Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

unitral

Zamieszcza historie od: 14 marca 2012 - 22:14
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 9:20
O sobie:

Po ukończeniu studiów opuściłem ojczysty kraj.
W Polsce bywam jedynie gościnnie lub służbowo.

  • Historii na głównej: 6 z 31
  • Punktów za historie: 5083
  • Komentarzy: 644
  • Punktów za komentarze: 3047
 

#35375

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia nieco długa i póki co bez happy endu.. a właściwie bez "endu" w ogóle.

Mój Chłopak-K. jakoś w 2008 r. wziął telefon w pewnej sieci na P i nie jest to + ;)

Przez rok było wszystko dobrze-do dnia, w którym dostał wezwanie do zapłaty dwóch faktur sprzed prawie 3 miesięcy. Co tu robić? Wziął potwierdzenie zapłaty i udał się do najbliższego salonu, celem wyjaśnienia. Konsultantka, o inteligencji ameby, zabrała dowody, pokserowała i podziękowała, mówiąc, że wszystko wyśle i będzie załatwione.

Było? Nie.

Cały czas dostawał ponaglenia do zapłaty i oczywiście straszenie windykatorem, sądem, wpisaniem do rejestru dłużników, teściową i jeszcze wieloma innymi..

K. pisał do "P" listy wyjaśniające wraz z ksero dowodu wpłaty. Napisał do Rzecznika Praw Konsumenta, który przyznał mu rację. Ksero odpowiedzi RPK również wysłał do "P". Pomogło? Nie, wyłączyli K. możliwość dzwonienia.

Wtedy opisał sprawę, pokserował całą dokumentacje i wysłał do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. I tu również przyznano mu rację, jak również poradzono, by wniósł o odszkodowanie za niewywiązanie się z umowy ze strony "P", bo skoro on się wywiązał (czyt. płacił faktury), "P" musiało mu umożliwiać korzystanie z usług, za jakie płacił.

To pismo podziałało i nagle przywrócili wszystkie usługi i przepraszali.

Mało piekielności?

Po ok roku zaczął dostawać listy od... windykacji! Szanowne "P" sprzedało nieistniejący dług. I tak przez ponad rok kolejne firmy windykacyjne odkupowały od siebie dług, nie mogąc od K. uzyskać spłaty.

Każdy, kto miał styczność z windykacją, wie jak oni działają. W skrócie - poszło kilka skarg na ich działania i oczernianie w oczach sąsiadów, do których wydzwaniali (najczęściej albo od 7 rano, albo po 22) .

W końcu, HURAA! Skończyło się! Przestali go nękać... Ale była to tylko cisza przed burzą - w lutym tego roku dostał list od KOMORNIKA, że wszczęto przeciw K. postępowanie egzekucyjne.. Na jakiej podstawie? A na podstawie wyroku sądu...

Tego było za dużo. Po konsultacji z moją chrzestną, która jest naczelną w dziale egzekucji w skarbówce (tylko w innym województwie), zaczęliśmy wysyłać skargi:

1. K. nie dostał wezwania do sądu, nikt go nawet nie powiadomił, że ktoś wniósł przeciw niemu oskarżenie - tłumaczenie? Wysłano, ale nie dotarło do niego. Dlaczego? Nie wiadomo, bo listonosz nie zostawił adnotacji, list nie wrócił do sądu, ani K. nie podpisał dowodu doręczenia, no po prostu czeski film, wezwanie się upłynniło.

2. K. napisał do komornika wyjaśnienie wraz z dokumentacją.

3. K. napisał do windykacji, że nikt go nie poinformował o niczym (wysyłaliśmy list z dowodem doręczenia i od tego czasu mieli 14 dni na odpisanie - nie raczyli).

W końcu dostał odpis wyroku, w którym sąd stanowi, że dług zostanie ściągnięty ze zwrotu podatku, a kwota niemała.

Komornik po otrzymaniu wyjaśnień wraz z pełną dokumentacją (naprawdę niezły plik dokumentów), odpisał, że postępowanie zostaje zawieszone.

Radość nie trwała długo, gdyż po 3 tyg. K. znów dostał pismo, że komornik jednak odwiesza postępowanie po rozmowie TELEFONICZNEJ z wierzycielem... Ręce opadły... Ciotka mówi, że jedyną drogą jest wniesienie pozwu do sądu oraz napisanie skargi na postępowanie windykacji i komornika. Jedno pismo już do komornika poszło, co ciekawe z kopią pisma, które międzyczasie dostaliśmy od "P", gdzie wyraźnie pisało, że K. jednak nie był dłużnikiem, gdyż wszystkie faktury były płacone.
To samo pismo dostała windykacja. Ci zaś odpisali, że ich to nie interesuje, skoro już odkupili dług, to nie chcą być stratni.

Mija miesiąc od w/w wysłanego pisma do komornika i cisza, ciągle czekamy na odpowiedź.

A jeśli nie, to spotkamy się z nimi w sądzie - innej rady nie ma.

Macie jakieś pomysły, jak jeszcze można to rozwiązać?

Wiem, że przydługawa historia, ale chciałam pokazać, że praktycznie wszystkie drogi wykorzystaliśmy, a windykacja śmieje się nam prosto w twarz.

komornik/ windykacja itp

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 795 (839)

#35914

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cholera! Znajomi ruszyli samochodem, a ja się zorientowałem, że nie odebrałem ważnego dokumentu. Za chwilę będą światła, więc jest duża szansa, że ich dogonię.

Ruszam z kopyta, omijając idących chodnikiem ludzi. Najkrótsza droga prowadzi w bezpośredniej bliskości przystanku, więc wybór był prosty. W trakcie omijania ludzi na przystanku poczułem nagle, że torba na moim prawym ramieniu napotyka jakiś opór. Rzuciłem więc głośno "Najmocniej przepraszam!" i podążam dalej (zdążyłem zrobić może ze 3 kroki).
I tu nastąpiła koincydencja dwóch wydarzeń - po pierwsze, zorientowałem się, że niestety znajomych nie dogonię, a po drugie, zza pleców usłyszałem głośne "Ty skur...u!"

Obracam się zaciekawiony i oczom moim ukazuje się słusznej wagi i wieku kobieta (żadne jednak moher komando), która w pełni purpury na twarzy wywrzaskuje, najwyraźniej pod moim adresem, stek przekleństw i inwektyw. Oprócz opinii na temat prowadzenia się mojej matki, dowiedziałem się jeszcze, jakiż to organ męski jej przypominam - wraz z uwagami ogólnofryzjerskimi "ch..u nieogolony". Czyli standard, jeżeli chodzi o zasób słownictwa statystycznego Polaka po podstawówce.
Okazało się, że powodem agresji słownej było to, że potrąciłem ją. Tłumaczę kobiecie, że zrobiłem to nieumyślnie i ją przeprosiłem, ale gdzie tam! Rozkręca się coraz bardziej, a zebrani wokół ludzie przysłuchują się zaciekawieni - wiadomo, rozrywka w czasie nudnego czekania na tramwaj jest na wagę złota.

Nie powiem, sam poczułem, że narasta we mnie agresja - no, ale mimo wszystko czułem się w pewnym stopniu winnym tego zajścia. Nagle babka przerywa swe rynsztokowe bluzgi, widzę jej wzrok skierowany gdzieś nad moim ramieniem i nagle słyszymy jej okropny wrzask:
- Policja!!!
Tak, z innej uliczki wyjechał właśnie radiowóz. Wrzask połączony z jej energicznym machaniem kończynami spowodowały, że podjechał do nas i już po chwili jeden z policjantów słuchał relacji babki o wydarzeniu.

Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że uderzenie jej to była z mojej strony zaledwie uwertura do tego, co miało dalej nastąpić - m. in. napad, rabunek, gwałt (przy czyn niekoniecznie w tej kolejności). Wyszło na to, że z arsenału czynów kryminalnych, to zdaje się nie wykorzystałem chyba tylko porwania jej i sprzedania do włoskiego burdelu. Moje próby przedstawienia sytuacji przerywane były jej wrzaskiem i płaczem.

Trudno powiedzieć, ile by to jeszcze trwało, gdyby z grona gapiów nie podeszła jakaś kobieta i nie wyjaśniła policjantowi, w czym rzecz. Stwierdziła więc, że faktycznie potrąciłem tę panią, ale natychmiast przeprosiłem, a żadne inne opisane przez nią sytuacje nie miały miejsca. Podkreśliła, że to ona właśnie zachowała się w sposób nieodpowiedni do sytuacji. Policjant zaczął więc wyładowywać się pedagogicznie, udzielając babce (spokojnym tonem) szeregu pouczeń na temat zasad współżycia społecznego, gdy nagle powietrze rozdarł znowu jej wrzask - tym razem adresatem był stróż prawa:
- Ty sku....u, ch...u parszywy! - itd., itp. Wywrzeszczała właściwie tę samą wiązankę, którą chwilę wcześniej ja usłyszałem.

Epilog historii - została spisana i będzie oskarżona o obrazę funkcjonariusza na służbie, a mnie policjant poprosił o podanie swoich danych, w razie gdybym miał występować jako świadek w sądzie grodzkim. Już się nie mogę doczekać - ciekawe, co usłyszy sędzia?

ulica w Krakowie

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1143 (1177)