Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

minutka

Zamieszcza historie od: 5 września 2014 - 20:08
Ostatnio: 23 kwietnia 2024 - 20:39
  • Historii na głównej: 10 z 10
  • Punktów za historie: 1034
  • Komentarzy: 763
  • Punktów za komentarze: 6106
 

#18845

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój znajomy nabył drogą spadku domek na polskiej prowincji.
Wraz z małżonką wykonują tak zwane zawody "artystyczne", on jest tancerzem, ona architektem i fotografem wnętrz.

Jako że żonka pracowała za dość dobre pieniążki w Warszawie, zawarli układ: on siedzi w domu z córeczką (lat 5), ona przyjeżdża na weekend do domu, a w tygodniu siedzi w stolicy.
Ładnie? Ładnie. Wprawdzie panowie ze wsi troszkę się ze znajomego podśmiewali, że tancerz, kura domowa itp, ale już okoliczne gospodynie go uwielbiały.

Znajomy nudząc się w domu postanowił "zrobić coś dla świata". Jako, że we wsi panowie najczęściej od rana do nocy w obejściu/polu, a panie w pracy w okolicznej fabryce kosmetyków, dzieci wychowywały się tam nijako przypadkiem.

W związku z tym iż znajomy miał dom 3 piętrowy, a korzystał tylko z jednego piętra, wraz z małżonką i sąsiadami położyli na najwyższym piętrze podłogę, duże lustra i tak oto Znajomy zaczął całkiem nieodpłatnie prowadzić zajęcia z tańca dla najmłodszych. W zasadzie prost wf, ale przynajmniej dzieciaki miały kilka godzin zajęcia. W zamian za to od czasu do czasu któryś z sąsiadów podrzucił coś smacznego, pomógł przy remontach, poradził. Słowem idylla.

Do czasu.

Pewnego dnia wieczorem sąsiedzi wyciągnęli Znajomego z domu i pobili. Na zajęcia nikt nie przyszedł, pojawiła się policja i zawieźli znajomego na komendę.

Tam panowie policjanci wyzywając go oskarżyli go o PEDOFILIĘ. W tym czasie opieka społeczna już wywiozła w nieznane jego córkę.

Na jakiej podstawie? Otóż jedna dziewczynka pochwaliła się iż na zajęciach tańczą na rurze a pan robi im zdjęcia. No tak, zdjęcia robił, ale nie na rurze, tylko przy poręczy, której się używa do ćwiczeń baletowych. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/fc/Ballet_barre.jpg/250px-Ballet_barre.jpg
Matka dziewczynki wszczęła alarm a sąsiedzi osądzili zboczeńca samemu.

Bilans: Pokopane żebra, siniaki, uszkodzone ramię prawe, nerwy, rozłączenie z 5-letnim dzieckiem, które do tej pory ma traumę, zniszczona reputacja na wsi (bo cuś w tym musi być, niewinnego by policja nie brała), wyprowadzka z ukochanego domu, komputer i aparat (bardzo drogi sprzęt należący do żony znajomego, niezbędny w pracy) zabrane i ciągle nie zwrócone przez policję, PROCES w sądzie wpis do akt...

Wniosek? Informacje o pedofilii to w 99% plotki, które niszczą ludziom życie. Ale my w Polsce dostajemy na dźwięk słowa "pedofil" gorączki która nas zaślepia. I tak ci, którzy chcieli coś dla nas zrobić cierpią.

Wieś polska wieś wesoła.

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 836 (942)

#21431

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Znacie ten dziwny mem, według którego tylko zachowanie czystości przedmałżeńskiej gwarantuje, że nie zachorujecie na wszelkie choroby płciowe? Każdy, kto uważał na biologii wie, że to bzdura - np. rzeżączką można się zarazić nawet w publicznej toalecie.

Dzisiaj o kobiecie, która tego nie wiedziała.

Otóż w przedszkolu, do którego chodzi siostra mojej koleżanki wybuchła mała epidemia rzęsitkownicy. Przedszkolna uznała to za oczywisty dowód na to, iż w okolicy grasuje pedofil.

Najbardziej podejrzany był ksiądz, który raz w tygodniu przychodził do dzieci nauczać je religii - w końcu każdy wie, że księża to pedofile, a w dodatku był to jedyny mężczyzna nauczający w przedszkolu.

Wobec tego pewnego razu biedny ksiądz po wejściu do przedszkola został wyprowadzony przez policję na oczach wszystkich przedszkolaków. Oczywiście, nikt nie zatroszczył się o zrobienie np. wywiadu wśród dzieci czy poproszenie o diagnozę ginekologa.

Księdza zwolniono po kilku tygodniach, ale fama w mieście poszła. Biedak, o ile mi wiadomo, wyemigrował kilka miesięcy po tym incydencie.

Matura z biologii człowieka zdecydowanie powinna być obowiązkowa.

księża

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 679 (787)

#45209

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja tuż przed świętami.
Od paru lat znam pewnego miłego starszego pana, chodzimy do tej samej biblioteki, więc i pogaduchy się zdarzają. Pan ma już dorosłe dzieci, ale wnuków brak. Bardzo lubi dzieci, nawet moje rodzeństwo potrafi poskromić. Ogólnie, cudny staruszek, charakter idealny na Świętego Mikołaja.

Niedawno znów spotkaliśmy się w bibliotece, to i krótka pogawędka. Staliśmy przy oknie i mieliśmy bardzo dobry widok na drugą stronę ulicy. Były tam schody, naprawdę duże i przerdzewiała barierka. Mała dziewczynka (ok. 5/6 lat) skakała sobie radośnie, aż wpadła na barierkę, ta się złamała i dziecko spadło na sam dół. My w szoku, ale mój znajomy, natychmiast podbiegł do małej, sprawdzić, czy nic jej nie jest. Dobiegłam tuż za nim. Dziewczynka miała rozbity nos i chyba coś z jedną nóżką. Staruszek uspokoił ją, wytarł buzię i zapytał gdzie rodzice. Mała pokazuje na sklep u szczytu schodów. Kazał mi wezwać pogotowie, bo upadek jednak mógł coś naszkodzić dziecku, a noga mgła być nawet złamana. No nic, dzwonię. Wtedy wkracza "mamusia"[M].

M- Co się dzieje? Co pan robi z moją córką?! Proszę ją zostawić, bo wezwę policje!
Podbiegła do nas, złapała małą za rączkę i szarpnęła. Dziewczynce aż chrupnęło w kostce.
J- Niech pani jej nie szarpie, spadła ze schodów. Wezwałam karetkę.
M- Po co karetka? Nic jej nie jest! Proszę nas zostawić.
Z(znajomy)- Pogotowie przyjedzie i sprawdzi, czy nic się nie stało. Pani zobaczy na jej nogę, biedactwo nie może stać.
Wtedy sięgnął odruchowo do dziewczynki, a matka zaraz wrzeszczy, że zboczeniec itp. Ludzie zaczęli się oglądać na tą scenę. Pogotowie przyjechało po paru minutach, zostając płaczącą dziewczynkę i kobietę wydzierającą się na starszego pana. Zbadali małą, noga złamana, trzeba zabrać. Ale babsztyl narobił rabanu i żądał policji. Że niby chcieliśmy porwać jej córeczkę (!?), że mój znajomy to pedofil, a ja jego niecny pomocnik. Skończyło się niezbyt miło, bo trzeba było się stawić na policji. Na szczęście ekspedientka ze sklepu, w którym ta kobieta była, zeznała, że dziecko spadło ze schodów, bo matka nie przypilnowała, a my tylko pomóc chcieliśmy.

Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Czy ten świat jest aż tak chory, że dorosły mężczyzna (a nawet starszawy) nie może choćby zbliżyć się do dziecka bez oskarżenia i nie wiadomo co? Rozumiem, że takie sytuacje się zdarzają, ale nie popadajmy w paranoje.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1404 (1452)

#59972

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Coraz więcej historii o koniach to i swoją dorzucę. Dokładniej to nie swoją, a znajomego.

Znajomy, powiedzmy Paweł, pracuje u rodziców w stajni: sprząta, karmi, prowadzi nauki jazdy itd. Licencje instruktora ma, kilka lat już uczy. Jednak na taką sytuację przygotowany nie był. Otóż:

Niedawno trafili do niego państwo, którzy córkę(Monikę) chcieli zapisać. Córeczka lat 11, miła i cicha. Psycholog podpowiedział, żeby ją wysłać na naukę jazdy. Nigdy nie siedziała na koniu, ale spróbować warto. Czemu psycholog? Ano, bo Monika ciężkie przeżycia miała. Rok wcześniej była na wakacjach u wujka, który za bardzo lubi małe dziewczynki i biedna tam miesiąc tkwiła. Rok terapii i już lepiej, ale koniki przyspieszą leczenie.

Paweł chętnie się zgodził pomóc. Doświadczenie miał już z różnymi ludźmi, bo i zajęcia hipoterapii prowadzi, podejście do uczniów ma. Umówili się i pięknie.

Pierwsze zajęcia cud miód. rodzice obserwują, młoda robi postępy i wszyscy szczęśliwi. Problem pojawił się, gdy rodzice stwierdzili, że więcej lekcji nadzorować nie muszą. Paweł porządny chłopak, córka robi postępy, więc będą ją przywozić i odbierać tylko.

Pierwsze zajęcia bez rodziców: Monika jakaś rozgadana się zrobiła, tyle że na niecodzienne tematy. Podpytywała o dziewczynę Pawła, o jego byłe, idealną dziewczynę itp. Na początku raczej niewinne pytania, ale z każdą odpowiedzią było coraz dziwniej. Na szczęście lekcja się skończyła i kłopotliwa sytuacja też.

Na kolejnej lekcji Monika przeszła samą siebie. Jak zwykle poszła się przebrać w strój do jazdy, jednak wyszła nie w stroju, a samej bieliźnie. Zaczęła pytać Pawła o ulubione pozycje i upodobania. Chłopak mocno już spłoszony, kazał jej się ubrać i odwracał, i odsuwał jak tylko mógł. Jednak ona nie dawała za wygraną. Łapała go za spodnie, próbowała zdjąć koszulkę. Paweł spanikował i zadzwonił do jej rodziców, żeby natychmiast córkę odebrali.

Przyjechali najszybciej jak mogli. Na podjeździe spotkali swoją zapłakaną córkę (która wcześniej siedziała spokojnie i czekała). Dzieciątko szlocha, że niby Paweł ją chciał skrzywdzić, że już nigdy nie chce przyjeżdżać na konie itp. Rodzice natychmiast polecieli z awanturą do Pawła. Tłumaczył jak było, starał się ich uspokoić, ale czemu mają mu wierzyć? Ich córka nie kłamie.

Paweł niedługo został zaproszony na komendę, przesłuchiwany, wykonano testy czy nic dziecku nie zrobił. Z braku dowodów, został uniewinniony.

Jednak od tego czasu liczba chętnych na lekcje jazdy spadła, bo "ten pedofil tam uczy". Rodzice Pawła zatrudnili innego trenera, żeby interes nie upadł, a sam Paweł wyprowadził się, bo w mieście już nie miał życia.

Ot taka zabawa małej dziewczynki, żeby trochę powrabiać ludzi. Do tej pory nie mogę zrozumieć po co to zrobiła i zastanawiam się czy wujek był tak samo winny jak Paweł.

~stadnina

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 931 (997)

1