Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ruda_kotka

Zamieszcza historie od: 16 czerwca 2012 - 22:52
Ostatnio: 24 grudnia 2017 - 11:41
  • Historii na głównej: 10 z 22
  • Punktów za historie: 6666
  • Komentarzy: 42
  • Punktów za komentarze: 274
 

#49521

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W tym roku rozpoczęłam pracę na dorożce.
Brzmi super - konie, praca fizyczna przy nich, dzień spędzany wśród ludzi ze wszelakich krajów, podszkolenie tym samym języka, cud miód i orzeszki. Nawet płaca niezła.

Uściślę tylko że nie powożę, a zajmuję się zapraszaniem gości. Czasem stoję obok i zapraszam, albo siedzę na koźle i jednocześnie trzymam lejce i pilnuję koni. Po prostu z powożącą się zamieniamy. Miodzio.

Co się pojawia piekielnego? Słońce w lecie, mróz w zimie? Pikuś... Najgorsze poparzenia i odmrożenia nie są najgorsze.

Najgorsi są ludzie. Jak zwykle.

Więc po wstępie przejdźmy do konkretów:

1. Rodzice z malutkimi dziećmi.

Wygląda to tak. Dziecko w wózku, rodzic pokazuje jaki ładny konik. Po 3 miesiącach pracy w tym momencie zaczyna mi pulsować pomarańczowe światełko. Ale czasem odchodzą i jest ok.
Następny krok to majstrowanie przy tych paskach w wózku co trzymają dziecko i berbeć ląduje na rękach. Światło czerwone, ale trzymają się jeszcze z dala. Najczęściej w tym momencie muszę się czymś zająć - rozmowa z potencjalnymi klientami, drugi koń gryzący lejce... i syrena alarmowa - dziecko wyciąga rączki do konia!
Smutne, bo natychmiast muszę pociągnąć za lejce by szarpnąć jego głowę by zauważył zbliżające się dziecko, a i pamiętał że ma wędzidło w pysku. Jednocześnie okrzyk: NIE!

W tym miejscu pojawiają się 3 opcje: rodzic się obraża i odchodzi, olewa co mówię (zawsze powtarzam od razu po angielsku, niemiecku i francusku by dotarło ale czasem i po chińsku by nie dotarło chyba - jestem nikim, śmieciem dla Pana Wielkiego Prezesa lub Pani Prezes) i dziecko zaczyna głaskać konia, zbliżać ręce do pyska, próbować wsadzić palce w oczy, etc. To moment w którym zaczynam kląć, że ściągam powożącą lub kogoś z dorożki obok by daną osobę odciągnął.

No i opcja 3, w której się wytłumaczę od razu. Rodzic przychodzi z pretensją dlaczego nie pozwalam głaskać konika. I tłumaczę, że po pierwsze i najważniejsze powinien zapytać, wtedy bym poprosiła powożącą by pokazał jak, przytrzymał konia przy pysku, bo ruszy głową i może niechcący nawet uderzyć, a jak da się mu paluszki to obgryzie, bo myśli że to jedzenie. I że nie wolno podchodzić do żadnego zwierzęcia nie pytając się o pozwolenie właściciela bądź opiekuna. Po drugie koń stoi cały dzień i też potrzebuje mieć trochę spokoju. Po wytłumaczeniu zazwyczaj jestem wyzywana od idiotek co się nie znają albo dana osoba odchodzi w ciszy ciskając gromy z oczu.

2. Rowerzyści, deskorolkarze, rolkarze, hulajnogarze.

Masakra. Często jadą bardzo szybko. Nie jest problemem jak przemykają między dorożką przed nami a końmi. One się już przyzwyczaiły. Najgorsze to próba pogłaskania w "przelocie". Wtedy konie się często płoszą i muszę się naprawdę namęczyć by się nic nie stało.. A ten który do tego doprowadził? Jest już hen hen daaaleko..

3. Angole - pijana "młodzież".

To temat rzeka. Najlepszy był chłopaczek który chciał wsiąść na konia.... Na szczęście była to nasza "babcia", która dalej sobie jadła w najlepsze, a on poleciał te 1,5 metra w dół prosto w rączki Panów Policjantów.

4. Specjaliści.

Nie mam pojęcia ile razy dziennie muszę tłumaczyć, że koń nie musi non stop pić, tak musi być podkuty, nie nie chce się położyć i pospać, etc, etc... I wszyscy to są wielcy znawcy koni, a ja się nie znam i je dręczę.

(Tu mała anegdotka - para Amerykanów, on i ona, 2 godziny siedzieli na ławeczce obok i wpatrywali się w nasze konie. W końcu Pan podszedł i chciał je kupić bo ma rancho, a są cudowne i zadbane.

5. Mądry Pan z OffPlusCamera.

To mój hit miesiąca. Jak ktoś wie lub nie, odbywa się taki festiwal. I organizatorzy mieli wjazd na Rynek. Ale w wyznaczonym miejscu mogli stawać i nie wjeżdżać na płytę. Jednak ten Pan zobaczył chyba swojego kolegę, albo sama nie wiem co. W każdym razie wjechał na płytę rynku. Od dorożek w stronę Sukiennic są ławeczki. Między nami a nimi jest ok 1,5 - 2 metry (nie liczyłam). A nasz bohater wjeżdżał mercedesem z tych dużych do transportu (nie znam się). Znalazł się między końmi i ławeczkami. Z obu stron ok 15 cm. Mistrz kierownicy nieprawdaż?
Jednak koń zawsze może się spłoszy, a nie chciałam by się pokaleczył czy coś. I idę do Pana i mu tłumaczę, że tu nie można wjeżdżać, że konie blisko, że może się coś stać. Odpowiedź? "BO KONIE TO TAKIE SPOKOJNE ZWIERZĘTA".

Ręce mi opadły, wytłumaczyłam i zrozumiał... Choć z wyjazdem już miał problem.

6. Dokarmiacze.

Nie wiem co ludzie mają w głowach dając koniowi precle, kawałki schabowego, rodzynki, czekoladę, kiełbasę, oscypki....
Tego nie skomentuję nawet.

7. Żartownisie.

Skakanie wokół koni, drażnienie ich, wyczynianie czegokolwiek by konia sprowokować. To jest o tyle przykre, że czasem muszę użyć bata by koń był spokojny, choć najchętniej bym zlała tych idiotów, ale nie mogę.
Czasem Policja lub Straż Miejska nas ratuje.

8. Straż Miejska.

W ciągu 3 miesięcy mojej kariery słyszałam od nich wiele. Każdy patrol każe nam stać inaczej - albo że od znaku do przodu, albo do tyłu, albo wokoło... nikt nie ogarnia. Przestawiamy się jak chcą w te i nazad. Aż i tak wracamy na swoje miejsca do kolejnego patrolu, któremu się nudzi.

dorożka

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 379 (563)
zarchiwizowany

#33588

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
nie zakładałam tutaj konta bo myślałam że piekielni mnie omijają, jak widać nie
jeszcze mnie trzęsie.
piękny dzień to czas plażować zatem wzięłam przyjaciółkę, kocyk i dawaj!
pojechałyśmy jak zwykle na plażę dla naturystów, w końcu nie znosimy wszelkich białych pasków a i wygodniej tak.
wszystko fajnie, sielanka, słonko świeci, żabki rechocą w zaroślach.. cud miód malina, totalny raj.
czas się trochę schłodzić to poszłam popływać i wracam a Ania siedzi wściekła jak osa.
piekielny przyszedł i koniecznie chciał się do niej dosiąść. jak już słowa odejdź, nie chcę cię tu przestały działać to poszyły mocniejsze które w końcu zadziałały.
ale nie było by to tutaj gdyby był na tym koniec.
przyszedł do nas znajomy, w sumie mąż naszej koleżanki by nas zaprosić w "swój rewir". i zjawił się piekielny, który cały czas krążył
zaczął nas wyzywać a najbardziej znajomego (ma on sporo ponad 50 lat a my ryczące 20)
i poszyły wyzwiska.. nie będę ich przytaczać bo mnie krew zalewa.
facet mówił znajomemu że jest stary, że nie jest jurny na tyle by sprostać młodym kobietom, oczywiście w mocnych słowach. i już naprawdę mocne proszenie o opuszczenie naszej przestrzeni nie skutkowały. i nagle piekielny rzucił się na nas (troje! - w tym 2 kobiety) z pięściami!!!
jakiś psychopata chyba... na szczęście z Anią zdążyłyśmy się odsunąć ale kolega ma wybity ząb i podbite oko..
powiedzcie mi skąd się biorą ludzie którzy narzucają swoje towarzystwo i jeszcze próbują się w nim rządzić?
jestem nadal w szoku i nie ogarniam tej sytuacji.
piękna pogoda została nam zepsuta przez jednego piekielnego.
wielkie dzięki kolego z czarnymi włosami, cały dzień stresu za darmo

plaża

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (35)