Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

AyatiSajani

Zamieszcza historie od: 18 października 2012 - 18:22
Ostatnio: 8 marca 2015 - 14:29
O sobie:

Bezczynni nie dokonują podbojów.

  • Historii na głównej: 15 z 21
  • Punktów za historie: 13444
  • Komentarzy: 213
  • Punktów za komentarze: 1759
 

#42956

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia pewnej rodziny. O tym jak chciwość może przesłonić wartości rodzinne.
W rodzinie była bardzo chora babcia. Niestety rodzina nie interesowała się nią za bardzo do momentu, w którym stan babci zaczął się pogarszać. Można pomyśleć - chcą się zająć, sumienie ich ruszyło, w ostatnich chwilach chcą wesprzeć...
Nic bardziej mylnego.

Otóż babcia miała pewną bardzo starą Ikonę Matki Boskiej. Była ona dla niej bardzo ważna i zawsze stała na honorowym miejscu.

Piekielna rodzinka wydedukowała, że ta ikona jest sporo warta, bo przodkowie babci niegdyś posiadali wiele gruntów i dworków na terenach wschodnich, które zostały im odebrane. Śmiało można by przypuszczać, że ta ikona to pozostałość po tym majątku.

Przez parę miesięcy rodzinka walczyła między sobą o względy babci i o dopchanie się do testamentu. Miały miejsce sceny uwłaczające ludzkiej godności. Babcia była już tym wszystkim strasznie zmęczona... W efekcie nie zapisała ikony nikomu.

Po jej śmierci dalsza część kłótni - nikt nie odpuszczał. Rodzina skłócona, szło na noże. Nikt ze sobą nie rozmawiał. Sytuacja nie do wytrzymania. Tak się zapamiętali w zwalczaniu siebie nawzajem, że prawie zapomnieli o nieszczęsnej ikonie...

W końcu jednak stwierdzili, że jeden brat ją weźmie i spłaci pozostałych. Ikona poszła do wyceny.

I bardzo żałuję, że nie było mi dane zobaczyć min członków rodziny przy ogłaszaniu wartości ikony, która okazała się nad wyraz udanym wyrobem jarmarcznym!

Wartość dla rodziny - zerowa.
Wartość dla babci - gigantyczna, bo sentymentalna... Nikt jednak tego nie uszanował. Poszła na śmietnik.

ludzkie sępy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 884 (926)

#41875

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Hebi o lekcjach informatyki w liceum przypomniała mi o nauczaniu tego przedmiotu w mojej szkole.

Mimo bardzo przyzwoitych początków, skończyło się mniej więcej tak:

- zajęcia prowadzone przez ok 3 miesiące przez katechetkę (!) w sali komputerowej, z obowiązującym kategorycznym zakazem włączania komputerów (bo zepsujemy), polegające na robieniu łańcuszków z muliny!

Mam nadzieję, że ktoś z mojej klasy dostał się na informatykę, mimo takich fantastycznych podstaw :)

centrum dowodzenia intergalaktycznego

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 723 (783)

#41885

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkałam już w wielu miejscach i parę państw udało mi się, że tak kolokwialnie powiem "zaliczyć", ale początki nigdzie nie szły tak wolno i opornie jak niestety właśnie w Norwegii.

Było to po pół roku mojego pobytu.
Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności zdarzyło się tak, że właściciel firmy produkującej (nietypowo) pojemniki do organów przeznaczonych do transplantacji, potrzebował osoby, która skonfigurowałaby mu Outlooka na komputerach firmowych. On jest w tych sprawach kompletnym ignorantem i nie wie nawet co to pulpit - pomoc niezbędna.

Narzeczony sam był zajęty, ale dzwoni do mnie czy dam radę. Pewnie, że dam, prosta sprawa. Każdy by sobie poradził, zwłaszcza, że nawet na Youtube można znaleźć proste filmiki "krok po kroku". Sprawa nie była jednak tak prozaiczna, bo koleś nie znał żadnych danych - ani haseł, ani SMTP, ani POP3... no nic. Musiałam dzwoniłam więc do firm zewnętrznych żeby się wszystkiego dowiedzieć. No ale spoko, udało się.

Szef firmy wdzięczny tak, aż się rozpływa. Pyta ile kasy chcę. Stwierdziłam, że mądrzej będzie zamiast kasy spytać po prostu o praktyki lub ewentualnie pracę, nawet jeśli nie u niego to u któregoś z licznych znajomych. Mówimy więc facetowi jak sprawa wygląda - mamy wykształcenie prawnicze i ekonomiczne, doświadczenie takie i takie, tyle lat tutaj, tyle tutaj. Języki angielski, niemiecki, hiszpański, norweski komunikatywny, ale po pół roku to niezłe osiągnięcie.
Koleś myśli... zastanawia się... w końcu wypala:

- To może coś przy opiece nad starszymi ludźmi lub sprzątanie domów.

Cios... nokaut w pierwszej rundzie!

zagranica

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 594 (712)

#41538

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam przez jakiś czas w gabinecie lekarskim za granicą, w administracji.

Pewnego dnia wchodzi do mojego pokoju mężczyzna, trzyma się za serce i mówi, że czuje bóle w klatce piersiowej. Wyglądał paskudnie, widać przerażenie na jego twarzy. Mimo obecności pacjenta w środku wleciałam do gabinetu i mówię szybko lekarzowi jaka jest sytuacja i że ratować trzeba. Na co lekarz spokojnym tonem:
- Nie widzisz, że mam pacjenta? Niech ten pan trochę poczeka to go przyjmę...

Panu zamówiłam karetkę..

służba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 637 (683)

#41403

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to czasami rzeczy oczywiste okazują się być skomplikowanymi.

Jechałam wieczorem na Oslo Fashion Week i potrzebowałam koron. Nic prostszego wydawałoby się - idziesz do banku ewentualnie kantoru i wymieniasz. Koniec sprawy.
Okazuje się jednak, że nie w Norwegii.

Bank1: Ma pani konto w naszym banku?
Ja: Nie.
B1: Nie możemy pani pomóc.

ZONK.

Bank2: Czy ma pani konto?
Ja: (już przygotowana)- Jestem turystką i chciałam tylko trochę pieniędzy wymienić.
B2: Ile i w jakiej walucie?
J: 400 Euro.
B2: A skąd pani je ma?

WTF?! A co za różnica?! Zarobiłam to mam!

B2: To za dużo, ja pani nie wymienię tylu pieniędzy.

Z tego co wiem to 400 euro to poniżej 3000 NOK czyli 1/4 najniższej pensji! I ona mówi, że za dużo. Ciekawe.

J: Proszę pani, to moje pieniądze, potrzebuję ich na pobyt w Norwegii. Czym ja mam niby płacić?

B2: To za dużo - co my potem z tymi pieniędzmi zrobimy?

J (nie mogąca uwierzyć, że jeden z największych banków w kraju nie ogarnie "zawrotnej" kwoty 400 Euro): Poproszę z pani kierownikiem.
B2: Niestety nie ma, będzie jutro.
Ja (już kompletnie załamana): To ile mi pani może wymienić?
B2: 150 Euro.
J: Niech będzie, pójdę sobie do innego banku i wymienię resztę! Niech mi pani to wymienia.
B2: Nie może pani tak zrobić - to wbrew prawu..

Że tak zacytuję Kung-Fu Pandę: "Watch me!" :)

Krew mnie zalewała wielkimi falami, a musiałam tam jeszcze stać i patrzeć jak babka woła innego pracownika i dwoje debatują nad tym, co oni mają z tymi pieniędzmi zrobić i jak mi je wymienić. W końcu po pół godzinie udało się przeprowadzić tą skomplikowaną operację bankową.

Do drugiego banku nie poszłam - miałam dość użerania się. Kasę wymieniłam u kolegi, który stwierdził, że trochę euro mu się przyda.

bank zagranica

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 698 (754)