Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kulka

Zamieszcza historie od: 7 marca 2012 - 17:02
Ostatnio: 24 kwietnia 2018 - 18:45
  • Historii na głównej: 8 z 11
  • Punktów za historie: 4925
  • Komentarzy: 175
  • Punktów za komentarze: 843
 

#67283

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początku lutego zamówiłam na allegro wagę kuchenną. Opłata przez PayU i czekam. Po 9 dniach paczka do odbioru na poczcie (taką opcję wybrałam). Podpisuję, łapię za pakunek i... coś lekka ta waga. I mała.
Okazało się, że dostałam aluminiową obudowę dysku. Pan sprzedający na stronie 'O mnie' prosi, aby w razie nieporozumień przed wystawieniem negatywa, śmiało pisać/dzwonić, bo on ugodowym człowiekiem jest. Telefonu nie odbierał, a pisanie maili jak grochem o ścianę.
Założyłam spór, wrzuciłam całą historię, włącznie ze zdjęciami, które sprzedający dostał ode mnie od razu po zajrzeniu do paczki. JUŻ po tygodniu pan napisał, że pewnie na poczcie się pomylili i mam odesłać obudowę, to zwróci kasę na konto. Może i bym uwierzyła w pomyłkę na poczcie, gdyby nie poprawna faktura na wagę kuchenną znaleziona WEWNĄTRZ pudełka z obudową.

Pod koniec marca odesłałam, zwrotka z podpisem przyszła, kasy nie ma do tej pory. To nie były jakieś miliony monet, coś koło 50zł, ale z jakiej racji mam darować? Napisałam komentarz negatywny, na który również zero odzewu. Poinformowałam, że wybiorę się na policję. Cisza. Wysłałam więc pismo do prokuratury i czekam.

Użytkownik już nic nie sprzedaje, a po sprawdzeniu w sieci jego maila, trafiłam na firmę, która wielkimi wołami na głównej stronie ma tekst: nie prowadzimy sprzedaży przez allegro.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (302)

#61457

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia 'ostr' sprzed chwili o lizanych bułkach, przypomniała mi akcję, której świadkiem była koleżanka.

Półka z promocyjnymi produktami. Starsza pani podchodzi, bierze w dłoń masło, odwija papier, zupełnie jawnie i nie kryjąc się zeskrobuje pazurem odrobinkę masła, po czym pakuje do buzi.

Całe szczęście zasmakowało, bo wrzuciła do koszyka...

hipermarket

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 565 (605)

#60706

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wyspa na pasażu hipermarketu z zabawkami dla dzieci: karuzela, motocykl, spycharka, samochodziki, helikopter - takie, co to wrzucasz 2zł i się ruszają.

Dwóch chłopców w wieku około 7 lat dopadło się do motocykla. Bez uprzednio wrzuconej monety. Rzucają się na nim, krzycząc do mamy, która w tym czasie pakuje zakupy w pobliskiej kasie i nie zwraca na nich uwagi.
Potem mama spotyka koleżankę, przysiada na ławce i nadal "patrząc, lecz nie widząc" zerka na chłopców.

Wszyscy wokół gapią się na nich - tak szarpią motorkiem, i to we dwóch. Szamocą się na wszystkie strony z dzikimi wrzaskami radości.

I w pewnej chwili motor nie wytrzymał, wyskoczył z zaczepów, przewrócił się na ziemię i wylądował na jednym z chłopców. Wrzask.
Wtedy mama się aktywowała: zaczęła biegać po ludziach pracujących na pasażu, domagać się informacji czyje są te zabawki, bo na pewno są popsute, i ona ich poda do sądu, bo to też pewnie nielegalnie, ona ich z torbami puści... itd., itp.

matka_roku

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 679 (765)
zarchiwizowany

#60301

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść znajomej.

Poszła na pobranie krwi w celu wykonania jakichś badań. Między innymi na poziom insuliny.

Dziewczynie przed nią pielęgniarka pobrała krew bez założenia jednorazowych rękawiczek, a znajomej z pretensjami powiedziała, że przecież nie ma takiego badania. Nie można zrobić badania krwi na poziom insuliny, przecież insulina to lekarstwo.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 200 (280)
zarchiwizowany

#59055

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka historii o tym, jak w naszym kraju szanuje się pracę.

1. Kolega dowiaduje się, że zostanie przeniesiony z jednego działu hipermarketu do innego - bufetu. Powód? Połowa pracowników wyleciała za ogólnie określone kombinowanie. Szczegółów nie znam.

2. Kobieta, koło 40, przez wiele tygodni prosząca o szansę w sklepie z odzieżą damską. Przychodziła prawie codziennie, roztaczała tęczową wizję współpracy. Przyjęta wreszcie na próbny tydzień, przez który podobno nic się nie sprzedało, za to towaru ubyło. Wynik? Około 500 zł na minusie. Brak możliwości ściągnięcia długu, bo pani bezrobotna. Dalszy ciąg nie jest mi znany.

3. Młoda mężatka, jedno małe dziecko. Załatwiony staż z PUP, również sklep odzieżowy. Sprawowała się super. Więc po zakończonym stażu udało się otrzymać dofinansowanie na stworzenie nowego miejsca pracy, w innym mieście - z warunkiem zatrudnienia osoby na umowę o pracę na 2 lata. Tydzień po zatwierdzeniu wszystkiego pani rezygnuje. Bo musi dojeżdżać 16km. Do starego miejsca pracy miała 17km.

4. Dziewczyna 19 letnia, samotna matka, ciężka sytuacja. Zatrudniana okazjonalnie na prezentacjach. Pasowała pod każdym względem. Po propozycji stażu na początek, rozpłakała się z wdzięczności. Podczas załatwiania formalności, zatrudniona na umowę zlecenie. Stoisko posprzątane, otwierane i zamykane co do minuty, wnosiła dużo swoich pomysłów, kreatywnie je realizowała, zawsze miła i uśmiechnięta. Dokładnie od dnia podpisania umowy stażowej - zmiana o 180 stopni. Spóźnianie się po 20-30 minut. Zamykanie co najmniej 5-10 minut przed czasem. Ze względu na jej tryb nauki, uzgodniono, że wtorek i środę będzie miała wolne. Podczas 3 tygodni przed stażem NIGDY nie było problemu. Po podpisaniu umowy: w czwartek nie może przyjść. Bo nie. O czym informuje smsem po środowej północy. W piątek też nie, nie ma z kim zostawić dziecka. Ok, zdarza się (wcześniej się nie zdarzało...). Ale kiedy 'zdarza się' po raz 4-5 z rzędu... i nie, nie mówiła, że dziecko chore, po prostu, że nie ma z kim zostawić. Przychodziła z dzieckiem (niecałe 2 latka) do pracy - mały spał pół nagi na blacie na stoisku. Właścicielka dała jej tydzień wolnego - za co i na jakiej podstawie? Tego nie wie nikt...
Sprzątanie się też skończyło. Za to zaczęło się jedzenie słonecznika i plucie pestkami do szuflady. Bez żadnego woreczka, WPROST do szuflady. Kiedy została przeprowadzona pierwsza poważna rozmowa, dziewczyna wyskoczyła z tekstem: "o co ma pani do mnie pretensje? Przecież to nie pani mi płaci".
Biadoliła jak to ona ma źle i udało jej się pożyczyć 200zł od właścicielki. Zwrotu pożyczki nie było.
Kiedyś zostawiła klucze do domu na stoisku - potem odpowiednio nakręciła matkę, z którą mieszka, że przy pomocy tych kluczy włamaliśmy się do niej do domu... Przyszły obydwie, ale mamusię udało się utemperować. Dodatkowo okazało się, że żale wylewane przez dziewczynę były wyssane z palca. A o 200zł matka nawet nie wiedziała.
Podczas stażu wyjechała z właścicielką na prezentację do innego miasta. Nocleg i wyżywienie zapewnione. W miejscu noclegu przebywały zwierzęta, na które ma uczulenie. Został jej zaproponowany inny hotelik, odmówiła, poradzi sobie. Smarkała i kasłała całą noc, ale ani słowa skargi. Spała w jednym pokoju z szefową. Za te dwa dni dostała dodatkowe pieniądze.
Kiedy po dwóch miesiącach zupełnego niewywiązywania się z umowy stażowej (w której zawarte są obowiązki stażysty - jakieś 80% z nich zostało przez dziewczynę olanych), zostało napisane pismo do UP o rozwiązanie umowy stażowej. Pismo długie, ale rzeczowe i konkretne. Staż rozwiązany. Oczywiście i tak najbardziej krzywo wszyscy patrzyli na właścicielkę... Po całej historii wyjechała ona za granicę na około miesiąc. Po powrocie okazuje się, że dziewczyna była w UP, rozmawiała z dyrekcją, napisała także skargę na właścicielkę firmy, podając zarzuty: wykorzystywania w pracy, zmuszania do przebywania ze zwierzętami w jednym pomieszczeniu, molestowania (!), zmuszanie do wyjazdów służbowych, za które miała sama płacić - ogólnie dziewczynę wyobraźnia poniosła na dwie strony A4.
Po wizycie w PUP, okazało się, że pani dyrektor, osoba, która powinna być obiektywna i profesjonalna, stanęła po stronie stażystki, bo "ona jej się tu wypłakała co jej pani robiła".

5. Dziewczyna koło 25 lat zatrudniona jako pomoc w kwiaciarni w niedużym mieście. Na starcie zapowiedziano, że będzie tylko i wyłącznie zleceniówka, bo szukają osoby na kilkanaście godzin tygodniowo, na czas urlopów itd. Popracowała 2 miesiące i zaczyna się wykłócać o umowę o pracę. Bo przecież jej właściciele obiecali. Oraz zapowiedziała rychłe odejście, bo ona w takich warunkach nie będzie pracować (po dwóch dniach zmian po 6h była BARDZO zmęczona).

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (271)

#58770

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mąż sprzedawał na allegro używaną część samochodową. Jako osoba prywatna, zdjęcia zrobione, w opisie wyszczególnione, że to używka, że sprzedaje jako uszkodzoną, bo trochę poleżała i nie wie, czy w ogóle działa. Sprzedaż za 400zł - działająca kosztuje koło 2x więcej.

Na drugi dzień sprzedana. Radość wielka, bo szybko poszło. Mam jednak manię czytania komentarzy. I coś mnie tknęło, że mogą z kupującym być problemy. Mimo, że na chłopski rozum, nie miałyby z czego powstać, ale...

Telefon od [K]upującego, który tonem protekcjonalnym, rozdrażnionym i pewnym swego stwierdza:
[K] - No przyszła ta paczka od pani, zaniosłem do mechanika i co? I jedyne co mogę z tym zrobić, to pani odesłać, bo to się do niczego nie nadaje!
[Ja] - W opisie było czarno na białym, iż sprzedaję jako uszkodzoną, więc chyba pan wiedział...
[K] - ALE MNIE NIE INTERESUJE CO BYŁO W OPISIE! JA ZNAM SWOJE PRAWA! JA TO ZGŁOSZĘ!

Czekam więc... ;)

allegro

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 435 (551)

#58152

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zajmuję się sprzedażą detaliczną. Tydzień temu w czwartek, zamówiłam pewien produkt w nowej hurtowni. Opłata za wysyłkę po ich stronie, paka ma dotrzeć w poniedziałek. Przez telefon kilkukrotnie dopytywałam się o warunki, cenę ostateczną. Tak, 615 zł brutto, płatne przy odbiorze. Tak, ani grosza więcej.

Czekamy. W międzyczasie żadnego telefonu, maila, cisza.

Przyjechała paczka, kwota pobrania: 725 zł brutto.

Pracownik przebywający wtedy w punkcie odebrał, zapłacił. Na fakturze okazało się, że ot tak dorzucono do paczki kilkanaście sztuk produktu więcej. A co się będą rozdrabniać, nie?

Piękny początek współpracy.

hurtownia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 391 (493)

#53612

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Allegro.

Sprzedałam telefon. Koszty wysyłki dokładnie według Poczty Polskiej i do wyboru paczki polecone i zwykłe. Kwota z przesyłką dla kupującego około 50 zł. Kupujący wybrał przesyłkę zwykłą... mogłam się zabezpieczyć i we własnym zakresie dołożyć chociażby polecony... ale nie! Coś mnie tknęło - wybrał taką, to wysyłam taką i już.

Minęły dwa tygodnie. Odbieram telefon - kupujący. W miarę grzecznie informuje mnie, że jeszcze paczka nie dotarła. Obiecałam, że sprawdzę i dam znać. Piszę wieczorem maila, że wybrał paczkę nierejestrowaną i taką telefon został wysłany. I tu miły kontakt się zakończył. Prawie codziennie dostawałam maile z groźbą pójścia na policję, że wyłudziłam pieniądze, że zgłosi to do prokuratury i inne takie kwiatki...

Próbowałam przepraszać, tłumaczyłam się, ale ostatecznie aktywność mailową kupującego ucięło jedno moje pytanie:

- A skąd JA mam pewność, że dawno nie odebrał Pan tej przesyłki i teraz nie chce odzyskać jeszcze pieniędzy??

I cisza.

allegro

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 460 (516)
zarchiwizowany

#52454

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Likona z 16 lipca przypomniała mi pewną sytuację.

Zielona Góra, prawie rok temu, impreza masowa zwana Winobraniem. Godziny poranne, sprzedający dopiero się zjeżdżają. Sama akcji nie widziałam, za to dość wyraźnie słyszałam, a dokładny opis poznałam od znajomego.

Handlarze jadący busem, zjeżdżający z kilkupasmowej drogi na światłach, w lewo, na tereny imprezy. W pewnej chwili słychać kwiknięcie włączanej syreny, która dosłownie po 2-3 sygnałach milknie. Podczas wycia dobiega mnie jeszcze głośny huk.

A jak to wyglądało? Opis znajomego, który całe zajście widział z odległości kilkudziesięciu metrów, potem jeszcze bliżej.

Bus skręcał w lewo na zielonym. Kierunek włączony. Za nim, na pasie obok, jechała normalnym tempem karetka. Karetka przyspieszyła, włączyła się syrena, sekundę później pogotowie wbiło się w drzwi kierowcy busa. Syrena milknie. Telefon na policję. Panowie niebiescy przyjeżdżają po pół minucie, witają się serdecznie, po imieniu, z załogą karetki. Wina i mandat idzie na konto kierowcy busa.

Może dostali wezwanie i dlatego przyspieszyli, nie wiem. Nie oskarżam nikogo. Jestem ciekawa Waszych opinii.

Poza białym busem i karetką na tym odcinku drogi nie było nikogo.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (216)

#50602

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed prawie trzech lat.

Szwagierka zaczyna rodzić. Lecą pędzą do szpitala, do miasta (samemu szybciej, bo to wioska).
Pan doktor kładzie ją na łóżku, bada. Przy badaniu odeszło jej trochę wód płodowych. Ale spoko, to jeszcze nie to, wracajcie do domu, jak coś się będzie więcej działo - przyjeżdżajcie.
Doktor w końcu, specjalista, chyba wie co mówi. Poza tym małe miasto, wsie wokół, więc lekarz to guru. Pojechali...

Niedługo później z powrotem. Poród ciężki, kobieta umęczona, bo chciała drogami natury rodzić, ostatecznie - cesarka. Dlaczego? Bo dziecko kilka ładnych godzin BEZ wód płodowych siedziało w brzuchu...

Teściowa pochodzi ze wschodu, ma silny, rosyjski akcent. Pojechała bronić swoich, z pretensjami, awanturami, skargami. Odpowiedzi na skargę pisemną się nie doczekaliśmy, za to na koniec teściowa zadzwoniła do pana konowała. Odebrała położna i przekazując słuchawkę lekarzowi nie kwapiła się jej zakryć dłonią:

- Panie doktorze, znowu ta je*nięta ruska do pana!

Słów brak.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 762 (818)