Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ooomatko

Zamieszcza historie od: 15 kwietnia 2016 - 22:13
Ostatnio: 7 lutego 2024 - 18:19
O sobie:

Marcin z Marcinów

  • Historii na głównej: 30 z 37
  • Punktów za historie: 5593
  • Komentarzy: 126
  • Punktów za komentarze: 683
 

#86445

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Godziny dla seniorów.
Z innej strony.

Ludzie, szanujcie godziny dla seniorów - dla własnego dobra.
Nie zliczę, ile razy zdarzyło mi się słyszeć w kolejce na poczcie albo w sklepie (ok, zliczę, bo w czasie kwarantanny wybyłem może 5 razy z domu), w każdym razie, co słyszałam...
- A wiesz, Alinko, taką dobrą szyneczkę kupiłam. Pójdę jutro to ci kupię. A nie, wzięłam 4 plasterki, to przecie nie warto brać więcej, a i tak pójdę jutro po chlebek...

- A jak to tak bez chlebka?

- A muszę wysłać kartkę Halusi i Zdzisiowi na święta, bo jakże to tak, żeby bez kartki...

- Totolotka muszę puścić

- Papierosków, pani kochana. Nie, jedną paczkę, ja i tak przyjdę...

Słowem - nie ma ludzi tak opornych na zalecenia jak seniorzy. Łażą po tych sklepach, pocztach, Żabkach, piekarniach i innych. Macają. Stoją. Perorują. Pytają... I za nic mają innych, o zaleceniach nie wspominając. Także ten... to oni są niebezpieczni dla nas, nie my dla nich.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (193)

#85635

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kobiety prowadzące DG kontra ZUS oraz kobiety na etacie kontra ZUS.

Wszyscy znamy historie "byznesmenek", które zakładały działalność na miesiąc-dwa będąc już w ciąży, a potem przez ponad 1,5 roku dostawały po 10-12 tys. miesięcznie (maks to chyba prawie 12 tys.)

Ktoś gdzieś się obudził i wprowadził zasadę średniej z 12 miesięcy, co objęło oczywiście także osoby na etacie. Jednocześnie inny ktoś uznał, że co kobieta w ciąży i z DG, to oszustka, więc tępić i kontrolować.

No to kolejne "biznesmenki" były już mądrzejsze. Normalnie odprowadzały składki od minimum, a w czasie starań o dziecko i ciąży zaczynały sobie nagle składki podwyższać do maksimum, żeby potem na L4 w ciąży i macierzyńskim dostawać wysoki zasiłek. A przez wysoki mam tu na myśli pewnie ze 3x większe niż to, co byłaby w stanie zarobić. Bo o ile owa biznesmenka zarabiała oficjalnie 2 tys. (przynajmniej na potrzeby US), to na L4 i macierzyńskim miała dostawać z 10 tys. Oczywiście nie było to nielegalne, ale ZUS by nie przeżył. Sprawa trafiła do sądu, co skończyło się na wyrokach Sądu Najwyższego, który uznał, że ZUS ma prawo badać, czy istniała podstawa do takiego podwyższenia składek, a także czy jest to zgodne z zasadami współżycia społecznego. Ergo - czy jak przedsiębiorczyni (zdaje się, że tak teraz trzeba pisać w duchu poprawności politycznej) w życiu zapłaciła np. 10 tys. składek, to ma potem prawo ciągnąć po 10 tys. miesięcznie.

Fala kontroli rozlała się szeroko i daleko. I w sumie nawet się trudno dziwić. Trudno się też dziwić, że ZUS jak już wsiadł na wysokiego konia, to zaczął nagle kwestionować prawa do zasiłków na maksymalny okres wstecz, czyli bodaj 5 lat. Też oczywiście po bandzie, bo zdaje się, że ZUS doszedł do tego, że zaczął kwestionować własne decyzje o wcześniej wypłaconych zasiłkach za macierzyński, opiekę nad dziećmi itd. itd. Z drugiej strony - domagał się zwrotu po 100-170 tys., więc sobie można wyobrazić, jakiej wysokości były te zasiłki.

A lawina poszła dalej... I się zaczęło. Kontrola kobiet, które nie podwyższały wymiaru składek. Kontrola bezrobotnych, które przed ciążą nagle cudem pracę znalazły (swoją drogą, znam chyba z 5 takich i żadna nie miała kontroli, głupi to ma jednak zawsze szczęście). No i oczywiście kobiety na etatach... W końcu je kontrolować najłatwiej, bo nie sfabrykują dowodów pracy. Podwyżka? Zmiana pracy? Brak powodu? Pisemko o wszczęciu podstępowania i bach - wstrzymane świadczenia, a ty człowieku się tłumacz, że nie jesteś wielbłądem. Wszystko przez cwaniaczki. Jak zwykle.

Czemu o tym piszę? Właśnie pożaliła mi się znajoma, że ZUS jej wstrzymał świadczenia, a jest 1,5 miesiąca przed porodem. 15 lat odprowadzania składek. 12 lat ciągłości zatrudnienia (miała po drodze krótkie bezrobocie), pominąwszy okres ciąży i macierzyńskiego na pierwsze dziecko, ale teraz chyba się to liczy jako składkowe lata.
Jakoś w lipcu zmieniła pracę, bo w poprzedniej firmie przez 5 lat dostała jedną podwyżkę o bodaj 200 zł brutto. Na początku października w siódmym miesiącu ciąży poszła na L4. Nic specjalnego, raczej wiek się upomniał o swoje, bo dziewczyna lekko po 40. i poszedł jej kręgosłup, biodra i kolana od dodatkowego ciężaru. I jak przedwczesny prezent na święta - list o wszczęciu postępowania. Czyli zamiast oczekiwanego przelewu za L4 (mały płatnik ZUS) dostała tylko dodatkowe nerwy, perspektywę świąt bez pieniędzy i problemów z ubezpieczeniem.

Tłumaczenie pani z ZUS, gdy zapytała o powód kontroli? Muszą sprawdzić, czy nie doszło do fikcyjnego zatrudnienia, bo pani tu dostała podwyżkę i zmieniła się jej "ZNACZĄCO" wysokość dochodów. Zawrotne 500 zł netto miesięcznie...

I kto jest piekielny? Że kombinatorki to jasne.
Ale dlaczego ZUS każe udowadniać, że nie jesteś wielbłądem? Jak ma wątpliwości, to niech sam udowadnia, że jest inaczej, a nie skazuje kobietę na życie pół roku bez pieniędzy.

ZUS

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (181)

#85425

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak mi się przypomniało, jak dostałem kiedyś pracę na okres próbny.
A było to drogie dziatki w okresie kryzysu finansowego, więc generalnie robotę się szanowało, zwłaszcza jeśli było się tak jak ja, nieopierzonym gówniarzem na studiach.

Pracowałem wtedy na słuchawce już od miesiąca i byłem bliski palnięcia sobie w łeb od dzwonienia i wciskania ludziom kitu, gdy zadzwoniła pani rekruterka z jednej z rozmów i powiedziała, że jeśli mnie nadal interesuje praca w firmie X, to zaprasza mnie na rozmowę, najchętniej jeszcze w tym tygodniu z dyrektorem, a jak się spodobam mogę zaczynać. Spodobałem się i w poniedziałek pojawiłem się w pracy.
Okazało się, że moja miejsce zwolniło się, ponieważ dziewczyna, która pracowała na nim wcześniej nie przyszła do pracy, bez żadnego uprzedzenia ani nic. A czemu? Na telefon wściekłej szefowej nie zareagowała, tylko odpisała smsa, że musiała się opiekować chorym kotem...

PS 1. Zapomniałem dodać, że dziewczyna była tak samo jak ja na okresie próbnym i nie przyszła po 3 dniach.

PS 2. Z perspektywy czasu - żałuję, że nie miałem chorego kota, ale to na inną historię.

praca

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (143)

#85477

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie przed chwilą kolega popsuł mi radykalnie humor. Tak się składa, że kolega pracuje w firmie pożyczkowej. Na słuchawce, czyli odbiera telefony od klientów, którzy sobie nie mogą poradzić z wnioskiem.
Zadzwoniła do niego paniusia, że nie wie, jak przejść dalej, bo nie wie, co wpisać w pole dochody. No to kolega cierpliwie tłumaczy, że no ile zarabia. Ale pani nie pracuje. Ale ma dochody tzw. inne.
Jakie?

2x 500+.
2x 500 zł alimenty z funduszu.
Zasiłek celowy na opał czy ogrzewanie.
Dodatek mieszkaniowy.
Zasiłek jakiś tam... (Ani ja, ani kumpel za bardzo się nie znamy).

Wydatki - jakieś tam.
Dzieci na utrzymaniu - dwoje, bodaj 7 i 9 lat.

W każdym razie kobietka ciągnie miesięcznie ok. 3000 zł netto, siedząc w domu i nic nie robiąc. Dzieci w szkole, 100% czasu dla siebie, tyle co może ugotuje i sprzątnie.
To pisałem ja, Jarząbek, trochę ponad 4000 netto, od 3 lat bez podwyżki.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (197)

#85088

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem, czy to efekt 500+ (kiepski żart), czy tego, że jednak mieszkam w dzielnicy, gdzie przeważają młode rodziny, ale sporo ostatnio napotykam kobiet w ciąży na drodze. Dało mi to okazję do zaobserwowania kilku ciekawych konkurencji sportowych, które chyba sprawią, że Polacy wreszcie zaczną przywozić medale z imprez sportowych. A należą do nich:

- slalom gigant do autobusu (byle zdążyć przed ciężarną, może ktoś inny ustąpi);
- sprint na 20 metrów do kolejki w sklepie, byle przed ciężarną;
- rzut koszykiem (makaronem, flaszką, wstaw dowolnie) - byle się to nazywało, że już mam wyłożone zakupy i byle zdążyć przed ciężarną;
- darcie pyska, gdy ciężarna próbuje skorzystać ze swojego przywileju do bycia obsłużoną bez kolejki.

Aczkolwiek tu się zdarzają i zabawne sytuacje, które w sumie mogłyby być osobnym wpisem, ale dodam :D
Wybieram pędzelek czy inne dobra budowlane, gdy widzę, że do kasy pierwszeństwa podchodzi ciężarna i asertywnie mówi, że chciałaby skorzystać. Trzy parki, mocno starsze, ale jakoś mało sarkają, tylko jeden brzuchacz z gatunku piwnych, że co to, jak to i w ogóle. Dziewczyna niespeszona mówi, że jak się staje w kolejce dla osób uprzywilejowanych, to trzeba się liczyć z tym, że trzeba im ustąpić. Brzuchacz na to:
- A kto ma większy brzuch, ja czy ty?

Dziewczynie chyba zabrakło dictum, bo tylko wymownie wzruszyła ramionami, ale doprawdy - też mi powód do dumy.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (168)

#85094

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszyscy kochamy kurierów, prawda? Telefony, pt. będę za 15 minut i przyjazd po godzinie, bo najpierw sobie przygotowuje grunt i unieruchamia ludzi, bo skoro kurier "już jedzie", to głupio wyjść.
Te paczki odsyłane od razu do punktów odbioru.
Te głupie pytania, pt. czy nie może zostawić u sąsiadów/w restauracji/czort wie gdzie...

Dlatego zamówiłem ostatnio odbiór w punkcie.
Czytam historię paczki - 16:09 kurier nie zastał nikogo pod wskazanym adresem.
Eeee???
Żabka była zamknięta? W piątek po południu.

Chyba dla sportu reklamację napiszę.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (167)

#82346

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszystko rozumiem, wiosna równa się rodziny, dzieci, rowerki, biegacze, wózki, hulajnogi, rolki itp.

Rowerzyści jadący po chodniku, chociaż obok mają ścieżkę, bo "MUSZĄ" obok siebie – normalka.
Dzieciaki zasuwające na hulajnogach, niepatrzące, czy w kogoś przypadkiem nie wjadą - instynktownie omijam.
Ludzie zatrzymujący się nagle, nie zadając sobie trudu, by spojrzeć, czy nikt za nimi nie idzie - pikuś. A nawet pan pikuś.
Ludzie, którzy nagle spotkali znajomych i konwersują z nimi, zastawiając całą szerokość chodnika, bo "oni tylko na chwilkę" - brak nawet słów.

Ale to, jak spacerujący sobie spokojnie po chodniku rodzice, wpadli na pomysł, by ich - na oko - 2-letnie dziecko jeździło na biegusie po przylegającej do tegoż chodnika mocno uczęszczanej ścieżce rowerowej (długiej i prostej, więc rowerzyści osiągają na nich prędkości rzędu 30 km/h i więcej), tego już kompletnie nie rozumiem. A słowo daję, że się wysilam jak tylko.
Ludzie, kurczaczki, trochę myślenia! Przecież to proszenie się o nieszczęście.

rodzice

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (148)

#77563

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Deweloperzy...

Jak już człowiekowi udało się przebrnąć procedurę szukania, oglądania i umawiania się, co doprawdy nie jest takie proste, bo mam wrażenie, że sprzedawcy kartofli na bazarze lepiej by się nadali niż ludzie, których zadaniem jest sprzedaż mieszkań o wartości kilkuset tysięcy jednak, to na drodze są jeszcze deweloperzy...

Pierwsza mała piekielnostka - zaliczka zapłacona, wkład własny uregulowany, czekamy na bank, odbiór za 2 tygodnie - nie, nie możemy zrobić NADAL żadnych zdjęć w mieszkaniu. Dlaczego? Bo nie! A dlaczego nie, bo nie? Nie wiadomo, zapewne mam ochotę wystawić znalezione z takim trudem mieszkanie na sprzedaż albo co.

Druga piekielność jest już większego kalibru. No cóż, należę do gatunku klientów dosyć dociekliwych i lubiących wiedzieć, na co się piszę. Tymczasem przy okazji zawiadomienia o odbiorze mieszkania wyszła na jaw sprawa jakiejś instrukcji użytkowania. Pierwsze słyszę - widać między prześwietlaniem banków, opinii o deweloperze, poprzednich etapach itd. gdzieś mi to uciekło. Proszę zatem o udostępnienie mi dokumentu do wglądu. Nie da się. Oczywiście z powodu nie bo nie, kolejna tajemnica państwowa. Dokument otrzymam w czasie odbioru, a jego akceptacja jest warunkiem przekazania kluczy. A odbiór odbywa się dopiero po otrzymaniu przez dewelopera pełnej wpłaty, czyli jak już będę z ręką w nocniku.

Czy to nie jest jakieś niedozwolone postępowanie? Przecież taki dokument powinno się otrzymać w momencie podpisywania umowy deweloperskiej/przedwstępnej czy jakiejkolwiek, a nie kiedy człowiek uiści już pełną kwotę. W końcu w dniu odbioru deweloper będzie miał już całą moją kasę, więc nawet jeśli mi napisze, że muszę w ogródku trzymać królika, wentylacja ma cały czas pracować na 2, a firanki nie mogą być zielone, to ja się z tym muszę zgodzić. Muszę?

deweloper kupno mieszkania

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (209)

#76611

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro już się rozkręciłem - będzie o sąsiadach.
Jak już mi się zdarzyło wspomnieć, mieszkam na osiedlu, gdzie średnia wieku wynosi milion lat, piętra mamy podzielone na miniklatki, a w dodatku jeszcze moje mieszkanie jest pierwsze na klatce i mam drzwi naprzeciwko drzwi do miniklatki. Okazuje się, że kupiwszy mieszkanie w takiej takiej lokalizacji, człowiek bierze na siebie niesamowite obowiązki - mianowicie strażnika drzwi do tejże klatki.

Wracamy z zakupów (z miesiąc temu to było), większych, bo i zgrzewka wody, objuczeni jak karawana wielbłądów, gdy spotykamy przy wyjściu z windy Dziadeczka Z Klatki Naprzeciwko.

Ja: Dzień dobry!
DzKN: Bo Państwo to tacy nieodpowiedzialni!
JA: ????
DzKN: Bo ja tu codziennie chodzę i widzę, że drzwi do klatki często nie są zamknięte. A tu i rower stoi i wózek. O, nawet teraz otwarte.
Dlaczego pan nie zamyka???!!!
JA: Panie, widzi Pan, że wracam z zakupów, nie było nas tu ze 2 godziny.
DzKN: Ale tu otwarte jest!!!!
JA: Widzę, ale przecież mnie tu nie było!!!
DzKN: I rano, jak wychodziłem z pieskiem, to też było otwarte! HA!
JA: I co? Mam wstawać o 6 rano, żeby sprawdzać czy drzwi są zamknięte?
DzKN: No bo przecież tu rower stoi i wózek, to jak nie???
Musi się pan lepiej przykładać do obowiązków!!! Drzwi nie mogą tak być otwarte!!

Pozostaje mi się zastanowić, dlaczego nikt mnie nie poinformował o zakresie obowiązków. A może jeszcze spółdzielnia mi czynsz podniesie? ;)

sąsiedzi

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 268 (286)

#76610

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Próbuję kupić mieszkanie. Poza metrażem itd. interesują mnie tylko te dostępne dość szybko, a nie za 2 lata, no i konkretna okolica. Portale z mieszkaniami z rynku pierwotnego, strony deweloperów itd. znam niemal na pamięć, ale szukam też ogólnie na pozostałych stronach, bo niekiedy się ktoś przekredytuje/zmieni zdanie/cokolwiek i wystawia jeszcze nieurządzone za niezłą cenę.

Tym sposobem udało mi się wpaść na ofertę, która jakiś czas temu mi "uciekła", zanim udało mi się zgrać oglądanie, ktoś już je wziął.
Dzwonię do człowieka, okazało się, że pośrednik, pytam, czy aktualne. Ależ oczywiście, można oglądać. Upewniam się jeszcze, czy na 100%, bo deweloper mnie z miesiąc temu informował, że sprzedane. Umawiam się na następny dzień. Pośrednik potwierdza, dodając, że gdyby coś się zmieniło, to zadzwoni.

Następnego dnia, jak się już pewnie domyślacie:

10:00 - pośrednika niet
10:15 - nadal
10:30 - po serii chyba 10 telefonów do człowieka udaję się do pracy
11:00 - pośrednik przysyła smsa, że był na spotkaniu z klientem i dlatego nie oddzwaniał.
????
11:01 kolejny sms z dokończeniem wiadomości - mieszkanie jednak faktycznie było sprzedane, a że trafił mu się inny klient, to się umówił.

NO PRZECIEŻ MÓWIŁEM, PYTAŁEM, PROSIŁEM...

pośrednicy nieruchomości

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 223 (231)