Profil użytkownika
kulka
Zamieszcza historie od: | 7 marca 2012 - 17:02 |
Ostatnio: | 24 kwietnia 2018 - 18:45 |
- Historii na głównej: 8 z 11
- Punktów za historie: 4925
- Komentarzy: 175
- Punktów za komentarze: 843
Zamieszcza historie od: | 7 marca 2012 - 17:02 |
Ostatnio: | 24 kwietnia 2018 - 18:45 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
W prawie żadnej knajpie, w której zdarzyło mi się być i mieć problem, nikt nie był w stanie przyjąć na klatę konstruktywnej krytyki. Chlubnymi wyjątkami były dwa steakhouse'y: w Warszawie i Wrocławiu. Kiedyś w Bolkowie, po konsumpcji pstrąga z pieca (który pipczał na zapleczu), a mąż po jakimś mięsiwie (słonym jak z Wieliczki), podeszliśmy i półgłosem przekazaliśmy info, że mięsko dobre, ale niech uważają z czasem marynowania, bo strasznie słone. Reakcja pana za barem: pogardliwe spojrzenie i słowa "pierwsze słyszę". Inni, po dowiezieniu nam pizzy rozjechanej jak zupa, nie reagowali na próbę kontaktu i załatwienia sprawy polubownie przez DWA dni. Poleciała opinia. To pod spodem publiczne żale i nerwy, że "teraz to szczekam, a zadzwonić to nie było komu".
Jeśli to w PL - co za wymysł z ważnością skierowania?? Skierowanie jakiekolwiek jest ważne, do chwili, kiedy występują przyczyny, aby z niego skorzystać. Jeden miesiąc ważności mają tylko skierowania na rehabilitację. Jeśli źle napisałam, niech mnie ktoś poprawi, ale taką wersję słyszałam od osoby wiarygodnej.
Kiedyś zaparkowałam auto na nieregionalnych tablicach pod wieżowcem, przednią szybą do okien. Parkowałam tam niejednokrotnie, nic się nie działo. Akurat ten jeden raz dzieciaki z wyższych pięter urządziły sobie rzucanie do celu balonami z wodą. I szyba do wymiany... Więc może ciesz się, że to tylko jajka ;) Poza tym, ludzie to mają czasami naprawdę nudne życie.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2018 o 15:32
A co to za apka??
Tak się zastanawiam: czy istnieje stanowisko, na którym pracownik byłby zadowolony z minimalnej pensji..?
Wiecie co to savoir vivre? Dyskusja, kiedy można/wypada/nie można/nie trzeba mówić 'dzień dobry' jest bez sensu. Powitanie mówi się zawsze po wejściu - bez względu czy kogoś widzimy czy nie. Wchodzę do piekarni, ekspedientka jest na zapleczu: witam się, ona odpowiada, a dopiero za chwilę podchodzi i obsługuje. Problem? Żaden. "Wielkopańskie" mówienie dzień dobry też mnie rozwaliło... To objaw kultury i dobrego wychowania. To, że wejdziesz i przywitasz się nie jest również jednoznaczne z tym, że chcesz dokonać zakupu. Aczkolwiek chyba widzę w tym wytłumaczenie wielu moich klientów... Pracuję w salonie, który ma około 40m kw., widać mnie od razu po wejściu i niestety - może 20% wchodzących powie dzień dobry. Najgorsze, kiedy to ja pierwsza się przywitam, a z drugiej strony cisza. Też powiecie, że to normalne?
@lucy1980: Niby masz rację. Tylko, że nagrodzenie buraka darmochą nie jest żadną gwarancją braku ewentualnego smrodu.
Wesołych świąt Tobie i Twojej autokorekcie! :D
Z mety takiej paniusi w dokumenty wbić informację, że nie chce przyjmować krwi w razie zagrożenia życia. Jakby tak każdy miał 5% więcej empatii...
Muszę przyznać, że z US nigdy nie miałam problemów. Raz dostałam mandat, ale przez swoje gapiostwo, więc nie było się po co rzucać i robić z siebie idiotki. Przysyłają pisma nawet z informacjami o nadpłacie. Za to ZUS... inna para kaloszy. W tym roku dostałam od nich pismo o zaległościach z pierwszego kwartału... 2013 roku. Co prawda kwoty niewielkie, ale były skutkiem pomyłki księgowej.
Minusy od ludzi w życiu nie pracujących w handlu ;)
To jak przed epoką oznaczenia "Nie zawiera glutenu" dawali sobie radę chorzy na celiakię?? ;)
Aktualnie prowizja przy niezłym obrocie to około 0,5%. Zakup czegokolwiek za 5zł to dodatkowy koszt dla sklepu 0,03zł. Ok, dochodzi jeszcze koszt dzierżawy samego terminala. Ale zakup jest. W tej chwili konkurencja na rynku terminali jest wysoka, więc bez problemu można coś dla siebie znaleźć. Podsumowując: posiadanie terminala się opłaca. Są to pewne dodatkowe koszty, ale sporo ludzi płaci kartą - bez tej możliwości płatności w ogóle by nic nie kupili. Najbardziej rozwalił mnie pewien wyspecjalizowany sklep, w którym na pytanie o terminal sprzedawczyni dość opryskliwie poinformowała mnie, że nie można, bo wtedy ich produkty byłyby sporo droższe... Niestety, nie trafiła na laika w tym temacie, powiedziałam co sądzę, a do sklepu już nie zaglądam. Ze względu na podejście do klienta, nie na brak terminala ;)
A czy jesteś w stanie zrobić cokolwiek z błędnym PITem, wystawionym na kogoś innego?
A teraz wyobraźcie sobie, że uczestniczyłam w takiej akcji na koloniach. Taką płaczliwą, wyjącą, panikującą dziewczyną, była koleżanka z klasy, w moim wieku. W wieku lat szesnastu. Pobyt trwał około 10 dni, ZAWSZE trzeba było być blisko niej, głaskać ją do snu wieczorami (spać z nią też, co noc się zmieniałyśmy...), bo ona sama nie zaśnie. Codziennie telefony do mamy, przynajmniej dwa: rano i wieczorem. Gdzieś w połowie turnusu jej matka się ogarnęła i przyjechała ją zabrać. Tysiąc kilometrów w jedną stronę.
Mam nieco wspólnego z tym światem i mimo wynagrodzenia prowizyjnego, taka jestem niedzisiejsza, że najbardziej biorę pod uwagę zadowolenie klienta. I czy wyda 2tys czy 20tys - wszystkich traktuję tak samo. Mimo oczywistej różnicy we wkładzie pracy w projekty. Ale mam świadomość, że miło obsłużony klient może wróci, a jeśli nawet nie, to przynajmniej nie będzie miał powodu narzekać. Kilka razy zdarzyły mi się osoby, które mimo nieco wyższej ceny wróciły do mnie, bo "byłam sympatyczniejsza niż pani z tamtego salonu". Nie wciskam nic na siłę tylko bardzo dużo rozmawiam. Oczywiście wszystko tyczy się klientów normalnych, a nie piekielnych ;)
Serio? Nie dostarczają - źle. BARDZO chcą dostarczyć - też niedobrze...
Pracuję przy projektowaniu kuchni między innymi, zawsze zwracam się do obydwojga małżonków odnośnie ustawienia mebli czy oczekiwanych wymiarów - wtedy również zawsze wychodzi, kto więcej czasu spędza w kuchni. No i w 90% nadal jest to kobieta. Więc raczej chodzi o podejście sprzedawcy, który powinien być otwarty i umieć słuchać, ewentualnie coś doradzić - bo z założenia niejedną kuchnię projektował ;) A odnośnie wysokości blatów: jak będziecie mieć płytę gaz/elektr. wpuszczaną w blat, to pomyśl jak niewygodnie będzie się mieszać w dużym garze, stojącym na takiej płycie :) Gdzieś czytałam też, że podobno najzdrowsza wysokość blatu do krojenia np, to około 10-15cm poniżej łokcia opuszczonej ręki.
I co, udało się zerwać umowę i odebrać zaliczkę? Z tego co wiem, jeśli zamawiasz coś na indywidualny wymiar, nie masz prawa rezygnacji. Aczkolwiek jeśli w umowie był zapis, że realizacja do 14 dni (roboczych?) to firma dała ciała i nie dotrzymała warunków. Ciekawam :)
Najbardziej zastanawia fakt, że rodziców nie ma, a pojawiają się dopiero, gdy zdarzy się nieszczęście. I oczywiście wszystko wina galerii/ochrony/pracowników itd Nie generalizuję, ale wszystkie tego typu sytuacje, których byłam świadkiem, właśnie tak się kończyły...
Jedyny stacjonarny telefon mam w pracy. Dzwonią, a jakże. ZAWSZE działa hasło: ale wie pani/pan, że dodzwonili się na numer służbowy? I wtedy jest zawiecha i odpowiedź: a to przepraszam...
Konto założone na "słupa" i nic mu nie zrobią. Tak jak nic nie zrobili kolesiowi, który mnie oszukał. Co prawda chodziło o jakieś 70zł i wiele osób śmieje się, że chciało mi się robić cokolwiek za takie grosiki. Cóż, może i niewiele, ale skoro to taki grosz, to niech mi ktoś da? :D Inna sprawa mi się przypomniała: kilka dobrych lat temu otwierałam pierwszy sklep internetowy. Malutka popularność, dosłownie kilkanaście transakcji w miesiącu, a czasami i to nie. Dostałam info od klienta, że coś nie grało technicznie. Loguję się i widzę zmieniony opis sposobu zapłaty i inny nr konta. Momentalnie screen, zmiana danych na prawidłowe i zmiana hasła. Trochę śmieszna sytuacja, biorąc pod uwagę żadną popularność sklepu, ale z drugiej strony... przy tworzeniu sklepu pomagała mi koleżanka... Sprawa zgłoszona na policję, po jakimś czasie przyszło umorzenie.
Też kilka miesięcy temu zdawałam egzaminy - poza tym, że musiałam wyrobić PKK w miejscu zameldowania, czyli ponad 300km od aktualnego miejsca zamieszkania (co poszło dość sprawnie) - nic nie było piekielnego w samym procesie. W mojej szkole nauki trzeba było podać nr PKK i więcej na niego nie patrzyłam. W WORDzie też wystarczyło tylko podanie PESELu. Opłata była darmowa, kiedy robiło się przelew za egzamin i donosiło potwierdzenie, a na miejscu przy płatności kartą faktycznie pobierali sobie kilka złotych prowizji. A może to jakieś regionalne fanaberie? :)
Zaparkowałam kiedyś niedaleko wieżowca. Wychodzę rano do auta, szyba pięknie pęknięta na styl pajęczyny, a w okolicy wycieraczek leży, jeszcze wilgotny, pęknięty, zielony balon.
A potem taki jeden z drugim wystawia negatywną ocenę, a Ty możesz się najwyżej pogotować za niesprawiedliwości tego świata.