Profil użytkownika
marchewa88 ♀
Zamieszcza historie od: | 5 stycznia 2014 - 19:35 |
Ostatnio: | 18 czerwca 2017 - 7:30 |
- Historii na głównej: 9 z 13
- Punktów za historie: 4085
- Komentarzy: 21
- Punktów za komentarze: 129
Będzie dziś o pracy i rekrutacji:)
Pisałam, iż byłam kierownikiem recepcji.
Mam 10 lat doświadczenia w branży, w tym 4-letnie na kierowniczym.
W piątek byłam na rozmowie na takie samo stanowisko, tylko w dużo mniejszym hotelu.
W- właściciel
J- Ja
W- Wie Pani, ogólnie proponujemy na kierowniczym 1300 zł, aczkolwiek po Pani doświadczeniu mogę zaproponować 1500 zł.
J- Wie Pan, to ja się zastanowię.
Brać czy nie brać? :)
Pisałam, iż byłam kierownikiem recepcji.
Mam 10 lat doświadczenia w branży, w tym 4-letnie na kierowniczym.
W piątek byłam na rozmowie na takie samo stanowisko, tylko w dużo mniejszym hotelu.
W- właściciel
J- Ja
W- Wie Pani, ogólnie proponujemy na kierowniczym 1300 zł, aczkolwiek po Pani doświadczeniu mogę zaproponować 1500 zł.
J- Wie Pan, to ja się zastanowię.
Brać czy nie brać? :)
hotel
Ocena:
161
(211)
Palicie? Bo ja palę, ale nie rozumiem niektórych rzeczy.
Palę w swoim mieszkaniu, popiół kiepuję do swojej popielniczki.
Jak schodzę do ogródka z psem jest popielniczka "sąsiedzka".
Zatem jak można kiepować przez okno i wypalać dziury w moim praniu? Tego nie rozumiem.
Palę w swoim mieszkaniu, popiół kiepuję do swojej popielniczki.
Jak schodzę do ogródka z psem jest popielniczka "sąsiedzka".
Zatem jak można kiepować przez okno i wypalać dziury w moim praniu? Tego nie rozumiem.
Ocena:
134
(162)
Pracuję obecnie w galerii, zdarzenie które miało miejsca parę dni temu kończy się faktem, że niektórzy dzieci nie powinni mieć.
Małżeństwo, przymierza wybrane produkty, z nimi 2 dzieci. Tak ok 4 i 1,5 roczku.
Mały ciągle ucieka, jak to dziecko bo się nudzi.
Patrzę, a ten szkrab nagle sobie wybiega na galerię. Matka nic.
- Przepraszam, ale właśnie Pani dziecko uciekło.
Matka nadal nic. Przymierza.
Ale po chwili matka bierze starszego i gdzieś na galerię biegnie.
Wraca, ale bez małego szkraba.
I stoi.
W końcu mąż się zainteresował i ochrzanił.
Pobiegli, nie wrócili.
Małżeństwo, przymierza wybrane produkty, z nimi 2 dzieci. Tak ok 4 i 1,5 roczku.
Mały ciągle ucieka, jak to dziecko bo się nudzi.
Patrzę, a ten szkrab nagle sobie wybiega na galerię. Matka nic.
- Przepraszam, ale właśnie Pani dziecko uciekło.
Matka nadal nic. Przymierza.
Ale po chwili matka bierze starszego i gdzieś na galerię biegnie.
Wraca, ale bez małego szkraba.
I stoi.
W końcu mąż się zainteresował i ochrzanił.
Pobiegli, nie wrócili.
Ocena:
147
(193)
Tym razem będzie o uczelni.
Studia II stopnia zaczęłam w 2012 roku.
Pod koniec I semestru zmieniłam mieszkanie, zatem w razie czego trzeba podmienić adres na uczelni.
Mail napisany z prośbą o zmianę adresu z ulicy X na ulicę Y, odpowiedź pozytywna, że zmienili.
Przyszedł czas obrony, niestety nie wyrobiłam się z napisaniem pracy do 30 września 2014 roku.
Zatem skreślono mnie z listy studentów.
Uczelnia daje warunkowe dwa tygodnie na złożenie pracy, przywrócenie na listę studentów i obronę jeszcze bez opłaty.
No cóż, jak już się domyślacie, nie udało mi się w ciągu tych dwóch tygodni skompletować pracy.
Mówi się trudno, moja wina. Trzeba teraz odebrać skreślenie, z bólem serca zapłacić i się obronić.
Ale zaraz, jakie skreślenie?
Przekopałam mieszkanie, czy przypadkiem nie wrzuciłam gdzieś listu, bo skrzynka świeci pustkami. No nie ma.
Dzwonię na uczelnię i nakreślam sytuację. Dobrze, oni wyślą jeszcze raz.
Po tygodniu czekania dzwonię ponownie, iż nie dostałam tego skreślenia, a chciałabym już złożyć pracę, zapłacić, obronić się i mieć to z głowy.
Pani każe jeszcze trochę poczekać, bo może coś z pocztą...
I tu coś mnie tknęło.
Odszukałam maila prawie sprzed 2 lat z moją prośbą o zmianę adresu oraz jej akceptację.
Idę do dziekanatu i nakreślam jeszcze raz sytuację, gdyż nie mogę się obronić przez to, iż skreślenie do mnie nie doszło.
Pytam grzecznie:
- Mogę wiedzieć, na jaki adres państwo to skreślenie wysłali?
- No na ulicę X!
-(grrr) Proszę pani, to skreślenie zatem nigdy do mnie nie dojdzie, bo tam nie mieszkam już.
- Trzeba było podmienić!
- Podmieniałam... Proszę, oto mail z potwierdzeniem od państwa, że zmieniliście.
- To ja nie wiem co teraz, proszę iść do dziekana.
Zatem idę do dziekana i już któryś raz nakreślam sytuację...
Na szczęście dziekan zawsze był kochanym człowiekiem. Kazał paniom wciągnąć mnie ponownie na listę studentów, w dodatku bez płacenia.
Praca złożona i obroniona.
Dlaczego o tym piszę?
Otóż w piątek otrzymałam maila z uczelni (po ponad roku od obrony), chcą wysłać suplement do dyplomu, proszą jedynie o potwierdzenie adresu do wysyłki.
Tak, nadal mają ulicę X, a nie Y...
Studia II stopnia zaczęłam w 2012 roku.
Pod koniec I semestru zmieniłam mieszkanie, zatem w razie czego trzeba podmienić adres na uczelni.
Mail napisany z prośbą o zmianę adresu z ulicy X na ulicę Y, odpowiedź pozytywna, że zmienili.
Przyszedł czas obrony, niestety nie wyrobiłam się z napisaniem pracy do 30 września 2014 roku.
Zatem skreślono mnie z listy studentów.
Uczelnia daje warunkowe dwa tygodnie na złożenie pracy, przywrócenie na listę studentów i obronę jeszcze bez opłaty.
No cóż, jak już się domyślacie, nie udało mi się w ciągu tych dwóch tygodni skompletować pracy.
Mówi się trudno, moja wina. Trzeba teraz odebrać skreślenie, z bólem serca zapłacić i się obronić.
Ale zaraz, jakie skreślenie?
Przekopałam mieszkanie, czy przypadkiem nie wrzuciłam gdzieś listu, bo skrzynka świeci pustkami. No nie ma.
Dzwonię na uczelnię i nakreślam sytuację. Dobrze, oni wyślą jeszcze raz.
Po tygodniu czekania dzwonię ponownie, iż nie dostałam tego skreślenia, a chciałabym już złożyć pracę, zapłacić, obronić się i mieć to z głowy.
Pani każe jeszcze trochę poczekać, bo może coś z pocztą...
I tu coś mnie tknęło.
Odszukałam maila prawie sprzed 2 lat z moją prośbą o zmianę adresu oraz jej akceptację.
Idę do dziekanatu i nakreślam jeszcze raz sytuację, gdyż nie mogę się obronić przez to, iż skreślenie do mnie nie doszło.
Pytam grzecznie:
- Mogę wiedzieć, na jaki adres państwo to skreślenie wysłali?
- No na ulicę X!
-(grrr) Proszę pani, to skreślenie zatem nigdy do mnie nie dojdzie, bo tam nie mieszkam już.
- Trzeba było podmienić!
- Podmieniałam... Proszę, oto mail z potwierdzeniem od państwa, że zmieniliście.
- To ja nie wiem co teraz, proszę iść do dziekana.
Zatem idę do dziekana i już któryś raz nakreślam sytuację...
Na szczęście dziekan zawsze był kochanym człowiekiem. Kazał paniom wciągnąć mnie ponownie na listę studentów, w dodatku bez płacenia.
Praca złożona i obroniona.
Dlaczego o tym piszę?
Otóż w piątek otrzymałam maila z uczelni (po ponad roku od obrony), chcą wysłać suplement do dyplomu, proszą jedynie o potwierdzenie adresu do wysyłki.
Tak, nadal mają ulicę X, a nie Y...
uczelnia
Ocena:
234
(250)
Czytając piekielnych każdy z nas sobie przypomina o pewnych sytuacjach. Mam właśnie tak teraz.
Było to mniej więcej rok temu jak jeszcze pracowałam w hotelu jako kierownik recepcji a szukałam innej pracy.
W swoim cv mam wypisane swoje główne obowiązki do każdego stanowiska, które wykonywałam.
Mam też swoją tolerancję na głupotę, nie umiejętność czytania oraz innych rzeczy, aczkolwiek w pewnym momencie żyłka mi po prostu pękła( żyłka pękła z powodu trzeciej pod rząd prawie identycznej sytuacji).
Zostałam zaproszona na rozmowę na stanowisko: Asystentka biura. Rozmowa nie trwała nawet 10 min.
Pytanie pierwsze: Proszę opowiedzieć o tym czym Pani obecnie się zajmuje?
Na to pytanie już troszkę podniosło mi się ciśnienie, bo już wiedziałam, że w sumie nie przeczytała mojego CV.
Kopiuję wypunktowane główne obowiązki:
- zatrudnianie pracowników oraz ich szkolenie wewnętrzne jak i zgodnie ze standardami sieci
- kontrola poprawności dokumentów księgowych i rezerwacji
- zarządzanie dystrybucją cen w systemach rezerwacyjnych
- zarządzanie dostępnością obiektu
- sporządzanie raportów miesięcznych do centrali
- rozwiązywanie sytuacji konfliktowych z Gościem
- zamawianie artykułów biurowych
- sporządzanie budżetu hotelu
- zarządzanie allotmentami w systemach
- profesjonalna obsługa Gościa hotelowego
- przyjmowanie rezerwacji mailowych i telefonicznych
- rozliczanie Gości
- dbanie nad prawidłowym check-in i check-out
I kobiecie recytuję słowo w słowo. W pewnym momencie ona mi przerywa i mówi:
- Wie Pani co, ma Pani za wysokie kwalifikacje na to stanowisko i za szybko Pani się znudzi..
W tym momencie żyłka mi pękła. Zachowałam się bardzo nieładnie. Wstałam i powiedziałam:
- To trzeba k*wa czytać kto jakie ma kwalifikacje a nie tracić czasu obojga osób.
I wyszłam.
Było to mniej więcej rok temu jak jeszcze pracowałam w hotelu jako kierownik recepcji a szukałam innej pracy.
W swoim cv mam wypisane swoje główne obowiązki do każdego stanowiska, które wykonywałam.
Mam też swoją tolerancję na głupotę, nie umiejętność czytania oraz innych rzeczy, aczkolwiek w pewnym momencie żyłka mi po prostu pękła( żyłka pękła z powodu trzeciej pod rząd prawie identycznej sytuacji).
Zostałam zaproszona na rozmowę na stanowisko: Asystentka biura. Rozmowa nie trwała nawet 10 min.
Pytanie pierwsze: Proszę opowiedzieć o tym czym Pani obecnie się zajmuje?
Na to pytanie już troszkę podniosło mi się ciśnienie, bo już wiedziałam, że w sumie nie przeczytała mojego CV.
Kopiuję wypunktowane główne obowiązki:
- zatrudnianie pracowników oraz ich szkolenie wewnętrzne jak i zgodnie ze standardami sieci
- kontrola poprawności dokumentów księgowych i rezerwacji
- zarządzanie dystrybucją cen w systemach rezerwacyjnych
- zarządzanie dostępnością obiektu
- sporządzanie raportów miesięcznych do centrali
- rozwiązywanie sytuacji konfliktowych z Gościem
- zamawianie artykułów biurowych
- sporządzanie budżetu hotelu
- zarządzanie allotmentami w systemach
- profesjonalna obsługa Gościa hotelowego
- przyjmowanie rezerwacji mailowych i telefonicznych
- rozliczanie Gości
- dbanie nad prawidłowym check-in i check-out
I kobiecie recytuję słowo w słowo. W pewnym momencie ona mi przerywa i mówi:
- Wie Pani co, ma Pani za wysokie kwalifikacje na to stanowisko i za szybko Pani się znudzi..
W tym momencie żyłka mi pękła. Zachowałam się bardzo nieładnie. Wstałam i powiedziałam:
- To trzeba k*wa czytać kto jakie ma kwalifikacje a nie tracić czasu obojga osób.
I wyszłam.
rekrutacja
Ocena:
529
(559)
Praca - temat rzeka.
Dawno mnie nie było, ale pisałam, iż jestem kierownikiem recepcji w hotelu.
Obecnie - czas przeszły.
Dla mnie historia istnie piekielna.
Jak każdy na kierowniczym stanowisku, mam dużo na głowie oraz dużo odpowiedzialności.
Praca w hotelu to 24/7 h. Bez przerwy.
Lubiłam swoją pracę, naprawdę. Nawet po x godzin w miesiącu.
Ale było jedno ALE.
System firmowy i moja DYREKTORKA.
Pracowałam 5 lat w byłym miejscu. Po tylu latach można by było mieć jakiś szacunek do pracownika lub go chociaż docenić? Chociażby słowem... nie mówię tu już o premii... Otóż nie...
Mimo prawie 200h w miesiącu (tak, byłam za dobra i brałam zmiany recepcjonisty, aby ich nie przeciążać), układania za DYREKTORKĘ budżetu hotelu (głupia ja...) taka praca... i wielu innych rzeczach..
Szalę przelała jedna sytuacja.
Otóż zdarzyło mi się mieć wolną sobotę (w niedziele zazwyczaj przychodziłam do pomocy na wyjazdach).
Zatem w piątek przyjechałam do pracy z torbą pełną ciuchów, śpiworem i karimatą - wyjeżdżałam pod namiot. Zostawiłam wszystko w biurze. Poinformowałam swoją dyrektor o moim wyjeździe i że wyjątkowo mogę nie mieć zasięgu.
W sobotę dostaję od niej SMS-a.
Cytuję:
- Pani Marchewo, jak dziś obłożenie? Ten booking dojechał?
- Tak, dojechał, otrzymałam SMS-a, ale nie dzwoniłam, bo mam, jak już wspominałam, słaby zasięg.
- Chodzi o to, aby było 100% obłożenia! Pani Marchewo, MUSI Pani w weekend to kontrolować! I być pod komputerem, aby pomagać!
- Pani Dyr. Mam też swoje życie prywatne i nie będę tego robić. Jeżeli nie zauważyła Pani, że jestem ciągle dostępna do pomocy i wypomina mi Pani to w mój jedyny dzień wolny, to mi przykro.
Składam wypowiedzenie w poniedziałek.
- Rozumiem.
Tak złożyłam wypowiedzenie. W ciemno. Znalazłam lepiej płatną pracę po tygodniu.
Dawno mnie nie było, ale pisałam, iż jestem kierownikiem recepcji w hotelu.
Obecnie - czas przeszły.
Dla mnie historia istnie piekielna.
Jak każdy na kierowniczym stanowisku, mam dużo na głowie oraz dużo odpowiedzialności.
Praca w hotelu to 24/7 h. Bez przerwy.
Lubiłam swoją pracę, naprawdę. Nawet po x godzin w miesiącu.
Ale było jedno ALE.
System firmowy i moja DYREKTORKA.
Pracowałam 5 lat w byłym miejscu. Po tylu latach można by było mieć jakiś szacunek do pracownika lub go chociaż docenić? Chociażby słowem... nie mówię tu już o premii... Otóż nie...
Mimo prawie 200h w miesiącu (tak, byłam za dobra i brałam zmiany recepcjonisty, aby ich nie przeciążać), układania za DYREKTORKĘ budżetu hotelu (głupia ja...) taka praca... i wielu innych rzeczach..
Szalę przelała jedna sytuacja.
Otóż zdarzyło mi się mieć wolną sobotę (w niedziele zazwyczaj przychodziłam do pomocy na wyjazdach).
Zatem w piątek przyjechałam do pracy z torbą pełną ciuchów, śpiworem i karimatą - wyjeżdżałam pod namiot. Zostawiłam wszystko w biurze. Poinformowałam swoją dyrektor o moim wyjeździe i że wyjątkowo mogę nie mieć zasięgu.
W sobotę dostaję od niej SMS-a.
Cytuję:
- Pani Marchewo, jak dziś obłożenie? Ten booking dojechał?
- Tak, dojechał, otrzymałam SMS-a, ale nie dzwoniłam, bo mam, jak już wspominałam, słaby zasięg.
- Chodzi o to, aby było 100% obłożenia! Pani Marchewo, MUSI Pani w weekend to kontrolować! I być pod komputerem, aby pomagać!
- Pani Dyr. Mam też swoje życie prywatne i nie będę tego robić. Jeżeli nie zauważyła Pani, że jestem ciągle dostępna do pomocy i wypomina mi Pani to w mój jedyny dzień wolny, to mi przykro.
Składam wypowiedzenie w poniedziałek.
- Rozumiem.
Tak złożyłam wypowiedzenie. W ciemno. Znalazłam lepiej płatną pracę po tygodniu.
hotel
Ocena:
293
(325)
Będzie o piekielnych pracodawcach.
Kilka lat temu chciałam się przekwalifikować, co czasami bywa trudne. No ale czasem trzeba zacisnąć zęby i iść w zaparte.
Udało się wreszcie, ale przez jakiś miesiąc musiałam pracować na 2 etatach. Nie jest to łatwe, ale dałam radę, w końcu odeszłam od poprzedniego pracodawcy.
Wszystko ładnie, pięknie nawet nie przeszkadzały mi zmiany 16-godzinne. 14- 6 rano 3 razy w tygodniu plus 2x od 20 do 6 i 2 dni wolnego. Byle zdobyć doświadczenie.
Umowę w końcu dostałam.. na stanowisko na którym nie pracowałam...
Upominałam się o swoje. I co?
Zwolnili mnie, bo chciałam mieć umowę o pracę za wykonywane obowiązki.
Kilka lat temu chciałam się przekwalifikować, co czasami bywa trudne. No ale czasem trzeba zacisnąć zęby i iść w zaparte.
Udało się wreszcie, ale przez jakiś miesiąc musiałam pracować na 2 etatach. Nie jest to łatwe, ale dałam radę, w końcu odeszłam od poprzedniego pracodawcy.
Wszystko ładnie, pięknie nawet nie przeszkadzały mi zmiany 16-godzinne. 14- 6 rano 3 razy w tygodniu plus 2x od 20 do 6 i 2 dni wolnego. Byle zdobyć doświadczenie.
Umowę w końcu dostałam.. na stanowisko na którym nie pracowałam...
Upominałam się o swoje. I co?
Zwolnili mnie, bo chciałam mieć umowę o pracę za wykonywane obowiązki.
pracodawcy
Ocena:
370
(494)
A to tak z naszych cudownych uczelni...
Piątek, miał być egzamin z Panią dr o 19:30.
Ja, jak ja bo musiałam być już o 16 (musiałam urwać się z pracy) i napisać parę egzaminów.
19:30 Pani dr brak.
19:45 Pani dr brak, więc robimy listę i idziemy do domów.
I w czym piekielność?
Ano, że Pani dr zapomniała i napisała na maila z wielkim fochem, że nie przypomnieliśmy jej o egzaminie...
Dodam, że zrobiła tą samą akcję na I roku, kiedy umówiła się na 7:30 w niedzielę...
Walnąć głową o ścianę czy od razu płakać?
Piątek, miał być egzamin z Panią dr o 19:30.
Ja, jak ja bo musiałam być już o 16 (musiałam urwać się z pracy) i napisać parę egzaminów.
19:30 Pani dr brak.
19:45 Pani dr brak, więc robimy listę i idziemy do domów.
I w czym piekielność?
Ano, że Pani dr zapomniała i napisała na maila z wielkim fochem, że nie przypomnieliśmy jej o egzaminie...
Dodam, że zrobiła tą samą akcję na I roku, kiedy umówiła się na 7:30 w niedzielę...
Walnąć głową o ścianę czy od razu płakać?
szkolnictwo
Ocena:
482
(586)
Będzie o niefortunnych specjalistach - informatykach.
Jako, że jestem kierownikiem recepcji w hotelu, dosłownie mówiąc mam wszystko na głowie. Zwłaszcza te nieprzyjemne sytuacje.
Sytuacja sprzed kilku miesięcy. Uciekli nam Goście bez płacenia. No cóż zdarza się, ale zdarzenie trzeba zgłosić na policję.
Wykopuję karty meldunkowe, kontakty, wszystko co mamy w formie papierowej. Idę na komisariat.
Spędzam tam 2 h opisując całe zdarzenie, przedstawiając materiały, podając swoje dane, dane właścicieli itp. Mówię również, iż dysponujemy monitoringiem i widać tych Panów jak się meldują i kiedy wychodzą z hotelu.
[P]- Policjantka
[J]- ja
P- Dobrze, to w przeciągu 3 dni proszę donieść nam monitoring niezbędny do sprawy pod groźbą (jakąś tam już nie pamiętam).
J- Oczywiście, jutro będą u mnie informatycy, więc najpóźniej pojutrze przyjdę i przyniosę film.
O dziwo Informatyk przyjechał tego samego dnia. Bo z komendy wróciłam do pracy.
Idzie do głównego serwera, wkłada pendrive'a i przychodzi do mnie aby włączyć zgrywanie z monitoringu.
[I]- genialny informatyk
[J]- ja
I- Ale jak to się robi?
J- No chyba Pan teraz żartuje?
I- Nie no, ja to pierwszy raz
Generalnie pokombinował i włączył zgrywanie.
Nagrało się tylko jakieś 10% potrzebnego materiału. Brak miejsca na dysku.
Dzwonię i mówię jaka jest sytuacja (bo pojechał do domu..).
[I]- Dobra, to przyjadę jutro ran, bo dziś już nie mogę.
Nie przyjechał. Za to przyjechał jego szef (o dziwo ogarnięty).
I sprawdza.
[I2]- O ku**a
[J]- Co się stało?
[I2]- Ten debil skasował całe archiwum...
Zbladłam.
Zgadnijcie kto był 3 razy w ciągu jednego tygodnia się tłumaczyć, dlaczego zeznania i przedstawienie materiałów nie jest kompletne?
Jako, że jestem kierownikiem recepcji w hotelu, dosłownie mówiąc mam wszystko na głowie. Zwłaszcza te nieprzyjemne sytuacje.
Sytuacja sprzed kilku miesięcy. Uciekli nam Goście bez płacenia. No cóż zdarza się, ale zdarzenie trzeba zgłosić na policję.
Wykopuję karty meldunkowe, kontakty, wszystko co mamy w formie papierowej. Idę na komisariat.
Spędzam tam 2 h opisując całe zdarzenie, przedstawiając materiały, podając swoje dane, dane właścicieli itp. Mówię również, iż dysponujemy monitoringiem i widać tych Panów jak się meldują i kiedy wychodzą z hotelu.
[P]- Policjantka
[J]- ja
P- Dobrze, to w przeciągu 3 dni proszę donieść nam monitoring niezbędny do sprawy pod groźbą (jakąś tam już nie pamiętam).
J- Oczywiście, jutro będą u mnie informatycy, więc najpóźniej pojutrze przyjdę i przyniosę film.
O dziwo Informatyk przyjechał tego samego dnia. Bo z komendy wróciłam do pracy.
Idzie do głównego serwera, wkłada pendrive'a i przychodzi do mnie aby włączyć zgrywanie z monitoringu.
[I]- genialny informatyk
[J]- ja
I- Ale jak to się robi?
J- No chyba Pan teraz żartuje?
I- Nie no, ja to pierwszy raz
Generalnie pokombinował i włączył zgrywanie.
Nagrało się tylko jakieś 10% potrzebnego materiału. Brak miejsca na dysku.
Dzwonię i mówię jaka jest sytuacja (bo pojechał do domu..).
[I]- Dobra, to przyjadę jutro ran, bo dziś już nie mogę.
Nie przyjechał. Za to przyjechał jego szef (o dziwo ogarnięty).
I sprawdza.
[I2]- O ku**a
[J]- Co się stało?
[I2]- Ten debil skasował całe archiwum...
Zbladłam.
Zgadnijcie kto był 3 razy w ciągu jednego tygodnia się tłumaczyć, dlaczego zeznania i przedstawienie materiałów nie jest kompletne?
uslugi
Ocena:
805
(873)
1
« poprzednia 1 następna »