Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sparxx

Zamieszcza historie od: 16 listopada 2011 - 13:49
Ostatnio: 26 grudnia 2023 - 3:18
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 2354
  • Komentarzy: 646
  • Punktów za komentarze: 4595
 

#50241

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moi rodzice mieszkają w domu z ogrodem, a na terenie posesji znajduje się warsztat samochodowy, który rodzice wydzierżawili jednemu specjaliście z ekipą od magicznych sztuczek, po których autka jeżdżą jak nowe.
I tu pojawia się jeszcze specjalny typ klienta.

Niedziela, wczesne lub późne popołudnie, tudzież święta Wielkanocne, Bożego Narodzenia lub inne. Mechanik też człowiek, czasem w święta ma wolne.
Dzwonek do drzwi.
- A bo ja do tego warsztatu, to otwarte jest?
- Przecież widzi pan, że wszystko pozamykane.
- Pozamykane? Ale to wasze, co? To jak to mechanik tu nie mieszka, a gdzie mieszka?
- Na tablicy (2x3 metry) wszystko jest napisane, włącznie z telefonem do szefa.
- To jak mam tam jechać, przecież mam auto zepsute!
- Może pan zadzwonić, jak coś pilnego, to ktoś przyjedzie i panu pomoże.
- A pani by nie zadzwoniła?
- Dlaczego ja mam dzwonić, to pan ma zepsuty samochód.
- Bo mnie to będzie kosztowało, ja mam tylko komórkę!
- ...

Nie, pani nie zadzwoniła.

auto service

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 827 (887)

#30923

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zamieszkałam na stancji u pani Basi. Pani Basia była krawcową i miała Szefową. Codziennie pani Basia przychodziła z pracy i jojczyła na piekielną szefową, która rzeczywiście była złośliwa jak nowotwór. Pani Basia opowiadała różne historie z życia, pierwsza była o żyrowaniu kredytów - nigdy, nikomu i w żadnych okolicznościach przyrody - wszak wiadomo jakie jest życie i różnie może być. Od nikogo też nie oczekiwałaby żeby jej żyrował - z tych samych powodów.

W końcu szefowa zwolniła panią Basię, która zarejestrowała się w Urzędzie Pracy. I wymyśliła że otworzy własną pracownię krawiecką. Miękkie serce mam, więc doradziłam pani Basi, że UP daje możliwość dofinansowania rozpoczęcia DG, wtedy jakieś 12 tys. PLN. Oczy jej się zaświeciły i poszła się dowiedzieć co i jak.

Okazało się że już nie jest tak prosto, jak kiedyś, bo trzeba mieć trzech żyrantów z zarobkami na odpowiednim poziomie, albo odpowiednio więcej żyrantów. I w te pędy do mnie, czy ja bym jej nie podpisała. Grzeczna jestem ogólnie, więc miałam opory żeby rzucić jej w twarz "nie, bo nie", zwłaszcza że do końca terminu były ze 3 miesiące, na pewno kogoś znajdzie w szerokim gronie znajomych. Ja taką sumę zarobiłabym może w rok, nic nie wydając i nie wyobrażałam sobie spłacać tego, jeżeli jej się nie uda.

No i któregoś dnia pani Basia zaprosiła mnie do kuchni. Tam już siedziała jej teściowa z plikiem papierów na stole i żądaniem (!) żebym podpisała się jako żyrant. Żadnego "takie są warunki, a takie zabezpieczenie". Muszę nie mieć sumienia, żeby nie podpisać, jak tego nie zrobię, to synowa będzie MUSIAŁA ten kredyt w banku wziąć i nawet, o zgrozo! odsetki spłacać! Nic to, że dla mnie to obca osoba, mam podpisać i już. Nie podpisałam.

Za karę przestały się do mnie odzywać, a pani Basia zaczęła nagradzać swojego psa za to, że na mnie szczekał i rzucał się z zębami. Bałam się wychodzić z pokoju, więc z końcem miesiąca się wyprowadziłam. Bez uprzedzenia.

stancja u pani Basi

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 755 (811)

#24456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o cudownym uzdrowieniu, którego dokonałam osobiście :)

Wracałam któregoś dnia z wykładów, późno było i ciemno, jak to w zimie więc postanowiłam zaczekać na autobus w holu dworca. Coś tam sobie czytałam, gdy podszedł do mnie młody-niemłody mężczyzna, wiek trudny do określenia i położył obok mnie na ławce jakąś malutką zabawkę. Nie zrozumiałam o co chodzi ale za chwilę przed moimi oczami pojawiła się kartka z opisem, że jest to głuchoniemy i w zamian za tę zabawkę prosi o jakieś pieniądze.

Akurat nie miałam przy sobie w ogóle żadnej kasy więc próbuję mu to na migi pokazać, tłumacząc się, że przykro mi, bo bym mu coś tam dała, ale nie mam przy sobie pieniędzy.
Na co głuchoniemy porwał zabawkę, a ja usłyszałam zdenerwowane:
- A to sp***j!

poczekalnia na dworcu

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 684 (740)

1