Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

timo

Zamieszcza historie od: 23 kwietnia 2012 - 11:05
Ostatnio: 10 sierpnia 2020 - 1:03
  • Historii na głównej: 51 z 80
  • Punktów za historie: 19326
  • Komentarzy: 2185
  • Punktów za komentarze: 17242
 

#65098

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiejsze dwie sytuacje z polskich dróg, obie z udziałem pojazdów nauki jazdy:

1) Bytom, ruchliwe skrzyżowanie, ruszam na zielonym i właściwie od razu muszę hamować, bo z bocznej ulicy, ewidentnie na czerwonym (skoro ja zdążyłem być już prawie w połowie niemałego skrzyżowania, nie ruszając zbyt dynamicznie), wjeżdża małe czerwone autko. Jakież było moje zdumienie, kiedy na jego tylnej klapie odczytałem dumne słowa "jazda egzaminacyjna"... Ale o ileż większe było moje zdziwienie, kiedy autko jakby nigdy nic toczyło się dalej, chociaż po drodze były co najmniej 2 stacje benzynowe i przystanek z zatoką, na które egzaminator mógł kazać egzaminowanemu zjechać celem zamiany miejsc z wiadomym wynikiem egzaminu.

Za moich czasów za wjazd na czerwonym świetle i wymuszenie pierwszeństwa egzamin przerywało się natychmiast, w pierwszym miejscu umożliwiającym bezpiecznie zatrzymanie. Czyżby niż demograficzny dotknął już nawet WORDy?

2) Powiatowe miasteczko, tak się złożyło, że miałem coś do załatwienia w centrum, więc mimo istnienia obwodnicy musiałem wjechać w wąskie uliczki pomiędzy starą miejską zabudową. Przez te uliczki toczy się przede mną zestaw nauki jazdy kategorii C+E (ciężarówka z przyczepą). I nie mam pretensji, że toczy się w porywach 20 km/h, w końcu każdy kiedyś zaczynał naukę (choć moim zdaniem instruktor nie powinien wypuszczać na miasto W GODZINACH SZCZYTU kogoś, kto ewidentnie sobie nie radzi, pozwalając mu się najpierw oswoić z zestawem przy mniejszym ruchu). Pretensje mam o to, że:
a) w przyczepie nie działają OBYDWA tylne światła pozycyjne
b) w przyczepie działa tylko jedno światło hamowania
c) przy włączeniu kierunkowskazu robi się tzw. "choinka", czyli świeci/miga wszystko bez ładu, składu i logiki, będąc całkowicie nieczytelne dla kierowcy z tyłu.

Kiedyś również miałem okazję robić prawo jazdy kat. C+E i wówczas każda jazda rozpoczynała się od kontroli oświetlenia pojazdu (i paru innych rzeczy), co zresztą jest podstawowym zachowaniem kierowcy każdej kategorii (wymaganym przepisami). Zastanawia mnie jakość kształcenia w tej szkole jazdy, bo z jednej strony przecież niesprawny sprzęt to dla nich antyreklama, a z drugiej wpajanie przyszłym kierowcom (tym bardziej zawodowym!), że po co dbałość o światła, hamulce, płyny, stan techniczny itp. - ważne, żeby do przodu jechało. A w razie czego "wal po osobówkach".

Jakbym miał podsumować jednym słowem: żenada.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (258)

#63369

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj, godzina nieco po 15, a więc jeszcze nie ciemno, ale w lesie już półmrok. Droga wojewódzka, dość ruchliwa. W środku lasu, jakieś 2-3 km od najbliższych zabudowań*, idzie sobie drogą dwóch idiotów. Dlaczego idiotów? Ano dlatego, że:

1) ubrani na czarno/ciemnoszaro
2) bez jakichkolwiek elementów odblaskowych
3) idą obok siebie, zamiast gęsiego
4) idą droga, nie poboczem (równym, utwardzonym, żwirowym, niezarośniętym)
5) idą niewłaściwą stroną drogi
6) co najmniej jeden z nich ma słuchawki w uszach.

Oczywiście ignorują totalnie ruch samochodowy, ludzie gwałtownie hamują, żeby debili nie rozjechać, a potem snują się w tempie piechura, czekając na wolne z przeciwka (jak wspomniałem: droga ruchliwa, więc trochę się czeka).

Zrozumiałbym jeszcze, gdyby szli właściwą stroną i schodzili na pobocze widząc nadjeżdżające auto. Może nawet zrozumiałbym, że można iść obok siebie, bo raźniej się idzie gadając - ale ze słuchawkami w uszach**?

To jeszcze tylko chamstwo i debilizm, czy już próba samobójcza?

* celowo podaję, w jakiej odległości od zabudowań miało to miejsce, bo jednak w okolicach siedlisk ludzkich kierowca spodziewa się obecności pieszych na drodze - w środku lasu natomiast niekoniecznie. A uprzedzając pytania, czy wiem, że w bok od drogi nie ma jakichś zabudowań bliżej: tak, wiem, bo to moje okolice.
** tak, widziałem, że miał słuchawki - snułem się za nim dobre kilka minut, zanim miałem szansę wyprzedzić, a słuchawki, w przeciwieństwie do odzieży, były białe, więc dość widoczne.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (335)

#60357

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zaraz pewnie zminusuje mnie katolicka większość, ale jednak napiszę. Obok bloku mam kościół. Katolicki. W kościele, co zrozumiałe, odbywają się msze. Jestem osobą niewierzącą, ale kompletnie mi to nie przeszkadza - słychać je tylko w kuchni przy uchylonym oknie, a i to niezbyt głośno. Nie mam nastroju tego słyszeć - zamykam okno. Nikomu nie odbieram prawa do wyznawanie tego czy owego, wiary i odprawiania obrzędów. Ale naprawę uważam za przegięcie pały, kiedy kilka dni z rzędu po osiedlu łazi jakaś procesja, za przeproszeniem drąc ryje przez nagłośnienie z takim natężeniem, że na IX piętrze nie da się oglądać TV, bo brakuje skali głośności - przy zamkniętych oknach.

I mam pytanie: w procesji chodzi o to, żeby coś przeżywać i SOBIE pośpiewać, czy żeby wku*wić całe osiedle? Straż miejska uparcie odmawia interwencji. Policja zgłoszenia przyjmuje, ale przyjeżdża po 2 godzinach (procesja trwa około godziny). Dziś miarka się przebrała: poszedłem spać nad ranem, bo miałem pilną pracę do skończenia, a już po 8 obudziły mnie jakieś ryki (a obudzić mnie to naprawdę sztuka - mam cholernie mocny sen). Nagłośnienie jeszcze potężniejsze, niż na procesjach. Straż miejska odmówiła przyjęcia zgłoszenia, a policja stwierdziła, że to pielgrzymka, która ma zezwolenie i oni nie mogą interweniować. Zezwolenie na co? Na budzenie obywateli? Na uniemożliwianie ludziom wypoczynku we własnych domach? Na wku*wianie?

Jeszcze raz podkreślam: nie mam nic do ŻADNEJ religii. Nie mam nic przeciwko odprawianiu obrzędów religijnych. Nie mam nawet nic przeciwko temu, żebym to słyszał. Ale mam dużo przeciwko temu, żeby ktokolwiek naruszał moją wolność w moim mieszkaniu, uniemożliwiając mi sen, odpoczynek i z butami wchodząc ze swoimi obrzędowymi przyśpiewkami w moją prywatną przestrzeń. Jak długo jeszcze katoterroryści będą mogli wszystko - tylko dlatego, że formalnie jest w tym kraju ponad 90% katolików? Czy obywatel nie-katolik ma jeszcze jakiekolwiek prawa?

Skomentuj (271) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 688 (1858)

#60046

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miasto wojewódzkie. 3 dość newralgiczne punkty na ulicach w tymże. W każdym przypadku ulica po 2 pasy w każdym kierunku i przejście dla pieszych. W jednym przypadku zjazd z wiaduktu sprzyjający nadmiernej prędkości. W drugim przypadku po jednej stronie szkoła, po drugiej osiedle. W trzecim przypadku brak wysepki/azylu dla pieszych pomiędzy jezdniami. We wszystkich 3 miejscach, ze względu na dużą ilość zdarzeń drogowych z udziałem pieszych, zainstalowano kilka lat temu fotoradary, które przez ten czas skutecznie temperowały kierowców i wymuszały jazdę z przepisową prędkością.

Efekt: z tego, co słyszałem i z codziennej lektury prasy lokalnej: zero potrąceń przez te lata na tych przejściach.

Kilka tygodni temu fotoradary zlikwidowano, ponieważ "brak zdarzeń drogowych w tych miejscach nie wskazuje na konieczność istnienia tam takich urządzeń". Już kilka dni po likwidacji dało się zauważyć, że prędkość większości aut wzrosła w tych punktach z ~50 km/h do ~80 km/h - przypominam, że to szerokie, dwupasmowe ulice, z długimi prostymi pomiędzy światłami. JESZCZE nikt nie zginął. Stłuczek wynikających z zatrzymania się jednego auta przed przejściem i najechania na nie przez kolejne było - od czasu likwidacji fotoradarów - łącznie kilkadziesiąt w tych 3 miejscach.

Czyli: stawiamy fotoradar, bo jest niebezpiecznie. Robi się bezpiecznie, więc likwidujemy fotoradar. Czekamy, aż zginą ze 3 osoby (albo 1 krewny i znajomy królika) i zapewne postawimy je ponownie. Logika nieco podobna do pewnej opisywanej tu historii o NFZ: pacjent ma złe wyniki, więc dostaje refundacje leku. Lek działa, następuje poprawa, więc zabieramy mu refundację, bo wyniki są dobre. Odstawienie - pogorszenie - refundacja - polepszenie - brak refundacji - pogorszenie... i tak do usranej śmierci...

Logika urzędnicza bije na głowę wszystko, o czym śniło się filozofom.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 457 (523)

#56088

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem przed chwilą w sklepie. Przy okazji zakupów "jadalnych" kupiłem sobie piwko na wieczór. I w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden drobiazg. Do wczoraj piwo (jedno z moich ulubionych) było w promocji, za 2,89 zł. O promocji informowała gazetka, plakat na drzwiach i jaskrawe tło ceny.
Dziś promocja się skończyła. Piwo kosztuje 2,69 zł.

Reklama dźwignią handlu, szkoda tylko, że kosztem robienia z ludzi debili.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (647)

#55677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historię odpowiadał mi kolega, budowlaniec-drogowiec.

Podjechali kiedyś na stację odrapaną i brudną ciężarówką z firmy (wiadomo, na budowie autostrady samochód nie wygląda, jak w niedzielę pod kościołem), weszli do stacji we dwóch, w gumiakach i ubraniach upaćkanych betonem. Zebrali opieprz od pani za ladą, że jej chlew robią (a nie robili - plamy z betonu nie schodzą z ubrania, co może nie wygląda przepięknie, ale niekoniecznie z poplamionego betonem ubrania musi coś kapać), więc grzecznie poinformowali panią, że właśnie przyjechali po 6 tys. litrów oleju napędowego (mieli na aucie 6 zbiorników paletowych do tankowania maszyn na budowie), ale poszukają innej stacji. Szybki telefon do szefa (bo to on decyduje gdzie tankują) i za jego zgodą zmiana stacji.

Do końca budowy, czyli na pół roku po 6-10 tys. litrów miesięcznie. Do tego ich szef zadzwonił do szefa stacji i poinformował go o zachowaniu tej pani, więc długo tam miejsca nie zagrzała. A dodatkowo wieść rozniosła się po innych podwykonawcach na tej budowie i kilka innych firm też zmieniło dostawcę.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 522 (668)

#54834

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś w Opolu miał miejsce wypadek, zderzenie karetki z autobusem. Karetka jechała na sygnale, z pacjentem. Wjechała, owszem, na czerwonym świetle - formalnie winny jest więc kierowca karetki. ALE: dziwne, że wszystkie inne pojazdy na skrzyżowaniu, jadące z obu kierunków ulicą, dla której świeciło się zielone światła, zatrzymały się bez problemu.

Na skrzyżowaniu jest ogólnie bardzo dobra (a patrząc z kierunku jazdy autobusu w kierunku, z którego nadjechała karetka - wręcz doskonała) widoczność. Karetka jechała pasem to lewoskrętu, a więc nadjeżdżając z prawej strony (patrząc z autobusu) była idealnie widoczna, nie mogła być zasłonięta przy inne pojazdy, ponieważ lewoskręt jest pierwszym widocznym pasem, a ruch z lewej strony autobusu stał (zielone było tylko dla ruchu na wprost w obie strony w tej osi, co autobus). Pytam więc, dlaczego WSZYSCY inni kierowcy, którzy przecież nie przechodzą psychotestów, dodatkowych szkoleń itp., widzieli karetkę i potrafili jej ustąpić, a "doświadczony" i "świetnie wyszkolony" oraz "przebadany" kierowca zawodowy jej nie zauważył?

Mało tego, karetka została uderzona w ostatni ok. 1 metr lewej strony - czyli nie wjeżdżała na skrzyżowanie, tylko była już za jego połową. Kierowca karetki miał podstawy sądzić, że skoro wszyscy na skrzyżowaniu stoją, to nagle spomiędzy nich nie wyskoczy "szybki i wściekły" kierowca MZK.
Co więcej, na tego kierowcę wielokrotnie wiele osób, w tym ja, składało skargi w związku z jego brawurową jazdą (pasażerowie przewracają się w pojeździe), wymuszaniem pierwszeństwa, przejeżdżaniem na czerwonym itp.

Oczywiście odpowiedź MZK zawsze była podobna: "po rozmowie z kierowcą zarzuty nie potwierdziły się" - no tak, dziwne, że się nie przyznał. Dziwnym "zbiegiem okoliczności" ten kierowca jakoś zawsze jeździ autobusami bez monitoringu. Ciekawe, czyim jest kolegą/krewnym... Czy musi kogoś zabić, zanim ktoś z nim zrobi porządek?

P.S. Oczywiście zgadzam się, że kierowca karetki nawet jadąc na sygnale ma się upewnić, że łamiąc przepis nie stworzy zagrożenia. I zazwyczaj ich nie bronię - widzę, jak jeżdżą niektórzy, szczególnie młodzi, którzy poczuli się władcami szos mając do dyspozycji "gwizdki". Tym razem wiem, kto prowadził karetkę i wiem, że jest to doświadczony kierowca pojazdów uprzywilejowanych, który nie ma ambicji pokazywania "kto tu rządzi" na każdym skrzyżowaniu. Ale zawodowy kierowca autobusu, który jako jedyny - pośród amatorów - "nie widzi" karetki to już masakra...

wypadek karetka mzk opole

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 423 (511)

#53075

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedząc ostatnio kilka dni w domu miałem okazję odbierać dziesiątki telefonów od różnych firm z zaproszeniami na pokazy, spotkania, degustacje itp. Oczywiście za każdy razem pytam, skąd pan/pani ma numer (telefon stacjonarny, zarejestrowany na ojca, numer zastrzeżony). Niemal za każdym razem padała odpowiedz "z książki telefonicznej".

Hm, ciekawe, od kiedy numery zastrzeżone są w książce telefonicznej - na to zwykle padała odpowiedź, że ze starej książki telefonicznej (bzdura) lub "komputer wylosował" (a skąd miał w bazie?). Zazwyczaj w bazie był też sam numer, a dzwoniący nie potrafili odpowiedzieć na proste pytanie "a do kogo pan/pani dzwoni?" - nie byli w stanie podać nawet nazwiska.
Jednak wczoraj padł rekord chamstwa:

Po dłuższym przekomarzaniu jak wyżej i mojej prośbie (do tej pory rozmowa dość grzeczna) o usunięcie numeru z bazy i zaniechanie dzwonienia, usłyszałem: "jak pan nie chce, żebyśmy do pana dzwonili, to niech pan zlikwiduje numer". Szczerze mówiąc rzadko brakuje mi riposty, ale tym razem po prostu zwątpiłem, czy dobrze słyszę i czy można być aż tak bezczelnym.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 416 (488)

#51220

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w mieście powiatowym liczącym ok. 10 tys. mieszkańców plus kilkudziesięciu Cyganów/Romów. Problem z nimi jest od zawsze - a to coś ukradną, a to coś zdemolują, a to żebrzą w natarczywy sposób, a to siedzą cały dzień w parku, piją, szczają gdzie popadnie, tłuką butelki itp., a ludzie boją się przejść przez park (nieraz zaczepiają - czasami w celu wysępienia na alkohol, a często niewybrednie komentują przechodzące dziewczyny i próbują je obłapiać).

Oczywiście policja nic z nimi nie robi - policjanci też mają rodziny i zwyczajnie się boją. A bydło koczuje w tym parku w sile 20 chłopa albo więcej. Miasto, zamiast próbować pozbyć się problemu, z własnej woli pisze wnioski po unijną kasę, żeby im remontować lokale socjalne.

W jednej wyremontowanej kamienicy po paru miesiącach wyglądało już gorzej, niż po przejściu ruskiego frontu - ze ścian pozdejmowane kaloryfery, wyrwana miedziana instalacja CO, wyrwane kable elektryczne. Z domu cuchnie na kilkaset metrów, bo robią pod siebie. Światła nie mają, bo wymontowali kable. W izbach (trudno to nazwać pokojami) stoją piece typu "koza", bo centralne jest dawno na złomie. W 5 pokojowym domu około 15-18 osób mieszka w jednej izbie, tej z piecem, pozostałe traktując - proszę przerwać jedzenie - jako kibel. Smród nawet na ulicy wywraca mózg na drugą stronę - nie chcę myśleć, jak jest w środku. Żaden z nich nigdy się pracą nie skalał. Za to każdy ma bogatą przeszłość kryminalną, nawet 15-latkowie. Już wcześniej zdarzały się przypadki pobić w ich wykonaniu.

Kilka dni temu padł jednak rekord: pobili 2 chłopaków, jeden stracił oko i walczy o życie, miał zrobioną trepanację czaszki. Drugi również w ciężkim stanie leży w szpitalu. Obu pobić dokonano stosunkiem sił 15-20:1 z użyciem noży. Ewidentnie chcieli zabić. Policja w tym czasie dosłownie 150 metrów dalej spisywała gówniarzy za plucie słonecznikiem na ziemię. Przyjechali po 20 minutach, jak ofiara już była w szpitalu. Oczywiście sprawców nie złapano, dopiero na drugi dzień zatrzymano "aż" dwóch.

Nastroje w mieście są takie, że za chwilę będziemy mieli powtórkę "pogromu mławskiego". I wtedy zapewne sprawców pobicia biednych przedstawicieli mniejszości romskiej szybko złapią i postawią przed sąd, za przemoc na tle rasowym. Ja naprawdę nic nie mam do ŻADNEJ mniejszości narodowej, pod warunkiem, że ta mniejszość dostosowuje się do zasad większości. Szanuję każdego Cygana/Roma, który pracuje, płaci podatki, przestrzega porządku prawnego. Ale do ciężkiej cholery nie może być tak, że kilkudziesięciu brudasów terroryzuje miasto. I są bezkarni!

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1178 (1246)

#50447

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Genialni kierowcy, odsłona n-ta.
Ja rozumiem, że pieszym na przejściu należy ustępować i sam to zwykle czynię. Zwykle, bo jeśli jadę jako ostatni czy przedostatni samochód z serii, która ruszyła przed chwilą ze świateł, to zwykle sobie jadę, bo pieszego ta sekunda nie zbawi, a za mną przejdzie spokojnie i bezpiecznie. Nie ustępuję też na przejściach przez ulice dwu lub trzypasmowe, jeśli sąsiednim pasem coś jedzie szybciej ode mnie. I właśnie taką sytuację miałem wczoraj.

Jadę sobie jedną z głównych, 2-pasmowych ulic w mieście. Przejście jest w tym miejscu bardzo niefortunnie umieszczone: za łukiem i w dodatku zasłania je wyrośnięta trawa. Znając miejsce profilaktycznie zwalniam, widzę przy przejściu rodzinkę z 2 dzieci (jedno w wózku, drugie coś koło 5 lat na rowerku) - rzut oka w lusterko, pasem obok nic nie jedzie, więc zatrzymuję się w celu przepuszczenia. Nagle widzę w lusterku coś zapie*dalającego niemal z prędkością nad świetlną lewym pasem. Rodzinka już wchodzi na przejście, co robić? Naciskam klakson i podjeżdżam o długość auta do przodu blokując im przejście. Ojciec rodziny zaczyna bluzgać, mamuśka puka się w czoło - w tym momencie lewym pasem przemyka z prędkością bliską 100 km/h BMW z donośnym UMC-UMC i za chwilę, jak ochłonąłem, słyszę tylko podziękowanie tatusia, bo młody na rowerku widząc samochód, który się zatrzymał, właśnie wystartował na drugą stronę i na szczęście tylko niegroźnie odbił się od mojego zderzaka...

Nie wnikam, co miał kierowce BMW w tym łysym łbie, ale raczej nie było tam zbyt wiele zawartości...

polskie drogi

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 846 (918)