Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Onatoja

Zamieszcza historie od: 29 października 2012 - 15:26
Ostatnio: 8 listopada 2014 - 1:30
  • Historii na głównej: 5 z 11
  • Punktów za historie: 4780
  • Komentarzy: 132
  • Punktów za komentarze: 1091
 
zarchiwizowany

#62845

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po prawie dobie bez snu wracałam pociągiem Regio ze stolicy wielkopolski do Łodzi.
Pociąg wypchany po brzegi studentami, godzina około popołudniowa. Z czasem w pociągu się przeludnia i można już spokojnie usiąść i nieco odpocząć.
Pewien młodzieniec niestety za bardzo się wyluzował i postanowił swoje zrelaksowanie już totalnie dopełnić. Zaczął się masturbować. Usiadł w taki sposób, że spośród wszystkich pasażerów tylko ja mogłam go zobaczyć. Wydałam z siebie " CO PAN ROBI !?", szybko zebrałam rzeczy i uciekłam do innego wagonu, gdzie o wszystkim w szoku poinformowałam przez telefon chłopaka. On na szczęście zachował trzeźwy umysł i wezwał policję, która razem z nim czekała już na stacji, do której zmierzałam.
Koleś wyczuł chyba sytuację i również zmienił wagon.
Panowie Policjanci wstrzymali pociąg, przeszliśmy przez wagony i wskazałam na rzeczonego ekshibicjonistę. Nie ukrywał zaskoczenia, natomiast tłumaczył, iż się zapomniał i tak jakoś mu się spodnie rozchyliły.
Pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego, totalnie w szoku po wyskoczeniu z pociągu finalnie się rozpłakałam.
Za taki wyczyn pan zakończył podróż z 500 zł mandatem.
I teraz deser.
Na pytanie funkcjonariuszy czym się zajmuje odparł iż, studiuje.
Ostatni rok. Broni magistra. Z ANIMACJI KULTURY.

pociąg

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (30)

#61006

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wojny toaletowej ciąg dalszy.
Jakiś czas temu uformował się u nas nieformalny Klub Kiblowniczek, czyli pracownic przesiadujących w damskiej toalecie, pijących tam herbatkę i przekazujących ploteczki.

Grono po kawałku się wykruszało, ale zostały dwie stałe członkinie. Z czego jedna (będąca główną Panią sprzątającą) od godziny 10 do 14 jest tam bez przerwy, siedząc na muszli i pijąc herbatę, podjadając ciasteczka. Wszystko to w celu ukrywania się przed kierownictwem tępiącym lenistwo. Było to zabawne do momentu. Konkretnie do chwili, kiedy pani totalnie olała swoje obowiązki i wszędzie zaczął panować, nie przebierając w słowach, syf. Brud panoszy się wszędzie, lepkie są krany i sanitariaty.

Cicha wojna podjazdowa rozpoczęła się dokładnie w momencie, kiedy pani postanowiła myć podłogę na korytarzu w godzinach pracy, kiedy każdy z nas chcąc nie chcąc musi poruszać się po korytarzach. Pani myje - my chodzimy - pani myje - my chodzimy. Aż pani postanowiła stać na warcie i pilnować wilgotnej posadzki, zatem odsyła pracowników do biur krzykiem.

Z powodu okropnego smrodu, okno w łazience zostawiamy zawsze otwarte, któregoś dnia rozpętała się ulewa i finalnie łazienkę zalało, zatem Pani Strażniczka pilnuje także okna i przy ostatnich upałach zawsze je zamyka. Przy okazji opierniczyła każdą pracownicę zjawiającą się w łazience za otwieranie okien, ja bynajmniej nie mam ochoty wysłuchiwać ochrzanu od kogoś, kto nie jest moim przełożonym. Wojna nabrała już charakteru oficjalnego, ponieważ problem brudu został zgłoszony.

W ramach posiłków przysłano drugą Panią, która sprząta i pucuje aż miło. Ale panie działają w systemie zmianowym, zatem brud wraca co tydzień. Pani ma też swoje nawyki, w tym pogawędki z korzystającymi z toalety. Konkretnie w trakcie wykonywania czynności fizjologicznych, aby ich uniknąć ruch w tych rejonach zamiera do 14. Zostawia opłukane kubeczki na dyspozytorze do ręczników papierowych. Przyniosła sobie ostatnio krzesło. Zostawia drzwi otwarte na oścież, żeby nasłuchiwać kto idzie (po krokach rozpoznaje potencjalne zagrożenie).

Pani jest jednak nieusuwalna, ponieważ w przyszłym roku przechodzi na emeryturę. Kierownictwo nie raz zwracało jej uwagę, patrolują toaletę, ale nikt nie ma czasu schodzić co godzinę sprawdzać, czy Strażniczka wzięła się do roboty czy nie. Przesunięto ją zatem na portiernię, gdzie powinna wpuszczać do budynku. Tutaj też jest piekielna, ale to na inną historię...

tułaleta we w biurze.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 388 (446)

#60896

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na dworcu autobusowym we Wrocławiu czekałam akurat na PKS do rodzinnej miejscowości. Do odjazdu zostało ok. 30 minut, ludzi całkiem sporo, w końcu to sezon wakacyjny.

Nagle słyszę głośny rechot, po barwię wnioskuję kobiecy. Rozglądam się, widzę dwie kobiety w wieku ok 35+ oraz grupkę dzieciaków na oko 8-15 lat. Naśmiewają się do rozpuku z dziewczynki, mizerniutkiej, chudziuteńkiej i ewidentnie najmłodszej w grupie. Podeszłam bliżej, słyszę jak kobieta nakazuje dziewczynce zdjąć spodnie (na środku dworca!) i przebrać się w inne, bo w tych brudnych nie pojedzie. Dziecko odmawia, mówi, że nie chce, kobieta ściąga jej spodnie i zaśmiewa się na całe gardło dodając "zaraz się posikam, no nie mogę".

Nie wytrzymałam nerwowo i krzyknęłam, czy jest normalna na umyśle, czemu nakazuje dziecku rozebrać się na dworcu, debilnie zaśmiewa do łez z nagich pośladków dziewczynki. Wdałyśmy się w kłótnię, z której oczywiście dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o sobie oraz, że mam pilnować swojego biznesu. Finalnie dziecko zostało ubrane, purpurowa ze złości kobieta oddaliła się z grupą na stanowiska autobusowe.

Po dworcu przechadza się wiele osób, podróżnych całe stada, wszyscy obserwowali dziecko w samych majtkach na środku i zaśmiewającą się opiekunkę, ale odwagi, żeby zareagować brakło. Co trzeba mieć w głowie, żeby ściągać dziecku spodnie w miejscu publicznym i się chamsko z tego śmiać?!

dworzec Wrocław

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 579 (645)
zarchiwizowany

#59683

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W Galerii Handlowej niedaleko miejsca, gdzie pracuję została zorganizowana loteria. Zasady są proste, wystarczy zrobić zakupy za 50 zł i odebrać kupon, który skanuje się w 5 miejscach galerii. Do wygrania są bony do zrealizowania w kilku sklepach galerii, m.in sklep z rajstopami, księgarnia, sklep obuwniczy dla dzieci (ledwie kilka mniejszych sklepów ze wszystkich znajdujących się w galerii), natomiast jeśli nie uda nam się wygrać bonu, to w ramach nagrody pocieszenia jest kupon na -10% do tychże sklepów.
Brzmi prosto i fajnie. Trafiłam akurat na pierwszy dzień loterii.
Przy jednej z maszyn sprawdzających kolejka aż do wyjścia z Galerii. Zastanowiło mnie to trochę, przystanęłam i widzę chłopaka skanującego namiętnie kupony, obok dziewczynę z grubym plikiem kuponów, maszyna wypluwa zniżki, które lądują w koszu. Zabawa trwa. Regulamin mówi wyraźnie, że ilość kuponów, które klient otrzymuje za zakupy jest ograniczona - można ich dostać 5. Tymczasem para z całym plikiem oraz Pani pracująca w obsłudze z pewnością regulamin mają w poszanowaniu i nawet zabawa, w której nagrody są czysto symboliczne jest okazją do oszukiwania.
Czy jest zatem sens organizowania CZEGOKOLWIEK ?

Loteria w Centrum Handlowym

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (217)
zarchiwizowany

#51684

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zabawnie, ale i piekielnie..

W biurowcu, w którym pracuję są oczywiście Panie Sprzątaczki.
Niektóre firmy kończą później, inne wcześniej, niektórzy po nocach siedzą, dlatego ustalono, że po 17:00 Panie wkraczają na rejony. W końcu jednak okazało się, że 17:00 to za późno, bo do późnego wieczoru siedzą, no to niech sobie nawet i o 13:00 wpadną podłogi obmyć, nikomu to nie będzie przeszkadzało.
Przeprowadzono jednak remont i pomieszczenia potasowano, że ostał się ino jeden kantorek dla Pań i to obok dyżurki, a na piętrach pomieszczeń nie ma, bo były potrzebne na kserokopiarki.
No to panie wpadły na pomysł, że sobie w damskiej toalecie urządzą Sztab Generalny. Jedną kabinę zaadaptowały, nie ma problemu. I siedzą tam sobie od południa do około 17:00.
Niby żaden dramat, ale pomieszczenie malutkie, pogłos i do tego zawsze obecne Panie. Zatem teraz wszystkie pracownice do toalet biegają przed godziną przybycia Pań, żeby w spokoju załatwić swoje potrzeby. W przeciwnym razie czeka nas zaproszenie na kawkę w łazience, rozmowy przez drzwi, lub ( opcja najgorsza ) kompletna cisza, gdy w kabinie obok herbatkę dopija Pani Sprzątająca. Okropnie krępujące, proszę mi wierzyć.
Właściciel budynku nie widzi problemu, bo przecież Panie mają swoje pomieszczenia. A to, że muszą potem biegać po piętrach już go nie obchodzi.

taki se biurowiec

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (251)
zarchiwizowany

#49355

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zadanie: Zredaguj BARDZO WAŻNĄ informację do kontrahentów zagranicznych.

Wypunktowane, jakie informacje klient ma otrzymać. Wiadomość zredagowana, odesłana do poprawy i kontroli, wraca bez błędów leksykalnych i gramatycznych, przygotowana do wysłania.
W międzyczasie zmienia się koncepcja; jednak nie chcemy ich informować o tym, ale o tamtym. Proces od nowa. Nie, to jednak źle, kto wam to kazał napisać ( ty? ). Jeszcze raz. Bez zastrzeżeń, gotowe do wysłania, ale.. I tak jeszcze sraldyriard razy ta sama procedura. Dzieło gotowe,każdy otrzymał mailowo kopię, co by się zapoznać. Poszło do wysłania , można gnać do domu celebrować weekend.

Poniedziałek. "Co to za tekst, kto to pisał? bez sensu, w ogole to takie bleblanie, to nie ma sensu i te błędy.. no kurna, za co ja wam płacę? " z ust Przełożonego. Biere w łape, jak to się mówi i czytam, a tam nie nasz tekst. WTF ? - myślę sobie, przecież JA tego nie pisałam, w ogóle to było już przygotowane i poprawione, to co za czort się dorwał? Nosz ku...

Odpowiedź przyszła szybko. Ano spedytor krajowy nudził się na popołudniówce... nie spodobało mu się ogólne brzmienie, więc zmienił to i owo, powysyłał gdzie trzeba. Nie twój dział, nie twoja brocha, nie twoi klienci to gdzie się pchasz? Ano, bo piątek, w sumie nuda, on chciał pomóc, bo widział, żeśmy długo siedzieli, to widocznie nam nie szło..

Tak spędziłam pół poniedziałku redagując już wyredagowane... Bądź tu mądry, pisz wiersze.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (197)
zarchiwizowany

#48082

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Koleś się wziął i spakował w tydzień, mimo płaczu i próśb, walizeczka pod pachę i wrócił do Żabolandii. Ludzie się rozstają, bywa.
Zostały tylko meble, wspólne rzeczy i wynajmowane mieszkanie. No i kot.
Co mam z nimi zrobić? - pytam delikwenta, który odpowiada "zrób co chcesz".
No to część oddane dla potrzebujących, część do garażu w oczekiwaniu na "lepsze czasy", wszystko przetransportowane na mój koszt. Kara za zerwanie umowy najmu uiszczona także przeze mnie. Teoretycznie koniec i można zacząć nowe życie.
To był listopad.
Dziś jest marzec. I Pan Gnida wysłał mi wiadomość z numerem konta, że ŻĄDA ode mnie 500€ za mebelki, które to do naszego gniazdka zakupił. Hola hola, koleś, jak to żądasz, skoroś sam je zostawił i miałam z nimi zrobić cokolwiek? Ano, teraz mu się odwidziało, więc albo za 4 tygodnie on widzi kasę, ale odzyska ją inaczej. Chociażby przez policję.
Naśle do mnie, do Kraju Nad Wisłą, swoją Fhrąsóską policję, bo zostawił meble byłej dziewczynie i jednak chce je odzyskać? Ciekawe. Ale mam się nie martwić, bo "on i tak je odzyska".
I co szantażyście zrobić? Jakoś w listopadzie go nie interesowało, czy mam gdzie je ulokować i co w ogóle pocznę z tym całym majdanem. Ale kasa się skończyła, to można zedrzeć z eks, prawda?

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (397)

#44372

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy są na sali logistycy?

Pracuję jako specjalista ds. logistyki i spedytor międzynarodowy. Codziennie stykam się z wielkimi "byznesmenami" z Zachodu. Brak kultury, jaki sobą reprezentują nie jest sekretem. Chyba wszyscy wiedzą w jaki sposób traktuje się przedstawiciela z Polski, a tym bardziej kobietę.

Wczoraj jednak oniemiałam. Cała nasza kilkunastominutowa rozmowa z kontrahentem była w bardzo nieprzyjemnym tonie, wyśmiał mnie i moje kompetencje zawodowe, wybitnie mu się nie podobało, że rozmawia z kobietą. Na prośbę o zmianę tonu stwierdził, że nie będzie mu żadne polskie babsko dyktowało co ma robić. Na koniec naszej SŁUŻBOWEJ rozmowy wykrzyczał mi do słuchawki, że dla niego jestem dziwką i mogę ssać mu f*uta.

A wszystko to dlatego, że Pan-Mam-Dwa-Miliony-Euro-Obrotu skąpił zapłacić 350€ za transport przez pół Europy...

Ełropejsky Byznes

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 901 (957)
zarchiwizowany

#43204

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałam podziękować wszystkim, którzy wypowiedzieli się pod moją pierwszą historią o wzywaniu pogotowia.
Dziękuję za cenne rady.
Po tym incydencie od razu poszłam do lekarza po coś mocniejszego i ewentualnie zapytać o tabletki anty, ale to co usłyszałam zwaliło mnie z nóg.
Pan doktor zbadał, zrobił USG i okazało się, że tej feralnej nocy, kiedy leżałam na podłodze doszło do poronienia.
Uspokoił mnie, że takie rzeczy są w przyrodzie naturalne, ale sami pewnie rozumiecie co poczułam.. Pewnie dziwicie się, jak mogłam nie wiedzieć ? Ano mogłam, bo nie było żadnych objawów, niż te, które zawsze mam przed okresem.
Nie był w stanie powiedzieć, czy gdybym wtedy udała się do szpitala dałoby się coś zrobić. Pewnie nie, bo na leki podtrzymujące było prawdopodobnie za późno.
Nie pisze się pożalić, bo już to przetrawiłam i wszystko jest w porządku.
Piszę, aby powiedzieć, że w kraju, gdzie walczy się na argumenty w sprawie aborcji, in vitro, kobieta poroniła sama w domu,a nie otrzymała pomocy, bo myślała, że to zwykły okres. Otóż, nawet do "zwykłego okresu" warto pojechać. Chociażby z takiego właśnie powodu.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (258)

#42579

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z cyklu Okruchy Życia: Piekielne zachowania ludzi w sklepach.
(Sklep niemieckiej sieci Kraj Zakupów).

1. Wyścigi. Rzucili świeże bułeczki. Zwabieni zapachem emeryci BIEGNĄ bo bułki i przerzucają je gołymi łapami. Wrzask nie do opisania.

2. Kolejka po wędliny.
Pani 50+ ma zostać obsłużona:
- To ja poproszę 50 g tej podwawelskiej, no, do tego... e... Heniu... tę śląską czy łowicką? Heniu? HENIO! (Henio poczłapał już na sery). Chodź no, powiedz, tę białą chcesz? No to jeszcze 5 plasterków tej polędwicy gotowanej, to jeszcze... eee... (i tak 20 minut niezdecydowania i nawoływania Henia. A za nią jeszcze 3 takie same NIEZDECYDOWANE).

3. Owoce i warzywa. Czemu już nie kupię pomidorów w markecie? babcia stoi i ładuje do siaty te pomidory. Ładuje i ładuje. A przed załadowaniem każdy dokładnie maca i wącha zbliżając do twarzy na odległość 3 mm. Rozmyśliła się. Wywaliła wszystko do kartonu. Obwąchane i zmacane pomidory. Obok inna emerytka wpiernicza pistacje i zapycha winogronem.

4. Łażenie. Łażą po tym sklepie z tymi wielgachnymi wózkami i stoją na środku alejki. I stoją. I przepraszam, a on stoi. Wyjeżdża z tej alejki wprost w moje kolana "jak łazisz?". I lezie z prędkością ślimaka po tym sklepie. I stoi na środku alejki. Trzeba obejść regal dookoła, żeby się wydostać. Bo oni łażą...

5. Obczajanie. Obczajanie co masz w koszyku, co masz na liście, co właśnie oglądasz, w co jesteś ubrany. I wyrażają swoje niezadowolenie prychaniem, cmokaniem, jakimś komentarzem pod nosem ("żarcie dla kota... pff.. burżujstwo") lub nienawistnym spojrzeniem.

6. Wykradanie z koszyka. Serio. "o, jaki ładny wazon, gdzie go pani znalazła? - w dziale AGD". Odwracasz się, a tu wazon zniknął. Po co łazić po sklepie, jak jest pod nosem?

7. Otwieranie opakowań. Stoję na chemicznym i widzę, jak kobita otwiera sobie kremik i wsmarowuje w łapska. Potem jeszcze jakiś inny, i inny. Pakuje paluch do środka, a potem zamyka i odkłada, że w życiu byś nie poznał. A tam już bakteriada. Na potęgę wyciągają tampony i podpaski z opakowań i pakują w kieszenie. Nawet faceci!

8. Kasa. Plastikowa przegródka "następny klient" postawiona odpowiednio daleko, żebym ja mogła stać koło swojego, a następny klient koło swojego. Nie. ładuje mi się na plecy i obserwuje co tam kupiłam i ile mam kasy w portfelu. "Może mi pani nie leżeć na plecach? - O co Pani chodzi?". Nie cierpię dmuchania mi w szyję. Po to ustawiam się odpowiednio daleko, żeby każdy miał przestrzeń. Ale po co. Przecież wszyscy wiedza, że jak się ustawisz na plecach osoby przed sobą, to zostaniesz obsłużony szybciej.

9. Darcie się na kasjerkę. Bo czemu wolno, bo czemu za siatki trzeba płacić i inne pierdoły. Szlag mnie trafia, kasjerka się męczy, a ktoś ma uciechę i darmowe szoł.

10. Na dziale warzywno-owocowym napisane jak byk "prosimy ważyć produkty przed odejściem do kas". Po co? Przecież kasjerka ma kod, to se zważy, nie? Nie. I potem cała kolejka stoi, bo "no to ja tylko podlecę to zważyć, a pani mnie dalej skasuje". Już dawno skasowała, a ona wraca ze zważonym produktem + kilkoma innymi, bynajmniej nie z działu warzywnego.

11. Złodziejstwo. Moja ulubiona cwaniara. Poszłam kupić śmietankę do zupy i jednego loda, bo gorąco było. Skasowane, płacę. Kobitka przede mną pakuje swoje frukta. I co? Zwędziła mi śmietanę. Myślę sobie "pomyliła się", więc wychodzę przed sklep, to ją jeszcze zatrzymam. Wyszłam. I babka na mój widok uskutecznia sprint. Serio. Uciekła ze śmietaną za 1,25 zł.

Można by wymieniać jeszcze długo...

Kraj zakupów.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 851 (979)