Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

olkiolki

Zamieszcza historie od: 20 lutego 2012 - 22:15
Ostatnio: 19 czerwca 2015 - 23:14
O sobie:

Mama dwójki urwisów, które kocham szybciej niż nad szampon ;-)

Zobacz: http://www.piekielni.pun.pl/forums.php :-)

  • Historii na głównej: 14 z 18
  • Punktów za historie: 14731
  • Komentarzy: 570
  • Punktów za komentarze: 5165
 
zarchiwizowany

#66881

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rowerzyści, apel do Was.

Ciepło, pogoda zajefajna na rower, albo na brower, jak mówi znajomy ;-)

Jednak w imieniu swoim i dzieci, które czasem muszę gdzieś zawieźć, proszę o odrobinę rozwagi.
I nie, nie generalizuję. Ufam jedynie, że przynajmniej jedna z wymienionych osób przeczyta i pomyśli.

Jest ścieżka rowerowa? Jedź po niej. Nie ma? Zapraszam na chodnik albo ulicę. Ale pojedynczo, gęsiego. Nie obok siebie! A już napewno nie na obwodnicy!

Taki kwiatek: matka z dzieckiem na wspomnianej obwodnicy. Dziecko (zakładam, że bardzo początkujący rowerzysta) jedzie dzielnie obok chodnika, przy nim asekurująca go matka również pedałuje i nagle trach... mija ich tir. I co? Ano, przestraszony malec ląduje na chodniku, matka staje na środku ulicy zatrzymując kolumnę tchórzliwych kierowców (w tym mnie. Nie miałam serca ich wyprzedzić! Ze strachu, że stanie się tragedia), obraca się i wystawia faketa w naszą stronę. Yyy... chyba ktoś za głośno zatrąbił...

I mimo takich indywiduów, życzę Wam, Rowerzyści, mnóstwo nowych ścieżek, bezpiecznie przejechanych kilometrów i wiatru w plecy.

A tamtym - rozumu!

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (179)
zarchiwizowany

#32675

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja w przedszkolu, całość dotyczy mojego sześcioletniego synka. I mnie [J]. I Piekielnej Pani Przedszkolanki [PPP].

Raczej długo.

W "trzylatkach" było całkiem przyjemnie, poznawalismy się (dzieci, rodzice i panie).
W "czterolatkach" (listopad 2010) [PPP] poprosila mnie na rozmowę i powiedziała, że mój syn, ktory do tej pory był bardzo spokojny, zaprzyjaźnił się z chłopakiem z grupy, który jest raczej dzieckiem żywiołowym, a przy okazji niekoniecznie grzecznym i [PPP] mi sugeruje, że moje dziecko może przejąć jakieś zachowania od kolegi. Ustaliłysmy, że jak tylko coś się wydarzy (złe zachowania, brak reakcji na zwrócenie uwagi czy wręcz agresja) będę na bieżąco informowana.
I tak minął nam rok. Nic się nie działo, wszystko było w porządku. Bardzo często pytałam PPP jak zachowuje się mój syn w przedszkolu. Slyszałam same superlatywy. Mądry, grzeczny, szybko się uczy, słucha pań w przedszkolu, pomaga, chętny do współpracy... Moja dusza rosła :-)
Tak dobrnęiśmy do "pięciolatków". I znów pochwały. Nie można się do niczego przyczepić. Do domu synek przynosił same czerwone serduszka (pochwała za dobre zachowanie w przedszkolu). Jednym słowem byłam dumna i blada. Muszę jeszcze dodać, że w domu bywało różnie, czasem był do rany przyłóż, czasem miał gorsze dni, jak każdy. Jednak gorszych dni było może kilka(naście) w przeciągu tych prawie dwóch lat.
Ostatnie zebranie rodziców w przedszkolu: mowa o tym, że dzieci są bardzo agresywne, że biją, kopią, leją się i gryzą i w ogóle jest tak strasznie, że PPP wezwała policję do przedszkola(!). Do pięcio(sześcio)latków!!! Bo sobie nie radzi! Rodzice w szoku, konsternacja pełna. Poszliśmy więc zapytać Pani Dyrektor, jak to jest z tą policją. Pani Dyrektor zrobiła wielkie oczy i spokojnie wytłumaczyła, że to nie tak. Policja jest zapraszana do przedszkola trzy razy w roku, ponieważ mają "cykl wykładów", a ostatni temat był rzeczywiście o agresji. A żeby dzieci się bardziej cieszyły, to policjantom zawsze towarzyszy Sznupek. I to nie tylko nasza grupa miała pogadankę, ale całe przedszkole...
Uspokoilismy się trochę.
Tak więc pewnego pięknego dnia idę po Małego do przedszkola i z szafki wyciągam karteczkę od PPP. Informacja, że w dniu ... odbędzie się spotkanie rodziców z psychologiem w sprawie agresji dzieci w grupie.
Idę więc do PPP i pytam o co kaman? A ona mi na to, że agresja się rozprzestrzenia, że złe dzieci i tak w ten deseń.
[J] - proszę mi powiedzieć, czy zaproszenie dotyczy wszystkich rodziców?
[PPP] - nie, tylko rodziców tych dzieci, które są agresywne.
[J] - (wtf?????) to dlaczego ja dostalam zaproszenie? Przecież mój syn jest spokojnym dzieckiem.
[PPP] - pani syn? heheh... Nigdy w życiu! Pani syn jest agresywny!
[J] - ?????? Nie rozumiem...
[PPP] - no bije, zaczepia, nie słucha, wyrywa zabawki kolegom, gryzie...
[J] - (ze łzami w oczach) dlaczego ja nic o tym nie wiem?
[PPP] - jak to pani nie wie?
[J] - a skąd mam wiedzieć? Nic mi pani nie mówiła, nikt z rodziców nie zgłaszał...
[PPP] - czyli pani na nic nie reagowała?
[J] - na co miałam reagować?????!!!!!
[PPP] - pamięta pani, ja pani w "czterolatkach" sugerowałam...
[J] - co mi pani sugerowała? Że mój syn zaczął się bawić z dzieckiem, ktore jest niegrzeczne? że może przejąć zachowania od niego? Skoro przejął, dlaczego mnie pani o tym nie informowała? Pytałam! Codziennie dwa razy jestem w przedszkolu i ani razu nie usłyszałam, że coś jest nie tak!
[PPP] - (ze stoickim spokojem) to ja panią własnie informuję...

Po prawie dwóch latach!!! Brak słów!!!

I wisienka:
[PPP] kiedyś tam założyła sobie taki "zeszyt przewinień dzieciaków". Zrobiła to w tajemnicy przed rodzicami, bo nikt o nim nie wiedział. Do powyższej awantury. Kazałam sobie go pokazać. Zobaczyłam. I jestem w szoku. Pod nazwiskiem mojego syna widnieją notatki:

1. grudzień 2011 - użył słowa "k***a", zapytany skąd je zna, odpowiedział, że od kuzyna.

2. luty 2012 - ugryzł kolegę w palec, bo kolega zabrał mu kartę z piłkarzem...

Bądź mądry...

przedszkole

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (285)
zarchiwizowany

#31477

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielność koleżanki wyszła naprawdę przypadkiem a i uśmialiśmy się z sytuacji setnie :-)

Mój sześcioletni synek ma kolegę w przedszkolu, Kubusia. Kubuś chodzi do logopedy, ponieważ ma problem z prawidłowym użyciem niektórych głosek. I tak na przykład zamiast kaczka mówi taczka, zamiast kurczak jest turczak. Co ważne, spotkania z logopedą (i ćwiczenia w domu) przynoszą powoli efekty.
Zdarzyło się, że chłopcy razem trenują piłkę nożną i kiedyś wlaśnie na takim treningu słyszymy jak Kubuś woła: "Turwa, co za strzał!" Mamy Kubusia nie było, więc trener wziął chłopaka na stronę, upomnniał i wszystko gra.
Po jakiejś chwili przychodzi mama Kuby i o całym zajściu jest przez nas informowana. Jeszcze dobrze nie skończyliśmy, a ona na to: "A powiedział ku*wa czy turwa?!"
Nadgorliwość logopedyczna? ;-))

trening logopeda

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (237)
zarchiwizowany

#27629

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Vilio przypomniała mi jedną, w której bezpośrednio nie uczestniczyłam, ale byłam jej naocznym świadkiem.

Mam koleżankę, której rodzice swojego czasu mieszkali w Wiedniu. Koleżanka zaprosiła mnie do nich na dwa tygodnie. Ponieważ w swoim, wtedy jeszcze krótkim życiu, nie widziałam za wiele świata, bardzo się cieszyłam na ten wyjazd. Nadszedł TEN dzień i pojechałyśmy. Dotarłysmy do Wiednia i już od samego początku moja koleżanka (lepiej obyta ode mnie) zaczęła mi pokazywać, objasniać. A to Prater, a to "cośtam", a to metro... Wsiadłyśmy więc do niego (raz, że bardzo chciałam, a dwa, że i tak musiałaśmy jeszcze dojechać do domu jej rodziców) i zajęłyśmy siedzące miejsca. Przed nami siedziało dwóch chłopaków, na oko ciut starszych od nas. Jeden z nich miał dość mocno widoczny trądzik na twarzy. Widząc to koleżanka pięknie się do niego uśmiechnęła i (cały czas susząc zęby) zaczęła coś w ten deseń: "Kolego, ależ ty jesteś brzydki, taki pryszczaty i ogorzały. Trzeba ci dobrego lekarza, itd.". Kiedy ona tak sobie do niego mówiła, on zaczął się uśmiechać. Wyglądało na to, że zaczęła mu się podobać... Nagle chłopcy wstali, więc ona się na chwilę przymknęła, a "pryszczaty" skorzystał z tej chwili ciszy i powiedzial do niej: "No co ty? Mi pryszcze zejdą, ale ty zostaniesz głupia na zawsze". Po czym wysiadł...
Nie muszę chyba wymieniać kolorów na jej twarzy...

metro w Wiedniu

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 220 (274)

1