Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nissanowa

Zamieszcza historie od: 16 marca 2012 - 21:22
Ostatnio: 4 marca 2017 - 16:15
  • Historii na głównej: 5 z 16
  • Punktów za historie: 3377
  • Komentarzy: 35
  • Punktów za komentarze: 111
 
zarchiwizowany

#77373

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnia historia na tym portalu będzie o Was.
Bronicie zwierzątek, wegetarianów. Bronicie wyznawców islamu, osoby homoseksualne. Zasłaniacie się tolerancją.
Spróbuj tylko powiedzieć, że jesteś katolikiem- dla Was Katomatołem.
Pojemność umysłów jest tak ograniczona, że bijąc się o wolność słowa i tolerancje wobec innych zapominacie, że własnie kogoś piętnujecie.
Gratulacje, bo to, że spotkaliście jakąś ograniczoną babcię- homofoba lub antysemitkę to daje Wam prawo szkalować każdego, kto przyzna się do bycia katolikiem.
Spotkałam księży debili, ale spotkałam też kilku mądrych ludzi z powołaniem. Nie wierzy się w kościół, tylko w Boga.
W jednej z historii tutaj przeczytałam, jak przeszkadza komuś napis KMB2016 zostawiony na drzwiach po kolędzie. Ktoś zostawił gówno pod wycieraczką, a wy się śmiejecie, że ma za swoje Katomatoł?
Ludzie w Syrii są mordowani jak dawniej Hitler ustawiał rząd Żydów pod ścianą dlatego, że wierzą. Misjonarz z mojej miejscowości opowiadał, jak morduje się katolików. Czekam, aż będziecie zdejmować krzyże, które Wam przeszkadzają.
Dygresja jest taka- skoro nie wierzycie, to po co chrzcicie swoje dzieci? Po co bierzecie śluby kościelne? Czemu macie wolne podczas świąt katolickich? Chcecie tolerancji? Zacznijcie od siebie.
Amen.
Teraz proszę hejty, minusy i gównoburzę.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (38)
zarchiwizowany

#77317

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o rodzicach przyprowadzających chore pociechy do przedszkola przypomniała mi, że nie tylko rodzice mogą być piekielni.

W przedszkolach za granicą dzieci wychodzą na świeże powietrze dziennie. Pogoda, czy nie one mają swoje kubraczki, kalosze i inne zestawy.
Placówka edukacyjna= przedszkole w naszym pięknym kraju, do którego uczęszcza moje dziecko nie podziela takiej formy aktywności.
Oni "nie mają jak codziennie z nimi wychodzić", więc mimo zakupienia zestawu: deszczowego, zimowego (kubraczków, przeciwdeszczowych gaci wyglądających jak rybackie, parasolki i innych pierdół) spacerów nie i koniec. Jak pogoda będzie to wyjdą. Okej- myślę, ale nie byłoby tej historii.

Zanim zaczęła się robić wiosenna pogoda za oknem, był jeden dzień chłodu. Chłodu i wiatru. Temperatura -5, przez silny wiatr z północnego-wschodu temperatura odczuwalna była na poziomie -20.
W pracy pustki, klientów brak, bo kto chciał się ruszać z domu, kiedy wiatr był tak silny, że przedzierał się pod ubrania i przeszywał chłodem do kości.

Co zrobiły panie w przedszkolu? Wyszły na spacer? Nie- wtedy może moje dziecko nie dostałoby zapalenia oskrzeli. Katar mógłby dostać co najwyżej.
Panie przedszkolanki poszły o krok dalej.
W tej temperaturze poszły na plac zabaw- tak, tak moi drodzy- na huśtawki, na zjeżdżalnie.
Dzieci nałykały się zimnego powietrza i do tygodnia grupa mojego syna została zdziesiątkowana.
Piekielności są dwie:
-kolejnego dnia przy słonecznej pogodzie dzieci zostały w przedszkolu
-na plac zabaw została wypędzona tylko grupa maluszków (starszacy i średniacy zostali w budynku).

Nie lepiej codziennie hartować dzieci? W taką pogodę iść na krótki spacer, ale na huśtawki...?

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 35 (111)
zarchiwizowany

#67473

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w hotelu na stanowisku: recepcjonistka. Do moich zadań m.in. należy odbiór pokoju (sprawdzenie, czy nie brakuje np.pilota, czy nie ma zniszczeń itp.).
Dziś weszłam sprawdzić jeden z pokoi. Użytkował go dość młody mężczyzna przez dwa dni.
Pod prysznicem znalazłam gówno.
Pytam się więc... Serio?

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (227)
zarchiwizowany

#42575

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii kandydatka na matkę roku 2012!

Porodówka. Leżę i karmię mojego małego przeszczęśliwa. Na salę dowożą kolejną matkę po porodzie. Znając z doświadczenia wyczerpanie po porodzie zdziwienie moje przechodzi ludzkie pojęcie, kiedy kobieta od razu wstaje z łóżka i pyta mnie "Gdzie tu można zapalić?". Szczęka mi opadła. Odpowiadam matce roku, że z tego, co mi wiadomo palić nie można i wyjść z porodówki także. Kobieta mówi mi, że miała fajny poród, bo szybko minął, ale jej córki nie przywiozą, bo jest w inkubatorze, bo urodzona miesiąc za wcześnie. Widać, że była szczęśliwa z tego powodu, że dzieciaka mieć nie będzie. Pytam, ile waży jej mała, że w inkubatorze, bo mój mały wg. USG w 8 miesiącu ciąży ważył 2,800. Ona mi na to, że jej mała waży 1kg 900. Tutaj domyśliłam się czemu. Kobieta nie dość, że przepita to paliła całą ciążę. Zaczęłam współczuć małej. Dowiedziałam się, że kobieta ma córkę 20 letnią, której ma zamiar dziecko upychać, bo "niech zad*** skoro ja ją chowałam, niech ona chowa małą". To nie wszystko. Kobieta była tak spragniona melanżu, że w tym samym dniu wypisała się na własne żądanie zostawiając córkę w inkubatorze na noworodkowym, no ale w końcu każdy ma inne priorytety. Żal mi tej malutkiej, która swoją drogą była prześliczna. Z tego, co wiem, to matka pytała od razu o zaświadczenie na becikowe... no tak 1000 się NALEŻY! Pewnie miała udaną impreze... tygodniową.. a dziecko przecież potrzeb nie ma...

porodówka

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (264)
zarchiwizowany

#31250

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia mojego kolegi, który za umieszczenie jej zły nie będzie, bo sam ma dystans do świata.
Pare dobrych lat temu chodziłam do szkoły integracyjnej (taka szkoła, gdzie osoby zdrowe uczą się wraz z niepełnosprawnymi).
Niepełnosprawność nie jest dla mnie problemem, ale widać, dla niektórych tak!

Kolega X poruszający się na wózku inwalidzkim zawsze był otoczony gromadką przyjaciół. Dusza towarzystwa. Mimo, że kiedyś biegał i chodził o własnych siłach, tracąc to wszystko udało mu się zachować dobry humor i świetne nastawienie do świata. Nic tylko podziwiać!
Wracając do historii. Chcieliśmy się większą paczką wybrać na dyskotekę. Liczbowo potężni (w grupie siła) wsiadamy do naszej komunikacji miejskiej, która w tych czasach nie miała autobusów niskopodłogowych. Kolegę trzeba było wnieść. Wiadomo, że na dyskotekę jedzie się późno- ok 22/23, więc wózków dziecięcych raczej nie spotkamy. Pakujemy X właśnie w te miejsce- przeznaczone dla wózków dziecięcych i inwalidzkich. Dyskoteka jedna w mieście, więc autobus nabity. Kolejny przystanek wsiada ONA (B)! Babsztyl w sile wieku- ot jakaś trzydziestka. Nie umie się przepchać przez tłumy w busie, ale co ruszy nogą w naszym kierunku wyzywa kolejną osobę. Takim sposobem dotarła do nas i mówi do kolegi:
(B)- Ty byś wstał i nie udawał. Miejsce tylko zajmujesz. Wypier***j
Szczęki nam opadły i nikt nie umiał znaleźć ciętej riposty. Koledzy naprężyli tylko mięśnie, żeby ją jakoś wystraszyć na co kolega na wózku
(X) - już biorę wózek na plecy i popierd***m pieszo...
(B) - i co się gówniarzu śmiejesz? Przez Ciebie ja cierpię

Żałuję, że nie zdobyłam się na to, żeby jej przypierniczyć. Wiem tylko tyle, że szukała dalej miejsca do momentu, aż napotkała dresów, którzy łagodnie mówiąc "wyrzucili śmiecia" na kolejnym przystanku. Karma- wszystkie nasze czyny wracają do nas.

autobusy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (215)
zarchiwizowany

#30256

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia miała miejsce 4lata temu. Dworzec autobusowy. Wieczór letni. Palę i czekam na busa, który jeździ w częstotliwości 1szt. na 1,5h. Podchodzi małolata-na oko 15 lat. Pyta:
-poczęstuje mnie pani fajką?
Pytam, czy 18 ma...
-wypier*** Ty ku****
Odpowiada młoda i odchoodzi. Bywa i tak...

dworzec

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (222)
zarchiwizowany

#28023

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz dzieje się w pasmanterii, gdzie w kolejce przede mną starsza pani kupuje już od dobrych paru minut różne pierdołki. Piekielna staruszka wybiera sobie dodatki do firanek. Rozmawia oczywiście w taki sposób, jakby sprzedawczyni miała wiedzieć, jakie firanki będzie zakładać i co ona chce do nich kupić...

Sprzedawczyni lekko poirytowana (rozumiem ból kobiety), więc mimo zaawansowanej ciąży nie przerywam (mimo odliczonej kwoty, że chcę tylko zamek 60cm) tylko spokojnie czekam.
Wpada młoda dziewczyna do sklepiku i wciska się w kolejkę po odczekaniu może 20 sekund (rozumiem, że ta młodzież zniecierpliwiona). Spokojnie i grzecznie uświadamiam nastkę, że jest kolejka i ja też w niej czekam. Dziewczyna oburzona moim zachowaniem mówi do mnie, że mam się zamknąć, bo ona w pracy jest i nie ma zamiaru czekać... Nie pomógł argument, że mimo ciąży też czekam (jak to stwierdziła- nie widać 7 miesięcznego brzuszka zza kurtki zimowej, więc mam siedziec cicho).
W moich godzinach pracy czasem ciężko było mi zjeść kanapkę, nie wspominając o tym, żeby załatwiać prywatne sprawy. Dodam, że kobieta chciała łatkę na jeansy, koniecznie z paragonem.

Sprzedawczyni musiała wycofać paragon na parenaście pozycji od starszej pani, która myślała nad kolejnym dodatkiem. Nabić paragon, wydać resztę i miło się uśmiechnąć. Po czym nabić kolejny raz paragon staruszki.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (156)
zarchiwizowany

#27497

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak wiadomo: dzisiejsza młodzież ma tylko prawa i zero obowiązków. Jest to wynikiem bezstresowego wychowania. Myślą, że można każdego zwyzywać i nie będą mieć z tego tytułu żadnych konsekwencji. Oczywiście wiadomo, że klient nasz pan, ale bez przesady. Zachowajcie jako klienci jakąś kulturę.
Przychodzi młoda dziewczyna i kupiuje sobie jakieś bardziewne kolczyki i zawieszkę. Po tygodniu przychodzi i wymienia zestaw, mimo, że nasz regulamin wew. pozwala to zrobić do 3ch dni (każdy klient jest o tym informowany przy zakupie- zgadza się z tym dokonując płatności).
Nie robię problemu- metki są na miejscu- używane nie było, poza tym jestem kierownikiem i miło wymieniam "pani" ten zestaw na życzony pierścionek.
Po kolejnych 2 tygodniach małolata przychodzi ponownie, bo chce wymienić zakup, ponieważ z "pierścionka wypadło oczko". Zostaje miło poinformowana, iż nosząc/używając "towar" zakupiony i zrywając metkę może jedynie ubiegać się o wymianę z tytułu gwarancji i że takowy druk już wypisuję. Nastolatka się wydziera, że ona chce wymiany teraz, na miejscu, bo zna swoje prawa. W tym momencie następuje potok słów, na temat mojej niekompetencji w dość wulgarny sposób.
Zapytana dziewczyna, o którą ustawę chodzi i czy może mi powiedzieć, który to artykuł (ustawę mam pod biurkiem) dziewczyna w ogóle nie czuje się zmieszana. Straszy inspekcją pracy (nie wiedzieć czemu) oraz zwolnieniem mnie z pracy. Nie trafiają żadne argumenty. Podchodzi jej matka, która o dziwo pozwala jej na 4 kolczyki w twarzy, pełen makijaż i czerwone włosy (przypominam, że w moich czasach nawet w liceum nie wolno było nosić makijażu, nosić gołych ramion o kolczykach nie wspomnę) i oznajmia, że jej córka dziś obchodzi 15-te urodziny i że mam jej dać nowy pierścionek...
Nie wiem, skąd się biorą tacy ludzie. Nie myślałam o tym, że kawał o tym, jak "blondynka ma pierwszeńswto na skrzyżowaniu, bo ma urodziny" jest z życia wzięty!

No i na koniec wszystkiego najlepszego, ale mimo tego, dla każdego prawo jest takie samo!

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (201)
zarchiwizowany

#27393

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracując "za ladą" codziennie można zaleźć kogoś, kto rozśmieszy lub wkurzy okropnie. Pan kupujący 3 prezenty na walentynki dla żony i dwóch kochanek, punk pytający czy może sobie postać przy ladzie i się oprzeć na chwilkę, bo grawitacja po paru piwach działa podwójnie. Takich przypadków jest bardzo wiele. Często osoby reklamujące dostarczają sprzedawcom sporej dawki humoru.

1) Kobieta reklamuje kolczyki. Zdejmując je do snu i kładąc na półkę, stwierdziła, że były całe, ale kiedy rano wstała, już były zepsute.
Z reguły uczą w szkołach, że nic nie ginie, ani nie powstaje samoistnie, więc może to UFO?

2)Jest typ ludzi, którzy są nazywani przez sprzedawców "apacze". To taki rodzaj człowieka, który zwiedza, ogląda i jak już się go pyta, czy w czymś pomóc, zawsze usłyszy się: "a pacze tylko" (pacze jest celowo użyte). Uwierzcie lub nie, ale mając ok 80 klientów na dzień (statystycznie)nie da się zapamiętać wszystkich ludzi na lata!!!
Przychodzi facet i mówi, że chce te kolczyki, co je z dziewczyną oglądał. Patrzę i nie wierzę (jak mam go zapamiętać - nie wiem, nie pracuję w końcu sama). Gdyby to było w ten sam dzień, ale gdzieżby... miesiąc temu! No ładnie. Pytam, czy może coś bliżej?? On odpowiada, że ze srebra (no teraz dał mi podpowiedź, w końcu mam jedynie 300 modeli srebrnych kolczyków). W końcu pokazuje mu pare i on mówi: "no takie jak pani ma tylko zupełnie inne" (kurde, może to ukryta kamera?). W końcu chciał kupić co innego, ale powiedział, że weźmie dziewczynę, bo wymagająca jest. Przyszła i ona. Stwierdziła, że tamte podobały się jej najbardziej, ale może po takie inne wróci kiedyś.
Ręce opadają. Za miesiąc będzie ta sama historia...a może lepsza.


3) Mężczyzna (M) przychodzi z reklamacją i mówi, że żona spała w kolczykach i on chce nowe, bo jeden "się zepsuł". OK, ale przecież w kolczykach się nie śpi (to ozdoba- prawie, jak torebka- przecież z torebką chyba ta kobieta nie śpi, z resztą jak można spać wygodnie we "wkrętkach"?). Reklamacja będzie nieuwzględniona, ale koleś walczy dalej- "ja przyjdę do tej drugiej pani i sie nie przyznam", ale znów trafia na mnie i myśli, że go nie pamiętam. Wady trzeba zgłaszać do dwóch miesięcy, a był już sporo po tym czasie. Przyjęta reklamacja- oczywiście nieuwzględniona (rzeczoznawca stwierdził uszkodzenie mechaniczne) no i po terminie. Klient poinformowany zgodnie z ustawą (do 14 dni jeśli nie ma odpowiedzi o decyzji reklamacji musi ona zostać uwzględniona). Najpierw dzwoni i wyzywa.
(K) K***, du****, ci**** macie mi naprawić!
(ja) decyzją reklamacji może pan zgłosić się po odbiór kolczyków, natomiast jest ona nieuwzględniona. Może pan pisać odwołanie
(k) nie obchodzi mnie to dz***ko chcę te kolczyki zaraz, teraz, zaraz po nie będę i Cię wyszarpię
(ja) nie pamiętam, żebyśmy byli na "ty", to raz, dwa nie życzę sobie takich wyzwisk w moim kierunku.

Po czym rozłączyłam się, ponieważ zwyczajowo nie będę znosić takiego traktowania. Mężczyzna próbuje nadal. Dzwoni:
(M) ja chcę rozmawiać z kierownikiem
(ja) przy telefonie
(m) bo te kolczyki to mają być naprawione i mnie nie obchodzi jak to zrobicie.
(ja) mówię panu, że decyzja jest taka, a nie inna
(m) ale wszędzie dają nowe rzeczy jak coś się zepsuje
(ja) w obuwniczym też rozdają nowe buty, jak stare ktoś potnie nożem?
(m) tak! ja zawsze dostaję to co chcę i jestem ponad stan
(ja) proszę wybaczyć, ale nie mam czasu na takie rozmowy.

Po czym gościu zaczyna wypisywać smsy, że mam (ja!) te kolczyki naprawić i co najwyżej on za naprawę może łaskawie zwróci. Jeśli chodzi o ten model to niestety szef wydaje nowe, gdy reklamacja jest uwzględniona, ponieważ nie ma możliwości ich naprawienia. Po chwili kolejne smsy o treści wulgarnej, niejako zmuszające mnie do osobistego pofatygowania się do kogoś, kto je naprawi, bo to moja sprawa! Koleś dał sobie spokój kiedy nie reagowano na niego. Przyszedł, odebrał kolczyki i odgrażał się rzecznikiem praw konsumeta. Zapewniam Was, że żadnej sprawy nie było.

praca

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (175)
zarchiwizowany

#27386

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Praca w handlu jak i obsłudze klienta jest piękna aczkolwiek czasem wyczerpująca. Są sytuacje, kiedy ma ochotę człowiek wziąć karabin i powystrzelać za brak logiki, ale są też sytuacje dzięki którym można zachować uśmiech na twarzy do końca dnia. Przyszedł do mnie raz dziadek(D)a całą rozmowę trochę skrócę...

(D)Dobry. Ja chciałem konto doładować
(ja) miło, ale ja sprzedaję biżuterię
(D) ale pani taka dobra będzie i mi doładuje konto
(ja) ale bardzo mi przykro, nie mam takiej możliwości
(D) ma mi pani doładować!
(ja) na prawdę nie sprzedaję doładowań do telefonów komórkowych, ale tam jest kiosk i może pan kupić dowolne doładowanie (wskazuję na kiosk znajdujący się obok)
(D) ale ja chcę kupić u pani, bo ta pani z kiosku mi go nie doładuje od razu, a ja chcę dzwonić
(ja) Jaką pan ma sieć? (lituję się nad dziadkiem, bo obok też są salony wszystkich sieci i chociaż powiem staruszkowi, gdzie ma się udać)
(D) No sieć, to ta... NOKIA!!

Poprosiłam o pokazanie tego telefonu.
Na wyświetlaczu było napisane "Plus GSM" więc zaprowadziłam go do salonu plusa i poprosiłam koleżankę, by mu osobiście doładowała ten telefon.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (151)