Profil użytkownika
smal ♂
Zamieszcza historie od: | 4 lutego 2012 - 11:43 |
Ostatnio: | 19 grudnia 2023 - 15:25 |
O sobie: |
Piszę bo lubię. Jestem szczęśliwy - wreszcie mam swego osobistego hejtera. |
- Historii na głównej: 16 z 19
- Punktów za historie: 15934
- Komentarzy: 276
- Punktów za komentarze: 7390
Z racji swojej funkcji otrzymałem z firmy w użytkowanie samochód.
Nowy, niezłej klasy, bez nalepek - cud miód malina.
Pojeździłem nim jakiś czas, aż spotkała mnie niespodzianka.
Odwiedził mnie mianowicie szwagier.
Wizyta była niespodziewana i niezbyt miła, ponieważ ze szwagrem się organicznie nie znosimy.
Trudno powiedzieć dlaczego. Po prostu chroniczna antypatia od pierwszego spojrzenia.
Pogadaliśmy, szwagier pocmokał nad samochodem. Zapytał kiedy go przerejestruję, bo rejestracja obca.
Zbagatelizowałem pytanie.
Nie minął tydzień od wizyty - wezwanie do Urzędu Skarbowego.
Sroga pani stwierdziła, że otrzymała doniesienie, jakobym nie przerejestrował samochodu po kupnie, czym naraziłem skarb państwa na pewne bankructwo.
Pokazałem pani dokumenty, wyjaśniłem problem, a następnie słodko zapytałem, kto był tak miły i doniósł.
Tego oczywiście nie mogła powiedzieć, ale wstała bez słowa i wyszła do drugiego pokoju, pozostawiając otwarte akta.
Nie byłbym sobą, gdybym nie zapuścił żurawia i nie rozpoznał pisma mego drogiego szwagra.
Pikanterii tej historii doda fakt, że mój praworządny szwagier jest prokuratorem.
Nowy, niezłej klasy, bez nalepek - cud miód malina.
Pojeździłem nim jakiś czas, aż spotkała mnie niespodzianka.
Odwiedził mnie mianowicie szwagier.
Wizyta była niespodziewana i niezbyt miła, ponieważ ze szwagrem się organicznie nie znosimy.
Trudno powiedzieć dlaczego. Po prostu chroniczna antypatia od pierwszego spojrzenia.
Pogadaliśmy, szwagier pocmokał nad samochodem. Zapytał kiedy go przerejestruję, bo rejestracja obca.
Zbagatelizowałem pytanie.
Nie minął tydzień od wizyty - wezwanie do Urzędu Skarbowego.
Sroga pani stwierdziła, że otrzymała doniesienie, jakobym nie przerejestrował samochodu po kupnie, czym naraziłem skarb państwa na pewne bankructwo.
Pokazałem pani dokumenty, wyjaśniłem problem, a następnie słodko zapytałem, kto był tak miły i doniósł.
Tego oczywiście nie mogła powiedzieć, ale wstała bez słowa i wyszła do drugiego pokoju, pozostawiając otwarte akta.
Nie byłbym sobą, gdybym nie zapuścił żurawia i nie rozpoznał pisma mego drogiego szwagra.
Pikanterii tej historii doda fakt, że mój praworządny szwagier jest prokuratorem.
Ocena:
1102
(1140)
Tytuł: "Jak urypać heretyka".
Przed chwilą wróciłem ze szkoły, gdzie załatwiałem sprawy służbowe.
Jest to największa szkoła w mieście i jedna z większych w kraju.
Wychodzę ze szkoły, a tu słyszę "Dzień dobry". Rozglądam sie, czy to do mnie i widzę malutką 10-cio letnią Olę - córkę znajomej.
- Co ty robisz w szkole tak późno? - Pytam - Czyżbyś jeszcze miała lekcje, o 18,00?
- Nie. - Odpowiada Ola. - Mam teraz mieć etykę, a lekcje się skończyły o 13,00.
- A religia kiedy jest? Też tak późno?
- Nie, religia jest pomiędzy innymi lekcjami, ale ja wtedy siedzę na korytarzu.
No w mordę. Już się zacząłem gotować, ale drążę temat.
- A kto cię Olu przywiózł do szkoły ? (ok. 2 km przez krzaczory).
- Nikt, sama przyszłam, bo mama pracuje do 20,00.
Jak można być tak bezdusznym i głupim, żeby zmuszać malutkie dzieci do przychodzenia po nocy do szkoły?!
Niech stracę, ale tego nie zostawię bez echa.
Albo załatwię to w szkole (która naprawdę mi dużo zawdzięcza), albo przeczytacie o tym w prasie.
Przed chwilą wróciłem ze szkoły, gdzie załatwiałem sprawy służbowe.
Jest to największa szkoła w mieście i jedna z większych w kraju.
Wychodzę ze szkoły, a tu słyszę "Dzień dobry". Rozglądam sie, czy to do mnie i widzę malutką 10-cio letnią Olę - córkę znajomej.
- Co ty robisz w szkole tak późno? - Pytam - Czyżbyś jeszcze miała lekcje, o 18,00?
- Nie. - Odpowiada Ola. - Mam teraz mieć etykę, a lekcje się skończyły o 13,00.
- A religia kiedy jest? Też tak późno?
- Nie, religia jest pomiędzy innymi lekcjami, ale ja wtedy siedzę na korytarzu.
No w mordę. Już się zacząłem gotować, ale drążę temat.
- A kto cię Olu przywiózł do szkoły ? (ok. 2 km przez krzaczory).
- Nikt, sama przyszłam, bo mama pracuje do 20,00.
Jak można być tak bezdusznym i głupim, żeby zmuszać malutkie dzieci do przychodzenia po nocy do szkoły?!
Niech stracę, ale tego nie zostawię bez echa.
Albo załatwię to w szkole (która naprawdę mi dużo zawdzięcza), albo przeczytacie o tym w prasie.
szkoła w której "najważniejszy" jest człowiek
Ocena:
750
(902)
Zainspirowany opowieścią Tariji o sklepie meblowym, postanowiłem dorzucić cegiełkę do tego tematu.
Miałem swego czasu i ja sklep meblowy, było to wtedy przedsięwzięcie miłe i przynoszące niezłe dochody.
Do sklepu często przychodziła bardzo miła pani, która zachowywała się nieco dziwnie, ale którą lubiłem, bo poprzez to zachowanie przysparzała mi klientów, a co za tym idzie i dochodów.
Otóż pani ta chodząc po sklepie, w pewnym momencie zatrzymywała się przy jakimś meblu i na całe gardło zawodziła:
- O Jezu, jakie to pięęęękne!!!
Nic dziwnego, że taki komentarz podobał się mnie, gdyż wzbudzał zainteresowanie meblami innych klientów.
Wreszcie następuje opowieść właściwa, która nie mówi o pani (gdyż ta, nie była bynajmniej piekielna),
lecz o przedmiocie iście piekielnym.
Pani ta, zakupiła lustro.
Owalne - zwykłe lustro wiszące.
Następnego dnia, stała pod sklepem już przed otwarciem, z bombonierką w ręku.
- Mam do pana ogromną prośbę. - Zagaiła. - To lustro jest wadliwe i proszę o zabranie go.
- Ale co się stało?
- W tym lustrze mieszka diabeł i co się spojrzę, to go widzę.
Ponieważ jestem człowiekiem dość pogodnie usposobionym i chętnie idę ludziom na rękę, (a ponadto łasym na słodycze) odpowiedziałem:
- Oczywiście, nie ma sprawy.
Za chwilę jej sąsiad przyniósł mi rzeczone lustro (gdyż pani za żadne skarby, by go nie dotknęła) i pyta:
- I co, widzi pan diabła?
- Oczywiście. - Odparłem z kamienną twarzą. - Siedzi skubany w rogu.
Pani ta jeszcze przez długi czas przychodziła do mojego sklepu i robiła bezpłatny show, czym reklamowała moje meble.
Miałem swego czasu i ja sklep meblowy, było to wtedy przedsięwzięcie miłe i przynoszące niezłe dochody.
Do sklepu często przychodziła bardzo miła pani, która zachowywała się nieco dziwnie, ale którą lubiłem, bo poprzez to zachowanie przysparzała mi klientów, a co za tym idzie i dochodów.
Otóż pani ta chodząc po sklepie, w pewnym momencie zatrzymywała się przy jakimś meblu i na całe gardło zawodziła:
- O Jezu, jakie to pięęęękne!!!
Nic dziwnego, że taki komentarz podobał się mnie, gdyż wzbudzał zainteresowanie meblami innych klientów.
Wreszcie następuje opowieść właściwa, która nie mówi o pani (gdyż ta, nie była bynajmniej piekielna),
lecz o przedmiocie iście piekielnym.
Pani ta, zakupiła lustro.
Owalne - zwykłe lustro wiszące.
Następnego dnia, stała pod sklepem już przed otwarciem, z bombonierką w ręku.
- Mam do pana ogromną prośbę. - Zagaiła. - To lustro jest wadliwe i proszę o zabranie go.
- Ale co się stało?
- W tym lustrze mieszka diabeł i co się spojrzę, to go widzę.
Ponieważ jestem człowiekiem dość pogodnie usposobionym i chętnie idę ludziom na rękę, (a ponadto łasym na słodycze) odpowiedziałem:
- Oczywiście, nie ma sprawy.
Za chwilę jej sąsiad przyniósł mi rzeczone lustro (gdyż pani za żadne skarby, by go nie dotknęła) i pyta:
- I co, widzi pan diabła?
- Oczywiście. - Odparłem z kamienną twarzą. - Siedzi skubany w rogu.
Pani ta jeszcze przez długi czas przychodziła do mojego sklepu i robiła bezpłatny show, czym reklamowała moje meble.
niewielki sklep meblowy w bardzo dużym mieście
Ocena:
702
(776)
Miałem kiedyś koleżankę, która z racji poniższej opowieści, ale też wielu różnych numerów jakie wykręciła - została mianowana "byłą koleżanką".
Ta piekielna pani, była prokuratorem, a więc dysponowała immunitetem.
Będzie to historia o piekielnych ludziach z organów ścigania.
Było już dość późno, bo po 23,00, gdy na imprezę, którą organizowałem, dotarła wzmiankowana pani.
Weszła zaśmiewając się do łez.
I tu następuje jej opowieść.
Jechała samochodem po kilku głębszych.
Zatrzymał ją policjant.
W swoistym pijanym widzie, umyśliła sobie, że powie od razu prawdę, a potem w zależności od rozwoju sytuacji, skorumpuje, bądź pokaże legitymację.
Otworzyła okno i jak tylko policjant zdążył się nachylić, powiedziała pewnym głosem:
- Piło się.
Policjant się zmieszał, cicho zapytał:
- Tak strasznie czuć?
A następnie szybko się oddalił.
Ta piekielna pani, była prokuratorem, a więc dysponowała immunitetem.
Będzie to historia o piekielnych ludziach z organów ścigania.
Było już dość późno, bo po 23,00, gdy na imprezę, którą organizowałem, dotarła wzmiankowana pani.
Weszła zaśmiewając się do łez.
I tu następuje jej opowieść.
Jechała samochodem po kilku głębszych.
Zatrzymał ją policjant.
W swoistym pijanym widzie, umyśliła sobie, że powie od razu prawdę, a potem w zależności od rozwoju sytuacji, skorumpuje, bądź pokaże legitymację.
Otworzyła okno i jak tylko policjant zdążył się nachylić, powiedziała pewnym głosem:
- Piło się.
Policjant się zmieszał, cicho zapytał:
- Tak strasznie czuć?
A następnie szybko się oddalił.
Ulice naszego miasta
Ocena:
1321
(1413)
Piekielni pracownicy.
Zatrudniałem ja kiedyś kilkunastu pracowników w sklepach meblowych.
Można by naprawdę dużo opowiadać.
Opowiem o jednym.
Młodzian lat ok.30-tu. Po maturze. Zatrudniony na okres próbny z pensją naprawdę przyzwoitą.
Po tygodniu, przychodzi do mnie i mówi:
Przez tydzień sprzedał pan mebli za 40 tysięcy, to niech pan mi wypłaci to, co mi się należy.
To znaczy co? - Zapytałem.
- No, połowa z tych czterdziestu należy do pana, a połowę trzeba rozdzielić na pozostałych pracowników i wypłacić.
- No a pensja? - Wydukałem zaskoczony.
- A pensję to pan wypłaci nam na koniec miesiąca.
Ciekawy jestem co jeszcze by wykombinował, gdyby to nie były ostatnie jego sekundy zatrudnienia w sklepie.
Zatrudniałem ja kiedyś kilkunastu pracowników w sklepach meblowych.
Można by naprawdę dużo opowiadać.
Opowiem o jednym.
Młodzian lat ok.30-tu. Po maturze. Zatrudniony na okres próbny z pensją naprawdę przyzwoitą.
Po tygodniu, przychodzi do mnie i mówi:
Przez tydzień sprzedał pan mebli za 40 tysięcy, to niech pan mi wypłaci to, co mi się należy.
To znaczy co? - Zapytałem.
- No, połowa z tych czterdziestu należy do pana, a połowę trzeba rozdzielić na pozostałych pracowników i wypłacić.
- No a pensja? - Wydukałem zaskoczony.
- A pensję to pan wypłaci nam na koniec miesiąca.
Ciekawy jestem co jeszcze by wykombinował, gdyby to nie były ostatnie jego sekundy zatrudnienia w sklepie.
Sklep
Ocena:
835
(867)
Wystąpię w roli piekielnego.
Niewielka stacja benzynowa. Chcę zatankować, lecz podjazd blokuje mi stary polonez, tankujący do kanistrów ropę.
Proszę właściciela tego cudu polskiej motoryzacji, aby przejechał ok 0,5 m, co pozwoliło by mi podjechać do innego dystrybutora.
W odpowiedzi usłyszałem stek wyzwisk i przekleństw.
Po uspokojeniu żony, która chciała dzwonić na policję, powiedziałem spokojnym głosem do awanturnika:
- Za to, że jesteś chamem, nie ujedziesz 10 kilometrów.
Nie wiem co strzeliło mi do głowy i dlaczego to powiedziałem.
Po zatankowaniu, ujechałem 9,5 km (sprawdzałem tę odległość kilkakrotnie) - zobaczyłem stojącego na poboczu "naszego sympatycznego" poloneza z urwanym tylnym kołem.
Mina awanturnika w momencie zobaczenia mnie - bezcenna.
Moja żona, przez kilka dni była jakaś taka cicha i jakoś tak na mnie dziwnie patrzyła...
Niewielka stacja benzynowa. Chcę zatankować, lecz podjazd blokuje mi stary polonez, tankujący do kanistrów ropę.
Proszę właściciela tego cudu polskiej motoryzacji, aby przejechał ok 0,5 m, co pozwoliło by mi podjechać do innego dystrybutora.
W odpowiedzi usłyszałem stek wyzwisk i przekleństw.
Po uspokojeniu żony, która chciała dzwonić na policję, powiedziałem spokojnym głosem do awanturnika:
- Za to, że jesteś chamem, nie ujedziesz 10 kilometrów.
Nie wiem co strzeliło mi do głowy i dlaczego to powiedziałem.
Po zatankowaniu, ujechałem 9,5 km (sprawdzałem tę odległość kilkakrotnie) - zobaczyłem stojącego na poboczu "naszego sympatycznego" poloneza z urwanym tylnym kołem.
Mina awanturnika w momencie zobaczenia mnie - bezcenna.
Moja żona, przez kilka dni była jakaś taka cicha i jakoś tak na mnie dziwnie patrzyła...
stacja benzynowa
Ocena:
923
(1009)
‹ pierwsza < 1 2
« poprzednia 1 2 następna »