do wróżki, to panowie szukający swojej Asi19 potrafili przebić pod tym względem wiele zidiociałych pań od ezo.

Nie będę przytaczał dokładnych dialogów - "rozmowy" często trwały po około 40 sms′ów z każdej strony, poza tym były tak głupie że nie ma po co niszczyć sobie mózgu. Przytoczę tylko kilka "szablonów" w które wpisywali się moi klienci oraz metody robienia ich w jajo.

1. "Jestem samotnym głupim łosiem".
To najpowszechniejszy, najsmutniejszy i najłatwiejszy do wyrolowania typ klienta. Wierzy we wszystko. Nie zastanawia go że 14 dziewczyn z którymi rozmawiał wystawiło go i nie pojawiło się na spotkaniu. Twardo pisze do 15-tej. Rozmowa zaczynała się zawsze podobnie - nasz płaczek żalił się że pewnie będę kolejną dziewczyną która go wystawi. Należało takiego szybko zapewnić, że oczywiście że nie, głuptasku, jak możesz tak mówić skoro jeszcze się nie znamy itd., wyciągnąć info gdzie mieszka, sprawdzić miasto na mapie, wyszukać miejscowość oddalona o max. 30 km żeby miał poczucie że odległość nie jest nierealna do pokonania, naciągnąć go na jak najwięcej czułych słówek, umówić na spotkanie na rynku wybranego miasta, po czym przez godzinę lub dłużej kierować go od jednej knajpy do drugiej wciskając kit że nie możemy się znaleźć. Podsumowując: bardzo powszechny typ: zakompleksiony chłoptaś który nie ma szans na poderwanie kogoś ze swojej okolicy a na pójście do burdelu nie ma odwagi.

2. "Dawj mi szypko zjenće dzifko koham ciem hcem cie ruhac".
To drugi najpopularniejszy typ klienta - tirowcy na trasach, analfabeci którym chce się szybko "zamoczyć małego" przejeżdżając przez jakieś miasto, nie tracąc czasu na odwiedzanie burdelu. Szkoda że tracili 5x więcej czasu na czekanie na zajazdach na panienki otrzymując ode mnie tak przekonujące wyjaśnienia spóźnień jak "zaraz będę misiaczku, jechałam do ciebie i przejechałam kota i musiałam go zdrapać z szyby" (autentyk, miałem dobry humor tego dnia). Byli też źródłem cierpień dla moich oczu oraz powodem przegrzewania zwojów mózgowych ze względu na ortografię alternatywną którą stosowali w sms′ach.

3. "Fotka."
Byli i tacy panowie - chyba najbardziej stabilni na umyśle, raczej świadomi że cała sprawa jest zwykłą ściemą. Chcieli żeby im przesyłać fotki - byli to więc nasi ukochani klienci bo nie trzeba im było żadnych ściem wymyślać. Choć potrafili być wybredni - pamiętam jednego który przez 30 sms′ów narzekał że mu brzydkie panny wysyłam, a kiedy wkurzony wynalazłem specjalnie fotkę najpaskudniejszego paszkwila z całej bazy to się rozpromienił i chciał więcej i więcej. Dziwak.

4. "Depcz mnie, Pani, będę twoim pieskiem, liżę stópki".
Przyznam że klienci lubiący SM byli dla mnie najcięższym orzechem do zgryzienia. W swoim życiu takich praktyk nie stosuję, nie wiem za bardzo jak można uznawać za podniecające mieszankę seksu z przemocą dlatego nie za bardzo wiedziałem co im pisać. W sensie - jestem w stanie powymyślać różnorakie tortury, ale jak połączyć to z seksem?? Na szczęście okazało się że klienci byli wniebowzięci czytając moje opisy tego jak im wiercę w kolanach dziury wiertarką czy patroszę brzuch i wrzucam do środka mrówki. Przysięgam, zawsze wymyślałem im najgorsze co mój umysł był w stanie wyprodukować i nie używać żadnych, nawet najmniejszych erotycznych symboli, żeby tylko się zniechęcili i przestali pisać; efekt był taki że miałem najwyższy rating z całej firmy u panów lubiących być niewolnikami...

Można powiedzieć że to główne "kategorie" dające pogląd na to z kim miałem w tej pracy do czynienia. Wspomnę jeszcze tylko o mojej ulubionej zabawie: kiedy tylko łapałem jakiegoś gościa z miejscowości w której znajdowało się moje miejsce pracy - ochoczo umawiałem go na spotkanie kwadrans po końcu mojej zmiany. Kazałem im przychodzić w okolice mojego przystanku autobusowego i mieć ze sobą coś charakterystycznego po czym jego wymarzona Ola27 miała go poznać. Zaiste, widok czasem 3-4 kolesi kręcących się z kwiatami pod pachą w promieniu 10 metrów od siebie, rzucających sobie podejrzliwe spojrzenia i co chwilę nerwowo wysyłających sms′y był... okrutnie satysfakcjonujący.

Podsumowując; nie wierzcie w żadne sms′owe naciągactwa. Nie odpisujcie na spam. Wróżka do której piszesz jest panią Kazią, która po wysprzątaniu biurowca idzie na drugi etat do centum sms. Następnego dnia zresztą owa pani Kazia jest ponętną Kazią_18. Super dupeczka którą właśnie znalazłeś w ogłoszeniu a po 3 sms′ach stwierdzasz że to twoja kobieta życia i opowiadasz że czasem lubisz jak partnerka pruje się w pupsko skórzanym dildem - jest najpewniej kolesiem, który właśnie zwija się przed ekranem ze śmiechu. Oszczędź sobie tego. Wyjdź znaleźć dziewczynę w szkole, pracy, na ulicy, zostań onanistą w ostateczności - ale na anonse nie daj się, bracie, złapać.

P.S. Żeby nie było że jestem seksistowski i dyskryminuję płeć piękną - dziewczyny też do nas pisały. Stanowiły 2% klienteli z czego zaś 1% to dzieci poniżej 18 lat które myślały że trafiły na - de facto - towarzyski czat. Pozostały 1% to lesbijki. Jednym słowem: kobiety są na tyle mądre że wiedzą że faceta nie szuka się przez sms. Są jednocześnie na tyle głupie, że wierzą że wróżka im przez sms powie gdzie go szukać :)

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1066 (1186)

1