Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Balzakowa

Zamieszcza historie od: 14 maja 2012 - 7:15
Ostatnio: 23 kwietnia 2024 - 19:00
  • Historii na głównej: 11 z 27
  • Punktów za historie: 5682
  • Komentarzy: 197
  • Punktów za komentarze: 743
 
zarchiwizowany

#80167

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Takie tam:

Wynagrodzenie biegłych sądowych określa się w oparciu o stawkę bazową. Kiedyś było nią przeciętne wynagrodzenie urzędnika państwowego.
Dziś jest nią kwota 1 789,42 zł, z czego odlicza się podatek dochodowy.
Obecnie biegły nie jest traktowany jako pracownik sądu, więc jak ktoś zbluzga czy pobije, to nasza sprawa.
ZUS i ubezpieczenia zawodowe opłacamy sami.

Minimalne wynagrodzenie brutto wynosi 2 000 zł.

Podobno jakość usług biegłych sądowych jest coraz gorsza. Zmiany w przepisach, "dyscyplinujące" biegłych nie przynoszą spodziewanych efektów. Po raz kolejny tęgie głowy debatują nad rozwiązaniem tej dramatycznej sytuacji. Ma powstać system oceny biegłych przez sędziów. Świetnie, pewnie najlepsi dostaną więcej?
No, nie.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 15 (87)
zarchiwizowany

#78065

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od czasu do czasu przewija się na piekielnych wątek wrednych firm które usiłują ściągnąć przedawnione długi.

Pozwolę sobie zacytować z Wikipedii
"Przedawnienie roszczeń jest obecnie zarzutem, więc nie jest uwzględniane z urzędu, lecz jedynie „na zarzut”, czyli na podstawie stanowczego oświadczenia dłużnika, że pragnie on z tego uprawnienia skorzystać"

Tak więc firmy mogą spokojnie sprzedawać przedawnione długi, bo nie było składane oświadczenie. Jest to wprawdzie czasami piekielne, lecz jak najbardziej zgodne z prawem.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (50)
zarchiwizowany

#71718

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem osoba z wrodzonym zespołem niespokojnych rąk, muszę coś rysować, dłubać, ostatecznie w ogródku robić.

Mąż do takich fanaberii ma zdrowochłopskie podejście, jak ogród to warzywa, jak robota to ma grubą kasę dawać. Tak że każde moje hobby bardzo ostro tępił, były awantury że wredna matka jestem, bo w kwiatkach siedzę, itp. itd.
Od paru lat w ramach odskoczni od uroków mojej pracy, dłubię sobie kwiatki z koralików. Tych najdrobnieszych 1,1mm. I twardo mężowi powiedziała, że coś muszę mieć bo inaczej moja robota do wariatkowa mnie doprowadzi.
Mąż jak się zorientował, że mi z głowy nie wybije, to zachowuje urażone milczenie. Na moje próby zagajenia tematu odpowiada że to go delikatnie mówiąc * obchodzi.
No i wczoraj tak siedzimy sobie w milczeniu, mężul patrzy jak testuje nowy projekt, popija piwko i nagle o dziwo pyta co robię.
Ja zdumiona, że cokolwiek się zainteresował moją dłubaniną, objaśniam co i jak.
Na to małż absolutnie poważnie: "swetry byś zaczęła na drutach robić, przynajmniej kasa by była".
Hmm, swetry robiłam na samym początku naszego małżeństwa. Też było źle.

Ach, no tak. Wspomniałam, że mąż jest zapalonym tenisistą?
Przeciętnie godzinę, dwie dziennie nadaje na ten temat, a ja, no cóż, słucham.

Tak że ten tego, wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet :)

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (27)
zarchiwizowany

#70618

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja z wczoraj.

Składnica geodezyjna w pewnym uroczym mieście powiatowym.

Petentka (P)
Urzędniczka (U)

Zasłyszany dialog:
P - czy za te mapy to mogę przelewem zapłacić?
U - oczywiście, ale wtedy mogę wydać dopiero jak pieniądze wpłyną na konto. To ja to Pani wyślę.
P -Ja to muszę dziś mieć. A kartą można zapłacić?
U - Płaci się w kasie. (Chwilę się zastanawia) Nie one nie mają terminala na karty
P - (Zdesperowana) A bankomat jakiś w ogóle w tym mieście macie?
U - Mamy.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (26)
zarchiwizowany

#69226

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio pojawiły się wpisy o piekielnych mszach pogrzebowych.
Dorzucę i ja perełkę a właściwie dwie.

Ad.1
Zmarła sąsiadka, osoba wiekowa, bardzo pobożna, codziennie chodząca na mszę. Równocześnie powszechnie znana z tego że muchy nie skrzywdzi, a często i znajomym pomoże.
O czym było kazanie? "Wszyscy jesteśmy grzeszni i będziemy osądzeni"

Ad.2
Zmarł sąsiad, dość młody. Za kawalerki imprezki, dziewczynki, przemyt, drobne kradzieże. Ożenił się bo celowo pannie dziecko zrobił, czym się chwalił - "nie chcieli mnie c*le za zięcia, to teraz muszą". Na nauki przedmałżeńskie nie chodził, bo mu się nie chciało, księdzu powiedział, że kościelnego brać nie musi, narzeczona jakoś uprosiła.
Małżeństwo zmieniło niezbyt wiele. Charakter się nie zmienił, do kościoła nie chodził. Po pijaku się przemroził, wdała się choroba.
O czym było kazanie? "Jakim dobrym mężem, ojcem, chrześcijaninem i człowiekiem był zmarły"

Zdaje się, że na treść kazania miała wpływ kasa jaką rodziny dały :)

ksieza

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (212)
zarchiwizowany

#61427

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/61397 obudziła pewne wspomnienie z końca lat 90.
Końcówka spowiedzi świętej, proszę o odpuszczenie grzechów i słyszę:
Ksiądz (K) - Mężatka, tak?
Ja - Tak
K - I troje dzieci tak?
Ja - Tak (Co jest? Powtórka?)
I tu pada strzał
K - A dla czego tylko troje?
Zatchnęło mnie. W pierwszej chwili chciałam rąbnąć - a ile według kościoła jest wystarczająco? Ugryzłam się w język. Po momencie mówię szczerze, że zwyczajnie nas nie stać.

I wtedy pada tekst tysiąclecia:
K - przed wojną to i dziesięcioro, boso i na polepie się chowało

Po dłuższej chwili powiedziałam tylko cicho, "Myślę, że czasy trochę się zmieniły"
Wcześniej miałam przy spowiedziach też mało sympatyczne teksty "namawiajace" do większej dzietności, ale ten księżulo uświadomił mi że księża żyją chyba na księżycu :)

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (36)
zarchiwizowany

#59317

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Polskie radio, program 1.
Podobno instytucja ciesząca się dużym zaufaniem społecznym.
Wczoraj wieczorem przez ok. pół godziny robiła rodakom wodę z mózgu.

Najpierw reportaż: Pani spod Wrocławia, podzieliła ponad hektarową działkę, pierwotnie rolę, na kilkanaście czy dwadzieścia kilka działek budowlanych. Podzielono cacy i zgodnie z planem. Zgodnie tym planem dojazd do działeczek powstałych po podziale zapewniał ciąg pieszo-jezdny szerokości 8m, droga wewnętrzna. To na początek.

Zanim omówię ciąg dalszy muszę dać parę słów wyjaśnienia, które w reportażu i audycji było omijane rakiem.

Z ustawy o drogach wynika, że:
- droga musi mieć co najmniej 12m szerokości
- droga publiczna stanowi własność Gminy, Powiatu, Województwa, Państwa. Podkreślam - własność.
- droga wewnętrzna jest drogą prywatną i Gminie itd. nic do niej (może sobie właściciel czy właściciele szlaban postawić).

Z ustawy o planowaniu przestrzennym wynika, że plan jest aktem prawa miejscowego, naruszając go łamiesz prawo. To plan określa jaka droga jest prywatna a jaka publiczna.

Z ustawy o gospodarce nieruchomościami wynika, że podział musi zapewnić dojazd do działek wydzielonych. Podział musi być zgodny z planem (jak go nie ma to z decyzją o warunkach zabudowy). Jeżeli jest to droga wewnętrzna to decyzja o podziale ustala warunki dojazdu - przy zbywaniu działek wydzielanych ustala się służebność lub zbywa działkę wraz z udziałem w drodze.
Przejąć, lub wywłaszczyć - za odszkodowaniem - można tylko grunt pod drogę publiczną

Gmina ma obowiązek, kosztowny zresztą, uzbrojenia terenów pod zabudowę przy drogach gminnych, w wodę, kanalizację sanitarną i dojazd utwardzony.
Przy drodze wewnętrznej odbywa się to kosztem właścicieli.
Gmina może zakupić drogę wewnętrzną, ale potrzeba na to uchwały Rady Gminy. Odbywa się to w formie aktu notarialnego. Bywa też, że właściciele drogi wewnętrznej chcą ją darować Gminie. Jest to dla nich korzystne bo wtedy nie ponoszą pełnych kosztów uzbrojenia lecz co najwyżej opłatę adiacencką z tytułu uzbrojenia, znacznie niższą.

Długo i nudno, ale musiałam tą podstawową wiedzę Wam przedstawić.

Z reportażu dalej. Z niewiadomych przyczyn (może były wójt kupił tam działkę?), Gmina postanowiła być dobrym wujkiem i za friko pociągnęła prywatną drogą kanalizację. A potem wójt wydał decyzję o przejęciu drogi (bez zmiany planu i uchwały Rady Gminy). Wpisano to do ksiąg wieczystych.

Obecnie Pani kategorycznie domaga się odszkodowania za przejętą drogę, krzyczy że ją pokrzywdzono przeprowadzając kanalizację. Obecny wójt odszkodowania płacić nie chce (choć tak naprawdę nie może) i proponuje zwrot działki.

Jeśli przeczytaliście jakie przepisy obowiązują, to sytuacja jest jasna. Decyzja o przejęciu została wydana z rażącym naruszeniem prawa i jako taka jest nieskuteczna.
Ponieważ zaszły tu już zmiany własności (wpis w KW) to o nieskuteczności musi orzec sąd. I tyle. Droga będzie dalej szanownej pani. Na upartego Gmina mogłaby żądać zwrotu nakładów na kanalizację :)

W dyskusji po reportażu wypowiadali się - pani mecenas, przedstawiciel ministerstwa infrastruktury, poseł - czyli osoby które na prawie się teoretycznie znają i to prawo w Polsce stanowią.
Wszyscy, podkreślam wszyscy jak jeden mąż twierdzili, że Pani należy się ODSZKODOWANIE za przejętą DROGĘ GMINNĄ.

Wybory idą. W dupie mamy prawo, popierajmy warcholstwo w ramach "troski o obywatela"

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (213)
zarchiwizowany

#57799

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak sobie czytam http://piekielni.pl/57761#
Czasem nawet służba zdrowia zakłada, że pojechali a potrzeby nie było.
Wujek źle się poczuł. Od paru dni mu serducho dokuczało, ale to zima i zebrać się mu ciężko do lekarza było. Poczuł się na tyle źle, że ciocia wezwała karetkę. Zanim przyjechali, wziął nitroglicerynę (na nitro już przeszło tydzień jechał).
- Jak się pan czuje?
- No teraz już trochę lepiej, ale nadal kiepsko.
- A da pan radę do karetki podejść?
(200m, a wujo 110kg wagi)
- Jeśli muszę...
- To się Pan zbieraj!
Wujcio podszedł, wsiadł i pojechał na siedząco, piechotką poszedł na izbę przyjęć, dostał kartę na EKG i piechotą na to EKG szedł z sanitariuszem, mimo, że czuł się coraz gorzej i prosił o zawiezienie.
Nikomu się nie chciało wielkiego chłopa targać, a skoro nie darł japy, to widać tak źle się nie czuł

W windzie upadł i się nie podniósł.
W domu miał zawał, w windzie drugi, masywny, którego nie przeżył.
8 lutego będzie 2 lata od jego śmierci.

P.s. odnośnie komentarzy
Wujek zawału dostał przed wezwaniem karetki, natomiast źle się czuł przez cały tydzień, ale brał nitro i było lepiej. I tak, lekarz mu zalecił brać nitro jak serce będzie dokuczać.
Nie, nie sądził że ma stan przedzawałowy.
Oraz najważniejsze - tak są odpowiednie procedury i z podejrzeniem zawału powinien być transportowany na leżąco, ale ludzie są tylko ludźmi i czasami te procedury dla własnej wygody łamią.
O ile rozumiem, ze ciężko byłoby manewrować noszami przy wyjściu z domu, to już dalej można byłoby tych noszy użyć. A wujek był z tych dzielnych harcerzy, co to zawsze dadzą radę. No tym razem nie dał.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 312 (400)
zarchiwizowany

#54972

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ktoś natarczywie dobija mi się do domu.
Za drzwiami sąsiad, gość ma coś koło 90-tki, sięga mi do ucha, ale fizycznie tak się trzyma, że pożyczyć każdemu.
Stoi i patrzy.
Więc ja (J) zaczynam: Dzień dobry.
Sąsiad (S) A taa, no dobry, dobry.
(S) A bo krety nawaliły takie wielkie kopce, ide i widze, no wielkie takie.
(J)...?
(S) No mówię Pani, o ja pokażę...
i ciągnie mnie... na mój ogród.
Zdębiałam. Faktycznie rano przybyło od południa domu parę sążnistych kopców, którymi się jeszcze niż nie zajął.
(J) YYY.. no tak, rano krety poryły.
(S) No właśnie. I takie wielkie te kopce.
(J) ...? No wielkie. Ale o co Panu chodzi?
(S) A bo mnie by się przydały.
(J) Co?
(S) No te kopce. Ziemia z nich znaczy się.
Myślę sobie, nie będę się ze staruszkiem użerać i cyrku robić.
(J) Acha. Jak Panu potrzeba to proszę.
I wziął. Nawet torbę na kółkach miał ze sobą.

I teraz mam materiał na przemyślenia:
Skąd u diabła, sąsiad do którego mam 50m, wie i się interesuje moimi krecimi kopcami?
Chyba zacznę zamykać bramę.

P.S. Mojego ogrodu w żaden sposób nie widać z ulicy.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (33)
zarchiwizowany

#54662

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miał być komentarz pod opowieścią Tainy #54239 ale byłby za długi.
W piątek po pary dniach niepogody, słonko zaświeciło.
I od razu jakby kierowcom na drodze pieprzu w d* nasypał.
Po załatwieniu spraw w innym mieście wracam do domu. Ruch duży, jadę za jakąś ciężarówką z żółtą rejestracją. Ciężarówka się "wlecze" 70-80h, bo przed nią się plącze jakieś stare clio. Między nas wskakuje jakiś nissan. Luka w sznurku pojazdów, ciężarówka próbuje wyprzedzić ... i rezygnuje, bo w tym samym czasie zaczął wyprzedzać ją nissan. Za chwilę ciężarówka ponawia próbę, a mnie wyprzedza audi. Po czym dodaje gazu i na trzeciego wyprzedza ciężarówkę, Z naprzeciwka zbliża się sznur samochodów,audi włącza długie i awaryjne, dodaje gazu, sznurek zjeżdża na bok ciężarówka hamuje - każdy chce żyć. Mija parę kilometrów, nagle cud, droga w obie strony pusta. Ciężarówka wyprzedza clio, ja za nią, po czym ciężarówka zjeżdża na bok robiąc mi drogę. Wyprzedziłam, podziękowałam, wjechałam w zakręt...
Za zakrętem półciężarówka wyprzedza tico a ją na trzeciego tir zajmując cały mój pas drogi. Uratowało mnie płaskie utwardzone pobocze, dzięki bogu nie jechałam też bardzo szybko, to jak złapałam pobocze, dało się opanować.
Rzut oka we wsteczne i widzę jak kierowca ciężarówki za mną się żegna.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (174)