Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZaglobaOnufry

Zamieszcza historie od: 19 października 2012 - 15:39
Ostatnio: 5 lipca 2023 - 22:21
  • Historii na głównej: 3 z 15
  • Punktów za historie: 807
  • Komentarzy: 3468
  • Punktów za komentarze: 21955
 
zarchiwizowany

#44092

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mialem praktyke lekarza medycyny ogolnej w Niemczech.
Przyszla do mnie pacjentka i chciala przekaz do betnologa(??).
Zastanawialismy sie dluzszy czas wraz z nia, do kogo niby ona chce isc i podpowiadalismy rozne specjalizacje.
Okazalo sie, ze zyczyla sobie udac sie do ortopedy.
Byla rodowita Niemka i wcale nie stara.
Czyli pomylki nazw fachowych, nawet znanych i prostych, bywaja, jak widac, nie tylko w Polsce.

przekret

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -66 (76)
zarchiwizowany

#43762

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
We wczesnych latach 90-ych bylem w Mombassie i bralem udzial w organizowanej wycieczce do rezerwatow przyrody Tsavo wschodnie i zachodnie.

Bylo fajnie, mimo ze poszla w naszym mikrobusie "Nissan Urvan" 2 razy guma, a czarny szofer (Piekielny=P) zle sobie radzil z ich wymiana, a toaleta po drodze na stacji benzynowej byla tylko rynna do siusiania wspolna dla kobiet (?) i mezczyzn, bez mozliwosci zalatwiania grubszej potrzeby.

Widzielismy mnostwo zwierzakow, m.in, slynne czerwone slonie
i wszystko byloby w deske.

Ale ni stad ni zowad, znajdujaca sie (o dziwo techniczne) za siedzeniem P chyba chlodnica, wyplula wiekszosc swojej plynnej, a bardzo goracej zawartosci do wewnatrz pojazdu, parzac m.in. najblizej siedzaca pasazerke. Nic wielkiego, poza bolem i strachem, nic sie jej nie stalo.
Automobil stanal i nie jechal dalej.

My pytamy P, co dalej, on wzrusza ramionami.
Wyladowalismy w stepie wsrod dzikich zwierzat, ktorych (na szczescie) w tym momencie nie bylo widac (bo moze kryly sie).

W oddali jechal inny busik, my do szofera, zeby skontaktowal sie z nim o pomoc, a ten jak kloc, nic nie robi. Na nasze wolania i wymachiwania nikt nie zwrocil uwagi, przejechali.

Szofer radzi udac sie do pobliskiej (pare kilometrow) tubylczej wioseczki, gdzie mial byc radiotelefon.
Jako, ze bylo juz popoludnie, nolens volens, udalismy sie tam, bo nie wsmak bylo nam zostac (moze na noc) przy tym mikrobusie w osemke z tym "niedzisiejszym" P.

Mielismy naturalnie straszliwe obawy i dusze na ramieniu, bo w tym stepie widzielismy juz w czasie dzisiejszej wycieczki m.in. rodzinke lwow i inne drapiezniki, ale udalo sie, tyle ze we wiosce, skladajacej sie z kliku lepianek, nie bylo jakiejkolwiek mozliwosci komunikacji ze swiatem pozarezerwatowym.

Chyba cala ta emocja rzucila mi sie na kiszki, ktore zachcialo mi sie oproznic pare metrow dalej, pod wizualna oslona tataraku nad jeziorkiem.
Udalo sie wspaniale, ale po powrocie do grupy zostalem poinformowany uprzejmie przez P, ze w tym stawiku sa krokodyle, wiec ciarki mie przeszly.

Do jedzenia nie bylo nic, tylko jeszcze odrobinka do picia.
Czesc podroznikow/-niczek zaczela plakac, bo nasz P nie mial zielonego, co z ta sytuacja zrobic, a nam sie tez nie usmiechal nocny pobyt miedzy lepiankami (nie w nich), bez jakiegokolwiek zabezpieczenia przed drapieznikami, a nikt nie chcial skonczyc jako smaczna kolacja dla lwiej, albo krokodylej rodzinki.

Robilo sie szybko ciemnawo.

Nagle uslyszelismy odglos silnika spalinowego i niedaleko nas przejezdzal sobowtor naszego Nissana.
Naturalnie zaczelismy krzyczec i wymachiwac, a on skrecil do nas.
Szofer - Indyjczyk (ktorych w Mombassie jest sporo) tez obwozil osemke turystow, czyli byl pelny, mimo to zaproponowal pomoc. Wpakowalismy sie do srodka mikrobusa, siedzac/lezac jeden na drugim, czesciowo na podlodze, zapchani jak sledzie (czyli lacznie w osiemnastke) i odpowiednio woniejac po dniu w upale.

Na szczescie powrot do hoteli przebiegl bez wiekszych cudow.
Szofer zostal przez nas suto obdarowany i bylismy bardzo wdzieczni jemu i pasazerom jego wozu za pomoc z niebezpiecznych tarapatow.
Piekielny okazal sie P, domagajac sie (bezskutecznie) podobnego napiwku jak ten drugi kierowca, nie biorac pod uwage, ze byl jako szofer beznadziejny i zostawil nas bez pomocy/opieki wsrod drapieznikow.

Reasumujac, sensowniej byloby chba, zostac na noc przy zepsutym mikrobusie, niz dralowac po dzikim stepie, liczac na ewentualna pomoc.
Ta chyba nie pojawilaby sie , mimo ze kazdy wjezdzajacy przez brame w ogrodzony (ogromny) rezerwat pojazd uiszczal oplaty i byl (chyba) rejestrowany.
Poza tym bylismy spanikowani, a spacerek w dziczyznie byl jedyna rada naszego "kierownika" podrozy.

Moze hotele zorientowalyby sie ze grupa podroznikow nie pojawila sie?
Ale to jednak 3 swiat i nie mozna go mierzyc po srodkowo-europejsku.

Ale piekielna jest na pewno firma turystyczna, sprzedajaca drogie wycieczki, a nie zapewniajaca klientom, wystarczajacej opieki przez odpowiedni sprzet i wyszkolony personel, ktorym nasz czarny szoferak niestety nie byl.
No ale "hakuna matata".

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -22 (74)
zarchiwizowany

#43666

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mnostwo odwiedzajacych Niemcy samochodem nie ma zielonego pojecia, ze (przewaznie) nie wolno im jechac lewym pasmem w rejonie budow drogowych, gdyz ma ono czesto szerokosc tylko 2 albo 2,20m, co jest zaznaczone (!) w miejscu, w ktorym budowa sie zaczyna.

I dotyczy to nie tylko autostrad.

Wiekszosc samochodow osobowych, jak n.p. popularny VW Golf ma szerokosc wieksza niz te 2m, bo liczy sie ja od konca jednego, do drugiego zewnetrznego lusterka.

Policja czasem egzekwuje mandaty, a po tym sa ludziska zdziwieni, oh?!

Piekielne jest, ze urzednicy odpowiedzialni za ustalanie szeroksci lewego pasu nie zareagowali dotychczas na postep przemyslu samochodowego, ktory produkowal coraz wieksze i szersze wozy, tak ze legalnie tylko okolo 15% kierowcow ma prawo w takim odcinku drogi jezdzic na lewym, a cala reszta ma obowiazek transportowac sie po prawym pasie, czesto zapchanym ciezarowkami, przy czym wzrasta niebezpieczenstwo korka.

Wielu kierowcow (tez z Polski) nie wie o tym, z czego rezultuja niepotrzebne mandaty.

A piekielnym to zwisa, a moze forse z tak latwo udowadnialnych przewinien drogowych juz wkalkulowano w budzet panstwa, badz gmin.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -27 (61)
zarchiwizowany

#43335

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem, czy wiecie, ze Niemcy sa jedynym niestety krajem
na swiecie, w ktorym sad "wojewodzki" (w Kolonii) orzekl, ze obrzezanie chlopca, bez zdrowotnej koniecznosci (n.p. za waskiego napletka) z powodow czysto religijnych, uznano za uszkodzenie ciala, co jest karalne wedlug kodeksu karnego.

Spowodowalo to wielkie dyskusje w mediach z udzialem roznych
fachowcow i znawcow, a pokazalo sie, ze okalecza sie dzieci
przewaznie bez zadnego znieczulenia, czesto przez ludzi, nie bedacych lekarzami i bez zachowania zabezpieczen, wymaganach przez najprymitywniejsza higiene, powodujac niebezpieczenstwo dla zdrowia i niepotrzebny bol.

Oszczedze wam dokladnego opisu, jak obrzeza sie n.p. zydowskiego chlopca, bo na you tube jest kupa filmikow, po ogladnieciu ktorych zoladek podchodzi do gardla i kazdy moze sobie to sam zobaczyc (a nie radze, bo bardzo drastyczne)

Ale piekielne jest na pewno, ze jacys rodzice powoduja odciecie czesci ciala swojego syna, nie pozwalajac mu nieodwolalnie samemu zdecydowac, czy on chce byc do konca zycia okaleczonym.

Lekarzom nie wolno robic zabiegow chirurgicznych bez zezwolenia pacjenta i ten sad ustalil, ze takie obrzezanie jest karalne.

Naturalnie najrozniejsi przedstawiciele srodowisk muzulmanskich i zydowskich zaprotestowali glosno, machajac maczuga ponoc rasizmu i dyskryminacji religijnej, powolujac sie na swoje wielotysiacletnie tradycje.

Ale rozsadni ludzie argumentuja, ze zadne piekielne tradycje nie moga nowoczesnemu, srodkowo-europejskiemu krajowi pozwolic tolerowac meczarni dzieci.

Mimo wszystko, mozliwe jest, ze Piekielni postawia na swoim
i przekonaja ustawodawcow do zezwolenia na ten barbarzynski
zabieg.

Obecnie Bundestag ma zdecydowac projekt prawa zezwalajacego na obrzezanie PO SKONCZENIU 14-go roku zycia, o ile chlopiec/mezczyzna sam sie zgodzi na ta operacje, o ile bedzie ona wykonana z zachowaniem standardow medycznych, higieny i przy zastosowaniu znieczulenia.

Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Piekielnosc dotychczasowego systemu widze w mozliwosci, ze ktos moze decydowac o usunieciu czesci organizmu czlowieka,
bez pytania go o zezwolenie, powodujac bol i dozywotne, nieusuwalne znieksztalcenie i to tylko dlatego, ze religia jego rodzica/rodzicow tego wymaga, nie pytajac, czy bedzie to religia obrzezanego, gdy on sam bedzie moc pozniej decydowac o swojej przynaleznosci, badz nieprzynaleznosci do wspolnoty religijnej.

Dlaczego nie mozna bylo juz dawno czekac z uskutecznieniem tej operacji do czasu, az pacjent moglby prawnie samemu decydowac o sobie?

Czy maja jakies starozytne pisma byc wazniejsze, niz nowoczesna konstytucja, gwarantujaca kazdemu prawo do nietykalnosci cielesnej?
Czy to musi byc Ciemnogrod?

Uwazam, ze prawo do zezwolenia na obrzezanie powinno nalezec bezwarunkowo tylko do tego, kto (bedac wystarczajaco doroslym i nie ubezwlasnowolnionym) bedzie mogl zdecydowac na poddanie sie temu, albo nie.

Niezaleznie od tego, mozna sie tez zastanowic, ze posiadanie, badz nie posiadanie tego glupiego napletka jeszcze nie tak dawno w prawie calej Europie moglo zdecydowac o smierci nieposiadacza, a kto wie, czy historia sie kiedys nie powtarza.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (72)
zarchiwizowany

#42829

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zyje od kupy lat w Niemczech i mialem lekarska praktyke medycyny ogolnej.

Leczylem dlugo starsza kobiete z roznymi chorobami n.p. nadcisnienie tetnicze, podwyzszony cholesterol i.t.p. Byla u mnie regularnie badana m.in. z badaniami krwi i okresowymi. Rownolegle znajdowala sie w leczeniu roznych specjalistow n.p. ginekologa.
Ta pani zachorowala na infekcje oskrzeli, ktora przeciagala sie, mimo leczenia ambulatoryjnego, wiec skierowalem ja do szpitala. Tam odkryto u niej zaawansowanego raka szyjki macicy z roznymi przerzutami i po rozmaitych komplikacjach -umarla. Smutne.

Po pewnym czasie dostaje od jakiegos adwokata w imieniu jej piekielnego syna (PS) list, w ktorym domaga sie (bez uzasadnian) przekazania mu kartoteki jego zmarlej matki.

Skonsultowawszy sie z prawnikiem izby lekarskiej odmowilem, gdyz tajemnica lekarska obowiazuje tez po smierci.

Po pewnym czasie pojawily sie w mojej praktyce (pelna poczekalnia) dwie panie, pokazujac legitymacje komisarzy policji i domagajac sie okazania przebiegu leczenia tej zmarlej pacjentki, gdyz PS oskarzyl mnie o nieumyslne spowodowowanie jej smierci przez niezrobienie badan i nieodopwiednie leczenie.
Wydrukowalem im cala kartoteke, z ktorej wynikalo, ze miala regularnie przekazy m.in. do ginekologa i na USG brzucha, z ktorych nie dostalem jakichkolwiek opisow (czyli nie wiem, czy skorzystala, ale zawsze brala skierowania), a wszystkie wyniki moich badan (okresowe i krwi) byly w normie.

Udalem sie do mojego adwokata, ktory otrzymal dokumentacje z prokuratury, z ktorej wynikalo, ze juz przesluchano wiekszosc lekarzy szpitalnych informujac ich o oskarzeniu mnie o spowodowanie smierci.
Koledzy szpitalni skladali objektywne zeznania nie obciazajace nikogo.

Moj prawnik wystosowal pismo wyjasniajace wyczerpujaco caly przebieg leczenia u mnie i zadajacy zamkniecia sprawy z powodu jakiegokolwiek braku mojej winy, poniewaz leczylem ja lege artis.

Historia ciagnela sie miesiacami i skonczyla sie bez rozpoczecia procesu, ze stwierdzeniem braku winy z mojej strony.
W Niemczech mozna zakonczyc sprawe karna z powodu braku dowodow (uniewinnienie DRUGIEJ klasy), albo z powodu jasno widocznego braku winy (uniewinnienie PIERWSZEJ klasy = jak u mnie, odpowiednie paragrafy kodeksu procesowego zapomnialem).

Ginekologa, leczacego zmarla (na raka z jego "parafii"), nawet nie przesluchano, albo oskarzono.

Ja musialem zaplacic adwokatowi (z gory) honorarium w wysokosci €4000,-, ktorego nikt mi nie zwrocil (ani panstwo, ani ubezpieczenie od odpowiedzialnosci cywilnej)jako ze nie doszlo do zadnego procesu, przy tak jasnej sprawie.

Zlozylem skarge na piekielnego prokuratora (PP), gdyz wszczal cale postepowanie, mimo ze nie bylo zadnych przeslanek mojej winy - nadprokuratura odrzucila je.
Zlozylem skarge karna na PS o bezpodstawne zarzuty spowodowania smierci - PP odrzucil ja, gdyz kazdy moze skladac donos, uwazajac, ze smierc byla przez kogos spowodowana, a on ma obowiazek wspoczac dochodzenia.

Czy przez te jawne, niczym przeze mnie nie sprowokowane dochodzenia, dobre miano lekarza w srodowisku (nie tylko)kolegow zostanie poszargane, zwisa wszystkim ciezkim kalafiorem, bo jest bardzo nowoczesne i przyjete robic bezpodstawne zarzuty karne (albowiem to nic nie kosztuje donosiciela), aby potem rozpoczac roszczenia cywilne (juz powiazane z ryzykiem finansowym w wypadku przegrania w sadzie).

Moj adwokat odradzal od postepowania cywilnego przeciw PS za zszarganie mojego dobrego imienia, nie widzac szans wygrania w sadzie, a duze dodatkowe ryzyko finansowe.

Moral z tej historii - przynajmniej w Niemczech, jak sie chce narobic lekarzowi mnostwo klopotow, przyspozyc mu duzo kosztow i zszargac kupe nerwow, wystarczy zrobic donosik do prokuratora, i to bez przekonywajacego uzasadnienia, a ten zadziala z urzedu, bo ponoc musi, a donosiciel ma frajde i to za fryko.

Do dzis nie pojmuje, dlaczego mi robiono zarzuty (a nie n.p.
ginekologowi) i dlaczego nie dostalem zadoscuczynienia moralnego i finansowego.

Gdzie znalesc tego, szeroko proklamowanego, "dojrzalego" czlowieka, ktory ma tylko zadania od nowoczesnej medycyny, a nie zamierza samemu przyczynic sie do sukcesu leczenia, chocby przez zmiane trybu zycia, badz udania sie na sensowne badania specjalistyczne?

W Niemczech, moze w przeciwnosci do Polski, opisane badania na wysokim poziomie, robione sa bez dlugiego wyczekiwania (chyba gora pare dni) i to za fryko (wszystko konieczne placi kasa chorych co do grdynia).

A prawnicy w Niemczech (adwokaci a tym bardziej prokuratorzy) bardzo lubia zaskarzac lekarzy, ktorym (widocznie) zazdroszcza sukcesu i wymyslaja coraz ostrzejsze
wymagania (naciagania przepisow), nie majace nic wspolnego z rzeczywistoscia codziennego leczenia.

Na szczescie (mimo wszystko) nie mamy tu jeszcze stosunkow jak w USA z milionowymi odszkodowaniami, czasem za drobiazgi i obowiazkowe ubezpieczenia maja jeszcze stawki, ktore jest sie w stanie oplacic.

Media masowe bardzo chetnie naskakuja tutaj na lekarzy,
jak lysi na garbatych, tak ze czesto odnosi sie wrazenie, ze w tych wypadkach jest zawsze odwrocenie ciezaru udowodnienia i jest sie zawsze (tylko z powodu bycia lekarzem) z gory winnym, az do momentu ustalenia winy (a nie niewinnym, jak tego prawo wymaga).

Do tego istnieje tu nieslychana biurokracja, ktora coraz bardziej wzrasta, przynajmniej w praktykach i coraz wyzsze konieczne wydatki zawodowe, przy coraz gorszym wynagrodzeniu (mimo, ze o wiele lepszym niz w Polsce).
To wynagrodzenie (z kas chorych) obliczane jest w punktach, ktore maja wahajacy sie kurs, polaczany ze strasznymi ograniczeniami, samymi z siebie hamujacymi zarobki lekarza z jego praktyki, przy nieograniczonym ryzyku samodzielnosci firmy, ktora to jest praktyka.
Takze oficjalny spis pozycji = jedyna podstawa leczenia prywatnego, nie byl aktualizowany od roku 1996, mimo ze wszystkie oplaty i zarobki w innych branzach w miedzyczasie powzrastaly niepomiernie.

Tel Aviv, jak to mowia Francuzi.

Mimo wszystko, bycie lekarzem w Niemczech nie jest zle.
Zadkie sa, n.p. opisywane na "Piekielnych" przypadki, w ktorych lekarz musial pracowac na dwa, albo nawet trzy etaty, bo mu (tez do zycia) jego jeden przewaznie wystarcza.
Ale istnieja tez, czesto bardzo lukratywne, mozliwosci dorabiania.

Wybaczcie ewentualne bledy w pisowni, bez uzywania polskich liter (nie zamierzam ich zmienic) ale od lat na co dzien nie uzywam jezyka polskiego w mowie i pismie.

Moze was zaciekawi ta prawdziwa historia i ewentualne przyszle opowiesci z mojego zycia.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (318)