Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kwerta2

Zamieszcza historie od: 26 października 2012 - 21:04
Ostatnio: 24 czerwca 2019 - 13:42
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1686
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 28
 

#64820

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj to ja byłem lekko piekielny.

Często robię zakupy w osiedlowym dyskoncie z owadem w nazwie. Prawie zawsze płacąc gotówką słyszę hasła od kasjerek
"nie mam wydać", bądź "mogę być winna grosika?".
Przeważnie rozchodzi się o małe kwoty kilkugroszowe.
Jeszcze jestem w stanie to zrozumieć, po całym dniu może zabraknąć tych najdrobniejszych pieniędzy.

By ułatwić choćby na jakiś czas pracę kasjerek rozbiłem swoją świnkę, do której wrzucałem zawsze miedziaki, przeliczyłem, porolowałem znajdujące się w niej monety i poszedłem do owada w celu wymiany na zawrotną kwotę 24zł. Oczywiście żadna z 3 kasjerek nie chciała nawet słyszeć o takich drobnych w swojej kasie.

Tak więc wkurzony, że pomimo szczerej chęci zostałem odprawiony z kwitem postanowiłem nie być już taki miły jak dotychczas.

Będąc ostatnio na zakupach znów usłyszałem znane mi zdanie "mogę być winna grosika?". Ku zdziwieniu kasjerki odpowiedziałem NIE.
10 minut trzy kasjerki szukały jednego grosika dla mnie, bo żadna nie miała w swojej kasie. Gdy w końcu się znalazł, z łaską rzuciła mi go na tacę.

Pech chciał, że musiałem dwie godziny później iść jeszcze raz do sklepu po jakieś pierdoły. Tym razem wszystkie monety ze świnki postanowiłem wrzucić do jednego wora i zrobiłem zakupy za kwotę 23,54zł kładąc ową reklamówkę na blacie. Pech chciał, że natrafiłem na tą samą kasjerkę.

Jej mina bezcenna, a być może dla sklepu lekcja by zadbali bardziej o te najdrobniejsze pieniądze.

sklepy

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 619 (769)
zarchiwizowany

#44428

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historią http://piekielni.pl/23326 a mianowicie końcówę o tym że profesorowi nie chce się zrobić wpisu studentom przypomniała mi się moja historia z czasów studiów.

Miałem wręcz identyczną sytuację.

Dzień przed egzaminem idziemy do profesorka po wpis. Profesor patrzy na nas jak na zło koniecznie po czym z szyderczym uśmiechem mówi że nic u niego nie załatwimy bo "nic mu się dzisiaj nie chce i mamy uciekać na zajęcia." W tym momencie odezwał się znajomy, który chyba był najbardziej przytomny z nas wszystkich i wyciągając telefon komórkowy powiedział coś w stylu "ciekawe co na to władze uczelni, mam wszystko nagrane".

Oj gdybyście widzieli minę profesorka :)

Oczywiście nikt niczego nie nagrywał... ale poskutkowało i wpisy zajęły profesorkowi 15 cennych minut :)

studia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 67 (167)
zarchiwizowany

#42397

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/41919 przypomniała mi swoją historię. Dzisiaj się z tego śmieję wtedy było to dla mnie przerażające.

Tytułem wstępu:

Moi rodzice nie są najmłodsi (jakby się postarali to mogliby być moimi dziadkami :P).

Historia właściwa:

Jakiś czas temu pracowałem na ochronie. Ochraniałem pewien magazyn. Ochrona jak to ochrona raz są dniówki, raz nocki. Sytuacja dzieje się w nocy. Była około 4 nad ranem, mnie zapałki podtrzymują powieki gdy nagle w mojej kieszeni dzwoni telefon. Nie powiem zdziwiło mnie to gdyż nie każdy dzwoni o 4 w nocy do drugiej osoby. Patrzę a na wyświetlaczu pojawia się informacja, że dzwoni do mnie moja kochana Rodzicielka. Jak mi się chciało spać tak od razu oczy zrobiły mi się wielkie jak pięciozłotówki. Od razu milion myśli przyszło mi do głowy, że zawał, że pożar, złodziej itp. Odbieram więc:

Ja: Halo co się stało?
Matula: Nic się nie stało. Chciałam Ci tylko powiedzieć dzień dobry bo ja nie mogę spać a już świta.

Uwierzcie mimo takiej sytuacji do końca zmiany trząsłem się jak po pięciu kawach.

ochrona

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (266)

#41883

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio przypomniała mi się historia związana z nauką na prawo jazdy (było to dobre 6 lat temu).
Mieszkam w Bielsku. Z racji tego iż jestem wygodny, postanowiłem zapisać się do szkoły nauki jazdy mieszczącej się na moim osiedlu, a nie do renomowanych firm będących w centrum. Wszystko ładnie leci pięknie w części teoretycznej, aż przyszedł czas na część praktyczną.

Jak każdy wie kto zdawał prawko, pierwsza lekcja jest lekcją pokazową z cyklu tu są biegi, tu są lusterka, tym coś to kierunkowskaz itp.
Tak więc schodzimy sobie z [I]instruktorem do samochodu w celu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości, gdy nagle dzwoni mu telefon. Rozmawia przez chwilę po czym zwraca się do mnie:

I: Prowadziłeś kiedyś samochód?
J: Zdarzało się (tata czasami dawał mi się przejechać na mało zaludnionych terenach).
I: Fantastycznie, jedziemy do Wisły.

Myślę sobie WTF ale faktycznie, każe mi zapiąć pas i bez żadnych instrukcji ruszamy w kierunku Wisły (dodam że Wisła oddalona jest o jakieś 20, może więcej km od Bielska).

Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że instruktor po przejechaniu około 2km... zasnął. I tak sobie spał błogo nieświadomy aż go obudziłem przed tabliczką Wisła, z pytaniem gdzie dalej mam jechać :)

Mało tego... zdarzały się przypadki gdy przysypiał trzymając nogę na hamulcu... ale to już inna historia.

usługi

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 640 (724)

1