Profil użytkownika
skara
Zamieszcza historie od: | 29 listopada 2011 - 23:22 |
Ostatnio: | 22 maja 2019 - 16:23 |
- Historii na głównej: 7 z 13
- Punktów za historie: 6520
- Komentarzy: 78
- Punktów za komentarze: 457
zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Mieszkam za granicą i mamy kolejny wysyp historii samochodowych. Jacyś kretyni ustawiają się na wiaduktach i rzucają kamieniami i cegłami w przejeżdżające samochody. Na przestrzeni kilku lat było już kilka ofiar śmiertelnych a wygląda na to, że ta "zabawa" dalej kogoś bawi.
zagranica
Ocena:
63
(171)
zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia wcale nie moja, ale zszokowała mnie nieźle. Wczoraj ktoś mi podesłał filmik z internetu, na którym na kamerze przemysłowej pokazano jak pani w sklepie przechodzi do pustej alejki, rozgląda się, ściąga spodnie i robi kupę na podłogę sklepową! Szczena mi opadła. Komentarz kolegi: nawet se tyłka nie podtarła!
sklepy
Ocena:
-7
(27)
zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Za czasów PRL-u i nietykalnych pracowników to się działo. Mogłam mieć wtedy około 5 lat bo sytuację już pamiętam. Przydarzyła się podczas wysiadania z mpku. Tato wysiadł pierwszy, ja za nim a tu kierowca zamknął drzwi i ruszył, przytrzaskując mi nogę. Myślę, że zrobił to specjalnie bo toczył się wolno. Na tyle, że podtrzymywana przez tatę skakałam obok pojazdu. Przeskakałam tak kilkadziesiąt metrów zanim kierowca, po krzykach współpasażerów i rodzica mojego, w biegu otworzył drzwi a ja impetem zaryłam w asfalt. Efekty: zryte kolana, twarz, ręce i noga cała w szramach i siniakach.
Długie lata miałam traumę i wysiadałam z autobusów sprintem. Przypuszczam, że wg niego za długo się grzebałam, ale na litość boską, przytrzasnąć drzwiami 5-latkę?!
Długie lata miałam traumę i wysiadałam z autobusów sprintem. Przypuszczam, że wg niego za długo się grzebałam, ale na litość boską, przytrzasnąć drzwiami 5-latkę?!
komunikacja_miejska
Ocena:
174
(216)
zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Może nie piekielnie, ale dziwnie.
Wracałam dziś autobusem do mojej podmiejskiej sypialni (8 km od miasta). Siedziałam na pierwszym siedzeniu. Wsiadło 2 facetów, stanęli 0,5 metra ode mnie, gapią się na mnie i jeden drugiego na głos pyta: a ta dziewczyna to kuzynka zegarmistrza? Drugi odpowiada że nie, że nazywam się Skara i że nie pochodzę z tej miejscowości, ale tutaj mieszkam od 3 lat.
Dziwne w całej tej sytuacji było to, że żadnego z panów wcześniej na oczy nie widziałam a facet nie tylko znał mnie z widzenia, ale wiedział jak się nazywam. Dodam, że miejscowość nie jest taka mała, około 15 tyś. mieszkańców.
Wracałam dziś autobusem do mojej podmiejskiej sypialni (8 km od miasta). Siedziałam na pierwszym siedzeniu. Wsiadło 2 facetów, stanęli 0,5 metra ode mnie, gapią się na mnie i jeden drugiego na głos pyta: a ta dziewczyna to kuzynka zegarmistrza? Drugi odpowiada że nie, że nazywam się Skara i że nie pochodzę z tej miejscowości, ale tutaj mieszkam od 3 lat.
Dziwne w całej tej sytuacji było to, że żadnego z panów wcześniej na oczy nie widziałam a facet nie tylko znał mnie z widzenia, ale wiedział jak się nazywam. Dodam, że miejscowość nie jest taka mała, około 15 tyś. mieszkańców.
komunikacja_miejska
Ocena:
10
(62)
zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Miałam kiedyś piekielnego współlokatora w mieszkaniu studenckim.
Powiedzmy, że nazywaliśmy go Miecio Brudas.
Otóż Miecio suszył jednorazowe chusteczki zielone od smarków na kaloryferze i ponownie używał. Jadł na łóżku w swoim pokoju i nad klawiaturą więc była pełna okruchów, resztek jajecznicy i innych nadpsutych produktów. Brudne gacie, skarpety i ciuchy leżały skłębione z kołdrą.
Miecio nie sprzątał, nie zmywał naczyń (w końcu doszło do tego, że każdy chował swoje po pokojach bo Miecio używał i nie mył). Miał zwyczaj wyciągania ze śmieci i pochłaniania zepsutego jedzenia, które reszta wyrzucała jako niezdatne do spożycia (studenci, więc to jedzenie było w naprawdę złym stanie bo w stanie zjadliwym byśmy zeżarli).
Minęło już ponad 10 lat a do tej pory z dawnymi współlokatorami wspominamy syfiarza Miecia.
Powiedzmy, że nazywaliśmy go Miecio Brudas.
Otóż Miecio suszył jednorazowe chusteczki zielone od smarków na kaloryferze i ponownie używał. Jadł na łóżku w swoim pokoju i nad klawiaturą więc była pełna okruchów, resztek jajecznicy i innych nadpsutych produktów. Brudne gacie, skarpety i ciuchy leżały skłębione z kołdrą.
Miecio nie sprzątał, nie zmywał naczyń (w końcu doszło do tego, że każdy chował swoje po pokojach bo Miecio używał i nie mył). Miał zwyczaj wyciągania ze śmieci i pochłaniania zepsutego jedzenia, które reszta wyrzucała jako niezdatne do spożycia (studenci, więc to jedzenie było w naprawdę złym stanie bo w stanie zjadliwym byśmy zeżarli).
Minęło już ponad 10 lat a do tej pory z dawnymi współlokatorami wspominamy syfiarza Miecia.
współlokator
Ocena:
135
(183)
zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Opiekowałam się poza Polską grupą dorosłych ludzi, którzy wyjechali na kilka dni w celach zawodowo - szkoleniowych. Zbieranina była nieco przypadkowa, ale raczej sympatyczna.
Jeden z młodszych uczestników wyjazdu (25 l.) jakoś mnie polubił i przysiadł się do mnie na śniadaniu.
Po jego krótkim monologu szczękę zbierałam z podłogi przez dobrą chwilę.
"A bo wiesz, skara, jak wczoraj szłem (!) z plaży to spotkałem takich Murzynów i oni powiedzieli mi żebyśmy poszli razem kokainę wciągnąć. No to poszłem, ale potem wzieliśmy rowery, ale nie było dla wszystkich więc wiozłem Murzyna na ramie bo ważył mniej i pojechaliśmy do burdelu tymi rowerami."
Wyobraźcie sobie moją minę. Wyjazd szkoleniowy, chłopak jest synem właścicieli firmy obracającej grubymi milionami euro...
Był historii dalszy ciąg. Chłopak nie zgłosił się na samolot, rodzice opłacili mu kolejny i pobyt w hotelu, ale też nie wsiadł! W końcu po nie załapaniu się na trzeci z kolei samolot pojechał do kraju autobusem!
Jeden z młodszych uczestników wyjazdu (25 l.) jakoś mnie polubił i przysiadł się do mnie na śniadaniu.
Po jego krótkim monologu szczękę zbierałam z podłogi przez dobrą chwilę.
"A bo wiesz, skara, jak wczoraj szłem (!) z plaży to spotkałem takich Murzynów i oni powiedzieli mi żebyśmy poszli razem kokainę wciągnąć. No to poszłem, ale potem wzieliśmy rowery, ale nie było dla wszystkich więc wiozłem Murzyna na ramie bo ważył mniej i pojechaliśmy do burdelu tymi rowerami."
Wyobraźcie sobie moją minę. Wyjazd szkoleniowy, chłopak jest synem właścicieli firmy obracającej grubymi milionami euro...
Był historii dalszy ciąg. Chłopak nie zgłosił się na samolot, rodzice opłacili mu kolejny i pobyt w hotelu, ale też nie wsiadł! W końcu po nie załapaniu się na trzeci z kolei samolot pojechał do kraju autobusem!
zagranica
Ocena:
41
(185)
1
« poprzednia 1 następna »