Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dim

Zamieszcza historie od: 11 kwietnia 2011 - 14:18
Ostatnio: 3 marca 2024 - 17:13
  • Historii na głównej: 6 z 11
  • Punktów za historie: 2094
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 25
 

#85271

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak pieniądze rujnują przyjaźń.
Przypomniało mi się, czytając #85257.

Miałem ci ja przyjaciela od podstawówki.
Szkoła minęła, zakochał się - wspólne mieszkanie (kredyt) i problemy finansowe.
Wspierałem co jakiś czas stówką czy dwiema, przecież to przyjaciel.
Pożyczył nawet na pierścionek zaręczynowy zarzekając, że to ostatni raz.
Rozstali się, poleciał w kieliszek i kolejne długi u znajomych.

Po grupowym żądaniu zwrotu długów deklaracja, że spłaci.
Kredyt wziął, spłacił wszystkich poza mną.
Pytam co jak. Spłaci na pewno w przyszłym miesiącu.
OK, poczekam, ale już ostatni raz.
Po miesiącu cisza.
Uzbierało się już tego dużo - podałem kwotę i nagle pstryk - koniec przyjaźni. To kwota wyssana z palca.
Nie odpowiada więcej, nie odbiera. Cisza.
Tak się bawić nie będziemy.

Wizyta u rodziców, skoro zachowuje się jak szczeniak.
Często pożyczałem przelewem, dowód niezbity.
Wysłuchali zdziwieni, najbardziej ich ten pierścionek ruszył.
Na następny dzień otrzymałem odpowiedź - to jego długi, ale za pierścionek zobowiązują się zwrócić, dobre i tyle.
Od tego momentu kontaktu z nim nie mam.
Wiem za to, że gdy przychodzi do rodziców o pomoc kwitują krótko, żeby znowu pożyczył ode mnie :)

Pożytek z tego taki, że tracąc przyjaciela zyskałem przyjaciółkę.
Kiedy wyjaśniliśmy sobie z jego ex w cztery oczy co i jak, okazało się, że od niej też "pożyczał".
Po rozstaniu, gdy została z jego opłatami, polecił jej udać się do mnie po pożyczkę...

Przyjaźń vs pieniądze

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (146)

#83847

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa lata temu zmieniłem pracę, jednak ciągle wiem co i jak w poprzedniej - żona została na tym samym stanowisku.
Otóż ktoś z góry wymyślił, że fajnie będzie zacząć szkolić ludzi internetowo.
Z tym, że ten e-learning każdy ma zrobić używając własnego telefonu, po godzinach pracy.
Szkoleń jest dużo i na każde trzeba poświęcić trochę czasu.

Miesiące mijają i szkolenia stoją - mało kto w czasie prywatnym do tego zagląda - nie ma głupich.
Kilka dni temu żona się dowiedziała, że wszyscy, którzy nie ukończyli szkoleń nie mają co liczyć na podwyżkę.

Zastanawia mnie, kiedy wyciągnie z torebki gotowca w postaci wypowiedzenia :)

Fastfood

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (116)

#71858

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia #71554 przypomniała mi moją.

Kto ma miękkie serce musi mieć twardą... wiadomo :)

Pewna japońska fabryka, w pewnej śląskiej strefie ekonomicznej.
Nadszedł tzw. kryzys połowa zakładu "do zwolnienia".
Na moim dziale do odstrzału znalazł się gość - jedyny żywiciel rodziny. Ze łzami w oczach odebrał wypowiedzenie.

Udałem się do kierownictwa z propozycją niekonwencjonalną.
Moja propozycja: urlop bezpłatny na rok, wyjeżdżam za granicę język szlifować, oni zachowują gościa, a po roku wracam, chyba, że jeszcze będzie krucho.
Zdziwieni, jednak przyklasnęli pomysł z zastrzeżeniem, że będę musiał prośby o urlop bezpłatny wypisywać co dwa miesiące.

Dwa miesiące później - bez problemu, skan posłany ok.
Cztery miesiące później - to samo.
Po 6 miesiącach pobytu na obczyźnie zatęskniłem za domem, to i zawitałem na urlopie ręcznie oddać podanie.

Wizyta u kierownictwa i szok - potrzebujemy Cię już od zaraz.
W Anglii umowa podpisana na rok - kara za zerwanie niemała.
Alternatywa kierownictwa - zwolnij się, będziesz wracał - daj znać.

Pod koniec wyjazdu piszę do kierownictwa, że to już na mnie czas i pytam co i jak.

Odpowiedź krótka:
"Witam.

Polityka firmy nie przewiduje ponownego zatrudnienia pracowników, którzy sami wypowiedzieli umowę o pracę."

Tak zakończyłem karierę w branży produkcyjnej.
Człowiek, któremu ustąpiłem etatu pracuje tam do dziś - dobrze mu życzę - bez żalu.

A kierownictwu koniec końców jestem wdzięczny, gdyż w nowej pracy w kraju odnalazłem matkę mojego syna :)

Japońska fabryka

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 415 (439)

#68810

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak piekielny okazał się mój przyjaciel (MP).

Słowem wstępu mieszkam w najmilszym mieście w Polsce.
Jeszcze nie spotkałem się, żeby gdzie indziej tak często ktoś zaczepiał nas o kilka drobnych, czy o papierosa.

Sytuacja zdarzyła się gdy akurat kończyliśmy spotkanie w większym gronie, ot kawka w knajpce na rynku.

MP idzie sobie spokojnie w stronę auta paląc po drodze papierosa. Nie przeszedł dwóch metrów, a już zaczepił go (J)egomość. MP mając już dość powtarzających się akcji, wypalił:
MP: Nie mam!
J: Słucham?
MP: Nie mam, palę ostatniego papierosa, a płacę tylko kartą! Nie mam, nie dam!
J: Ale... ja chciałem tylko o drogę zapytać...

Najmilsze miasto w Polsce

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (373)

#68221

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to jakiś czas temu.

Pracuję razem z żoną w znanej restauracji typu fastfood. Zdarza się, że nasz grafik mija się totalnie, ale to nie koncert życzeń, więc kiedy moja połówka ma do późnych godzin, przyjeżdżam po nią, gdyż różne rzeczy się dzieją wieczorami.

Któregoś razu jak zwykle jestem troszkę wcześniej.
Krótka gadka, ruchu nie ma, ale szybko zleci, gdy nagle koło mnie stanął on. Jak się szybko okazało gościu nie dawał po sobie nic poznać. Wyglądał jak ja, czekał na kogoś usilnie wpatrując się w jeden punkt.
Po chwili poprosił pracownika o wezwanie przełożonego.
Podeszłą znajoma menadżerka i wywiązał się krótki dialog.

(M)enadżerka, (P)iekielny
M : Dobry wieczór. W czym mogę Panu pomóc?
P: Pani tutaj zarządza tak? Rozumiem, że bawicie się w "zapamiętywanie twarzy", tak? To powiem Pani tak. Za niedługo polecą w was siekiery i łopaty.
Koleżanka krzywy uśmiech zbita z tropu.
P: Będziesz się śmiała, z siekierą w głowie!
Po czym odwrócił się i wyszedł.

Sam chwilę nie wiedziałem o co chodzi, akurat pojawiła się moja połówka, gotowa do wyjścia.
Poradziłem tylko dziewczynom aby miały przy sobie pilota na ochronę, bo gość może wrócić.
Wychodząc, tłumaczę żonie to dziwne zajście.
Nie uszliśmy 5 metrów, a w oddali widzę gościa jak wraca w pośpiechu.
W tył zwrot, dobiegam do dziewczyn, żeby w tej chwili wzywały ochronę.
Gość dosłownie w sekundę znalazł się między mną i żoną.
Nie zwracał jednak na nas uwagi.
Patrzył tępo na dwie menadżerki za ladą.

P: Co to ma znaczyć?! Tak wam śpieszno?!
M: Może Pan powiedzieć co się stało?
P: Dopiero się stanie jak Ci zaraz wp***dolę siekierę w głowę! Mam ją w torbie! Chcesz już?! Możesz wzywać policję i tak mi nic nie zrobią!
Znowu gość zrobił gwałtowny zwrot, wyszedł do połowy sali, po czym znowu biegiem do lady sięgając już odruchowo po torbę.

Szczerze czekałem tylko, aż gość sięgnie do torby.
Z racji tego, że też tam pracuję, nie mogłem nic za wcześnie zrobić, ale czekałem tylko na sygnał, żeby gościa zdzielić.
O dziwo gość z obłędem w oczach krzyknął coś, że jeszcze wróci i wybiegł.
Dziewczyny w płacz i stoją.
Porwałem im klucze i zamknąłem restaurację przepraszając przy tym gości, że już niestety nie będzie można nic zamówić.

Pilot antywłamaniowy w ruch, wezwanie na policję także.
No i oczywiście telefon do kierowniczki restauracji.
I tu się zaczął cyrk.
Kierowniczka z wielkim oburzeniem "JAK TO RESTAURACJA ZAMKNIĘTA? CZYJ TO BY POMYSŁ?"

Policja przyjechała w "transzach" po 4-5 osobników, uzbierało ich się trochę, aż się zdziwiliśmy.
Obejrzeli nagranie z monitoringu i w teren.

Ochrona zjawiła się dopiero po pół godzinie z pytaniem, czy przypadkiem nie wzywaliśmy, bo oni mają sygnał... serio?

I na koniec telefon od kierowniczki, krótka wymiana zdań i znowu oburzenie "CO Z TEGO, ŻE RESTAURACJA BYŁA ZAMKNIĘTA NIECAŁĄ GODZINĘ? A GDYBY TO BYŁO O 19 TO TEŻ BYŚCIE ZAMKNĘLI?!"

I kto tu był piekielny?
Ja, że się wtrąciłem w biznes, psychol grożący siekierą, ochrona mająca nas w nosie, czy Pani kierownik, która lekką ręką dysponuje zdrowiem swoich pracowników?

A policja tak go umiejętnie szukała, że gość pojawił się jeszcze o 3 w nocy i szarpał za drzwi.

Fastfood

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 519 (575)

#8425

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to kilka lat temu, gdy pracowałem jeszcze jako kasjer w Realu.
Kwadrans przed zamknięciem, ludzi jeszcze sporo.
Koleżanka obsługiwała stoisko z alkoholem. Kolejka na jakieś 5-6 osób. Ostatni "klient" dość mocno się niecierpliwi. Co chwilę słychać komentarze w stylu "Gdyby zatrudniali szczuplejsze kasjerki, to szybciej by to szło".
Koleżanka co prawda z lekką nadwagą, ale bez przesady.
Postanowiła to zignorować, jednak spojrzała się w stronę klienta.
Na jej szczęście...
W ostatnim momencie zdążyła uskoczyć przed lecącym w jej stronę winem.
Trunek rozbił się o ladę z papierosami za nią, a gość zaklął głośno rzucił 20 zł na ladę i sobie poszedł.

Cała kolejka razem z koleżanką jeszcze przez chwilę w osłupieniu patrzyła się na oddalającego gościa.
Nie wiem skąd się tacy biorą...

Real

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 585 (709)

1