Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

maxther

Zamieszcza historie od: 14 lutego 2011 - 15:14
Ostatnio: 12 grudnia 2023 - 14:33
O sobie:

Tak sobię myślę... co czują osoby które czytając, doskonale wiedzą że dana historia jest o nich...

  • Historii na głównej: 3 z 8
  • Punktów za historie: 530
  • Komentarzy: 155
  • Punktów za komentarze: 613
 

#10864

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadziłem kiedyś spływy kajakowe.
Organizowaliśmy je w ZSP jednego z uniwerków na południu Polski, a odbywały się na Pojezierzu Augustowskim.
Jako że trzeba było się tam najpierw dostać, informowaliśmy uczestników, iż najlepiej jechać pośpiesznym "Wigry".
Pociąg ten wyjeżdżał z Gliwic, gdzie był jeszcze prawie pusty, tzn. w prawie każdym przedziale już ktoś był, ale po 2 - 3 osoby, natomiast z Katowicach był już zapchany do granic możliwości.
Niestety pociąg ten ten nie miał miejscówek, więc przy wsiadaniu w Katowicach wśród pasażerów rozpoczynała się Wolna Amerykanka.

Po paru przejazdach wpadliśmy z kumplami na pomysł, że będziemy jechać do Gliwic we trzech, tam każdy "rezerwuje" jeden przedział i dojeżdżając do Katowic wywieszamy duży karton z napisem "ZSP Spływ" i uczestnicy - oczywiście wcześniej o tym poinformowani - wiedzą już gdzie w pociągu nas szukać.

W czasie jednego z przejazdów, jakoś 10 min. po starcie z Gliwic (staliśmy we trzech na korytarzu, przy "naszych" przedziałach) widzimy jak do jednego z nich pakuje nam się pani z dwoma córkami, które mogły mieć gdzieś po 15-16 lat. Podszedłem i informuję panią, że te przedziały są zarezerwowane dla uczestników spływu, którzy wsiądą w Katowicach. Na co [p]ani wypala:
[p]; - Przecież widzę, że są wolne ! Co mi tu będziesz wmawiał?!
[j]; - Teraz nikogo nie ma, ale tłumaczę pani, że na następnej stacji wsiądą ludzie, dla których specjalnie te przedziały zajęliśmy.
[p]; (krzykiem) - Nie będziesz mi mówił gdzie mam siadać! Tu jest wolne i tu wchodzę!

Na co jedna z córek: Mamo chodźmy gdzie indziej. Przecież widzisz, że zajęte, a tam jest pełno wolnych miejsc.
[p]: - Nie! Nie będzie mi tu gówniarz dyktował gdzie mam usiąść!
Po czym trzasnęła mi drzwiami od przedziału przed nosem.

No nic myślę. Najwyżej nie będziemy jechać w trzech przedziałach obok siebie.

W Katowicach uczestnicy nas zauważyli, powsiadali i pociąg ruszył. Poinformowaliśmy ich, że niestety oni będą siedzieć blisko siebie żeby się poznać, a nasza trójka organizatorów gdzieś sobie jakieś miejsca znajdzie (choć od razu wiedzieliśmy, ze to niewykonalne), albo po prostu, jeśliby czegoś od nas potrzebowali, to znajdą nas gdzieś na korytarzu. Na co jeden z [u]czestników pyta:
[u] - Ale dlaczego?
No to opowiadamy mu jak do tej sytuacji doszło, na co on odpowiada krótkim - Poczekajcie.

Wsiada do przedziału "mamy z córkami"..... i się zaczęło :)

Najpierw grzecznie, wręcz szarmancko wita się z obecnymi w przedziale. Najpierw panią, a potem obie córki całuje w rękę (oczywiście przedstawiając się!), dopiero potem bierze plecak, który wcześniej zostawił w korytarzu, układa go na półce (akurat nad głową owej pani, co jak się zaraz okaże, ma fundamentalne znaczenie) i siada.
Zaczyna rozmowę. Z ujmującym uśmiechem pyta panią o zdrowie, cel podróży, pod niebiosa wychwala urodę córek (jak można się domyśleć nie omieszkał zaznaczyć, iż od razu widać po kim one takie śliczne) i konwersacja trwa. Pani ogólnie mówiąc była zachwycona nowym współpasażerem.

Ale nic co piękne nie trwa wiecznie, więc...

Nagle szarmancki pan wstaje... i prosi panią, czy ona też mogłaby wstać, bo on potrzebuje coś z plecaka, a nie chciałby, żeby przypadkiem plecak mu się wymsknął i spadł na głowę owej pani. Pani się zgadza, wstaje, a chłopak po ściągnięciu plecaka, grzebania w nim jakieś 40 sek (pani cały czas stoi, bo plecak oparł na jej siedzeniu) wyciąga z niego... Jabłko! Po czym plecak odkłada, dziękuje i siada. Je to jabłko i nagle uderza się ręką w głowę ze słowami:

[u] - Och! Gdzie moja kultura! Jeszcze raz panią przepraszam, czy mogłaby pani wstać jeszcze na momencik? Ja bardzo przepraszam.

No nic. Babka wstaje, chłopak sięga po plecak, znowu w nim grzebie i wyciąga... Tak oczywiście jabłko. Po czym plecak na półkę, oboje na siedzenia i dialog.

[u] - Proszę uprzejmie. Proszę się poczęstować - podając jej owoc.
[p] - Dziękuję bardzo.

No i znowu "gadka szmatka" o wszystkim i o niczym. Nie mija może minuta, jak chłopak w najbardziej uniżonych słowach znów prosi panią o powstanie bo musi coś wyciągnąć z plecaka. Pani ma minę jakby coś przeczuwała, ale wstaje. chłopak plecak ściąga, grzebanie i wyciągnięcie... tak zgadliście.

To jabłko było już ostatnim które wyciągnął, bo pani w tym momencie obie córki za rączki i nura z przedziału. Dziewczyny śmieją się pod nosem, a mamusia cała czerwona odpaliła tylko na do widzenia;

[p] - CHAM !!!

Ubaw mieliśmy z tego przez całą podróż :) Zapytałem tylko kolegę, co by było gdyby zabrakło mu jabłek ? Odpowiedział, że ma ich 2 kg, bo mamusia spakowała mu witaminki, a on tych jabłek nie znosi, więc spokojnie gdzieś do Warszawy by starczyło...

Podróż pociągiem

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 657 (773)

#8570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O sprawności Poczty Polskiej i panujących w niej standardach można by napisać niejeden elaborat, a już o doręczaniu przesyłek, (lub raczej ich braku) to już całe opasłe tomiska. Siedzisz cały dzień w domu, a wieczorem znajdujesz w skrzynce awizo, to zna każdy z nas i o tym będzie ta powiastka.
Wielokrotnie zdarzało mi się prosić panią na poczcie, aby przekazała "mojemu" listonoszowi, iż wejście na drugie piętro, to dla zdrowego faceta nie jest problem i bardzo proszę, aby jednak fatygował się do mnie, jeśli coś dla mnie ma. (Muszę zaznaczyć, że listonosz o którym piszę, to ok. dwudziestoparoletni kawał chłopa). Niestety bez skutku, aż do pewnego dnia, kiedy opisana poniżej sytuacja "przelała czarę goryczy".

Wychodząc ze swojej kamienicy, natknąłem się na listonosza chcącego właśnie do niej wejść. Jako że oczekiwałem właśnie na przesyłkę, pytam go czy coś dla mnie ma. Znamy się -jak to z listonoszem-, więc wie pod którym numerem mieszkam i jak się nazywam. Odpowiedział, że nie i tyle. Oczywiście po powrocie znajduję w skrzynce co? Zgadliście. Awizo.

Teraz już mocno wkurzony idę na pocztę po odbiór. Podszedłem do okienka, przesyłkę odebrałem i pytam panią, czy jest listonosz obsługujący mój rewir. Musiałem mieć dziwne spojrzenie, bo pani spojrzała na mnie kątem oka, po czym cichutko wyszeptała:
- Nie ma. Jeszcze nie wrócił z terenu.
Ja:
- W takim razie proszę przekazać panu listonoszowi, że jeśli jeszcze raz będzie miała miejsce taka sytuacja jak dziś, że pytam go czy coś dla mnie ma, a on odpowiada że nie, a za 15 min. znajduje awizo, bo nie chciało mu się pobrać z poczty przesyłki - bo przecież łatwiej zabrać bloczek awiz, to będziemy musieli poważnie porozmawiać. Po męsku.

Oczywiście niczym mu nie groziłem i tak dalej, ale o dziwo poskutkowało i teraz nawet jak widzi mnie z daleka to woła, żebym, poczekał bo coś ma... :)

Kochana Poczta Polska

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 523 (677)

#7649

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałem swego czasu jako obsługa obiektu sportowego, dokładnie stadionu piłkarskiego.
W budynku klubowym mieścił się również hotel, przy którym był parking strzeżony i na tym parkingu pełniliśmy dyżury, jako parkingowi.
Pewnego wieczoru podjeżdża klient i wchodzi z walizkami do naszego budynku parkingowego.

Tu należy się kilka słów uwagi jak ów budynek wygląda. Nie jest to zwykła "cieciówka" z przyczepy campingowej, ale parterowy budynek, ocieplony, otynkowany, posiadający trzy pomieszczenia, w tym bardzo dobrze wyposażona kuchnia, toaleta i sala "bankietowa", a na zewnątrz miejsce na imprezy, grill i ognisko. (Szefostwo i dyrekcja musi mieć gdzie się zabawić w weekendy) Wszystkie podłogi w płytkach, parkietach itp.

Klient wchodzi, stawia walizki i mówi, że ma tu rezerwację w hotelu, więc witam się i odpowiadam ile należy się za parking i zaczynam wpisywać jego samochód do książki. Ponieważ w tv zaczął się akurat mecz, widzę że klient przysiadł na krześle i ogląda. Niech sobie ogląda myślę i nic się nie odzywam. Wydarłem bilet, podaję mu i mówię:
- Proszę, to pański bilet.
Gość podziękował, bilet schował i dalej ogląda. No nic myślę. Pewnie się spieszył, żeby mecz zobaczyć, a teraz zanim dojdzie do hotelu (ok 30-tu metrów), zamelduje się itp., to mu trochę czasu minie, a chce ten mecz widzieć.

I tak sobie siedzimy, oglądamy, komentujemy - jak to mężczyźni przy meczu i czas leci. Pomyślałem, że zrobię sobie kawę, więc pytam czy i on się napije. Oczywiście przystał na to i kiedy wyszedłem do kuchni pyta, czy w czasie przerwy mogę mu pokazać jego pokój.

Zdębiałem, ale mówię, że nie mogę opuścić stanowiska, ale na pewno z recepcji ktoś z nim pójdzie i mu pokaże. Facet rozejrzał się i mówi:
- A to nie jest tutaj?
Tutaj? - Odpowiadam rozbawiony- Nie proszę pana. Hotel mieści się w tamtym budynku. Tutaj jest tylko parking. Ja to mogę pana najwyżej na tym krześle przenocować, jak mi pan 5 dych odpali. Pośmialiśmy się obaj, a gość zapytał czy może chociaż u mnie do końca mecz obejrzeć. Oczywiście zgodziłem się, wypiliśmy kawę (facet był bardzo miły i wesoły) i obejrzeliśmy razem mecz do końca.

Gdy mecz się skończył, facet wstał podziękował i stwierdził:

- Szkoda, że mam już tą rezerwację opłaconą, bo odpaliłbym panu te 5 dych i jeszcze posiedział.

Stadion

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1058 (1164)

1