Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KBV

Zamieszcza historie od: 19 sierpnia 2013 - 2:06
Ostatnio: 7 stycznia 2020 - 21:28
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1536
  • Komentarzy: 12
  • Punktów za komentarze: 8
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 maja 2019 o 5:37

@PiekielnyDiablik: Warto więc, żebyś opisał wspomniane przez Ciebie, zastosowane środki techniczne, skoro były skuteczne - może to komuś pomoże, a obędzie się bez drastycznych i samowolnych rozwiązań.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
12 maja 2019 o 10:37

I tak, oczywiście, że ilość gołębi, bezpodstawne dokarmianie, niszczenie elewacji to problem. Ale bezrefleksyjna nienawiść ludzka w typie "hurr durr, będę szczeloł do wszystkiego, co mi przeszkadza, albo wytruję z somsiodem" to jest drugi problem - i o nim piszę.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
12 maja 2019 o 10:20

@PiekielnyDiablik: Mam cztery krzyżyki, zwierzętami zajmuję się kilkanaście lat, więc troszkę widziałam - i zawsze się będę oburzać na tego typu postawę. Sama mam kilku gołębich rezydentów na balkonie, a oprócz nich - szpaki, wrony, wróble i kawkę. Wszystkie mają niesamowite zwyczaje, które z radością obserwuję. Zapadła mi w pamięć gołębica, która na balkonie zniosła jaja. W czasie jej nieobecności zostały rozbite i zjedzone przez wronę. Gołębica wróciła - i dwa dni siedziała nad rozbitymi skorupkami, nie reagowała na nic. Później wracała co kilka dni na to samo miejsce i sprawdzała wnękę. To zmieniło na zawsze mój stosunek do tych ptaków.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
10 maja 2019 o 17:26

Standardowe wymogi adopcyjne fundacji to osiatkowanie okien (zabezpieczenie stosuje się po to, by kot nie pofrunął i nie połamał kręgosłupa - zbierałam już takie przypadki z ulicy; zabezpieczenie okna uchylnego - by kot się nie udusił lub nie został sparaliżowany). Jeśli fundacja daje porady, jak karmić kota - to przecież nikomu na złość tego nie czyni, a dla dobra zwierzęcia. Druga strona medalu jest taka, że kot z fundacji jest odpicowany: przebadany przeciw chorobom zakaźnym, wyleczony, zaszczepiony, z książeczką; ktoś się o niego troszczył, więc zależy mu, by kot nadal miał dobrostan. To jest oczywiste. Jeśli więc komuś przeszkadza ingerencja osób bardziej doświadczonych i nie zależy mu na bezpieczeństwie zwierzęcia, z ulicy może przecież przygarnąć - nikt się nie będzie wtedy wtrącał. Ale to i zaszczepić trzeba, i inne może koszty... prawda? Problem patologicznego zbieractwa zwierząt to osobny, bardzo szeroki i straszliwy temat - ci ludzie w ogóle nie są kontrolowani i to jest straszne.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
10 maja 2019 o 17:07

Zaznaczę, że dalekie mi są ideologie lewackie i groteskowa myśl, że ci, co mają, powinni oddawać tym, co nie mają, bo to niedorzeczne. Nie jestem jednak w stanie odmówić potrzebującemu, jeśli prosi o jedzenie. Jeśli nie jest to osławiony typ pijusa, co palcem w talerzu mi grzebie, a człowiek, który potrzebuje pomocy, po prostu pytam, czego potrzebuje i idziemy do sklepu. Zazwyczaj "zachcianki" zamykają się w dziesięciu złotych. Myślę, że straszne musi być życie kogoś, komu nie wystarcza na podstawowe potrzeby i straszne jest też upodlenie, by prosić kogoś o chleb i spotykać się z odmową, często wulgarną. Nie wyobrażam sobie tez sytuacji, że w wielkopańskim majestacie drę się na kogoś, że chleb mu kupię, ale musztarda czy ser to jest fanaberia i niech jest wdzięczny po wsze czasy. Nie, to tak nie działa, to kolejny sposób upodlenia tego człowieka i w bardzo złym świetle mnie stawiałby. Nie znoszę natomiast próśb o kupno używek i wtedy mi się krew gotuje i wygłaszam tyrady (sobie a muzom najczęściej, bo delikwenta nic one nie obchodzą :D) Skapitulowałam jeden jedyny raz, gdy z okna bloku na parterze wychylił się zasuszony, bladooki, przerażony dziadzio, który na pewno drugą wojnę pamiętał i błagalnym dyszkantem wypalił: "Proszę pani! Proszę pani! A czy mogłaby pani mi... jednego papierosika? Bo mnie żona w domu zamknęła i od siedmiu godzin siedzę i czekam!" Ja, palacz nad palacze, po prostu nie miałam serca odmówić.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 7) | raportuj
1 maja 2019 o 17:49

Zdębiałam na widok Waszych komentarzy. Bezpieczne okna? Zjadanie? Strzelanie? Czym podyktowany jest ten wylew nienawiści do ptaków? Że srają? Rozumiem, że człowiek nie defekuje, nie brudzi, nie zanieczyszcza, pierdzi tęczą; korona stworzenia. Piekielnych czytam od lat i cenię sobie tu komentarze merytoryczne, natomiast to jest poniżej wszelkiej krytyki. Nie wolno ptaków dokarmiać chlebem. W ogóle nie należy dokarmiać w ciepłe miesiące. Rzecz można zgłosić do administracji. Wodę w upały wystawiać należy - korzystają z niej nie tylko gołębie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 kwietnia 2019 o 21:00

Komentarz Dominika z fb jest bardzo nie na miejscu. Relatywizm moralny głoszący, że cierpienie można hierarchizować, że można zaniechać ratowania, bo hipotetycznie na świecie są większe tragedie ("ratujesz pieska, a biedne dzieci w Afryce umierają") jest niedorzeczny. I tak, należy wezwać policję do rannego zwierzęcia. A wiecie co? W praktyce łańcuszek spychologii: policja - straż miejska - schronisko - inne służby rzeczywiście potrafi trwać godzinami, więc ja zawsze zawijam delikwenta w koc (prowizoryczny kaganiec, by pies nie pogryzł, można zrobić np. ze smyczy do kluczy, z byle czego - o ile nie utrudni mu się oddychania) i pędzę do najbliższego weta, a myślę później. Poważnie, tak jest najszybciej (zwłaszcza potrącone koty, bo często taki potrafi przeleżeć i trzy doby na poboczu w stanie krytycznym, bez ruchu i żyć; zawsze więc zatrzymuję się i sprawdzam).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 kwietnia 2019 o 20:24

Oj, nie. Wręcz przeciwnie. Jeśli widzę, że pies chce zaatakować, zwijam się na ziemi brzuchem do dołu, dłonie w pięści, przedramionami chronię głowę. Zdarzyła mi się jednak raz sytuacja, że wbiegłam między bulterriera a uciekającego przed nim kota - podniesioną w górę ręką i krótkimi, głośnymi okrzykami "nie wolno" "uciekaj" "idź stąd" udało mi się go wyhamować, ale myślę, że wtedy miałam więcej szczęścia, niż rozumu. Pies bezbłędnie wyczuwa strach (gesty, zapach), więc bezwzględnie trzeba go stłumić, gdy dochodzi do takiej sytuacji.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
12 kwietnia 2019 o 0:24

Niestety w tym przypadku klientka miała zupełną rację, prawdopodobnie nie było to personalne, a wynikało z lęku o zwierzę. Pracowałam jako technik weterynarii, wiele lat zajmuję się też odławianiem i leczeniem bezdomnych kotów. Potężną zmorą gabinetów weterynaryjnych są klienci, którzy wchodzą znienacka, stają w drzwiach otwartych na oścież i zaczynają monolog, bo chcieliby wiedzieć, jaką karmę dla ich pieska... A tymczasem my w czwórkę trzymamy wolno żyjącego kota, który zrobi wszystko zaraz, żeby się przez otwarte drzwi wydostać. Również zwierzę domowe w wyniku stresu może uciec z niezabezpieczonego gabinetu. Należy reagować stanowczo i szybko, często podniesionym głosem żądać zamknięcia drzwi, bo "dziki pacjent". Marzę, żeby wszędzie były drzwi otwierane tylko od wewnętrznej strony, bo tego rodzaju zaniedbanie jest ryzykiem dla zdrowia i życia zwierzęcia (nikt nie chce, żeby jego pupil, na przykład wybudzony świeżo po operacji, nawiał w miejscu, którego nie zna i w którym sobie w ogóle nie jest w stanie poradzić jako kot domowy). Błagam, jeśli nie ma zagrożenia życia zwierzęcia, czekajcie na swoją kolej u weterynarza i zostawcie drzwi w spokoju:)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
29 września 2014 o 6:41

Być może Autorka miała na myśli specyficznie wyrażaną miłość babci do dziecka: "jesteś moim jedynym..." i tu padają różne superlatywy. Często to idzie w parze z nadużyciami i terrorem psychicznym.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 lipca 2014 o 0:31

Nie daje mi spokoju ta historia.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
19 sierpnia 2013 o 2:08

Mam dokładnie takie same odczucia - włączyłam telewizor po dziesięciu latach życia bez niego i miałam wrażenie, że wpadłam do rury kanalizacyjnej.

« poprzednia 1 następna »