Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mornigstar

Zamieszcza historie od: 5 października 2016 - 11:10
Ostatnio: 8 listopada 2017 - 16:16
  • Historii na głównej: 8 z 8
  • Punktów za historie: 1639
  • Komentarzy: 117
  • Punktów za komentarze: 720
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
5 czerwca 2017 o 17:03

W gimnazjum miałam bardzo dziwną klasę. 3/4 osób było spoza miasta, z okolicznych wiosek, więc oni byli zbici w grupkach, a ja starałam się trzymać kontakt z choćby częścią klasy, być neutralną, żeby choćby na przerwie móc się do kogoś odezwać. Na którejś przerwie odezwałam się nie do tej osoby, do której powinnam, mianowicie do nowego chłopaka pewnej dziewczyny z grupki osób dojeżdżających. Miałam wtedy nogę w gipsie. Po powrocie do domu laska do mnie napisała na GG, że jak jeszcze raz odezwę się do jej chłopaka, to mnie razem z kulami zrzuci ze schodów. Pokazałam "rozmowę" tacie, miałam miesiąc ferii w domu. A rozmowa z owym chłopakiem wyglądała tak: - ej, X, masz dziurę w koszulce! - o kurde, rzeczywiście - teraz masz nowoczesny wywietrznik pod pachą - nowy krzyk mody, też byś taki chciała. KONIEC. Cztery zdania łącznie. Prawie zrzucono mnie za to ze schodów, mając i tak już nogę w gipsie.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
5 czerwca 2017 o 15:56

@z_lasu: Właśnie chodzi o to, że mam pakiety typu 10xpilnik z każdego rodzaju za tyle i tyle, ale łatwiej jest kupić 1 pilnik i krzyczeć o gratisy. Gratisy mam, ale jak pisałam - do zakupów powyżej 100zł. A o gratis potrafi męczyć każdy. Ba, klienci potrafią nawet po otrzymaniu gratisu WYJĄĆ go z reklamówki, bo takiego to nie chcą i nie użyją. No ręce opadają.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 czerwca 2017 o 15:53

@z_lasu: zastanawiałam się, czy tego sobie nie powiesić ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
30 maja 2017 o 16:41

@asmok: Wiesz, nie byłoby problemu oddać klientce kasy przelewem, tylko pod warunkiem, że podałaby mi numer konta, a nie wrzeszczała na mnie, że jej się nie chce nic robić ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
30 maja 2017 o 13:49

@bazienka: U mnie nic nie wychodzi z terminala, wszystkie potwierdzenia i paragony, łącznie z fakturami wychodzą bezpośrednio z kasy. Kasy fiskalne Novitus, aż podam firmę, może będzie łatwiej to sobie wyobrazić, bo to nie jest ten starszy system

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 17) | raportuj
25 maja 2017 o 17:11

Dlatego wolę zamówić coś przez internet. Ostatnio pojechałam z moim facetem (upatrzył sobie jakiegoś porządnego lapka) do kompuszkodnika. Chcieliśmy się właściwie tylko dowiedzieć, czy ten komp tam jest, bo na stronie była informacja, że akurat jest na promocji i powinien być w tym sklepie. Nie było. Dowiedzieliśmy się też, że ten komputer wcale nie jest dobry. Próbowano nam wcisnąć bardzo słaby model Asusa w zamian, za upatrzonego MSI. Szkoda, że mój facet jest informatykiem i dobrze wie, czego szuka, czego chce, zna parametry sprzętu, który chce kupić. Zakupy przez internet są super.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
25 maja 2017 o 14:02

@ejbisidii: Przez błąd w systemie pieniądze pobrano, ale wydruku nie było. U mnie żaden wydruk nie wychodzi bezpośrednio z terminalu, a razem z paragonem z kasy.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
25 maja 2017 o 9:38

@kazmirz: Oczywiście :) Najpierw tylko muszę sama spędzić niemało czasu na zrobieniu tych kursów, potem zdobyć certyfikat, aby móc szkolić innych, wynająć lokal, zdobyć na to pieniądze... To nie takie proste, jak się wydaje. Ja nie mam uprawnień do prowadzenia kursów. Moja rodzicielka prowadzi takie szkolenia 15 lat i dobrze wiem, ile z tym jest zachodu, ile czasu trzeba poświęcić... Tym bardziej, że mam wiedzę, ale musiałabym poświęcić 3/4 swojego czasu na szkolenie ręki. Może kiedyś, ale przy jednym sklepie o malutkiej powierzchni to nie ma co się wygłupiać

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 maja 2017 o 9:35

@menevagoriel: To są sytuacje, kiedy pani wyciąga kartę, przykłada do terminala, ja włączam opcję "płatność kartą", pani wtedy kartę zabiera, bo jeszcze coś jej się przypomniało i ona chce anulować. Albo kartę przykłada, ma wpisać pin, ale ona chce anulować, bo coś. Bo przy transakcji gotówką nie mam takiego problemu, mogę wrócić do paragonu. Chodzi tylko i wyłącznie o transakcje kartą.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 7) | raportuj
25 maja 2017 o 9:33

@menevagoriel: Już to ustaliliśmy, że "mylę pojęcia". Tak, pracuję w handlu. Od raptem pół roku. Nie chce mi się dalej kłócić, bo nie to jest istotą historii, a coś zupełnie innego.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
24 maja 2017 o 14:56

@Daro7777: Okej, wszystko już rozumiem. Nieco mi rozjaśniłeś niektóre kwestie.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
22 maja 2017 o 15:03

@thebill: W czym jest winne polskie prawo? W tym, że wyraźnie stanowi, iż za nieudzielenie pomocy grozi nam wysoka kara - pozbawienie wolności do lat 3? Za sam taki wybryk jak "yyy mam mało na koncie" można już taki wyrok otrzymać. Co to w ogóle ma być?! To w wychowaniu jest problem, w odwadze cywilnej, odpowiedzialności ludzi/

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
22 maja 2017 o 15:00

Nie ogarniam, czego się ludzie boją? To tylko telefon na 112. To tylko pięć minut na zgłoszenie zdarzenia, które może uratować komuś życie. Tylko i aż.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
22 maja 2017 o 14:57

@7sins: Może zamknęło się już na samym właścicielu, pewnie miał na umowach dane tych studentów (oby).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
22 maja 2017 o 12:10

W okresie posylwerstrowym banda gówniarzy rzuciła mi petardy pod nogi. Takie zwykłe hukowe, żeby mnie właśnie wystraszyć. Dobrze, że miałam glany na nogach, nawet nie wiem, kiedy po tym przeszłam jak gdyby nigdy nic. Mi się nic nie stało. Za mną szedł starszy pan z psem. A jakby pies się wystraszył do tego stopnia, że by się na kogoś rzucił? Dodatkowo gówniarze jak zobaczyli, że po prostu idę dalej, to podbiegli do mnie a jeden z nich zaczął piszczeć mi w twarz. Nigdy nie wiesz, co obcy zrobi, ja niestety przywaliłam dzieciakowi w twarz, bo nie spodziewałam się tego, że zacznie robić takie rzeczy, cóż, odruch. Może taki odruch czegoś gówniarza nauczył. Może.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
22 maja 2017 o 12:06

@KatzenKratzen: Akurat w tej kwestii jest różnie. Raz tacy wolontariusze złapali mnie w pracy. Próbowałam ich jakoś zbyć (no serio, człowiek pracuje a ktoś mu jeszcze stoi nad głową, żeby mu pieniądze dać) tym bardziej, że w dobie plastiku nie posiadam przy sobie nigdy gotówki. Poprosiłam o informacje o organizacji, o celu i numer konta. Odklepano formułkę, z której niczego nie wywnioskowałam, dostałam kartkę z numerem konta i wolontariusze poszli. Dwa razy potem złapali mnie w mieszkaniu, ale tu już był WWF i na tych wolontariuszy nie mogę powiedzieć złego słowa. Młode dziewczyny, znają konkretny na temat organizacji, celu, pokazywałam im nawet kilka rzeczy, których kupiłam tylko po to, by wesprzeć organizację (choćby głupi zeszyt z recyklingu), można było na spokojnie porozmawiać, wymienić się poglądami, nie było chamskiego nacisku na kasę. Tu była wiedza i kompetencje. Niestety przy zbiórkach na chore dzieci tego brakuje i nie potrafię wziąć takich ludzi na poważnie. A może podstawiacie mi zdjęcie chorej dziewczynki po to, żeby wyłudzić kasę? Tym bardziej można nabrać takich podejrzeń jeśli ktoś właśnie naciska na pieniądze, a nie potrafi nic więcej powiedzieć o celu czy o samej chorej nawet.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
22 maja 2017 o 11:54

Pod koniec zeszłego roku pojechałam z narzeczonym do Białowieży. Zwiedzaliśmy tamtejsze muzeum. Polega to na tym, że prowadzi nas przewodnik, ale opis każdej wystawy był zawarty na audioprzewodniku. Każdy miał swoje słuchawki, nasza przewodniczka tylko dawała nam krótki wstęp do każdego eksponatu, mówiła, który numer nagrania mamy wybrać i pilnowała, czy grupa zachowuje się w porządku (nie dotyka eksponatów itp). Trafiła nam się zbieranina rodziców z małymi dziećmi. O ile dzieciaki nawet w porządku się zachowywały, bez pisków czy biegania, to nie ogarniam jednej mamuśki. Każdy dzieciak, mały czy duży (a granica wiekowa była tak do 7 lat max), miał swoje słuchawki. Rodzice im je dopasowali do główek i było okej. Ale ta jedna kobieta musiała olać słuchawki swoje i swojej córki, rozkręciła głośność audioprzewodnika na maxa (przy dość sporym pogłosie w muzeum to dawało raczej dziwny charkot niż jakikolwiek zrozumiały dźwięk), bo jej córeczka nie założy brudnych słuchawek. Mimo, iż miałam swoje słuchawki na uszach to żeby cokolwiek zrozumieć z audioprzewodnika trzeba było albo odejść kawałek od ekspozycji, albo dociskać słuchawki do uszu, albo podkręcić głośność u siebie na sprzęcie i zagłuszyć dźwięki z zewnątrz. Zwracanie uwagi nic nie dało, a ja szczerze mówiąc, nie mam ochoty być już teraz głucha tylko dlatego, że ktoś ma problem z założeniem muzealnych słuchawek, trzeba było wziąć jakieś swoje i podpiąć do urządzenia, wielki mi problem. W połowie zwiedzania (około 2h) byłam skłonna zacząć choćby podstawiać nogi tej kobiecie. Przewodniczka jej nie wyprowadziła (zapłaciła za bilet, dziecko chce zobaczyć wypchane bobry i w ogóle skandal), ludzie przestali już zwracać uwagę, zacisnęli zęby i chcieli po prostu dotrwać do końca. Niby nic, ale dla osoby dość nerwowej jak ja, to było mocno irytującej. Chciałam odpocząć od tego typu ludzi, a utknęłam z nimi w muzeum. Ale to, co dzieje się w Muzeum Powstania Warszawskiego - to dopiero szaleństwo. O Koperniku nie wspominam, bo tam bachorzyska niszczą wszystko, czego się dotkną (nie potrafię nazwać takich ludzi dziećmi), piszczą, krzyczą i mają kompletnie w d* to, że nie są tam same, że ktoś chciałby skorzystać z eksponatu, coś obejrzeć, czegoś się dowiedzieć, ale się nie da. W Science Museum w Londynie - powtórka z Kopernika, a powierzchnia ze cztery razy większa.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
18 maja 2017 o 15:56

Przyznam, że jak już muszę podjechać do warsztatu, żeby nawet głupi kierunkowskaz naprawić to boję się, że nagle znajdzie się miliard rzeczy do naprawy i do każdego mechanika podchodzę z pewną dozą nieufności. Mam na chwilę obecną trzy miejsca w Polsce (miasto, w którym mieszkam, punkt po drodze do rodzinnego miasta i punkt w rodzinnym mieście), gdzie moje autko mi naprawią bez żadnych dodatkowych i niepotrzebnych "napraw/wymian" i ich się trzymam, ale wciąż - niepewność i obawy, że zostanę oszukana gdzieś tam z tyłu głowy się kłębią.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
18 maja 2017 o 11:39

@Catholicbuster: mógł oprowadzać hiszpańskojęzyczne wycieczki z jakiegoś biura podróży.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
16 maja 2017 o 10:46

A ja powiem tak. Jeżdżę co rok na Woodstock. Kocham to miejsce, kocham tą atmosferę, ale kurde. To, jakie bydło wychodzi wtedy z ludzi, to jest masakra. Tojki ubrudzone, delikatnie mówiąc, gdzie się da. Dla mnie to wciąż nie do pomyślenia, że ktoś zafajdał w tojce sufit. A jak tojki zajęte, to robi się za tojkami. Smród okropny. I co z tego, że codziennie rano przyjeżdżała firma czyszcząca i opróżniająca tojki? Co z tego, że są dostępne prysznice? Trzeba narobić syfu na sobie i dokoła siebie. Zawsze przyjeżdżamy kilka dni przed i wyjeżdżamy np. dzień po Woodstocku. To, jaki syf jest zostawiony na polach to istna masakra. Puszki, butelki, części ubrań, opakowania po żarciu, długo można tak wymieniać. Dlatego szczerze podziwiam Pokojowy Patrol na Woodzie. Również ze swoją ekipą nie śmiecimy, zawsze wszystko wyrzucamy do kontenerów. Dodatkowo ochrzaniam każdego, kto stojąc obok mnie wyrzuci śmieci tak po prostu pod nogi. Kiedy ludzie mają wolne od pracy, wychodzi z nich najgorsze bydło. Taka jest prawda.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
16 maja 2017 o 10:42

@Armagedon: Harcerze to zawsze z saperką szli do lasu :) chociaż my ze sobą woziliśmy tojki na obozy, bo mieliśmy również ze sobą część zuchów. Nie chodziło się w krzaczory. Nie wolno było zostawić po sobie śladu w postaci papierzaka, harcerzowi takie śmiecenie w lesie nie przystoi! ;)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
16 maja 2017 o 10:38

Czytając te wszystkie ślubno-weselne historie zaczynam się obawiać, o swój własny :') Trzymam kciuki, żeby Wasz Wielki Dzień udał się tak, jak to sobie Wy wymarzyliście, nie dajcie się innym ;)

« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »